Выбрать главу

– Myślisz, że arlijskim skarb leży sobie na kupce na tyłach podwórka? – oburzył się Rolar. – Tam nie można ot tak sobie wejść, przed drzwiami stoi ochrona, a wewnątrz jest masa pułapek. Wlazłem w skarbnicę przez tajne przejście, o którym wie tylko Władczyni i niektórzy z najbliższego otoczenia.

– Więc ona ufa nie tym, komu trzeba. – wyjrzałam przez okno i na wszelki wypadek objęłam dom szpiegowską osłoną. W odróżnieniu od ochronnej, ta osłona wykrywała obecność innych osób w pobliżu, przecież prócz szpiegów do drzwi mógł podejść posłaniec, a nie chciałam odpowiadać przed Władczynią za zwęglone ciało.

– Orsana mówi prawdę. – Jeśli Lereena i wszyscy jej poddani są łożniakami, nie próbowali by ciebie zabić po cichu, i bez ceremonii załatwili by was póki siedzieliście ze związanymi rękami. Ot tylko wątpię, że jest tu tylko jeden łożniak i przybył on w ślad za nami. Dziwne rzeczy się tu dzieją. Boję się, Rolar, że twoja dolina jest gniazdem, skąd oni rozpełzają się po całej Belorii jak pluskwy.

– Bzdury! – Wampir poskoczył i rozdrażniony zaczął chodzić po pokoju. Doskonale, zresztą, bezdźwięcznie. – Po co wysyłali do Dogewy ambasadę i podmieniali ją? Dlaczego od razu nie wysłali za Arr`akkturem łożniaków?

– Ambasadą mogło rządzić Lereena, co jest najbardziej prawdopodobne, a historia z zamianą… kjaardy! – oświeciło mnie. – One z daleka wietrzą metamorfy, a epidemia wybuchła nie bez przyczyny. Prawdopodobnie je potruli… prawda, nie mogę pojąć, czym, trzeba będzie się rozejrzeć. Ambasadę, od której z piskiem odskakują wszystkie jadące w przeciwnym kierunku konie, zrzucając jeźdźców lub wywracając wozy, nie mogła nie wywołać podejrzeń. A oni od razu by pobiegli do Lena prosić o pomoc Nadworną Wiedźmę. A wtedy byłam w dolinie!

– Jesteś Nadworną Wiedźmą, więc dlaczego ich od razu nie załatwiłaś? – ze złością rzucił Rolar, znów usadawiając się na podłodze obok naszego łóżka.

– Nie bój się, wiedząc czego szukać, w mig bym to znalazła. Przeczytałabym kilka zaklęć, wzięła włosy, łyżkę krwi do analizy, i wszystko by się wydało! Nie są zdolni regenerować się tak szybko jak wampiry, bo giną od jednego poważnego zranienia. – powiodłam palcem po purpurowej szramie, która została w miejscu wyrwanego sztyletu. Rolar, wzdrygnął się, odsunął i narzucił na siebie koszulę.

– No dobrze, przypuśćmy – nerwowo zgodził się. – ale dlaczego nie czekali na posłów a wyjechali im na przeciw? Jedna sprawa – zastać znienacka uzbrojony oddział, chroniący Władcę, czujny w najwyższym stopniu, a zupełnie inaczej – wyśledzić wampiry pojedynczo, przed drzwiami własnych domów, kiedy nie spodziewają się napadu.

Na to akurat mogłam odpowiedzieć:

– Myślę, że prze “idiotyczne zasady” Lena, jak wyraziła się Lereena. W odróżnieniu od niej, on nie chełpił się tytułem Władcy i nie brzydził się przyjacielskich rozmów z poddanymi. Na oficjalnych spotkaniach nie miał możliwości, lecz przez tydzień podróży mógł zaprzyjaźnić się z ambasadorami i w razie zamiany od razu poczułby fałsz. Łożniak może zawładnąć cudzym ciałem i nawet otrzymać dostęp do jego pamięci – uczyli nas na nekromancji badać trupy, one bez pomocy wszystko pamiętają – ale nadal myśli u niego będą zupełnie różne! Jeżeliby skryli myśli od Władcy całkowicie, to wywołałoby to jeszcze większe podejrzenia. Znaczy, że albo je podrabiają, albo dokładnie sortują. W każdym razie będą wyraźnie odróżniać się od dawnych.

– Wszystko jedno, ale cos tu się nie klei. – pokręciła głową Orsana. – Nie chcieli podmieniać Władcy wtedy, to po co był im teraz potrzebny, jeżeli jego magiczne i telepatyczne zdolności są zablokowane?

