Выбрать главу

Jumpej przytaknął, wypił łyk piwa i zjadł krakersa z talerzyka.

– Nie musisz się mną przejmować. I tak nie śpię do rana, a w nocy nie ma dużego ruchu. To żaden kłopot.

– Pracowałeś?

– W zasadzie tak.

– Pisałeś coś?

Jumpej skinął potakująco głową.

– Dobrze idzie?

– Jak zawsze: piszę opowiadanie. Ukazuje się w czasopiśmie literackim. Nikt go nie czyta.

– Ja czytam wszystko, co piszesz. Bez wyjątku.

– Dzięki. Jesteś bardzo miła. Ale tak czy inaczej, opowiadanie jako gatunek literacki staje się coraz bardziej przestarzałe, jak biedny suwak logarytmiczny. No, ale to nieważne. Porozmawiajmy o Sarze. Czy to jej się od czasu do czasu zdarza?

Sayoko skinęła głową.

– Byłoby dobrze, gdyby zdarzało się tylko od czasu do czasu. Ostatnio jest tak prawie co dzień. Po północy dostaje histerii i wyskakuje z łóżka. Przez dłuższy czas trzęsie się ze strachu, nie może się uspokoić. Pocieszam ją, jak mogę, lecz nie przestaje płakać. Już nie wiem, co mam robić.

– Nie przychodzi ci do głowy żadna możliwa przyczyna?

Sayoko dopiła piwo i przez chwilę przyglądała się pustej szklance.

– Pewnie oglądała za dużo wiadomości o trzęsieniu ziemi w Kobe. Prawdopodobnie te obrazy są zbyt dramatyczne dla czteroletniej dziewczynki. Myślę tak, bo zaczęła się budzić w nocy mniej więcej od czasu trzęsienia ziemi. Mówi, że przychodzi do niej jakiś nieznajomy – „pan Trzęsieniowy”. Budzi ją i próbuje wepchnąć do niewielkiego pudełka. Jest za małe, człowiek się w nim nie zmieści. Sara mówi, że nie chce do pudełka, a wtedy on chwyta ją za rękę i próbuje tam wepchnąć na siłę, łamiąc jej kończyny w stawach. Dlatego Sara krzyczy i budzi się.

– Pan Trzęsieniowy?

– Uhm. Podobno jest stary, wysoki i chudy. Budzi się z tego snu, zapala światła w całym mieszkaniu, obchodzi wszystkie kąty i szuka go. W szafie, w szafce na buty, pod łóżkiem, w szufladach komody. Powtarzam jej, że to tylko sen, ale nie słucha. Kiedy skończy przeszukiwanie i upewni się, że go nigdzie nie ma, nareszcie się uspokaja i może znów zasnąć. To potrafi zająć dwie godziny i ja jestem kompletnie wyrwana ze snu. Ledwo się trzymam na nogach z chronicznego niewyspania. Nawet pracować mi trudno.

Sayoko rzadko mówiła tak otwarcie o tym, co czuje.

– Lepiej, żeby nie oglądała wiadomości – powiedział Jumpej. – Nie powinnaś włączać telewizora. Teraz na wszystkich kanałach pokazują skutki trzęsienia ziemi.

– Ja już prawie nie oglądam telewizji. Ale to nie pomaga. Pan Trzęsieniowy i tak przychodzi. Byłam z nią nawet u lekarza. Dał mi tylko środki nasenne, żeby się mnie pozbyć.

Jumpej rozmyślał nad tym przez chwilę.

– Jeśli chcesz, może w niedzielę pójdziemy do zoo? Sara mówi, że chciałaby zobaczyć prawdziwego misia.

Sayoko spojrzała na Jumpeja spod przymrużonych powiek.

– Niezły pomysł. Może ją to rozerwie. Tak, chodźmy we czwórkę do zoo. Dawno nigdzie razem nie byliśmy. Skontaktujesz się z Kanem i powiesz mu?

Jumpej miał trzydzieści sześć lat. Urodził się i wychował w Nishinomiya, w prefekturze Hyōgo. Mieszkał na spokojnym osiedlu w dzielnicy Shukugawa. Jego ojciec prowadził dwa sklepy jubilerskie, w Osace i Kobe. Jumpej miał młodszą o sześć lat siostrę. Po skończeniu prywatnej szkoły średniej w Kobe dostał się na uniwersytet Waseda. Przyjęto go na wydział handlowy i na wydział literatury, a on bez wahania wybrał literaturę, lecz rodzicom skłamał, że będzie studiował handel, bo na pewno nie chcieliby płacić za studia na literaturze, lecz nie miał zamiaru marnować czterech lat na zgłębianie struktury gospodarczej. Pragnął uczyć się literatury, a co więcej, chciał zostać powieściopisarzem.

