Выбрать главу

Kiedy Dol pocieszała matkę, Laintal Ay spróbował pocieszyć Oyre, lecz dziewczyna odepchnęła go nagle 4 wstała z łóżka, ocierając sobie twarz i oddychając głęboko.

— Nie dotykaj mnie, śmierdzę światem dolnym. Daj mi się umyć.

Podczas tych wszystkich lamentów Dathka stał oparty o chropawą ścianę w końcu izby jak wykuty z kamienia. Teraz wyszedł z kąta.

— Uciszcie się wszyscy, spróbujcie ruszyć głową. Grozi nam niebezpieczeństwo i musimy obrócić tę wiadomość na naszą korzyść. Skoro Aoz Roon żyje, to potrzebny nam jest plan działania do jego powrotu. jeśli uda mu się wrócić. Być może pojmały go fugasy. Ostrzegam was, Faralin Ferd z Tanthem Einem planują podstępnie zagarnąć władzę w Oldorando. Najpierw umyślili założyć mennicę pod zarządem tej gadziny, Raynila Layana. — Jego spojrzenie pobiegło ku Vry i umknęło z powrotem. — Raynil Layan zagonił już kuźników do bicia monet. Wystarczy, że położą na tym łapy i opłacą swoich ludzi, a staną się wszechmocni. Kiedy wróci Aoz Roon, zamordują go jak nic.

— Skąd ty to wiesz? — spytała Vry. — Faralin Ferd i Tanth Ein są jego starymi przyjaciółmi.

— Jeśli o to chodzi… — Dathka urwał i roześmiał się. — Lód jest twardy, dopóki się nie stopi. — Stał bacznie przyglądając się każdemu z obecnych, wreszcie zatrzymał spojrzenie na Laintalu Ayu. — Nadeszła chwila, abyśmy pokazali, co naprawdę jesteśmy warci. Nie mówmy nikomu, ze Aoz Roon żyje. Nikomu. Lepiej, żeby tamci pozostawali w niepewności. Niech wszyscy pozostają w niepewności. Wieści Oyre pchnęłyby namiestników do natychmiastowego zagarnięcia władzy. Ruszą się, żeby ubiec Aoza Roona przed jego powrotem.

— Nie sądzę… — zaczął Laintal Ay, lecz Dathka, tak niespodziewanie odnalazłszy język w gębie, nie dopuścił nikogo do głosu.

— Kto ma największe prawo do władzy po śmierci Aoza Roona? Ty, Laintalu Ayu. I ty, Oyre. Syn Loilanun i córka Aoza Roona. Groźne jest to niemowlę Dol, rada może się uczepić jego kandydatury. Laintalu Ayu, ty i Oyre musicie natychmiast wziąć ślub. Dosyć kręcenia. Ściągniemy tuzin kapłanów z Borlien na ceremonię, a wy ogłosicie, że stary lord nie żyje, więc oboje przejmujecie po nim władzę. Ludzie wam przyklasną.

— Faralin Ferd i Tanth Ein także?

— Poradzimy sobie z Faralinem Ferdem i Tanthem Einem — rzekł groźnie Dathka. — Iz Raynilem Layanem. Oni nie cieszą się powszechnym poparciem, tak jak wy.

Spoglądali po sobie wszyscy ze śmiertelną powagą. Wreszcie Laintal Ay przerwał ciszę.

— Nie zamierzam uzurpować sobie tytułu Aoza Roona, kiedy on jeszcze żyje. Doceniam twą bystrość, Dathka, ale nie wykonam twojego planu.

Dathka wsparł się pod boki i uśmiechnął drwiąco.

— Rozumiem. Więc tobie nie przeszkadza, że namiestnicy zagarną władzę? Zabiją cię, jeśli do tego dojdzie… i mnie zabiją.

— Nie wierzę.

— Wierz sobie, w co chcesz, i tak cię zabiją. Ciebie i Oyre, i Dol, i tego dzieciaka. Pewnie Vry także. Obudź się ze swych mrzonek. To twardzi faceci, a działać muszą prędko ze względu na ślepoty i pogłoski o gorączce kości. Zrobią swoje, kiedy ty będziesz siedział z założonymi rękami i żył nadzieją.

— Lepiej byłoby ściągnąć ojca z powrotem — powiedziała Oyre, nie patrząc na Laintala Aya, tylko na Dathkę. — Wszystko się wali… potrzebujemy rządów naprawdę silnej ręki.

Dathka zgryźliwym śmiechem skwitował jej słowa i w milczeniu czekał, jak je przyjmie Laintal Ay. Wszyscy czekali w głębokiej ciszy. W końcu Laintal Ay powiedział z zakłopotaniem:

— Bez względu na to, co zrobią czy mogą zrobić namiestnicy, ja nie będę ubiegał się o władzę. Zasiałbym tylko waśnie.