– By przeciągnąć czas. Pseudo władca może kilka tygodni, ba, i miesięcy pudrować móżdżek Radzie i mieszkańcom Dogewy, uchylając się od swoich obowiązków pod pretekstem zmęczenia lub migreny, a łożniaki tymczasem zdążą rozpłodzić się w takiej ilości, że staną się bardziej groźni niż wszystkie zjednoczone Rasy razem wzięte. Tss!

Wstrzymaliśmy oddech. Uprzedzający sygnał osłony usłyszałam sama, lecz głośne kroki odróżniła nawet Orsana. Ktoś powoli przeszedł obok domu, nie zatrzymując się i umyślnie szurając butami z cholewami.

– Szydzi, łajdak. – z nienawiścią zasyczał wampir. – Napomyka, że nie możemy stąd wyjść. Może, wyjdę i zwrócę mu sztylet? Jeżeli to prawdziwy wampir, to wyciągnę i przeproszę…

– Nie wygłupiaj się. On tam niejeden.

Mówiłam nie na chybił trafił. Leszy wie skąd, lecz wiedziałam, że poza zasięgiem strażniczej osłony wokół domu krążą minimum pięć wampirów. I wampiry?

– Nie ma co ich prowokować. Obrzęd przeprowadzę w każdym wypadku, przecież to jedyna możliwość zwrócić Lena. A po wszystkim się stąd zmyjemy. Lereena powiedziała, że Krąg znajduje się w jakiejś świątyni, gdzie to jest?

Rolar kiwnął na okno, za którym wznosiło się coś ciemnego i imponującego.

– Tuż obok, w centrum placu. Musiałaś koło niej przechodzić.

– Uczciwie mówiąc, nie zwróciłam uwagi. A ile wampirów jest obecne przy obrzędzie?

– Zazwyczaj do świątynię wchodzi Władca i jeden z Seniorów, dla bezpieczeństwa. Drzwi zamykają się na belkę, a na zewnątrz dyżuruje Naczelny Rady i stoi straż.

– To jest zostanę tam sama z Lereeną, która zastąpi Seniora?

– Nie licząc wilka. Lecz on będzie mocno przywiązany, a ty na parę minut staniesz się absolutnie bezradna.

– I nic nie przeszkodzi jej, w zabiciu mnie?

– Nie, zabijać Strażniczki w czasie obrzędu nie będzie. Natomiast może podejść do drzwi i odrzucić belkę i wpuści straż, która zwiąże ciebie z Arr`akkturem zanim odzyskacie przytomność.

– Drzwi i belkę mogę zaczarować zawczasu. A nie ma tam ukrytego przejścia jak w skarbnicy?

– Tylko nieduży otwór w centrum kopuły, dla światła słonecznego. Wdrapać się po ścianach się ni da, a drzew obok nie ma. Ty co, zbierasz się wziąć Lereenu na zakładniczkę? Jak, przepraszam, to zrobisz? Ona jest o wiele bardziej silna od ciebie, a magia na nią nie działa.

– Len pomoże. Nakarmimy ją żuczkojadem i pomówimy szczerze.

– A jeżeli nic nie wyjdzie i Lena nie będzie? Władczyni chyba nie na ochotnika zgłosi się by próbować twój proszek. Ona pomyśli, że chcesz ją otruć, wymyśliwszy bajkę o złowrogich metamorfach.

– Nie kracz! Wyjdzie. A jak nie, to z Lereena – łożniaczką dam sobie sama radę. Jeżeli Władczyni wyjdzie ze świątyni sama, będziecie wiedzieć, że jest prawdziwa, i ty, Rolar, spróbujesz z nią pomówić i przekonać ją, żeby połączyła się z Konwentem Magów.

– I jeszcze będziemy wiedzieć, że zrobiła z ciebie kotlety. – ponuro dodała najemniczka.

– Masz inny plan?

– Nie,- zamilkła przyjaciółka. – Ale nie można czegoś innego zrobić? Do świtu zostało jeszcze kilka godzin, my czo, będziemy siedzieć, machając rękoma, jak w jamie przed straceniem?

– No… proponuję zagrać w karty. – zupełnie poważnie zaproponowałam. – Zasnąć się nie uda, a po prostu tak posiedzieć – można zbzikować. Jest u nas talia kart?

Przyjaciele zmieszani się wymienili spojrzenia.

– Według mnie, już zbzikowałaś – zauważył Rolar lecz, poklepawszy się po kieszeniach, wyciągnął pulchną talie kart, a Orsana poszła do stołu, poszurała krzesłem i przyniosła żarzącą się świecę. – W co i na co?