Выбрать главу

Dwadzieścia siedem eksperymentów… Ten był dwudziesty ósmy. Czyżby Skalski miał słuszność, że w pewnych warunkach może dojść do utraty stabilności i proces zacznie przebiegać w odwrotnym kierunku?

Rozumiem teraz niepokój Skriny. Jeśli zamiast zneutralizowania ładunku nuklearnego nastąpi eksplozja?…

Sześć lat pracy i wszystko na nic…

Czy na nic? Przecież to tylko błąd Anki. Czy Anki? Może to ja popełniłem jakiś błąd? Ale jaki?

Co robiłem przy tablicy? Rozumiem teraz, dlaczego to takie ważne.

Znów jakby mnie ogarniała senność. Dlaczego Skrina zawraca mi głowę? Dlaczego mnie tak męczy? Czy nie może poczekać, aż będę się czuł lepiej? Aż będę mógł mówić i słyszeć.

A może już nigdy nie będę słyszał i widział? Może od wypadku upłynęły miesiące… Może byłem nieprzytomny?…

Skrina nie daje sobie sam rady… Tak niedawno zadzierał nosa.

A może po prostu nie można czekać?

Jeżeli uda się rozszerzyć promień pola rezonansowego do kilku tysięcy kilometrów — niebezpieczeństwo wojny nuklearnej przestanie istnieć. Żaden pocisk nie eksploduje! Jeśli jednak istnieje możliwość utraty stabilności, i to na skutek działania jakichś nieznanych czynników? Jeśli następuje zmiana fazy… Komora nie wytrzymała eksplozji… Znaczy to, iż do wyzwolenia energii nie trzeba masy krytycznej… Nawet ładunek miligramowy…

Rozumiem obawy Skriny… Ale przecież ma moje obliczenia. Nawet jeśli Anka nie żyje, powinien się zorientować. Anka nie żyje… Skąd wiem, czy nie żyje? Nikt nie potwierdził moich przypuszczeń.

Ile pytań, ile wątpliwości…

Nikt nie jest niezastąpiony. Więc chyba jednak chodzi o czas…

W sobotę miałem spotkać się z Ewą. Pół roku jej nie widziałem…

W połowie czerwca miałem pojechać na urlop…

Myślę o wszystkim, tylko nie o tym, co trzeba. Muszę się wziąć w garść. Przecież jednak coś pamiętam.

„ZAUWAŻYŁEM ZMIANĘ FAZY, CHYBA Z POWODU PODWYŻSZENIA N — LAMBDA. CORAZ JAŚNIEJSZE ŚWIATŁO W OKIENKU KONTROLNYM. DALEJ NIE PAMIĘTAM.”

Już błyska:

„CZY PRÓBOWAŁEŚ COS ZMIENIĆ?”

„CHYBA TAK. ALE NIE PAMIĘTAM CO. MACIE ZAPIS?”

„ZNISZCZONY. NIE MOŻEMY TEŻ ZNALEŹĆ TWOICH NOTATEK.”

Notatki… Słusznie. W czwartek wieczorem wpadł mi do głowy pomysł transformacji… Współczynnik theta mógł przybierać wartości ujemne! Zapisałem w notatniku. Pokazałem to Ance i zdaje się, że ją wzięło… Może dlatego próbowała podwyższyć en — lambda.

Notatnik zostawiłem w domu? Nie. Chyba zabrałem go ze sobą. Tak. Zabrałem… Wtedy wieczorem Anka nawet mówiła, abym zabrał. Schowałem go do kieszeni wewnętrznej, na piersiach.

„MIAŁEM PRZY SOBIE NOTATNIK.”

„CZY NIE SPORZĄDZIŁEŚ ODPISU LUB FOTOKOPII?”

„NIE. CO Z NOTATNIKIEM?”

„SPALONY.”

Nie mają więc moich obliczeń. Skrina może też nic nie wiedzieć o zmianie znaku współczynnika theta. W ogóle nie omawiałem z nim przekształceń ostatniego wariantu. Nie było przecież czasu. Rozumiem teraz, dlaczego mu tak bardzo zależy na mojej pomocy.

Mówi, że notes spalony… Kto go spalił?

Głupiec jestem. Przecież to jasne. Spalił się wówczas, po eksplozji. Musiał być pożar. Może nawet powstało coś w rodzaju miniaturowej kuli ognistej. Jeśli rzeczywiście zamiast hamowania rozpadu promieniotwórczego ulega on przyśpieszeniu… Być może nawet większy niż dotąd procent masy spoczynkowej zmienia się w energię… Trzeba to sprawdzić rachunkowo…

Cóż za ironia losu: szukaliśmy drogi do unicestwienia śmiercionośnych właściwości pocisków nuklearnych, a znaleźliśmy sposób produkowania jeszcze potężniejszych bomb. Jakże łatwo „anioła pokoju” zmienić w „demona zagłady”. Wystarczy zmiana fazy.

„CZY POTWIERDZENIE HIPOTEZY SKALSKIEGO?”

„TAK.”

