Dziadek zawsze musiał coś pomylić. Obserwował życie z zewnątrz i nigdy go do końca nie zrozumiał.
— Wygląda groźnie — zauważył o, bóg.
— Mam nadzieję — odparła Susan i wsunęła miecz do pochwy.
— Eee… A dokąd właściwie ruszamy? Tak dokładnie?
— Gdzieś pod niebo zawieszone nad głowami. I… widziałam już takie. Niedawno. Znam to miejsce.
Przeszli przed stajnię. Pimpuś już czekał.
— Mówiłam, że nie musisz ze mną jechać. — Susan chwyciła łęk siodła. — W końcu jesteś, no… przypadkowym przechodniem.
— Ale jestem też bogiem kaca, który został uleczony z kaca — odparł o, bóg. — Właściwie nie mam teraz żadnej funkcji.
Wyglądał tak żałośnie, że ustąpiła.
— No dobrze, wskakuj. — Wciągnęła go za siebie na siodło. — Trzymaj się — poleciła. A po chwili dodała: — To znaczy trzymaj się może gdzie indziej.
— Przepraszam. Czy to jakiś kłopot? — zdziwił się o, bóg, przesuwając dłonie.
— Za długo trzeba by wyjaśniać, a pewnie i tak nie znasz wszystkich słów. W pasie, jeśli można.
Susan wyjęła klepsydrę Violet. Zostało w niej jeszcze dużo piasku, ale nie była pewna, czy to dobry znak.
Była pewna tylko jednego: że rumak Śmierci może dotrzeć wszędzie.
Odgłos pióra HEX-a, piszącego zawzięcie po papierze, przypominał dźwięk wydawany przez rozgorączkowanego pająka schwytanego w pudełko od zapałek.
Mimo swej niechęci do tego, co się działo, jakaś część umysłu Myślaka Stibbonsa była pod wrażeniem.
W przeszłości, kiedy HEX był krnąbrny w obliczeniach, kiedy zapadał w mechaniczne dąsy i zaczynał wypisywać coś w rodzaju „+++ Błąd: Brak Sera +++” i „+++ Zacznij Z Początku +++”, Myślak starał się rozwiązywać problem spokojnie i logicznie. Nigdy, ale to nigdy nie przyszło mu do głowy, żeby choćby rozważyć uderzenie HEX-a młotkiem. A tymczasem Ridcully właśnie tym zagroził.
Robił wrażenie, ale także bardziej niż trochę niepokoił fakt, że HEX najwyraźniej pojmował tę koncepcję.
— No dobrze. — Nadrektor odłożył młotek. — I skończmy już z tymi „niewystarczającymi daniami”, zgoda? W głównym holu szykuje się bankiet. Jeśli o mnie chodzi, możesz mieć tyle dań, ile tylko sobie życzysz…
— To dane, nie dania — podpowiedział Myślak.
— Co? Niby jaka różnica? Dodatkowo przyprawione?
— Nie, nie. Dane to słowo, którym HEX określa… no, fakty.
— Dziwaczne zachowanie — stwierdził szorstko Ridcully. — Jeśli nie może znaleźć odpowiedzi, dlaczego nie napisze „Tu mnie macie” albo „Niech mnie licho, jeśli wiem”, czy w końcu „To jest problem, nie ma co”? Całe te „niewystarczające dane” to czysta przekora, moim zdaniem. Tak sobie gada. — Zwrócił się do HEX-a. — Słuchaj no, ty. Postaraj się zgadnąć.
Pióro zaczęło pisać „+++ Niewyst” i znieruchomiało. Drżało przez chwilę w miejscu, potem zjechało o linijkę niżej i zaczęło od nowa.
+++ To Tylko Głośne Myślenie, Rozumie Pan +++
— W porządku.
+++ Ilość Wiary Na Świecie Musi Podlegać Ograniczeniu Od Góry +++
— Dziwne stwierdzenie — uznał dziekan.
— Brzmi rozsądnie — sprzeciwił się Ridcully. — Przypuszczam, że ludzie po prostu… wierzą w różne rzeczy. I oczywiście musi być jakaś granica tego, w co można uwierzyć. Zawsze tak uważałem. Co dalej?
+++ Pojawiały Się Istoty, W Które Wierzono +++
— Tak. Można to tak określić.
+++ Znikały, Ponieważ Przestawano W Nie Wierzyć +++
— Sensowne — przyznał Ridcully.
+++ Ludzie Wierzyli W Coś Innego — Pytanie +++
Ridcully spojrzał na pozostałych magów. Wzruszyli ramionami.
