Wszystko do tej pory zapowiadało spektakularną rozprawę, choć dzieliło ich od jej rozpoczęcia jeszcze co najmniej pół roku. Woźny poprosił obecnych o powstanie i na salę wkroczył sędzia Huskey.
– Proszę siadać – rzekł, zająwszy miejsce za stołem prezydialnym. – Przystępujemy do rozpatrzenia sprawy numer dziewięćdziesiąt sześć łamane przez tysiąc sto czterdzieści, założonej przez władze stanowe przeciwko Patrickowi Laniganowi. Czy oskarżony jest obecny?
– Tak, Wysoki Sądzie – odparł Sandy, unosząc się z krzesła.
– Proszę powstać, panie Lanigan – polecił Huskey.
Patrick, wyciągając nieco przed siebie skute kajdankami ręce, wstał powoli, odsuwając do tyłu krzesło. Nie wyprostował się do końca, stał pochylony i przygarbiony. Nie musiał zresztą wcale udawać. Środki uspokajające stłumiły ból i zlikwidowały napięcie mięśniowe, lecz zarazem wywołały ospałość.
Jakby uświadomiwszy to sobie, nieco wyżej podniósł głowę.
– Panie Lanigan, mam przed sobą kopię oskarżenia zatwierdzonego przez komisję przysięgłych okręgu Harrison, w którym zarzuca się panu morderstwo nieznanej osoby, popełnione z premedytacją. Czy zapoznał się pan z tym aktem oskarżenia?
– Tak, Wysoki Sądzie – oznajmił Patrick, jeszcze wyżej zadzierając brodę i starając się mówić pewnie oraz głośno.
– Czy naradził się pan ze swoim adwokatem?
– Tak, Wysoki Sądzie.
– I przyznaje się pan do winy?
– Jestem niewinny.
– Pańskie oświadczenie zostało przyjęte. Może pan usiąść.
Huskey przełożył jakieś papiery i po chwili ciągnął:
– Swoim pierwszym orzeczeniem w tej sprawie sąd nakłada obowiązek dochowania tajemnicy na obrońców, oskarżycieli, funkcjonariuszy policji i inne organy dochodzeniowe, jak również na wszystkich powołanych świadków i pracowników sądu, obowiązujący od tej pory do czasu zakończenia rozprawy. Kopie tego orzeczenia zostaną dostarczone zainteresowanym. Każde naruszenie wyszczególnionych postanowień będzie traktowane jak złamanie obowiązujących przepisów prawnych i spotka się z surową karą. Zabraniam przekazywania jakichkolwiek informacji przedstawicielom mediów bez mojej zgody. Czy są jakieś pytania reprezentantów obu stron?
Jego ostry, stanowczy ton sugerował, że Huskey zamierza rzeczywiście surowo ukarać każdego, kto naruszy owe postanowienia. Prawnicy zachowali milczenie.
– Doskonale. Przygotowałem już wstępny harmonogram dotyczący zgłaszania dowodów i wniosków formalnych, czynności wstępnych oraz właściwego procesu. Będzie dostępny w kancelarii. Czy są jeszcze jakieś pytania?
– Drobna sprawa formalna, Wysoki Sądzie – rzekł Parrish, podnosząc się z krzesła. – Chcielibyśmy przenieść oskarżonego do zakładu zamkniętego najszybciej jak to możliwe. Obecnie przebywa on w szpitalu bazy wojskowej, a co za tym idzie…
– Rozmawiałem z lekarzem sprawującym opiekę nad oskarżonym, panie Parrish – przerwał mu sędzia. – Mogę pana zapewnić, że gdy tylko pacjent odzyska w pełni siły, zostanie umieszczony w więzieniu okręgu Harrison.
– Dziękuję, Wysoki Sądzie.
– Jeśli to wszystko, zamykam dzisiejsze posiedzenie.
Patricka w pośpiechu wyprowadzono z sali i bocznymi wąskimi schodami powiedziono do stojącego przed gmachem czarnego forda. Nic go nie obchodziło, że reporterzy biorą go na cel obiektywów kamer i aparatów fotograficznych. Zasnął w drodze powrotnej do szpitala.
