Teraz siedział tam, samemu zarabiając osiemdziesiąt dolarów na godzinę, aby upewnić się, że jego świadek, sześćdziesięcioletni gentleman, Neil Haines, zezna zasadniczo to samo, co powiedział Huntowi przed czterema miesiącami, w rozmowie którą Hunt pamiętał jak przez mgłę, ale na szczęście nagrał ją i zrobił też całą masę notatek.
Patrząc przez okna mieszczącej się na trzydziestym trzecim piętrze sali konferencyjnej w siedzibie firmy McClelland, Tisch & Douglas na zalane słońcem miasto, Hunt spędził resztę przedpołudnia w oparach detali i nudy. Andrea wciąż się nie zgłosiła. Najwyraźniej, będąc poprzedniego dnia w drodze do klienta, zadzwoniła do biura.
– Kto był tym klientem?
– Carol Manion. I tak, zanim zapytasz, ta Carol Manion. Hunt zagwizdał. O ile nie znała ich już osobiście wcześniej, to Andrea Parisi zamieniła sławę na wysokie honoraria, jeśli miała klientów tego pokroju. Ward i Carol byli znaną parą, która swoje pierwsze pieniądze zarobiła w przemyśle spożywczym, lecz od tamtego czasu zmieniła branżę na winiarnie i restauracje oraz drużyny sportowe. Byli właścicielami sporej części drużyny 49ers. Byli również stałymi bywalcami stron o VIP-ach, choć Hunt coś pamiętał, że ich publiczna obecność zmniejszyła się od czasu tragicznej śmierci ich syna.
– No i rozmawiałaś z nią, z panią Manion?
– Nie, żartujesz? Jak niby miałabym się do niej dostać?
– Przez sekretarkę Andrei?
– Wyatt, daj spokój. Nie ma szansy, żeby Carla Shapiro dała mi prywatny numer Carol Manion.
– A pytałaś?
– Czy pytałam? Trochę mnie to obraża – Hunt niemal widział, jak Tamara robi nadąsaną minę. – Udawała, że go nie ma. Akurat.
– Więc nie wiemy, czy Andrea w ogóle tam dotarła?
– Zgadza się. Zadzwoniłam do ich biura – Manionów – i spytałam, ale najwyraźniej było to coś bardziej osobistego. W głównym biurze nic nie wiedzieli o jakichkolwiek związkach pomiędzy Carol i Andreą.
– Dobra. A Dev? Odezwał się?
Tamara powiedziała mu, że Juhle zadzwonił, by przekazać, że żaden z miejscowych szpitali nie miał niezidentyfikowanej ofiary wypadku, kostnica też nie, areszt również nie wzbogacił się przez noc o atrakcyjną, młodą prawniczkę. Wszystko to, jak dotąd, stanowiło dobre wiadomości – Parisi nie była oficjalnie ranna ani martwa – choć nie było to bynajmniej nawet namiastką tego, co stanowiłoby spotkanie z nią.
– Amy się odzywała?
– Nie.
– Zadzwonię do niej.
Ale gdy tylko się rozłączył, młody reformator McClellanda, który kierował zeznaniami, zapukał w szklane drzwi sali konferencyjnej, gestami pokazując Huntowi, że będą zaczynać. Czas to pieniądz, więc przerwa na lunch u McClellanda trwała tylko pół godziny. Lecz o cokolwiek chodziło, musiał wyjść, a telefon do Wu będzie musiał zaczekać.
16
Spencer Fairchild był producentem wykonawczym TV Proces w trakcie ponad dwudziestu pięciu procesów w całym kraju i w jego opinii proces Randy’ego Donolana oskarżonego o podwójne morderstwo, żony Chrissy i jej kochanka Josha Eberly’ego, był najlepszym ze wszystkich, przy których pracował.
Miał wszystko.
Randy miał trzydzieści jeden lat, Chrissa dwadzieścia sześć, Josh siedemnaście. Oboje dorośli byli atrakcyjni, choć nie dorównywali Eberly’emu pod względem czystego, rozdzierającego serce seksapilu. Chrissa uczyła w zastępstwie WF-u i historii w liceum Lincolna, gdzie poznała Josha i po kilku tygodniach nawiązali romans. Randy z kolei, aż do dnia aresztowania, ponad półtora roku wcześniej, był pastorem małej, lecz entuzjastycznej parafii fundamentalnych chrześcijan (oraz prowadził firmę projektującą strony www) w Sunset District.
Choć, jak na razie, nie odnaleziono ciał Josha i Chrissy, to w pojeździe, który Randy używał do wykonywania obowiązków pastora i webmastera, znaleziono ślady krwi oraz włosy z DNA odpowiadającym tym od obu zaginionych. Samochód okazał się własnością parafianina, Gerry’ego Coombsa. Kiedy policja odkryła krew i włosy, pan Coombs stworzył całkiem nową religię i został głównym świadkiem oskarżenia przeciwko Randy’emu, z którym łączył go homoseksualny romans.
