— Te demony są pozbawione rozumu i zupełnie dziecinne — powiedział swym czarownikom. — Przyglądałem się ich zachowaniu i na podstawie wszystkich dostępnych dowodów doszedłem do odpowiedzi na pytanie, co powoduje, że wpadają w taki szaleńczy obłęd. Do szału doprowadza je fakt, że nie posiadają fizycznej postaci, to znaczy ciała, nie potrafią więc odczuwać rzeczy, tak jak my to potrafimy. Sprawiają, że niewinne osoby wykrzykują wszelkie brudy, ponieważ rytuał miłości i namiętności jest im zupełnie nie znany i nie potrafią go poznać. Mogą przeniknąć w ciało ludzkie, ale nie mogą naprawdę zamieszkać w nim, są więc opętane ciałem, którego w rzeczywistości nie mogą zdobyć. Tak więc ich niewielka siła starcza już tylko na przewracanie i rozrzucanie przedmiotów, na zmuszanie swej ofiary do konwulsji i skrętów ciała. To niespełnione pragnienie bycia cielesnym jest początkiem ich złości, wskazówką, jak bardzo cierpią.
Z takimi oto świątobliwymi słowy król przygotował się do ponownego zamknięcia w nawiedzonym domu, aby dowiedzieć się jeszcze więcej. Tym razem jednak w spełnieniu jego zamiaru zamierzała przeszkodzić mu żona. Nie pozwoliła mu zostać z demonami. Musi spojrzeć w lustro — powiedziała. Postarzał się wyraźnie w ciągu tych kilku godzin, kiedy pozostawał sam w nawiedzonym domu.
— Kiedy nie udało się jej odwieść go od zamierzonego celu, ona zamknęła się razem z nim, a wszyscy ci, którzy stali na zewnątrz domu, słyszeli wyraźnie odgłosy roztrzaskiwanych i rzucanych przedmiotów w środku. Wpadli w przestrach, gdy usłyszeli samego króla i królową krzyczących i wydzierających się nienaturalnymi głosami. Hałas dochodzący z głębiej położonych komnat domu stał się alarmujący. Na ścianach pojawiły się pęknięcia.
— Wszyscy uciekli jak poprzednim razem. Wszyscy poza małą grupą zainteresowanych. Otóż ci ludzie byli od samego początku panowania króla jego zaciekłymi wrogami. Byli dawnymi wojownikami, którzy prowadzili kiedyś zwycięskie kampanie wojenne w Egipcie w poszukiwaniu ludzkiego mięsa i dość już naprawdę mieli dobroci króla, dość Matki Ziemi, uprawy ziemi i tym podobnych rzeczy. W obecnej sytuacji dostrzegli nie tylko jeszcze jeden przejaw nonsensownych działań króla, lecz także doskonałą okazję do wykorzystania jej dla swych celów.
— Kiedy noc minęła, wślizgnęli się do nawiedzonego domu. Nie obawiali się duchów, tak jak rabusie, którzy nachodzą groby faraonów. Wierzyli w nie, lecz nie dość silnie, by kontrolować własną zachłanność i chciwość. A kiedy ujrzeli Enkila i Akaszę razem na środku pokoju wśród latających przedmiotów — rzucili się na króla i zadawali mu ciosy nożami tak długo, jak twoi rzymscy senatorowie Cezarowi, jednocześnie starając się zabić jedynego świadka zbrodni — jego żonę. Król zdążył jeszcze krzyknąć: — „Nie! Czy nie rozumiecie, coście zrobili? Daliście złym duchom drogę do wniknięcia we mnie! Otworzyliście im moje ciało! Nie rozumiecie tego?” Mężczyźni jednak uciekli, pewni, że pozostawiają króla i królową martwych. Zostawili królową na kolanach tulącą głowę swego męża do łona, obejmującą ją swymi dłońmi. Oboje krwawili z licznych zadanych ran, których nie można było nawet policzyć.
— Tymczasem spiskowcy poruszyli całą ludność. Czy wszyscy już wiedzieli, że król i królowa zostali zabici przez złe demony? Król powinien był zostawić je jednak swym czarownikom, tak jak zrobiłby to każdy inny władca. Z pochodniami w dłoniach wszyscy pośpieszyli ku nawiedzonemu domowi, w którym tymczasem, nagle i całkowicie, ucichły wszelkie hałasy. Spiskowcy ponaglili czarowników, by weszli do środka. Ci jednak bali się. „A zatem my wejdziemy i zobaczymy, co się stało” — odparli ci nędznicy i z trzaskiem rozwarli drzwi wejściowe.
