Выбрать главу

Szkoda…

Tak, wiem. Sama nie wiem, czego chcę.

Gdy zabrzmiał dzwonek na przerwę, szybko się zerwałam, żeby tylko mi nie uciekła. Max czujnie śledził każdy mój ruch, czułam jego spojrzenie na swoich plecach, kiedy szłam pomiędzy rzędami, zmierzając w stronę swojej ofiary.

Jeszcze siedziała. To było naprawdę przyjemne uczucie. Przechodząc, rąbnęłam ją w potylicę i przykleiłam gumę do żucia. A następnie, przyznaję się, prysnęłam. Jak już byłam na korytarzu, to dobiegły mnie jej histeryczne krzyki. Nie mogłam się powstrzymać. Zatrzymałam się, żeby trochę tego posłuchać.

Ach, zemsta jest słodka!

– Z miejsca zbrodni się ucieka – mruknął Max, przechodząc obok i mrugnął do mnie.

Mrugnął do mnie!!! Max Stone puścił do mnie oko!!! Jestem w niebie…

Zgodnie z jego poleceniem ruszyłam jak gdyby nigdy nic przed siebie. Tak, dzisiejszy dzień nie był jednak taki zły!

Dacie wiarę?! Ta jędza zwolniła się z lekcji po moim ataku!!! Przed chwilą dowiedziałam się tego od Ivette. Wieści szybko się rozchodzą. Już cała szkoła wie, że tamta cheerleaderka ma gumę we włosach. Nie wiedzą tylko, kto to zrobił, bo histeryzująca zołza nic nie powiedziała, tylko rozryczała się i wybiegła ze szkoły. Ale… co będzie, jeśli ona powie dyrektorowi, że to ja? Zawieszą mnie w prawach ucznia? Rodzice by się wściekli. Zaczynam mieć poważne wątpliwości. Takie przez duże W.

– Uwierzysz, ktoś jej nienawidzi prawie tak mocno jak ty!

– paplała Ivette, kiedy razem wychodziłyśmy ze szkoły.

– Iv, obiecujesz, że nikomu nie powiesz? – spytałam, gdy zatrzymałyśmy się już obok stojaków na rowery.

– Czego mam nikomu nie mówić?

– To ja jej wkleiłam tę gumę po tym, jak mnie obraziła na historii sztuki.

Zatkało ją. Nie wiedziała, co ma powiedzieć.

– Zwariowałaś?! – wykrzyknęła wstrząśnięta. Też zaczynam siebie o to podejrzewać…

– Musiałam się jakoś na niej zemścić. Nawet nie wiesz, co ona mi mówiła – zaczęłam się bronić.

Ivette chwilę się zastanawiała, a następnie śmiertelnie poważnie powiedziała:

– Mama na mnie czeka, bo mamy razem iść na zakupy, więc nie mogę teraz z tobą rozmawiać, ale wpadnę do ciebie wieczorem, żeby o tym pogadać. Dobrze?

– Jasne – odparłam lekko.

Zmyje mi głowę. Czuję, że to będzie jak plagi egipskie. A może nawet jeszcze gorsze…

No i miałam rację. Gdy tylko parę godzin później Ivette przyszła, od razu zaciągnęła mnie do mojego pokoju, posadziła na łóżku i kazała mi ze szczegółami opowiedzieć wszystko po kolei.

No to powiedziałam jej, co się stało, najdokładniej jak potrafiłam. Ominęłam tylko fragment z nogami Maksa.

– No, a potem Max podsunął mi ten pomysł z gumą do żucia – zakończyłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.

Ups, wiedziałam już, co mi teraz powie. Według niej to pewnie wszystko wina Maksa.

– No tak! – wykrzyknęła. – To wszystko jego wina! A nie mówiłam?

– Czemu go posłuchałaś?! Przecież to metal, Margo! Nikt nie wie, co oni robią ani kim są! Może co tydzień obrabiają gdzieś jakieś banki! A ty słuchasz takiego kryminalisty? Przez niego będziesz miała kłopoty!

– Dlaczego czepiasz się Maksa? – spytałam rozzłoszczona. – On nic nie zrobił. To ja jej wkleiłam tę gumę, a nie on.

– I właśnie o to chodzi! Cała wina spadnie na ciebie! – powiedziała dobitnie. – Zwłaszcza że tamta jędza cię nie cierpi! Metale są nietykalni, bo wszyscy się ich boją!

Moje życie jest pasjonujące, prawda? Czy ja mam wrodzoną zdolność pakowania się w kłopoty…?

– A co będzie, jeśli cię zawieszą? – Iv wydawała się tym wstrząśnięta.

– To jest możliwe, ale… – przerwałam jej.

