Выбрать главу

Zakontraktowana znienacka Arabella trwała w zachwycie przez całe siedem godzin. Narzeczony, oświadczywszy się w czasie jej nieobecności i uzyskawszy odpowiedź przychylną, poszedł precz, co ją nawet nieco zdziwiło, po czym miał przybyć na obiad, który stanowił doskonałą okazję do ogłoszenia zaręczyn. Lady Drummond, pośpiesznie uzgodniwszy rzecz z małżonkiem, nie zamierzała zwlekać, wolała usidłać przyszłego właściciela najtrudniejszej córki jak najszybciej i nieodwracalnie.

Chwila, która nadeszła, dla Arabelli nosiła znamiona końca świata.

Przede wszystkim z lekkim niepokojem stwierdziła nieobecność ukochanego, przy czym, najwyraźniej w świecie, nikt się tą nieobecnością nie dziwił i nie przejmował. Wszystko wydawało się być w porządku. Nie miała czasu zdenerwować się i zaniepokoić bardziej, ponieważ ojciec, zaledwie weszła do salonu, powstał i w obliczu szesnastu zgromadzonych tam osób, rzekł:

– Mam zaszczyt zawiadomić wszystkich państwa, tu obecnych, o zaręczynach córki mojej, Arabelli, z pułkownikiem George’em Blackhillem…

Zarazem uczynił gest, od którego Arabella osłupiała. Bez najmniejszych wątpliwości wskazywał osobnika, stojącego przy kominku i wspartego o gzyms.

Osobnika znała doskonale i widywała mnóstwo razy. Rozmawiała z nim nawet. To on właśnie przedstawił jej George’a. Był jego krewnym, zdaje się, że stryjem…

W tym właśnie momencie, w jednym mgnieniu oka, uprzytomniła sobie, że stryj i bratanek nazywają się jednakowo. Noszą to samo nazwisko i obaj mają na imię George. Zapomniała o tym, wyleciało jaj z głowy, przez myśl jej nie przyszło, że stryj, okropny, czterdziestopięcioletni starzec, stojący nad grobem, mógłby pretendować do jej ręki. Był bogaty, to fakt, przeszło dwadzieścia lat pobytu w Indiach dało mu fortunę, ale sądziłaby raczej, że wspomógł bratanka.

Nagle pojęła, kto oświadczył się o jej rękę i dlaczego został przyjęty.

Na moment zabrakło jej głosu i tchu. Stała jak kamień. Zramolałe stare próchno przy kominku wyprostowało się i ukłoniło.

Był pomarszczony, brązowy i obrzydliwy. Miał zwisającą dolną wargę. Chodził jakoś dziwnie, podrygując w kolanie, mówił przez nos i wszystko wiedział lepiej. Korygował, poprawiał i pouczał każdego, nawet jej ojca, który, ze względu na córki i pod wpływem żony, znosił to cierpliwie, acz z zaciśniętymi zębami. Do niej samej, do Arabelli, powiedział kiedyś coś takiego…

Zajęta gorączkowym przypominaniem sobie owej kretyńskiej, niedopuszczalnej, wręcz obelżywej uwagi, całkowicie przeoczyła dalszy ciąg uroczystości. Jej ojciec coś mówił. Pułkownik George Blackhill coś mówił. Inne osoby też coś mówiły. Brzęczeli wszyscy po prostu, jak muchy. Kto słucha muchy…?

Po czym okazało się, że przepadło, jest zaręczona nie z bratankiem, tylko ze stryjem, z pułkownikiem George’em Blackhillem, i za trzy miesiące ma zostać żoną odrażającego potwora.

Piekło na ziemi wybuchło, kiedy goście już poszli, a trzy siostry Arabelli udały się na spoczynek

Takiej awantury w rodzinie dotychczas jeszcze nie było, pierwszy raz bowiem Arabella i jaj matka zdecydowanie wystąpiły przeciwko sobie. Ich jednakowe cechy charakteru nie miały okazji wcześniej wyjść na jaw, ponieważ lady Drummond wykazywała dużo zdrowego rozsądku i powalała córce, do niedawna jeszcze dziecku, na rozmaite nieszkodliwe wybryki, Arabella zaś wyładowywała temperament w rozrywkach wiejskich. Na koniach niezupełnie ujeżdżonych, na drzewach, po których łaziła z upodobaniem, w rzece, gdzie pływała nie zawsze w przyzwoitej koszuli, wśród psów i w pogoniach za lisem. Do tej pory nigdy nie usiłowano złamać jej życia, dopiero teraz…

– Kto cię oszukał, idiotko?! – syczała z furią lady Drummond. – O czym ty mówisz, jaki chodzący trup?! Zgodziłaś się na niego bez słowa!

