Odwróciła się do inspektorów.
– Mogę zaproponować panom kawę, herbatę, wodę mineralną? Nie. Mają panowie coś przeciwko, jeśli ja się napiję? W międzyczasie, proszę, niech panowie usiądą, gdzie chcą – ponownie, nie czekając na odpowiedź, odwróciła się i podeszła do lodówki, która tkwiła, bynajmniej nie ukryta, w półkach za biurkiem.
Kiedy powróciła z butelką Evian, usiadła na kanapie. Inspektorzy zajęli fotele.
– To straszny dzień – powiedziała bez żadnego wstępu. – Co mogę dla panów zrobić?
Juhle odchrząknął.
– Po pierwsze, to, co powiedziałem…
– Proszę, inspektorze, już to słyszałam, niech mi pan wierzy. Wyrosła mi bardzo gruba skóra. Przyszli panowie z powodu George’a i Jeannette – to nie było pytanie.
– Tak, proszę pani – odparł Juhle. Wyjął z kieszeni magnetofon. – Nie wiem, czy zdaje sobie pani z tego sprawę, ale w przypadku każdego dochodzenia w sprawie morderstwa zazwyczaj nagrywamy przesłuchania. To standardowa procedura. W porządku?
– Tak, oczywiście. Dlaczego miałaby się nie zgadzać? Juhle wzruszył ramionami.
– Niektórzy się nie zgadzają. Wolę spytać – uśmiechnął się, włączył nagrywanie, podał dane wstępne: numer sprawy i swojej odznaki, datę, adres i nazwisko świadka. – Powiedziała pani właśnie, że gdy przyjechaliśmy, rozmawiała pani z siostrą?
– Tak – skinęła głową. – Pomieszka u mnie przez jakiś czas. Aż… No cóż, aż poczuje, że jest w stanie wrócić do siebie. A to może nigdy nie nastąpić.
Juhle przejął prowadzenie przesłuchania.
– O co chodziło? W tej rozmowie?
Vanessa Waverly, być może zaskoczona szorstkim tonem, pochyliła głowę w jedną stronę.
– Chciała wiedzieć, czy już przyjechaliście. Nie rozumie, dlaczego chcecie ze mną rozmawiać. Właściwie dla mnie też nie jest to całkiem jasne, prawdę mówiąc.
– Wiedziała zatem, że przyjedziemy? – spytał Juhle.
– Tak. Powiedziałam jej po tym, jak do mnie zadzwoniliście. Wydawało mi się to naturalną reakcją. Czemu? Czy to problem?
– Nie, proszę pani, tylko pytanie.
– Jak ona się czuje? – spytał Shiu. Waverly odetchnęła.
– Jest oczywiście zdruzgotana. Jak miałaby się czuć w takich okolicznościach? I nie mówię tylko o śmierci George’a, co samo w sobie jest tragedią, ale również o drugiej ofierze, tej młodej kobiecie. Odkryliście kim była?
Shiu skinął. Do wieczornych wiadomości informacja ta zostanie upubliczniona i nic nie zyskaliby, usiłując ją ukryć.
– Nazywała się Staci Rosalier. Słyszała pani kiedykolwiek o niej?
– Nie.
– Była kelnerką w MoMo, gdzie sędzia Palmer często jadał lunch.
Kobieta spuściła głowę.
– Cholera, George! – powiedziała. – Niech cię szlag.
– Nic pani nie wiedziała? – spytał Shiu.
– Nic. Szczerze wierzyłam, że George i Jeannette byli jedyną parą, jaką znam… – kiwając głową z boku na bok, przeklęła ponownie. – Człowiek stara się zachować trochę wiary w ludzi, wie pan? Ale oni wciąż rozczarowują.
– Zatem – odezwał się Shiu – nic nie wskazywało na to, że pani siostra coś o tym wiedziała?
