Craig Chiurco i Tamara Dade wyglądali dokładnie na to, kim byli – parę młodych kochanków. Znali się – oboje pracując dla Hunta – już dwa lata, ale jako para byli jeszcze niecałe pół roku razem. Po raz pierwszy Hunt przydzielił ich do wspólnego zadania i miało ono atmosferę randki, szczególnie, że MoMo było miejscem, na które nie mogli sobie pozwolić w życiu prywatnym. Ale byli tam, wykonując pracę długo po tym, jak tłum zebrany na kolację, rozszedł się do domów.
Co, bynajmniej, nie oznaczało, że lokal był pusty i nudny – wręcz przeciwnie, spotkania i powitania zdawały się mieć wysoką częstotliwość.
Przez jakiś czas Mary Mahoney będzie zbyt zajęta, aby z nimi porozmawiać. Po rozmowie z Huntem, który dał jej instrukcje, Tamara zadzwoniła upewnić się, że Mary pracuje tego wieczora. A wtedy wystroili się i podążyli do śródmieścia.
Siedząc przy drzwiach wejściowych, by nie przegapić panny Mary, na wypadek, gdyby zapomniała, że obiecała z nimi porozmawiać, Tamara piła cosmo, a Chiurco gin z tonikiem. Był to dobry wieczór na ujrzenie gwiazd – z tyłu lokalu, w dwóch niezależnych grupach, bawili się Robin Williams i Sean Penn. Burmistrz, Kathy West, brylowała w towarzystwie przy dużym stole pod oknem frontowym. Właśnie usiłowali zidentyfikować siedzące z nią osoby, kiedy w drodze do toalety przeszedł obok nich dobrze zbudowany czarnoskóry mężczyzna. Chiurco pokazał go palcem i rzekł:
– Jerry Rice.
– To nie Jeny.
– Numer osiem-zero we własnej osobie. Zakład? Wyciągnęła dłoń wnętrzem do góry.
– Pięć dolców – powiedziała.
Craig podniósł dłoń i delikatnie klepnął jej rękę.
– Niech będzie pięć.
Wrócili do swoich drinków, oboje ukrywając uśmiechy, gdy zobaczyli, że Mary Mahoney wyłoniła się z tłumu przy barze i podeszła do nich.
– Nie wiem, czy wyrwę się w ciągu najbliższych kilku godzin, więc poprosiłam Martina – mojego kierownika – czy mogłabym zrobić sobie przerwę, skoro chodzi o Staci. Zgodził się, ale niech to nie trwa zbyt długo, okay? – nie było dla niej żadnego wolnego stołka, więc Chiurco wstał, oferując jej swój i zapytał jednocześnie, czy to Jerry Rice właśnie przeszedł obok nich.
– A, tak, to on. Cały czas tu przychodzi.
Chiurco uśmiechnął się zadowolony z siebie do Tamary, podczas gdy kelnerka powiedziała:
– Wciąż nie mogę uwierzyć, że go zamieniliśmy, wiecie. To było takie głupie.
– Nie wiem – odparł Chiurco. – Zacząłem wierzyć, że to lepszy interes, niż Giganci wymieniający za wszystkich tych graczy na końcu kariery, zamiast ich odstawiać.
– Ta, ale Jerry. Tak, jakby oddali Montanę.
– Ja bym żadnego z nich nie oddała – oznajmiła Tamara. – A teraz pozwoliłabym Jerry’emu grać tak długo, jak by chciał, a potem zrobiłabym z niego trenera i trzymała tu na zawsze.
– A potem nazwać jego imieniem park – powiedział Chiurco, bawiąc się, dając się ponieść chwili, naturalnie łamiąc lody.
– Podoba mi się – skinęła Mahoney. – Rice Park? Rice Field?
– A może The Rice Field? – spytała Tamara – The Rice Field?
– Doskonale – powiedziała Mahoney. – Powiemy mu, kiedy wróci.
– Ale już dla nas nie gra – powiedział Chiurco. Mahoney zrobiła smutną minę.
– Ach, tak. Fakt – ledwie robiąc pauzę, zmieniła temat.
– A więc jesteście z agencji detektywistycznej, nie z policji?
– Zgadza się – powiedziała Tamara. – Klub Detektywów
– podała jej wizytówkę. – Teraz akurat szukamy Andrei Parisi. Mahoney nie ukrywała swoich emocji, teraz miała pytającą minę.
– Tej od procesu? Widziałam ją w TV, ale nie wiedziałam… Ona naprawdę zaginęła?
– Dlaczego to miałoby być nieprawdą? – wtrącił Chiurco. Wzruszyła ramionami.
