– Oczywiście!
– Tak, to właśnie tutaj Fecor został odrzucony w kierunku przeciwnym od czerwonego blasku.
Tamlin skinął głową. Jego zielone oczy lśniły w smudze reflektora.
– A zatem został odepchnięty ku drugiemu wejściu, które już kiedyś widziałem. Tam go poszukamy.
Ani Tamlin, ani Ellen nie wiedzieli, że przy tamtym wejściu Nataniel i Marco zgromadzili wszystkich odnalezionych.
– Przestrzenie tutaj są po prostu bezkresne – jęknęła Ellen zgnębiona.
– To prawda, ale każde nieszczęście ma swoje granice. Chodź, podejdziemy jak najbliżej skalnej ściany i będziemy się posuwać tuż przy niej.
Skinęła głową w odpowiedzi. Uczucie, że Tamlin jest znacznie silniejszy niż zwyczajny Demon Wichru, było z pewnością uzasadnione. Tamlin również był jednym z Demonów Wichru, ale tylko w połowie. W połowie należał do Demonów Nocy. Bardzo wiele nauczył się od Ludzi Lodu, ale jeszcze więcej od czarnych aniołów. Sam Lucyfer zajmował się jego sprawami, ponieważ ukochana Tamlina, Vanja, była wnuczką upadłego anioła światłości.
Okazało się, że znacznie trudniej jest wyrwać się z wirującego prądu niż na przykład spadać w dół.
Kiedy szamotali się z porywistymi przeciągami, Ellen znalazła sposobność, by zapytać go o to, co ją przez cały czas dręczyło.
– Nataniel? Nie spotkałeś gdzieś Nataniela? Czy uratował się z eksplozji? Tak mnie to martwi.
– Nataniel przeżył – uśmiechnął się Tamlin łagodnie. – A kiedy go widziałem po raz ostatni, znajdował się w drodze do Doliny Ludzi Lodu.
– Dzięki ci, dobry Boże – szepnęła Ellen, wielki kamień spadł jej z serca. – Ale… Dolina Ludzi Lodu to bardzo daleko stąd.
– Owszem – potwierdził Tamlin, który też nie bardzo wiedział, gdzie dokładnie znajduje się Wielka Otchłań.
– To okropne tak nie mieć pojęcia, gdzie właściwie jesteśmy – mruknęła Ellen.
– W każdym razie to rozległe przestrzenie.
– I bardzo oddalone od świata ludzi – dodała z żalem w głosie.
Tutaj Nataniel nigdy mnie nie odnajdzie, dokończyła w myślach.
W każdym razie teraz wiedziała, że przynajmniej jeszcze niedawno Nataniel był wśród żywych. Niech wszelkie moce wspierają go w jego trudnej walce!
Tamlin opowiedział wszystko, co mu było wiadome na temat wydarzeń po jej zniknięciu. Kiedy usłyszała o fatalnym dniu w górach i o tym, jak wielu zostało pojmanych przez złego Lynxa, znowu wybuchnęła płaczem.
– Wybacz mi, jestem prawdziwa beksa – prosiła, ocierając łzy.
– Spędziłaś tu wiele ponurych dni w samotności – powiedział Tamlin. – A to miejsce nie wpływa na człowieka…
Nie dokończył zdania.
Ellen jednak wiedziała.
– Prawda? Człowiekowi przychodzą do głowy takie okropne myśli. Takie przygnębiające. Kiedy cię ogarnie taki nastrój, to najlepiej byłoby ze sobą skończyć. Człowiek obwinia się o wszystko.
– No właśnie! Jak wiesz, moje życie wśród ludzi nie należało do najlepszych – powiedział Tamlin. – Wszystko to zostało mi teraz rzucone w twarz. Całe zło i wszystkie podłości, jakich się dopuściłem wobec tych wspaniałych ludzi w Lipowej Alei. I mój stosunek do maleńkiej, ślicznej Vanji w tamtych czasach.
– Przecież wszystko jej wynagrodziłeś!
– Tak, ale dawne postępki przypominały mi się z piekącą, bolesną siłą. I to jest właśnie najokropniejsze w Wielkiej Otchłani. To i perspektywa wieczności.
– Taki jesteś miły, że się mną zająłeś – szepnęła Ellen.
– Ja też mam dzięki temu towarzystwo – odparł z uśmiechem. – Poza tym jesteś dziewczyną Nataniela, a on jest moim wnukiem. Rodzina powinna się trzymać razem, przecież wiesz!
– Oczywiście. Och, popatrz no – szepnęła zawiedziona. – Znowu trafiliśmy w pobliże tego czerwonego światła! Tu nie znajdziemy żadnego ratunku!
