Выбрать главу

Juhle, spokojny, rozparł się wygodnie w olbrzymim fotelu, zakładając nogę na nogę.

– Otóż, proszę pana, nie było tajemnicą, że sędzia groził zamrożeniem funduszy związku i wzięciem ich w sekwestr sądowy.

Piersall spróbował się lekko uśmiechnąć.

– Słowem kluczowym, inspektorze, jest tu groził. Musi pan zrozumieć, że jest to gra, w którą lubił grać, choć podnosił to larum już tyle niepotrzebnych razy, iż cała rozgrywka stała się bardziej nudna niż niepokojąca.

Shiu, w przeciwieństwie do Juhle’a, zajął jedynie sześć cali na brzegu fotela, stopy trzymając płasko na dywanie.

– Twierdzi pan zatem, iż nie miał wrogów w związkach?

– Nie. Z pewnością miał kilku. Był nieobiektywny i obojętny wobec sytuacji strażników i uwielbiał skupiać na sobie uwagę. Uwierzył we wszystkie brednie skazańców, a ponadto był głośnym, świętoszkowatym skurczybykiem. Więc pewnie miał kilku wrogów, Jim Pine może być najbardziej z nich widoczny.

Pine był przewodniczącym związków i z uwagi na kontrolowane przez niego ogromne sumy pieniędzy jedną z najbardziej wpływowych politycznych osobistości w stanie. Osobiście stał na czele kampanii na rzecz Prawa Trzech Wykroczeń, które znacznie podniosło populację więzienia stanowego, co z kolei stworzyło potrzebę zatrudnienia większej ilości strażników i stąd wyższych składek. Pine był również motorem Koalicji na rzecz Edukacji Ofiar, która nieprzerwanie walczyła o zaostrzenie kar, by utrzymać więźniów w zamknięciu na dłuższy czas. Każdy z opowiadających się za bezpardonową walką z przestępczością oskarżycieli i legislatorów w stanie Kalifornia, zyskiwał na tych wysiłkach i politycznych wkładach Pine’a i CCPOA.

– Lecz muszę panom powiedzieć – kontynuował Piersall – że pan Pine nie musi uciekać się do rozwiązań siłowych, co jak wnoszę, sugerujecie tu panowie. George Palmer nie byłby w stanie go usunąć i nawet George Palmer był tego świadom. Chciał po prostu utrzymać nacisk na wysiłki związku w samodyscyplinie, które – będę szczery – czasami w przeszłości się nie powodziły. Niemniej cała interakcja pomiędzy George’em i Jimem toczyła się w duchu mechanizmów mających na celu zachowanie równowagi politycznej funkcji sądowej i wykonawczej, i nic ponadto.

Juhle uśmiechnął się nieznacznie.

– Dobrze to słyszeć i wszystko pięknie, wyjąwszy taki fakt, że przed przyjściem tutaj, byliśmy w biurze sędziego Palmera. Rozmawialiśmy z jego sekretarką oraz asystentem, który otrzymał już wstępne polecenie wzięcia związku w sekwestr. Ciężko uwierzyć, że nic pan o tym nie wiedział.

Piersall ostentacyjnie przewrócił oczami.

– Już kilka razy posunął się tak daleko. To po prostu kolejna faza jego gróźb – pokazując nagle zniecierpliwienie, potarł dłońmi o siebie i położył je płasko na blacie. – Ale pozwolę sobie zadać panom następujące pytanie: Czy obecność młodej kobiety, drugiej ofiary, nie dostarcza bardziej przekonującej teorii śmierci George’a niż jakieś pogmatwane i szczerze mówiąc dość niepokojące interpretacje na temat krętactw związku? Zakładam, iż ustaliliście intymny związek pomiędzy nią i sędzią? A w takim przypadku sądziłem, że będziecie szukać, że tak powiem, bliżej domu.

Instynktownie Juhle nie ufał ludziom, którzy nadużywali słowa szczerze, wiedząc z doświadczenia, że jest to niezmiennie wskaźnik kłamliwości:

– Pani Palmer ma dobre alibi. I ma pan rację, wróciliśmy tym samym mniej więcej do punktu wyjścia. Więc szczerze mówiąc – powtórzył celowo – przyszliśmy prosić o pomoc i współpracę. Badamy innych podejrzanych, ale również sposoby, jakie osoba o jej pozycji społecznej mogła znać i może nawet skontaktować się z kimś z bojówek takiej organizacji jak CCPOA.

Na twarzy Piersalla wywołało to prawdziwy szok, który zamienił się we współczujący uśmiech.

