Zaraz po zakończeniu lunchu McDermott przeprosił swoich gości i pojechał do szpitala. Zastał Patricka w izolatce, piszącego list do matki. Wpadł do środka i krzyknął od drzwi:
– Załatwione! – Rzucił dokumenty na stolik i dodał: – Wywalczyłem wszystko tak, jak sobie życzyłeś.
– Wycofali oskarżenia?
– Tak. Sędzia podpisał papiery.
– Ile pieniędzy mam zwrócić?
– Dziewięćdziesiąt milionów z trzyprocentowymi odsetkami.
Patrick zamknął oczy i zacisnął pięści. Jego fortuna doznała poważnego uszczerbku, ale zostało wystarczająco dużo pieniędzy, żeby wraz z Evą i nie narodzonymi jeszcze dziećmi osiąść w jakimś bezpiecznym miejscu, w przytulnym, eleganckim, przestronnym domu pełnym dzieci.
Pospiesznie przebiegł wzrokiem treść umowy, po czym złożył swój podpis. Sandy pospiesznie zawiózł dokumenty z powrotem do kasyna.
W następnym spotkaniu, które rozpoczęło się o drugiej po południu, uczestniczyło już mniej osób. McDermott uprzejmie powitał Talbota Mimsa oraz jego klienta, niejakiego Shenaulta, wiceprezesa towarzystwa Northern Case Mutual, który przyjechał w towarzystwie dwóch radców prawnych firmy, lecz ich nazwiska natychmiast uleciały Sandy’emu z pamięci. Z kolei Mims ściągnął jednego ze swoich wspólników oraz aplikanta z kancelarii adwokackiej. Jak poprzednio, po zebraniu wizytówek, Sandy wprowadził gości do salonu. Obie protokolantki sądowe czekały już na swoich posterunkach.
Jaynes i Sprawling wciąż przebywali w sąsiednich sypialniach, rozmawiając telefonicznie z jakimiś ludźmi z Waszyngtonu. Swoich podwładnych odesłali na dół, do sal kasyna, zabroniwszy im stanowczo spożywać alkohol.
Reprezentacja towarzystwa Monarch-Sierra okazała się jeszcze skromniejsza. Oprócz Hala Ladda, któremu towarzyszył asystent, przybył dyrektor działu prawnego firmy, mały fertyczny mężczyzna o nazwisku Cohen. Wymieniono grzecznościowe formułki zapoznawcze, po czym wszyscy zamienili się w słuch, aby poznać propozycję Sandy’ego. Ten miał przygotowane odpowiednie dokumenty, toteż szybko rozdał gościom plastikowe foliały i poprosił o dokładne zapoznanie się z materiałami. Ale w teczkach znajdowały się jedynie kopie pozwu wystosowanego w imieniu Lanigana przeciwko FBI oraz kolorowe odbitki ukazujące jego obrażenia. Przedstawiciele towarzystw ubezpieczeniowych zostali uprzedzeni przez swoich radców prawnych, toteż żadnego z nich nie zaskoczyły te materiały.
McDermott powtórzył to, co wyjaśniał prawnikom poprzedniego dnia – że uwidocznione rany nie zostały w rzeczywistości zadane przez agentów FBI, gdyż to nie służby federalne odnalazły go w Brazylii, lecz wysłannicy Jacka Stephano. Ten zaś realizował wspólne zlecenie swoich klientów, Benny’ego Aricii oraz towarzystw Northern Case Mutual i Monarch-Sierra. A więc to wymieniona trójka była w pierwszym rzędzie odpowiedzialna za cierpienia jego klienta i przeciwko niej Patrick Lanigan zamierzał wystąpić do sądu.
– Jak chce pan udowodnić rolę detektywa Stephano w tych zdarzeniach? – zapytał Mims.
– Proszę chwilkę zaczekać.
Uchylił drzwi od sypialni i poprosił Jaynesa na parę słów. Ten wkroczył do salonu, przedstawił się oficjalnie, po czym jął z wyraźną satysfakcją relacjonować zeznania Stephano dotyczące poszukiwań Lanigana. Zaczął od składu potajemnego konsorcjum i udziałów finansowych poszczególnych uczestników, omówił pokrótce najważniejsze elementy realizacji zlecenia, a więc rolę, jaką odegrały informacje uzyskane u chirurga plastycznego oraz „chłopców z Plutona”, wreszcie porwanie zbiega i zastosowane tortury. Podkreślił parę razy, iż wszystko to odbywało się za pieniądze Aricii i obu towarzystw ubezpieczeniowych, jako że rzeczywistym celem poszukiwań było odzyskanie pieniędzy utraconych przez każdego ze zleceniodawców.
Wystąpienie dyrektora FBI zrobiło wstrząsające wrażenie, co ten przyjął z niezwykłą satysfakcją.