ROZDZIAŁ 18
Zapewne jedyną zbrodnią, jakiej dopuścił się Stephano, była zgoda na porwanie Patricka i wymuszenie na nim zeznań, ale nie bał się formalnego oskarżenia. Tamto zdarzyło się bowiem w Ameryce Południowej, daleko poza granicami amerykańskiej jurysdykcji. W dodatku winnymi tychże przestępstw byli inni, w tym grupa obywateli brazylijskich. Toteż jego adwokat nie miał żadnych wątpliwości, że bez trudu się upora z formalnymi zarzutami.
Zupełnie inną sprawą była ochrona klientów Stephano i troska o ich reputację. A pod tym względem adwokat aż za dobrze znał możliwości i sposoby działania FBI. Stąd też gorąco doradzał detektywowi, aby przystał na proponowaną ugodę i złożył szczegółowe zeznania w zamian za uzyskanie rządowej obietnicy nienaruszalności immunitetu jego klientów. Był przeświadczony, że skoro Stephano nie ma nic innego na sumieniu, musi się zgodzić na współpracę.
Nie mógł jednak dopuścić, by zeznania były składane pod jego nieobecność. Zdawał sobie sprawę, że przesłuchanie może potrwać nawet kilka dni, lecz mimo to chciał w nim uczestniczyć. Jaynes zarządził spotkanie w gmachu Hoovera, w specjalnie przygotowanej sali. Podano im kawę i herbatniki. W miejsce na końcu stołu, które zajął Stephano, zostały wycelowane dwie kamery wideo. Ten zaś, w koszuli z krótkimi rękawami, był całkiem spokojny, czuł się pewnie w towarzystwie adwokata.
– Proszę podać swoje imię i nazwisko – zaczął Underhill, pierwszy z zespołu dochodzeniowego, który wbił sobie do głowy wszystkie fakty z akt sprawy Lanigana.
– Jonathan Edmund Stephano. Jack.
– Jest pan właścicielem firmy o nazwie…
– Edmund Associates.
– Czym się ona zajmuje?
– Przyjmujemy różnorodne zlecenia z zakresu doradztwa i szkolenia personelu straży, ochrony mienia, obserwacji, poszukiwania osób zaginionych.
– Kto jest prawnym właścicielem firmy?
– Tylko ja. To spółka cywilna.
– Ilu pracowników pan zatrudnia?
– Różnie. W tej chwili na pełnym etacie jedenastu, około trzydziestu angażuję okresowo. W razie potrzeby mogę przyjąć więcej ludzi.
– Czy został pan wynajęty do odnalezienia Patricka Lanigana?
– Tak.
– Kiedy?
– Dwudziestego ósmego marca tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego drugiego roku.
Stephano miał przed sobą potrzebne dokumenty, lecz nie musiał do nich zaglądać.
– Kto panu to zlecił?
– Benny Aricia, człowiek, którego pieniądze zostały skradzione.
– Ile panu zapłacił za wykonanie roboty?
– Początkowo uzgodniliśmy sumę dwustu tysięcy dolarów.
– A ile pan otrzymał do dnia dzisiejszego?
– Milion dziewięćset tysięcy.
– Co pan zrobił po uzyskaniu zlecenia od Benny’ego Aricii?
– Kilka rzeczy. Najpierw poleciałem do Nassau na Bahamach, żeby porozmawiać z pracownikami banku, z którego skradziono pieniądze. Mówię o filii Zjednoczonego Banku Walijskiego. Mój klient, pan Aricia, wraz z prawnikami kancelarii adwokackiej prowadzącej jego sprawy, otworzył tam specjalne konto w celu ulokowania tej kwoty, ale, jak dzisiaj już powszechnie wiadomo, na ich wpłynięcie czekał już ktoś inny.
– Czy pan Aricia jest obywatelem Stanów Zjednoczonych?
– Tak.
– Dlaczego więc postanowił ulokować pieniądze w banku zagranicznym?
– Chodziło o dziewięćdziesiąt milionów dolarów, z których sześćdziesiąt należało się jemu, a trzydzieści miało stanowić honorarium kancelarii adwokackiej. Nikt z zainteresowanych nie chciał, aby mieszkańcy Biloxi dowiedzieli się o tak wielkiej sumie. Pan Aricia w tamtym czasie mieszkał właśnie w Biloxi. Uznał, że to dobry pomysł, aby zachować fakt istnienia ogromnej fortuny w tajemnicy.
– Czyżby pan Aricia chciał ominąć amerykańskie przepisy podatkowe?