– Nic. Nie wiedziała. Wciąż może nie wiedzieć. Nie na pewno, w każdym razie. Choć, oczywiście, coś podejrzewa. Ale dlaczego mieliby być w ich domu? Szczególnie, jeśli w pobliżu miała mieszkanie? Zamierzał obrazić Jeannette, sprowadzając tę swoją małą ladacznicę do domu? – ponownie pokręciła głową. – To znaczy, to byłoby takie bez charakteru. Wiem, że George nie nienawidził Jeannette, a musiałby, żeby zrobić coś tak okrutnego. Nawet, jeśli był w tym… związku. W porządku, jest mężczyzną, a oni robią takie rzeczy. Ale szanował ją. Po prostu nie przyprowadziłby innej kobiety do domu. Nie obraziłby Jeannette w taki sposób.
– Jeszcze nie wiemy, dlaczego ją tam przyprowadził – powiedział Shiu – ani czy w ogóle ją przyprowadził. Jest bardzo możliwe, że sama przyjechała. Ktoś mógł ją przywieźć. Może miała innego partnera i to on jest mordercą. Może przyjechała taksówką. Może życzyła sobie ostatecznej rozgrywki z pani siostrą i sędzią. Po prostu nie wiemy.
Ku pewnemu zaskoczeniu Juhle’a, Shiu zachowywał się porządnie, mówił do tej kobiety, utrzymując ją w stałym zainteresowaniu i gotową do odpowiedzi. Większą niemal niespodzianką było to, że posiadał najwyraźniej głębokie zrozumienie różnorodnych scenariuszy tego podwójnego morderstwa. Może tym razem porządnie się nad tym zastanowił. Czy cudom nie będzie końca?
Poza tym Shiu nie zdradzał informacji na chybił trafił, co często wydawało się być jego zwyczajem. Na przykład nie było powodu, by mówić Vanessie Waverly, że biuro lekarza sądowego poinformowało ich rano, iż Staci Rosalier miała w sobie spiralę i krótko przed śmiercią uprawiała seks, prawdopodobnie z sędzią, może w łóżku na piętrze, choć nie można tego potwierdzić przed otrzymaniem wyników badań DNA ze spirali i pościeli.
Po chwili przerwy odezwał się Juhle.
– Pani siostra powiedziała nam, że spędziła u pani całą noc – we wcześniejszej rozmowie z Jeannette Juhle i Shiu ostrożnie unikali dania jej do zrozumienia, że jest podejrzaną – tak naprawdę, główną podejrzaną – o dokonanie morderstwa. Być może w wersjach sióstr będzie jakaś rozbieżność. – Mogłaby pani prześledzić z nami ten czas?
– Po co, na Boga? – jej zaskoczenie było w pewien sposób przyjemne. Od chwili morderstwa Juhle był niemal pewien, nie rozmawiały ze sobą na temat alibi Jeannette.
Dawało mu to wolną rękę i wykorzystał to.
– Jeannette powiedziała nam, że wyjechała z miasta około czwartej, by uniknąć korków. Czy pamięta pani, o której się spotkałyście?
– To śmieszne – powiedziała Waverly, oczy błyszczały jej ze złości. – Jeannette nie zabiła George’a. Nie wiedziała, że spotykał się z tą dziewczyną – potrząsnęła głową, przeczesała palcami włosy. – Ale w porządku. Była… Przyjechałam do domu o zwyczajnej porze, czyli około siódmej.
– I tam się spotkałyście? U pani w domu? – spytał Juhle.
– Tak.
– A więc była tam, gdy pani przyjechała? – Shiu chciał wyraźnego potwierdzenia.
– Nie – rzuciła im obu wyzywające spojrzenie. – Pracuję cały dzień. Zazwyczaj nie mam w domu dużo jedzenia, a kiedy Jeannette przyjeżdża, często idzie na zakupy, abyśmy mogły coś razem ugotować.
Juhle nie zmniejszył nacisku.
– Czy to właśnie zrobiła tamtego wieczora?
– Tak. Shiu:
– I o której wróciła do domu? Po zakupach?
– Nie jestem pewna. Juhle:
– Ale nie było jej, kiedy pani przyjechała?
– Już powiedziałam, że nie. Shiu:
– Była pani po pracy. Nalała sobie pani drinka po powrocie do domu? Albo wzięła prysznic? Sprawdziła pocztę? Pamięta pani?
Wciąż wyraźnie przygnębiona tym sposobem przesłuchiwania, Waverly niemniej jednak usiadła głębiej na kanapie i zastanowiła się. Wreszcie odkręciła wodę i wzięła duży łyk.