Выбрать главу

Japoński czarownik był właścicielem alrauny, czyli Runego. Nie był ani najlepszym, ani najbardziej pożądanym właścicielem, mimo to Rune ratował mu życie, bowiem nie miał wielkiej ochoty leżeć gdzieś na dzikim stepie z bielejącymi kośćmi Teinosuke. Raz po raz Rune musiał, wbrew swojej woli, towarzyszyć jakimś ponurym, przestępczym postępkom.

W końcu napotkali koczownicze plemię, które później przybrało nazwę Ludzie Lodu. Wtedy Teinosuke poznał pewną szamankę, z którą chciał spłodzić straszliwe dziecko. Tej nocy w specjalnym wywarze powinna była znaleźć się część alrauny, lecz Rune się ukrył i nie mogli go znaleźć. A zatem, z powodu braku magicznego korzenia, w charakterze dziecka zawsze miało czegoś brakować.

Te wszystkie sprawy są znane. Alrauny nie było też podczas magicznych ceremonii, jakie odprawiono po urodzeniu dziecka. To rozwścieczyło Teinosuke do tego stopnia, że sprzedał alraunę innemu człowiekowi z koczowniczego plemienia. U nowego właściciela było Runemu dużo lepiej.

Tan-ghil zamordował ojca, a matka drżała o swoje życie. Utraciła kontrolę nad tym dzieckiem, którego pragnęła. Sama przyczyniła się do tego, by było takie złe i tak wrogo usposobione do innych ludzi. Wszyscy się go bali. A kiedy syn był już na tyle duży, że nie potrzebował pomocy matki, zamordował również ją.

Później plemię musiało uciekać, ale to już inna historia.

W życiorysie matki też nie ma niczego, czym można by się posłużyć.

W niewielkim zagłębieniu terenu koło lodowca minuty mijały nieubłaganie. Tengel Zły otwarcie okazywał zniecierpliwienie, Nataniel wiedział, że czas nagli, ale wciąż nie miał rozwiązania. Mimo to wiedział, że wyjaśnienia zagadki trzeba szukać właśnie w tym okresie, w najpierwszych latach życia Tan-ghila.

Jakiś „głos” zabrzmiał w jego głowie. Rozpoznał upragnione skrzypienie Runego.

A zatem Marco nawiązał kontakt z Runem! No i Rune potrafi przesyłać myśli na odległość! Nataniel aż podskoczył z radości. Teraz rozwiązanie jest bliskie!

Czekało go jednak gorzkie rozczarowanie.

Owszem, Rune potwierdził, że odpowiedź kryje się w okresie dzieciństwa Tan-ghila, ale więcej informacji dostarczyć nie mógł. Nataniel powinien pamiętać, że Rune był w tamtych czasach zaledwie małym korzonkiem i nie wszystkie wydarzenia mógł obserwować.

– Ale jestem pewien, że wiesz, jaki brak w jego charakterze spowodowała twoja nieobecność w magicznym wywarze tamtej nocy – apelował Nataniel rozpaczliwie.

Rune długo kazał mu czekać na odpowiedź, a w końcu rzekł:

– Tak, wiem. Ale nie mogę ci tego powiedzieć. Gdybym tak zrobił, nie będziesz w stanie pokonać Tan-ghila, ta wiedza odbierze ci siłę do walki.

– Co w takim razie mam począć? Nie wiem przecież, co się wtedy stało!

Rune zamyślił się znowu, a po chwili dodał:

– Jesteś silny, Natanielu! Przypomnij sobie Heikego!

– Znowu Heike? Ale czego mam od niego oczekiwać?

– W oczach Heikego można dostrzec początek czasu i największe pustkowia. W twoich oczach też to można zobaczyć, Natanielu.

– Nie wiedziałem o tym.

– Możesz się cofnąć do tamtych czasów samą myślą. Nie wiem dokładnie, Natanielu, ale mam wrażenie, że znajdziesz rozwiązanie w wydarzeniach związanych ze śmiercią matki Tan-ghila. Spróbuj!

– Wiesz, kiedy to się stało?

– Wiem, ile lat miał wtedy Tan-ghil, a ty musisz wyliczyć sobie dokładną datę.

Rune opowiedział, co było mu wiadome. Nataniel podziękował i zakończył telepatyczną rozmowę.

Czas był po temu najwyższy. Tengel Zły ponownie nabrał podejrzeń i zaczął obmyślać kolejne podstępy.

– No? Dostanę w końcu moje naczynie?

– Dostaniesz, obiecuję ci to – odparł Nataniel. – Muszę tylko znaleźć jakąś skuteczną metodę pozbycia się tej twardej skorupy.

– Sam sobie z tym poradzę! – syknął Tan-ghil. – Nie wynajduj znowu jakichś głupstw! Uwolnij mnie!