– Czy są jakieś pytania do pana Jaynesa? – zapytał radośnie Sandy, kiedy opowieść dobiegła końca.
Żaden z gości się nie zgłosił. W ciągu ostatnich osiemnastu godzin ani Shenault z Northern Case Mutual, ani też Cohen z Monarch-Sierra nie byli w stanie ustalić, kto z zarządu ich firmy podjął decyzję o wynajęciu detektywa Stephano. Obaj doszli szybko do wniosku, że nigdy się tego nie dowiedzą, jako że wszelkie ślady zostały skutecznie zatarte.
Towarzystwa należały jednak do bogatych, miały wielu klientów i operowały znacznym kapitałem. Sporo też poświęcały na ochronę dobrego imienia firmy. Żadne z nich nie chciało się pakować w kłopoty.
– Bardzo dziękuję, panie Jaynes – rzekł McDermott.
– Będę w sąsiednim pokoju, gdyby mnie pan jeszcze potrzebował – oznajmił dyrektor takim tonem, jakby największą radość sprawiało mu dostarczanie tego typu relacji osłupiałym przedstawicielom firm.
Co więcej, jego obecność na spotkaniu miała też złowieszczą wymowę. Bo i czemu sam wicedyrektor miałby się fatygować do Biloxi oraz z tak wielkim zaangażowaniem występować w obronie człowieka czekającego na rozprawę?
– A oto moje propozycje – ciągnął Sandy, kiedy zamknęły się drzwi sypialni. – Obie są proste, klarowne i nie do negocjacji. Zacznę od pana Shenaulta z Northern Case Mutual, którego macierzysta instytucja jako ostatnie posunięcie w tej drobnej wojnie potraktowała wystąpienie z pozwem, mające na celu odzyskanie niesłusznie wypłaconego dwuipółmilionowego odszkodowania od pani Trudy Lanigan. Otóż mój klient chciałby, aby państwo wycofali ten pozew, zapomnieli o pieniądzach i pozwolili Trudy żyć dalej w spokoju. Nie dość, że samotnie wychowuje dziecko, to olbrzymią większość uzyskanego odszkodowania już wydała, byłby więc olbrzymi problem z odzyskaniem pieniędzy. Jeżeli pozew zostanie wycofany, mój klient na piśmie zrzeknie się jakichkolwiek roszczeń wobec towarzystwa za rany odniesione z jego przyczyny.
– Tylko tyle? – zapytał wyraźnie zdumiony Mims.
– Tak. Nie chcemy niczego więcej.
– Załatwione.
– Wolałbym mieć chwilę na zastanowienie – wtrącił Shenault z kamienną twarzą.
– Nic z tego – uciął Mims. – To wspaniałomyślna propozycja, którą powinniśmy natychmiast przyjąć. Dlatego wyrażam zgodę. Koniec, kropka.
Shenault wcale nie był o tym przekonany.
– Chciałbym jednak przeanalizować…
– Nie! – przerwał mu adwokat, obrzucając tamtego piorunującym spojrzeniem. – Przyjmujemy warunki umowy. Jeśli będzie pan chciał, aby od jutra kto inny reprezentował wasze towarzystwo, proszę bardzo. Lecz dopóki ja jestem waszym pełnomocnikiem, podejmuję decyzję o akceptacji ugody. I to już, w tej chwili.
Shenault miał taką minę, jakby został spoliczkowany.
– Przyjmujemy propozycję – powtórzył Mims.
– Co pan na to, panie Shenault? – zagadnął McDermott.
– Ech… Tak, oczywiście. Zgoda.
– Doskonale. W sąsiednim pokoju czeka już przygotowany tekst umowy. Byłbym wdzięczny, gdyby panowie zechcieli się z nim teraz zapoznać i zostawili nas na parę minut samych, gdyż wolałbym porozmawiać z panem Laddem i jego klientem na osobności.
Mims wyprowadził swoją ekipę do drugiego pokoju. Sandy zamknął za nimi drzwi, po czym zwrócił się do Cohena i Ladda:
– Propozycja dla państwa, niestety, jest nieco odmienna. Z Northern Case Mutual poszło tak łatwo, ponieważ toczy się sprawa rozwodowa, dość trudna i skomplikowana, a mój klient mógłby z łatwością wykorzystać pozew przeciwko towarzystwu ubezpieczeniowemu do uzyskania rozwodu. Zatem z przykrością muszę stwierdzić, że panowie znajdują się w trochę gorszej sytuacji. Tamci zapłacili Stephano pół miliona dolarów, wasza firma wyłożyła dwa razy tyle. A więc i wasza odpowiedzialność jest większa, pomijając już fakt, że Monarch-Sierra dysponuje znacznie wyższym kapitałem.