– Bez powodu, właściwie. Znaczy opuściła tylko jeden program, nie? I to leci tylko na jednym kanale. Myślałem, że może chodzi o jakieś badania oglądalności.
– Nie – powiedziała Tamara. – Naprawdę zaginęła. Od wczorajszego popołudnia.
– I ma coś wspólnego ze Staci? Tamara starała się zachować spokój.
– Nie wiemy. Właśnie się tego staramy dowiedzieć.
– Zdecydowanie – powiedział Chiurco. – Staci miała w portfelu wizytówkę Andrei.
– To wszystko? To ma być trop? – z kieszeni wyjęła pokaźny stosik wizytówek i położyła go na stoliku. – To tylko z dzisiejszego wieczora – powiedziała. – I mam tyle co wieczór
– umieściła wizytówkę Tamary na wierzchu kupki. – Teraz ty też tu jesteś – odwróciła się do Chiurco. – Jak ty też masz, to mogę cię dołożyć. Mam nadzieję, że macie coś więcej.
Tamara opanowana i elegancka, napiła się drinka.
– Niezupełnie.
Chiurco pochylił się i oparł łokcie na stoliku.
– Staramy się dowiedzieć, co mogło ich troje łączyć. Na przykład, czy Staci znała Andreę.
– Mnie nic o tym nie wiadomo – Mahoney czuła się pewnie – A powiedziałaby mi. Zdecydowanie, jak sądzę. Była fanką TV Proces.
– Więc byłyście blisko?
Momentalnie jej oczy niemal przepełniły łzy i Mary otarła powieki. Czekali.
Westchnęła dwukrotnie, zadrżała.
– Byłam dla niej miła, gdy się tu pojawiła i możliwe, że to nie było dla niej takie oczywiste.
– Więc nie znałaś jej, zanim zaczęła tu pracować? – spytała Tamara.
– Nie.
– Dorastała tu, w mieście?
– Nie sądzę. Mieszkała tu przez kilka ostatnich lat. Przedtem, nie wiem.
– Ponieważ – mówiła dalej Tamara – nie odezwał się nikt z jej rodziny, policja nie była w stanie dowiedzieć się jeszcze niczego o jej przeszłości.
Kelnerka zrobiła zdziwioną minę.
– Niczego?
– Nic a nic.
– To takie niesprawiedliwe. – Nagle jej twarz rozjaśniła się. – Moment. Wiem, że ma… miała, znaczy się, młodszego brata. Trzymała jego zdjęcie w pokoju.
– Poznałaś go?
– Nie.
– A imię? – Tamara kontynuowała, podczas gdy Chiurco stał ze skrzyżowanymi rękoma, pozwalając jej pracować.
– Nie wiem, mówiła o nim brat.
Mahoney spojrzała na bar, jej przerwa trwała wystarczająco długo, a ten cały brat nie pomoże Staci, ani Andrei.
– Nigdy o nim nie rozmawiałyśmy. Zobaczyłam zdjęcie, zapytałam, kto to, a ona powiedziała „Ach, to mój brat”. Nie wdawałyśmy się w szczegóły. To był po prostu jej brat.
– To nie była jej pierwsza posada kelnerki – Chiurco zmienił temat, starając się ponownie zainteresować Mary.
– Nie. Pracowała, jak sądzę, w tajskiej restauracji na Ocean. Chodziła do Miejskiego Uniwersytetu i mieszkała po tamtej stronie miasta, aż dostała mieszkanie tutaj.
– To znaczy gdzie? – spytała Tamara.
– Tam – Mahoney wskazała ręką przez okno. – Te mieszkania po drugiej stronie ulicy. Sędzia jej kupił.
– Prawie skończyliśmy, Mary – powiedział Chiurco. – Możesz spróbować sobie przypomnieć, czy Staci kiedykolwiek mówiła coś o Andrei Parisi, w jakimkolwiek kontekście?
Jej kolagenowe wargi zacisnęły się na chwilę koncentracji.
– Przykro mi, naprawdę nic takiego nie pamiętam.
– Okay, ostatnia rzecz – powiedziała Tamara. – Czy jest coś, co pamiętasz o Staci, co mogłoby nam pomóc? Jakikolwiek powód, dla którego ktokolwiek mógłby chcieć ją zabić?
– Nie mogę uwierzyć, że ktokolwiek mógłby ją zabić. Myślę, że musiało chodzić o sędziego, a ona tam po prostu była.
– A z tego, co wiesz – dodał Chiurco – była już tam kiedyś, u niego w domu?
– Nie, jestem tego całkiem pewna. Wspomniałaby mi.
– Więc dlaczego? – Tamara zdawała pytać nie tyle Mary, co samą siebie.