A więc stało się…

* * *

Zdaje się, że znów straciłem przytomność. Widocznie ze mną nie jest najlepiej. Dlaczego mnie jednak tak męczą? Dlaczego nie poczekają, aż wrócę do jakiej takiej normy.

Czy wrócę? Co ja właściwie wiem o swoim stanie? Nic mnie nie boli, ale też nic nie czuję. Jestem jak kłoda ściętego drzewa.

Nietrudno zresztą wyobrazić sobie, jak wyglądam. Jeśli notatnik uległ całkowitemu spaleniu… Utrzymują mnie sztucznie przy życiu.

„SKRINA. POWIEDZ PRAWDĘ. CO ZE MNĄ? CZY W OGÓLE MAM SZANSĘ PRZEŻYCIA?”

Zwleka z odpowiedzią… Widać niełatwa sprawa…

„NIC NIE UKRYWAJ.”

Nareszcie błyska:

„ULEGŁEŚ BARDZO CIĘŻKIM OBRAŻENIOM. CIAŁA NIE UDAŁO SIĘ UTRZYMAĆ PRZY ŻYCIU. ALE MASZ SZANSĘ. JEŚLI WYRAZISZ ZGODĘ, ZAMROZIMY TWÓJ MÓZG.”

Cóż to wszystko ma znaczyć? Co ten Skrina plecie? Chcą mnie zamrozić?

Widocznie stan jest beznadziejny. Liczą, że w przyszłości, gdy medycyna poczyni dalsze postępy, mogę być uratowany…

Ale coś tu nie tak. On mówił tylko o mózgu. Dlaczego chcą przechować tylko mózg? Nigdy się nie zgodzę…

Nie zgodzę? Za sto czy tysiąc lat — inne ciało. Wszystko jedno — sztuczne czy naturalne.. Kusząca fantazja… Co on bredzi?

A może to już się stało? Może jestem tylko mózgiem?… Sztucznie utrzymywanym przy życiu? Bez oczu, bez uszu, bez rąk…

Prawa ręka, lewa ręka… To tylko gra mojej wyobraźni… Tylko oscylacje bioprądów pojawiające się z każdą myślą w odpowiednich ośrodkach ruchowych mózgu… Prawa ręka, lewa ręka… Bioprądy… To one tylko dają znać o tym, że jestem, że myślę, że rozumuję, że chcę wiedzieć…

Straszne…

„CZY TYLKO MÓZG?”

„TAK. ALE MASZ SZANSĘ.”

Szansę… Cóż pozostało? Czy chwytać się jak topielec tej ostatniej deski ratunku, w nadziei, że mnie utrzyma na powierzchni?…

Naprawdę to mi wszystko jedno… Nie! To nie wszystko jedno! Nie dla samego życia, ale dla ujrzenia przyszłości gotów jestem z tej szansy skorzystać.

Im prędzej, tym lepiej… Cóż mnie wiąże z dzisiejszym światem? Światem tak zamotanym w sprzeczności, które coraz trudniej rozplątywać.

Ba! I mój w tym był udział…

„SKRINA, MÓW, CO MYŚLISZ. CZY NIE LEPIEJ PRZERWAĆ BADANIA?”

„JUŻ NIE MOŻNA. PRZERWANIE DOŚWIADCZEŃ TO ZDANIE SIĘ NA ŁASKĘ I NIEŁASKĘ PRZECIWNIKA. CZY MASZ GWARANCJĘ, ŻE SIĘ ZAWAHA?”

Skrina ma rację. Lecz czy zdaje sobie sprawą z konsekwencji tej racji?

Trzeba eksperymentować… Ale czy dlatego, że się zaczęło?

Czy można było nie podejmować badań?

Błędne koło…

„WIĘC CHCECIE DALEJ?”…

„NIE MAMY WYBORU, A CZAS UCIEKA.”

Czas ucieka… Dlatego jestem im potrzebny. Ale co ja mogę pomóc? Nic nie pamiętam… Ani jednego znaku. Ani jednej liczby.

„NIC NIE PAMIĘTAM.”

„PROFESOR GALL PROPONUJE ZASTOSOWANIE HIPNOZY. MOŻNA WÓWCZAS SIĘGNĄĆ DO PODŚWIADOMOŚCI.”

„JAK TO MOŻLIWE? MACIE TYLKO MÓJ MÓZG.”

„STAN HIPNOTYCZNY MOŻNA WYWOŁAĆ ODPOWIEDNIĄ IMPULSACJĄ. ZGADZASZ SIĘ?”

Co mam odpowiedzieć? Że najchętniej zapomniałbym o wszystkim! Że nie chciałbym już brać na siebie odpowiedzialności za konsekwencję tego, co unicestwił żar eksplozji i co dziś ponoć trwa jeszcze tylko w zwojach mego izolowanego od świata mózgu.

Czy izolowanego? Czy to właśnie, co dzieje się w tej chwili, nie jest dowodem, jak wieloma nićmi związany jestem z moim światem? Że tylko ten świat wiąże mnie ze światem przyszłym… Czy będzie on lepszy, mądrzejszy, szczęśliwszy?…

Znowu zaczyna mi się kręcić w głowie…