— Waśnie? — rzekł Dathka. — Miasto już jest zwaśnione, pogrąża się w chaosie, tylu w nim przybłędów. Jesteś głupcem, jeśli kiedykolwiek wierzyłeś w bajdę Aoza Roona o jedności.

Całą tę sprzeczkę Vry przesiedziała cicho jak trusia tuż przy włazie, plecami oparta o ścianę. Teraz wyszła na środek izby.

— Popełniasz błąd myśląc jedynie o sprawach przyziemnych. — Wskazała na dziecko. — Dokładnie w dniu narodzin Rastiia Roona zniknął jego ojciec. To znaczy trzy kwartały temu. Przeminęła pora zachodów dwojga słońc. Trzy zatem kwadry, przypominam ci, minęły od ostatniego zaćmienia czy ostatniej ślepoty, jeśli wolisz dawną nazwę. Muszę cię przestrzec, że nadchodzi kolejne zaćmienie. Zrobiłyśmy z Oyre wyliczenia…

Stareńka matka Dol zaczęła biadolić.

— Dawnymi czasy nie trapiły nas takie nieszczęścia… cóżeśmy uczynili, żeby na nie zasłużyć dzisiaj? Jeszcze jedno, a koniec z nami. Dlaczego?

— Nie potrafię wyjaśnić „dlaczego”, dopiero zaczynam pojmować „jak” — powiedziała Vry, rzuciwszy pełne współczucia spojrzenie na staruszkę. — I jeśli się nie mylę, następne zaćmienie będzie trwało o wiele dłużej niż ostatnie, Freyr schowa się całkowicie na bite pięć i pół godziny, i zjawisko to wypełni większą część dnia, poczynając od wschodu słońca. Nietrudno sobie wyobrazić, jaką to wywoła panikę.

Rol Sakil i Dol uderzyły w bek. Dathka uciszył je bezceremonialnie.

— Całodniowe zaćmienie? Za parę lat nie będziemy w ogóle mieli Freyra, tylko same zaćmienia, jeśli się nie mylisz. Skąd ty to wiesz, Vry?

Obróciła się do niego, badawczo zaglądając w posępne oblicze. Spłoszona tym, co dostrzegła, długo szukała słów, o których wiedziała, że i tak nie zostaną przyjęte.

— Stąd, że wszechświat nie jest splotem przypadków. Jest machiną. Przeto możemy poznać jej mechanizmy.

Tak głęboko rewolucyjnego stwierdzenia od wieków nie słyszano w Oldorando. Dathce zupełnie nie mieściło się to w głowie.

— Skoroś tego pewna, musimy złożyć ofiarę dla odwrócenia losu.

Nie podejmując z nim dyskusji Vry zwróciła się do pozostałych:

— Zaćmienia nie będą wiecznie. Potrwają przez dwadzieścia lat. Od dwunastego coraz krótsze, po dwudziestym już nie powrócą.

Marna to była pociecha. Twarze im się wydłużyły na myśl, że za dwadzieścia lat zapewne nikogo z nich już nie będzie wśród żywych.

— Skąd ty to możesz wiedzieć, Vry, co przyniesie jutro? Nawet Shay Tal tego nie potrafiła przewidzieć — rzekł zgnębiony Laintal Ay.

Miała ochotę go dotknąć, ale nie śmiała. — To kwestia obserwacji, gromadzenia faktów z przeszłości i ich kojarzenia. Zrozumienia tego, co wiemy, zobaczenia tego, co widzimy. Freyr i Bataliksa są daleko od siebie, chociaż nam się wydaje, że jest inaczej. Każde balansuje na krawędzi ogromnego kolistego pola. Pola te są nachylone do siebie pod pewnym kątem. W miejscu ich przecięcia występują zaćmienia, kiedy nasza planeta znajduje się w jednej linii z Freyrem, a Bataliksa pomiędzy nimi. Rozumiesz?

Dathka przemierzał izbę tam i z powrotem wielkimi krokami.

— Posłuchaj, Vry — rzekł z irytacją — zabraniam ci głosić publicznie takie zwariowane teorie. Ludzie zabiją cię. Oto do czego doprowadziła akademia. Nie chcę o tym więcej słyszeć.

Rzucił jej ponure spojrzenie, zawzięte, a jednak dziwnie błagalne. Stała jak sparaliżowana. Dathka wyszedł z izby bez słowa, pozostawiając za sobą głuchą ciszę. Zaledwie w chwilę po jego wyjściu na ulicy pod wieżą wybuchło zamieszanie. Laintal Ay szybko zbiegł na dół zobaczyć, co się dzieje. Podejrzewał, że Dathka wkroczył do akcji, lecz przyjaciel gdzieś zniknął. Jakiś człowiek spadł z wierzchowca i głośno wzywał pomocy — cudzoziemiec, sądząc po stroju. Wokoło zebrał się tłum ludzi, niektórzy znani Laintalowi Ayowi z widzenia, ale nikt nie śpieszył podróżnemu z pomocą.