Pośród dziesiątek domniemanych teorii, które pojawiły się przed i w trakcie procesu, były propozycje jakoby Gerry, Randy i Chrissa stanowili pewnego rodzaju trójkąt; Josh zdecydował się na Randy’ego i chciał zostawić Gerry’ego i Chrissę; Chrissa kochała Josha i chciała za niego wyjść; Gerry tak naprawdę zabił na polecenie Randy’ego oraz wszelkie inne wariacje tych wersji, które w środowisku San Francisco były niemal nieskończone.
Od początku sprawa była dla TV Proces żyłą złota.
A teraz, zupełnie jakby było jeszcze mało, to skrajnie opanowany, logiczny i znający się na rzeczy kociak, Andrea Parisi, która wyjaśniała znaczenie i niuanse każdej strategii i każdego posunięcia obrony począwszy od pierwszego dnia, najwyraźniej zniknęła.
Spencer Fairchild dowiedział się o tym z porannego telefonu Wu. Andrea była oczywiście bardzo zdenerwowana tamtej nocy – wcale jej nie winił – ale nigdy nie pomyślał, że jeśli nie pojedzie do Nowego Jorku, to zrobi wszystko, by zaryzykować pozycję, jaką wyrobiła sobie w San Francisco. Mimo wszystko była z pewnością na najlepszej drodze do wszystkich przyszłych procesów w tym mieście. Dawała czadu przed kamerą. A kwoty jakie jej płacili, nawet biorąc pod uwagę jej codzienną pracę wziętego prawnika, nie były zbyt małe. Już nie mówiąc o sławie i rozgłosie zarówno dla niej, jak i dla jej kancelarii.
Nawet jeśli jej pierwsza próba awansu do Nowego Jorku nie powiodła się, to Fairchild nie wątpił, iż uda jej się to, gdy będzie jeszcze młoda. Trochę więcej doświadczenia, pojawienie się tu i tam, i będzie gotowa. A nawet jeśli nie, to to, co tu miała, było bardziej niż dobre – telewizja to medium kariery, a ona już jest gwiazdą. Będzie musiała pogodzić się z afrontem na jej amour propre. To część tego biznesu.
Więc jego pierwszym pomysłem po rozmowie z Wu było to, że Andrea pewnie się dąsa i pojawi się najpóźniej na popołudniowe podsumowanie posiedzenia sądu, a już na pewno na podsumowanie wieczorne, kiedy to była naprawdę potrzebna. Był to program po zamknięciu obrad na dany dzień, zazwyczaj nie wcześniej niż o szesnastej, kiedy ona i Tombo nie tylko przytaczali najważniejsze wydarzenia dnia, ale również umieszczali je w kontekście odpowiednio obrony i oskarżenia. Świetna telewizja, szczególnie gdy wczuwali się w swoje role, jak im się czasami zdarzało.
Ale nie chciał stracić tego „talentu” z oka i, tak dla pewności, wykonał kilka telefonów – najpierw na całkiem prywatny, niedostępny dla nikogo innego, używany tylko na wypadek nagłych wydarzeń w TV Proces, numer Andrei, potem do Richarda Tombo do domu. Wiedząc, że Wyatt Hunt wybiegł za Andreą tamtej nocy, przeprowadził krótką rozmowę z Tamarą w Klubie Detektywów, która sama starała się zlokalizować Andreę. U Piersalla rozmawiał z Carla, którą znał i, która, był pewien, uwielbiała go jak diabli, ale naprawdę nie miała wiadomości od swojej szefowej. Martwiła się.
Teraz Fairchild siedział naprzeciwko Richarda Tombo i zamierzał zamówić coś, co mogło uchodzić za lunch w „U Lou Greka”, półpodziemnym, ciemnym i minimalnie higienicznym barze/restauracji po drugiej stronie ulicy od schodów Pałacu Sprawiedliwości, skąd transmitowali większość relacji. Dziś sędzia Villars odwołał poranną sesję w sprawie Donolana o jedenastej trzydzieści, zatem pod małymi i brudnymi oknami ciągnącymi się wzdłuż ściany od alejki, było jeszcze kilka wolnych stolików. Pomimo wad Lou, których zdaniem Fairchilda była masa – jedzenie, atmosfera, oświetlenie, jedzenie, zapach, jedzenie, a w szczególności danie dnia, które było jedyną pozycją w menu – miejsce to było popularne w środowisku prawników i funkcjonariuszy ochrony porządku publicznego i to już od ponad dwudziestu pięciu lat. Miejsca stojące dostępne były od południa do około pierwszej trzydzieści, drugiej i trzeciej dla rezydujących w głębi, przy barze.