– Do reszty zgłupiałaś – stwierdziła. – I jeszcze bronisz tego chłopaka. A może to narkoman! Nie pomyślałaś o tym? Oni wszyscy wyglądają, jakby cały czas coś brali. Są bladzi, wiecznie niewyspani i wściekli. Gdzie ty masz oczy?! A jeśli mi powiesz, że ten Max ci się podoba, to chyba zacznę krzyczeć.

– W takim razie tego ci nie powiem – odparłam.

W odpowiedzi Iv zawyła i rzuciła się na łóżko obok mnie, a potem zaczęła wpatrywać się w sufit.

Nawet jak mnie zawieszą, to co? Nie umrę od tego, natomiast będę miała parę dni wakacji. Co prawda, może to trochę zmniejszyć moje szanse na dostanie się na jakieś fajne studia… ale kto by się tym teraz przejmował? Najwyżej za dwa lata będę siebie przeklinać.

Dobrze, że jej tego nie powiedziałam. Uznałaby mnie za kompletnie rąbniętą…

– Nie potrafię cię zrozumieć – powiedziała zrezygnowana.

– Może cię pocieszy, że ja samą siebie też nie do końca rozumiem – odpowiedziałam, także wpatrując się w sufit.

– Umówiłaś się na randkę z chłopakiem, który jest uważany za najprzystojniejszego w szkole, a tobie wciąż coś nie pasuje – ciągnęła dalej, nie zwracając uwagi na to, co powiedziałam.

– Ja na twoim miejscu skakałabym ze szczęścia.

Kiedy Iv to powiedziała, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego ja właściwie nie skaczę ze szczęścia. Bo powinnam się cieszyć, prawda? Peter jest przystojny, popularny, ma własny samochód… Tylko, czy właśnie o to mi chodzi?

– Czego ty w zasadzie chcesz? – spytała Ivette i odwróciła do mnie głowę.

Miałam już odpowiedzieć, że szczęścia, ale się powstrzymałam.

– Nie wiem – powiedziałam tylko.

– Przyznaj szczerze, zakochałaś się? – drążyła dalej.

– No coś ty! – obruszyłam się. – Po prostu lubię Maksa i nie rozumiem, czemu się go czepiasz.

– Zakochałaś się w nim od pierwszego wejrzenia. O rety!

– dodała i usiadła. – Zupełnie jak w książkach!

– Ja się w nim nie zakochałam – powiedziałam powoli i podparłam się na łokciu.

– Przecież to od razu widać. Na przerwach ciągle się na niego gapisz.

– Nie zakochałam się w nim – powtórzyłam z naciskiem.

– A ja, czytając romanse, zaczęłam już wątpić, czy coś takiego jest możliwe. Jakie to uczucie?

– Nie zakochałam się w nim – powtórzyłam jeszcze raz wolno i wyraźnie.

– Kiedy to nic strasznego – pocieszyła mnie Iv.

Ja z nią kiedyś nie wytrzymam i wybuchnę. Ja naprawdę nie zakochałam się w Maksie. Ja go po prostu… lubię.

Ale to nie dociera do Ivette. Uparła się, że tak jest szalenie romantycznie.

– Tylko cały czas nie mogę uwierzyć, że to właśnie Max ci się podoba – powtórzyła, wychodząc.

Nawet nic nie zdążyłam jej odpowiedzieć, bo już wybiegła. Widocznie nie chciała znowu usłyszeć tego, że nie zakochałam się w Maksie.

No, bo się w nim nie zakochałam!

We względnie dobrym humorze poszłam w końcu spać.

A co zobaczyłam następnego dnia? Po prostu mnie zatkało. Tamta zołza, jak gdyby nigdy nic, przyszła dzisiaj do szkoły! I wcale nie ścięła włosów! Jak ona to zrobiła?!

Przecież to jest niemożliwe!!! To jest fizycznie niemożliwe!!!

Nie mogłam w to uwierzyć, więc przed basenem cichaczem podeszłam w szatni bliżej do grupy, w której stała, żeby przyjrzeć się jej dokładniej.

To po prostu niesamowite. Ma wszystkie włosy i to swoje własne! Nie wiem, jak ona to zrobiła. Musiała chyba przez całą noc trzymać głowę w zamrażalniku, bo nie widzę innego wyjaśnienia.

Te włosy są dla niej naprawdę bardzo ważne…

– Czego się gapisz?! – warknęła i pociągnęła nosem. Najwyraźniej ma katar. Ona… naprawdę musiała trzymać głowę w zamrażalniku! O matko… to się dopiero nazywa silna wola!

– Jeszcze mnie popamiętasz! – warknęła do mnie i włożyła czepek.