Na jednym z wykładów poznał dwoje studentów, z którymi się później zaprzyjaźnił – Kana Takatsukiego i Sayoko. Takatsuki pochodził z prefektury Nagano. Wysoki, o szerokich barach, w szkole średniej był kapitanem szkolnej drużyny piłki nożnej. Dopiero za drugim razem dostał się na studia, więc był o rok starszy od Jumpeja. Praktyczny, zdecydowany, miał sympatyczną twarz i naturalne zdolności przywódcze, ale nie lubił czytać. Znalazł się na wydziale literatury, ponieważ tylko tam się dostał.

– To nie szkodzi. Mam zamiar zostać dziennikarzem, nauczę się tu pisać – mawiał i nie upadał na duchu.

Jumpej nie był pewien, dlaczego Takatsuki zainteresował się kimś takim jak on. Jumpej należał do ludzi, którzy w każdej wolnej chwili zamykają się w pokoju i czytają albo słuchają muzyki – nigdy go to nie nudziło. Nie był zbyt dobry w sportach. Był też nieśmiały, toteż trudno zawierał przyjaźnie. Lecz z jakiegoś powodu Takatsuki zwrócił na niego uwagę na pierwszym wykładzie i od razu postanowił się z nim zaprzyjaźnić. Podszedł do niego, klepnął lekko w plecy i powiedział: „Chodźmy coś razem zjeść”. I od tego dnia zostali bliskimi przyjaciółmi. Jednym słowem od początku doskonale się rozumieli.

Jumpej był przy tym, jak Takatsuki tak samo zapoznał się z Sayoko. Lekko klepnął ją po ramieniu i powiedział: „Chodźmy coś we trójkę zjeść”. W ten sposób narodziła się ich trzyosobowa grupka przyjacielska. Pożyczali sobie notatki z wykładów, wspólnie jadali obiady w stołówce uniwersyteckiej, między wykładami rozmawiali w kawiarniach o przyszłości, dorabiali sobie, pracując w tych samym miejscach, chodzili na całonocne seanse filmowe, na koncerty rockowe, włóczyli się bez celu po Tokio i tak opijali się piwem w piwiarniach, że zbierało im się na wymioty. Czyli robili to, co robią studenci pierwszego roku na całym świecie.

Sayoko urodziła się w Asakusa, istniejącej od dawien dawna dzielnicy kupców i rzemieślników. Jej rodzina prowadziła od pokoleń sklep z tradycyjną galanterią japońską, w którym ponoć zaopatrywali się słynni aktorzy teatru kabuki. Miała dwóch starszych braci. Jeden z nich miał przejąć po ojcu sklep, drugi był architektem. Sayoko skończyła ekskluzywną szkołę średnią dla dziewcząt i dostała się na wydział literatury uniwersytetu Waseda. Zamierzała iść na studia podyplomowe na anglistyce i zająć się pracą naukową. Dużo czytała. Wymieniali się z Jumpejem książkami i z zapałem dyskutowali o powieściach.

Miała piękne włosy i mądre oczy. Mówiła zawsze łagodnie, prosto i szczerze, lecz wyraziste usta o zdecydowanym wyrazie dowodziły silnego charakteru. Zawsze ubierała się na luzie, nie malowała się, nie była typem dziewczyny, za którą mężczyźni oglądają się na ulicy. Miała specyficzne poczucie humoru i kiedy żartowała, jej twarz przybierała na chwilę figlarny wyraz, za którym Jumpej przepadał. Był przekonany, że jest kobietą jego życia. Nigdy wcześniej nie był zakochany. Chodził do męskiej szkoły i nie miał okazji do poznawania dziewczyn.

Lecz nie mógł wyznać Sayoko tych uczuć. Wiedział, że jeżeli je wyjawi, nie będzie odwrotu. Sayoko może zniknąć gdzieś, gdzie już jej nie dosięgnie. A nawet jeśli nie zniknie, prawdopodobnie nieco zachwieje się równowaga w przyjacielskich stosunkach ich trójki. Niech jeszcze przez pewien czas zostanie tak, jak jest, myślał. Poczekam trochę na rozwój sytuacji.

Jednak to Takatsuki wykonał pierwszy ruch.

– Głupio mi tak znienacka ci to mówić – zaczął. – Kocham Sayoko. Nie masz nic przeciwko temu?

Było to w połowie września. Takatsuki wyjaśnił, że w czasie wakacji, kiedy Jumpej wrócił do domu, do Kansai, przy jakiejś okazji nieoczekiwanie zbliżyli się do siebie.

Jumpej przyglądał się przez chwilę przyjacielowi. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do niego znaczenie słów Takatsukiego. Kiedy jednak zrozumiał, co się stało, świadomość nowej sytuacji przytłoczyła go swym ciężarem. Nie było już wyboru.