– Jeśli to jest wasza obecna pozycja – powiedział – to znajduje się ona w autentycznej nicości. Twierdzicie, że pani Palmer mogła nawiązać kontakt z kimś ze związku, aby pomógł jej zabić męża?

– Powiedzmy, że chcielibyśmy wykluczyć taką możliwość

– Shiu skinął głową.

– Pomijając przy tym fakt, że CCPOA nie ma bojówek

– dodał Piersall.

– Nie? – spytał Juhle, pochylając się. – Więc te małe incydenty w zeszłym roku, jakie przytrafiły się przeciwnikom waszych kandydatów w czasie wyborów, w ilu? Siedmiu hrabstwach? To czym były? Dziełami Boga?

Piersall wzruszył ramionami.

– Nie wiem. Spora ich część to pogłoski i słyszałem teorie, iż za niektórymi aktami wandalizmu stali sami kandydaci, chcąc sprawić wrażenie, że to związek ponosi winę. Ale jeśli to do panów nie przemawia, proponuję przypadkową iskrę, może zwykłą nieostrożność, nie wiem. Miejscowi chuligani, żarty dzieciaków. I pozwolę sobie zauważyć, że, szczerze, jeśli pamięć mnie nie zawodzi, żaden członek związku nie został aresztowany w powiązaniu z tymi szkodami.

– Czynnik zbiegu okoliczności nie robi na panu wrażenia, prawda?

– Zbiegu okoliczności?

– Siedem różnych akcji wyborczych, a wypadki przytrafiają się wyłącznie waszym oponentom?

– Wypadki? Ktoś łapie gumę i to dowód na spisek? Właściwie to niektórzy z kandydatów związku również byli nękani, choć nie zostało to tak nagłośnione. Więc nie, zbieg okoliczności nie przemawia do mnie. I żeby wnioskować z tego i myśleć, że pani Palmer w jakiś sposób… – przerwał kręcąc głową. – Przykro mi, ale to jest po prostu niedorzeczne.

– Prawdę mówiąc, byłoby to niedorzeczne, gdyby nie jeden fakt.

– A jakiż to?

– Andrea Parisi.

Piersall opuścił swe lodowato błękitne oczy.

– Co z Andreą?

– Z tego co rozumiem, była ona waszym reprezentantem wobec sędziego.

– Jednym z wielu, jeśli o to chodzi, i rzadziej odkąd zaczęła zajmować się sprawą Donolana w TV. Połowa naszych pracowników poświęca regularnie połowę czasu sprawom związku. Ale, owszem, miała dobry kontakt z sędzią Palmerem. On szanował ją, a ona jego – pochylając głowę na bok, mówił dalej. – Ale obawiam się, że nadal nie rozumiem tego toku rozumowania.

– Staci Rosalier, druga ofiara, miała w portfelu wizytówkę Parisi – młody inspektor zdawał się niezdolny do rozmowy bez ujawniania każdego skrawka informacji, jakie odkryli w czasie dochodzenia. – Jest zatem jedyną osobą, która łączy obie ofiary. A połączeniem z Palmerem jest CCPOA.

– No to klops – oznajmił Piersall.

– Tak – zgodził się Shiu. – Ale teraz, gdy najwyraźniej zniknęła, nie ma…

Cierpliwość Juhle’a była na wyczerpaniu. Postawił obie stopy na podłodze i podniósł dłoń w stronę partnera z nadzieją na powstrzymanie potoku jego wyznań.

Piersall zareagował, jakby ktoś go uderzył.

– Jak to najwyraźniej zniknęła? Ona… przepraszam na chwilę – podniósł słuchawkę. – Carla? Gary Piersall. Chciałbym mówić z Andreą. Rozumiem, jak długo? W porządku, dziękuję. Niech zadzwoni do mnie, gdy tylko się pojawi, dobrze? Dzięki – odłożył słuchawkę, jego dotąd pewna siebie twarz, nagle zwiotczała.

Juhle wstał, nim Shiu wyrządzi jeszcze więcej szkód. Zdołał jeszcze położyć swoją wizytówkę na biurku Piersalla.

– Naprawdę nie chcemy zabierać panu czasu. Gdy się do pana odezwie, będziemy wdzięczni, jeśliby do nas zadzwoniła. Najszybciej jak się da.

Jakiś czas później i trzy piętra niżej, Juhle i Shiu usiedli z Carla Shapiro w salonie pracowniczym, który był większy niż cały wydział zabójstw – sześć stołów otoczonych czterema krzesłami każdy, automaty z kawą, herbatą, napojami, słodyczami, przekąskami. Chuda sekretarka Andrei nosiła okulary, miała kręcone włosy, była poważna i, jak im powiedziała, śmiertelnie bała się o swą szefową. Śmiertelnie.