Dodatkowy dramat Arabelli polegał na tym, że do George’a młodszego nie mogła się przyznać. Musiała ukryć własną koszmarną pomyłkę. Za nic w świecie nie wyjawiłaby miłości, która w oczach rodziców pogrążyłaby ją tylko beznadziejnie, kretyńskie uczucie do nędzarza, oszalała chyba, zamknęliby ją w lochu…!

Londyński dom nie dysponował wprawdzie lochem, ale Arabella straciła opamiętanie. Spętana koniecznością ograniczenia argumentów, tym bardziej waliła w różnicę wieku, do nieprzytomności denerwując tym matkę, niewiele od pułkownika młodszą.

Ojciec w milczeniu przeczekiwał całe to szaleństwo.

– Możesz wywoływać skandal, jeśli chcesz – rzekł wreszcie suchym głosem – ale zapamiętaj sobie, że nie dostaniesz ani grosza. Natychmiast wracasz na wieś i już tam zostaniesz. Tyle będziesz miała, co służąca, jedzenie, dach nad głową i jednego funta rocznie…

– Służąca ma sześć! – wyrwało się Arabelli.

– Jeżeli będziesz pracować tak jak służąca, dostaniesz sześć. Jeśli buty spadną ci z nóg, możesz chodzić boso. Koniec.

Arabella wiedziała doskonale, że od takiego wyroku nie ma odwołania. Wróci na wieś, do walącego się domu, do zrujnowanych chałup dzierżawców, do ciężkiej pracy albo śmiertelnej nudy, na odludziu, bez gości, wizyt, balów i tańców, bez wielbicieli, bez George’a, bez szans na przyszłość. Staropanieństwo ma zagwarantowane. A przecież dopiero zaczęła żyć…!

Nagle dotarło do niej, że matka jeszcze coś mówi. Coś o wyjeździe di Indii. No tak, ma poślubić tego starego paralityka już za trzy miesiące, bo on wraca do Indii i chce ją zabrać ze sobą. A George, młody George, jej George, wysyłany jest przecież do Indii, była o tym mowa, w ciągu tych siedmiu radosnych godzin nawet o tym nie pomyślała. Nie mając nic, pozbawiony tu wszelkich finansowych nadziei, prawie zaczął się godzić z decyzją rodziny, wahał się i zwlekał tylko ze względu na nią. Zdążyła pomyśleć, że pojadą razem… No więc dobrze, nie razem, ale ona też pojedzie do Indii, chociażby z tym wiekowym straszydłem, i proszę bardzo, skandal wybuchnie tam!

– Bardzo dobrze – powiedziała, nagle uspokojona i zacięta. – Niech będzie. Wyjdę za niego.

Lady Drummond z wysiłkiem zdołała ukryć zdumienie. Nie spodziewała się tak szybkiego sukcesu, oczekiwała wojny z córką jeszcze co najmniej przez tydzień. Niepewna, co Arabella może wymyślić i zrobić, pełna nieufności i podejrzeń, doznała jednak wielkiej ulgi.

W trzy miesiące później, stojąc przed pastorem w białej sukni i ślubnym welonie i wypowiadając słowa małżeńskiej przysięgi, Arabella Drummond, przekształcana właśnie na Arabellę Blackhill, w samej głębi przepełnionej dziką nienawiścią serca postanowiła sobie być najgorszą żoną, jaka kiedykolwiek istniała na świecie…

***

Pułkownik George Blackhill zewnętrznie nie był aż tak okropny, jak się wydawało Arabelli. Wysoki i chudy, zbrązowiały od indyjskiego słońca, rzeczywiście chodził niezbyt płynnym krokiem, było to jednak raczej prostowanie nóg w kolanach niż podrygi. Dolną wargę miał nieco obwisłą, ale na tym kończyły się jego wady, osobom trochę starszym od Arabelli mógł się nawet podobać. Znacznie gorzej niż powierzchowność prezentował się jego charakter.

W pierwszym rzędzie wypełniała go przerażająca pedanteria we wszystkich dziedzinach życia. Długa służba wojskowa wyrobiła w nim władczość i głębokie przekonanie o własnej nieomylności. Rozmawiał prawie wyłącznie rozkazami, wtrącał się do wszystkiego, wszystko wiedział lepiej, nieubłagany i niemiłosierny zawsze stawiał na swoim, nie licząc się z nikim i z niczym. Metody stosował raczej dość brutalne, bez względu na to, kogo dotyczyły.

Miał też zalety. Jako dowódca był rzeczywiście doskonały, ponadto sprawiedliwy i uczciwy wedle swoich własnych kryteriów. Na tubylczej ludności żerował z umiarem, rabunku nie tolerował i karał go straszliwie, honor zaś cenił nade wszystko.