– Ale przynajmniej wiemy teraz nieco więcej o tym, gdzie w ogóle jesteśmy. Trzymaj się mnie mocno, zaraz ten sztorm znowu nas stąd zwieje. Dajmy mu się unosić, będziemy mieć darmową podwodę.
Potężna siła odrzuciła ich od czerwonego światła, a oni się nie opierali. Kiedy okrążali grotę, nie udało im się zbliżyć do ściany, ale przynajmniej zaczynali się coraz lepiej orientować w kierunkach i stronach świata, jeśli o czymś takim można tu w ogóle mówić.
Po chwili milczenia Tamlin oświadczył:
– Teraz powtórzymy próbę podejścia do krańca tej groty. Chodź, wytęż wszystkie siły, zobaczymy, czy uda nam się wyrwać prądowi powietrza.
Znowu zapanowała wokół nich wielka cisza.
I nagle Ellen ponownie doznała uczucia nieważkości.
– Ellen! Udało nam się! Jesteśmy poza prądem! Teraz musimy się tylko trzymać z daleka od obu wejść do groty. Chodź, spróbujemy podejść bliżej którejś ze ścian!
Szukali bardzo długo. Minęło wiele czasu, zanim usłyszeli, że echo ich głosów odbija się od skały. Ellen zapaliła latarkę.
– Są! – zawołał Tamlin z triumfem. – Widzę skały. Teraz możemy posuwać się wzdłuż ścian!
– Mam nadzieję, że wciąż znajdujemy się na tej samej wysokości – szepnęła Ellen z lękiem.
– Ja też tak myślę. Powinnaś teraz więcej używać latarki, jeśli chcemy odnaleźć demona, a poza tym musimy sobie oświetlać drogę, żeby nie wpaść na jakąś przeszkodę. Mam nadzieję, że latarka to wytrzyma.
– I ja mam taką nadzieję – potwierdziła. Nie chciała go poprawiać, że to nie latarka ma wytrzymać, lecz baterie. Pojęcia nie miała, na ile Tamlin orientuje się w sprawach nowoczesnej techniki.
Przedzieranie się wzdłuż ścian wymagało wielkiego wysiłku i czasu. Przestrzenie były tak ogromne, że na myśl o tym Ellen doznawała zawrotu głowy. Oświetlała drogę jedynie z rzadka, robiąc długie przerwy. Często natomiast wzywali Fecora, lecz odpowiadała im wciąż ta sama cisza.
I oto… Po długim jak wieczność czasie usłyszeli słaby jęk czy też skargę gdzieś daleko przed sobą. Tamlin przyspieszył, bo przecież tylko on mógł się poruszać jak chciał. Ellen mogła tylko ściskać z całych sił jego szczupłą, żylastą rękę.
Odnaleźli Fecora.
Kiedy zobaczyli, jak głęboko został wciśnięty w skałę, zgrzytali zębami z bezradności i gniewu. Jakim cudem zdołają go stąd wyrwać?
Mimo że demon był bardzo zmęczony, na ich widok uśmiechnął się blado. Nie był w stanie nic powiedzieć, poruszał tylko wolniutko palcami.
– Nigdy nie zapomnę, że mi kiedyś pomogłeś – rzekła Ellen zgnębiona. – Teraz chciałabym ci odpłacić tym samym.
– Nie damy za wygraną, dopóki cię stąd nie wydobędziemy – zapewniał Tamlin.
Nieustannie podejmowali bardzo ostrożne próby uwolnienia go, wkrótce jednak Tamlin oświadczył:
– Zostałeś tu przykuty magicznymi kajdanami, Fecorze. Możesz mi wierzyć, ja świetnie wiem, jak się czujesz. W dawnych, bardzo dawnych czasach zdarzyło się, że zostałem przykuty do skały dokładnie tak jak ty teraz. I wtedy przyszła Vanja, która uwolniła mnie siłą swojej czystej, szczerej miłości.
Fecor próbował się uśmiechnąć, ale zdołał wywołać na wargi jedynie smutny grymas. Kto chciałby mnie tak pokochać? zdawał się mówić ten grymas.
– My nie możemy zaofiarować ci takiej miłości jak Vanja – stwierdziła Ellen. – Nie znamy cię na to dostatecznie dobrze. Ale cała nasza życzliwość, cała sympatia i wdzięczność jest po twojej stronie. Zobaczmy zatem, jak daleko nas te uczucia zawiodą.
Kiedy podjęli znowu próbę uwolnienia go, Ellen zapytała:
– Czy ty wiesz, Fecorze, co się właściwie wtedy stało? Zniknąłeś mi po prostu jak błyskawica.