– Uspokój się! – rzekł Nataniel ostrzegawczym tonem. – Jeśli mnie zabijesz, nigdy stąd nie wyjdziesz. Musisz czekać, aż skończę się zastanawiać. Ja też bardzo bym chciał wyjść stąd żywy.

– I wyjdziesz! – zapewnił Tan-ghil. Zbyt szybko jednak, by można mu było wierzyć.

– Zobaczymy! – skwitował Nataniel.

Tan-ghil mamrotał coś wściekle. Złościło go zwłaszcza to, iż nie pojmował, jakim sposobem Nataniel zdołał uratować piekielne psy.

Ale cóż zło mogło wiedzieć o sile dobra?

Teraz Nataniel bardzo chciał raz jeszcze zamknąć oczy, by spokojnie wejść w trans i odbyć jeszcze jedną wędrówkę w czasie. Ale nie miał odwagi tego uczynić. Tan-ghil nie przebierał w diabelskich pomysłach i gdyby znalazł choćby wąziutką szczelinę, chociaż cień nieuwagi Nataniela, natychmiast by to wykorzystał i uderzył.

Musiał więc Nataniel siedzieć i nie spuszczać czujnego wzroku ze swego przeciwnika, podczas gdy jego dusza odbywała daleką wędrówkę.

Tym razem trzeba było pójść bardzo daleko. Ale Nataniel wiedział, jak to się robi, jak należy postępować, by przenieść się w czasie i przestrzeni. Najgorsze, że musiał się tak okropnie spieszyć!

A poza tym Tengel Zły za nic nie mógł się domyślić, czym on, Wybrany, się zajmuje.

Psy piekielne czuwały, rozzłoszczone tym, co Tengel Zły próbował im przed chwilą zrobić. Gdy przez przypadek poruszył ręką, natychmiast wbiły w nią ostre kły.

Rozległ się wściekły krzyk bólu i warczenie, Nataniel znowu stracił sporo czasu, by zaprowadzić spokój. Tengel miał taką obrażoną minę jak najczystsza dziewica, którą posądzono o rozwiązłość.

– Panuj lepiej nad sobą – rzekł Nataniel surowo. – I pozwól mi w spokoju pomyśleć! Im prędzej skończę, tym wcześniej dostaniesz swoją paskudą wodę.

Teraz rzeczywiście zaległa cisza. To akurat zbytnio Natanielowi nie pomagało, skoro i tak nie mógł spuścić oczu z odpychającego widoku, jaki miał przed sobą, lecz nie było wyboru.

Zapadł późny wiosenny wieczór. W kotlince panował już półmrok. Od strony gór ciągnęło dojmującym chłodem, spod lodowca wiał mokry, przenikliwy wiatr. Nataniel był pewien, że pod zaschłymi malowidłami jego skóra jest niebieskosina. Nagie stopy zdrętwiały mu tak, że ich już nie czuł, lodowate zimno przenikało cienki materiał spodni. Czuł się kompletnie pusty w środku, piekąca, pulsująca pustka zdawała się nie do zniesienia. Musiał walczyć ze sobą, by się po prostu nie położyć i nie stracić świadomości.

Rozległy wschodnioazjatycki step…

Znowu powrócił do tych miejsc. Tym razem poszło szybciej, niż oczekiwał. Czas… Nie był w stanie określić, w jakiej epoce się znajduje, bowiem te bezkresne stepy musiały przez setki lat wyglądać tak samo. Teraz zostały z pewnością zagospodarowane, ale on miał wrażenie, że przeniósł się daleko w głąb przeszłości. Ponieważ wiedział, którego dokładnie roku potrzebuje, miał nadzieję, że trafił właściwie.

Jego wewnętrzny wzrok poszukiwał.

Jakaś jurta. Wiele jurt. Osada. Totem…? Tak, rogi jaka.

A więc trafił!

Było tak, jak powiedział Rune: On i Heike posiedli tę sztukę!

Rune mógł w przybliżeniu określić dzień, w którym Tan-ghil zamordował swoją matkę. Ale Rune miał wtedy innego pana, więc o samym morderstwie wiedział niewiele.

Doszło do tego w związku ze składaniem przez plemię wiosennej ofiary, dowiedział się Nataniel. Należało więc odszukać w przeszłości właśnie to wydarzenie w nadziei, że naprowadzi go ono na właściwy dzień.

Nie posunął się zbyt daleko, gdy ponownie został wyrwany z transu przez głos Runego. Z wielkim trudem Nataniel powrócił do teraźniejszości.

– Podjęliśmy pewne działania, Lucyfer i ja, to znaczy Rune. Myślę, że odkryliśmy coś ważnego.

– Co to jest?