— Ujrzeli oto króla i królową stojących i wpatrujących się ze spokojem w konspiratorów. Wszystkie ich rany zaleczyły się, jedynie w oczach pojawił się niesamowity blask, a ich skóra dostała białego połysku. Ich włosy stały się również błyszczące. Oboje wyszli razem z domu, a spiskowcy uciekli w popłochu. Para królewska kazała rozejść się zgromadzonym tłumom i kapłanom, po czym udała się samotnie z powrotem do pałacu. I choć nie wyjawili nikomu szczegółów wydarzeń, wszyscy wiedzieli, co się z nimi stało. Poprzez rany do wnętrz ich ciał dostały się demony — w miejscu, gdzie życie śmiertelne miało właśnie uciec i opuścić ich ciała. Właśnie przez krew demon przeniknął w ciała, a stało się to w momencie nadchodzącego brzasku, kiedy serce prawie już przestało bić. Być może to była właśnie powłoka, której zawsze poszukiwał w swoim szaleństwie, kształt, który próbował wyrwać od swych ofiar, lecz nigdy nie był w stanie zadać dość ran, zanim upatrzona ofiara zmarła. Teraz jednak był już w krwi, a krew ta była nie tylko krwią króla i królowej, lecz także połączeniem tego, co ludzkie, i tego, co demoniczne, co razem tworzyło rzecz zupełnie odmienną.
— Z króla i królowej pozostało tylko to, co krew mogła jeszcze ożywić, co mogła natchnąć i uznać za swoje. Pod każdym innym względem ich ciała były już martwe. Krew jednak płynęła przez mózg i przez serce, tak więc umysły króla i królowej pozostały. Ich dusze pomieszkują w tych organach, ale dlaczego tam — trudno nam dociec. I choć krew demona sama w sobie nie miała rozumu, nie miała żadnego własnego charakteru, który król i królowa mogliby odkryć, to jednak wpływała na ich umysły i ich charakter, bowiem przepływała przez organy, gdzie powstaje myśl. Krew ta użyczyła również królowi i królowej nowych możliwości, dzięki którym mogli słyszeć myśli innych oraz wyczuwać rzeczy i rozumieć je, co dla śmiertelnych było nieosiągalne.
Demon, który wstąpił w nich, obdarzył ich czymś nowym, lecz też odebrał wiele. W rezultacie oboje stali się Nowymi Istotami. Już więcej nie posilali się pożywieniem, nie rośli, nie mieli dzieci, a przecież pozostało im czucie świata z taką intensywnością, która ich porażała. A demon miał to, czego chciał: ciało, w którym mógł żyć, możliwość przebywania na świecie, sposób i możliwość odczuwania rzeczy.
— Wkrótce odkryto nowe przerażające szczegóły. Aby ich ciała mogły się poruszać, krew płynąca w nich musiała być odżywiana. Jedynym pokarmem, jaki mogła przyswajać na swoje potrzeby, była identyczna substancja — krew. Ich ciałem rządziło wieczne pragnienie krwi, świeżej krwi, powodującej wspaniałe sensacje. Krwi nigdy nie było dość.
— I jeszcze to, że najwspanialszym ze wszystkich przeżyciem było samo picie, kiedy ich krew odnawiała się, odżywiała się. W takich chwilach krew czuła śmierć ofiary, ten moment, w którym krew była wysysana z ciała ofiary tak silnie, że jej serce przestawało bić.
— Tak, demon opanował ich całkowicie, króla i królową. Stali się Pijącymi Krew. Czy demon zdawał sobie sprawę z ich istnienia — nigdy się nie dowiemy, ale wiemy, że król i królowa dobrze wiedzieli, iż demon zamieszkał w ich ciałach i że nie będą mogli się od niego uwolnić, gdyby bowiem to uczynili, umarliby natychmiast, jako że ich ciała już były martwe. Szybko zrozumieli, że ich martwe ciała, poruszane tylko i wyłącznie za sprawą owych demonicznych fluidów, nie zniosłyby ekspozycji na ogień czy światło słoneczne. Z jednej strony wydawało się, że są tak delikatne, jak białe kwiatki, które mogą zwiędnąć i sczernieć w pustynnym słońcu w ciągu zaledwie jednego dnia. Z drugiej natomiast można było przypuszczać, że krew, która płynęła w nich, była tak lotna, iż zagotowałaby się natychmiast przy ogrzaniu, niszcząc tkanki, przez które przepływa.