— Możliwe — zgodził się ostrożnie. — Ludzie mogą wierzyć w ograniczoną liczbę rzeczy.
+++ Można Wnioskować, Że Jeśli Jedno Z Głównych Ognisk Wiary Zostaje Usunięte, Pojawia Się Wiara W Stanie Wolnym +++
Ridcully czytał słowa.
— Chcesz powiedzieć… że chlupie?
Wielkie koło z pustymi ramami zakręciło się wolno. Mrówki biegające w szklanych rurach wyraźnie przyspieszyły.
— Co się dzieje? — spytał Ridcully głośnym szeptem.
— Myślę, że HEX sprawdza słowo „chlupie” — wyjaśnił Myślak. — Może je przechowywać w pamięci długotrwałej.
Z góry na sprężynie opuściła się duża klepsydra.
— A to po co?
— No… pokazuje, że HEX pracuje.
— Aha. A to brzęczenie? Dochodzi chyba zza ściany.
Myślak odkaszlnął.
— To właśnie jest pamięć długotrwała, nadrektorze.
— A jak działa?
— No… gdyby pan sobie wyobraził pamięć jako rząd małych półeczek, albo… albo… albo otworków, nadrektorze, w które można wkładać różne rzeczy… No więc udało nam się znaleźć sposób konstrukcji takiej pamięci, która no… ma wydajny interfejs z mrówkami, ale co ważniejsze, może zwiększać swoją pojemność zależnie od tego, ile każemy jej pamiętać. Jest, hm… może nieco powolna, ale…
— To bardzo głośne brzęczenie — przerwał mu dziekan. — Coś się psuje?
— Nie, to dowodzi, że pracuje. Ta pamięć to, no… pszczele ule.
Odchrząknął.
— Różne odmiany pyłku, różne gęstości miodu, rozmieszczenie jajeczek… To zadziwiające, ile informacji można przechować w jednym plastrze miodu.
Obserwował ich twarze.
— I jest całkiem bezpieczna, bo gdyby ktokolwiek próbował przy niej majstrować, pszczoły zakłują go żądłami na śmierć. No i Adrian uważa, że kiedy zamykamy wydział na wakacje, możemy uzyskać sporo miodu. — Znów odchrząknął. — Do ka… na… pek — dokończył.
Pod ich spojrzeniami czuł się coraz mniejszy i coraz bardziej rozgrzany.
HEX przyszedł mu na ratunek. Klepsydra odskoczyła gdzieś, a pióro gwałtownie zanurzyło się w kałamarzu.
+++ Tak. Chlupie. Następuje Akrecja +++
— To oznacza formowanie się wokół nowych ośrodków, nadrektorze — wyjaśnił Myślak.
— To wiem — odparł Ridcully. — Niech to demon… Pamiętacie, jak mieliśmy tu wszędzie całą tę siłę życiową? Na własnych portkach nie można było polegać! Czyli ta… wiara w stanie wolnym chlupie dookoła, jak rozumiem, a te małe łobuzy to wykorzystują? Wracają? Domowe bóstwa?
+++ To Możliwe +++
— No dobrze, ale w co ludzie tak nagle przestali wierzyć?
+++ Błąd: Brak Sera +++ MELON MELON MELON +++ Zacznij Z Początku +++
— Dziękuję. Wystarczyłoby zwykłe „Nie wiem”. — Ridcully usiadł.
— Któryś z głównych bogów? — zgadywał kierownik Katedry Studiów Nieokreślonych.
— Ha… Szybko byśmy się dowiedzieli, gdyby jeden z nich nagle zniknął.
— Mamy Strzeżenie Wiedźm — przypomniał dziekan. — Przypuszczam, że Wiedźmikołaj krąży po świecie, co?
— Wierzysz w niego? — zdziwił się Ridcully.
— No, to ktoś dla dzieci. Ale jestem pewien, że one wszystkie wierzą. Ja wierzyłem. Kiedy byłem mały, Strzeżenie Wiedźm było nieważne bez poszwy z poduszki wiszącej przy kominku…
— Poszwy? — przerwał mu pierwszy prymus.
— Do skarpety wiele się nie zmieści…
— To fakt, ale cała poszwa?
— Tak. I co z tego?
— Czy tylko mnie się tak wydaje, czy to naprawdę zachowanie samolubne i chciwe? W mojej rodzinie wieszaliśmy bardzo małe skarpety — zapewnił pierwszy prymus. — Cukrowa świnka, żołnierzyk, ze dwie pomarańcze i tyle. Okazuje się, że to ludzie z poszwami monopolizowali rynek.