Strzelanina z udziałem oficera, która kosztowała Juhle’a trzy miesiące zwolnienia administracyjnego, lecz w efekcie zakończona została uznaniem jego zasług.
– Cóż, jakby to ująć? Pieprzę ich.
Shiu bardziej się wyprostował, zacisnął szczęki. Nawet Lanier zdawał się skrzywić. Wulgarność tolerowana była w terenie, ale zastępca szefa policji Abe Glitsky tępił ją we wszystkich oddziałach, które pozostawały pod jego rozkazami. Nieczuły na to, Juhle nawet nie zwolnił.
– Mówię serio, Marcel. Kim oni są? Nie, wiem kim są. Może powinienem…
– Może nie, Dev. Może nic, okay? Obaj wiemy, kim są i że się mylą, i startujesz na policjanta roku, okay? Mam nadzieję, że ci przyznają. Może nawet ci się uda, jeśli w obecności Glitsky’ego nie będziesz zbyt często mówić pieprzyć. Ale chodzi mi o to, że kilku zarządców miejskich ma posłuch u burmistrza i szefa. A to nie tylko największa afera świata, ale zręcznie przekonaliśmy FBI, żeby się trzymali z daleka, bo nie jest to sprawa polityczna. Jest więc w waszych rękach, was obu, i róbcie, co się wam żywnie podoba. Ale błagam, nie przychodźcie do mnie bez dowodów. Jeśli to Parisi, pokażcie mi coś na potwierdzenie. Lub przynajmniej coś, co wykluczy wszystkich innych.
– Chcesz, żebyśmy dowiedli poprzez wykluczenie? – spytał Juhle. – To może być podchwytliwe.
– Nie mądruj się, Dev. Wiesz, czego chcę. Chcę więcej. Jeśli Parisi, w porządku. Ale jeśli się nie mylę, to nie mamy nawet krewnych jednej z ofiar. Jakby ktoś chciał się przyczepić, to mogłoby to wyglądać na brak aktywności w dochodzeniu. Wyrażam się wystarczająco jasno? – spojrzał na Shiu. – Naprawdę nie macie żadnych innych podejrzanych?
– Nie wiem, gdzie mielibyśmy ich szukać, sir.
– Nie wiesz. Nie wśród wszystkich bojów ze związkami? A ktoś, przeciw komu sędzia wydał wyrok? Może jego dziewczyna miała innego chłopaka? Czy przypadkiem żona nie ma siostry? Co robiła w poniedziałek wieczorem? Nic nie wiem o sprawie, a przychodzi mi do głowy kilkanaście pytań, których jeszcze nie zadaliście.
– Zadałem je, Marcel – powiedział Juhle. – Zadałem wszystkie przeklęte pytania, które właśnie wymieniłeś i jeszcze kupę innych, których nie wymieniłeś. I żeby było jasne, to pojechaliśmy do biura sędziego i spędziliśmy kilka fascynujących godzin, dowiadując się, że prowadził wiele spraw, w których wkurzał ludzi. Nie tylko CCPOA. I wierz mi, bez przerwy łażą mi oni po głowie. I pewnie mogę się mylić, ale dobra praca policyjna polega na podążaniu najsilniejszym tropem – przerwał, aby zaczerpnąć powietrza.
– I to, z całym szacunkiem, sir – wtrącił się Shiu – wygląda na Parisi.
Lanier podniósł ręce.
– Słyszałem. Przyjąłem do wiadomości. Ale tradycyjnie lubimy te małe powiązania, które tworzą łańcuch dowodowy, które może…
Juhle wysłuchał już wystarczająco i przerwał mu wstając:
– Chcesz, żebyśmy poszukali w innych źródłach, Marcel, pewnie zrobi się. Ale nie ma tam ani trochę więcej dowodów niż w przypadku Parisi. Będzie naprawdę wyglądało na to, że próbujemy osłaniać sobie tyłki.
Lanier odetchnął z rezygnacją.
– Znam gorsze rzeczy – powiedział. Wskazał na zamknięte drzwi swego gabinetu. – Informujcie mnie na bieżąco. Moje drzwi są zawsze otwarte.
23
Ogromne szylkretowe oprawki okularów Betsy Sobo nie nabrały Hunta. Nosząc te głupkowate szkła, zmierzwione popielate włosy, nieznaczny jedynie makijaż oczu i żadnej szminki, młoda pracownica działu prawa rodzinnego u Piersalla wyraźnie starała się uchodzić w życiu zawodowym za pospolitą, nawet za mola książkowego. Tego dnia nawet ubrana była w typowy mundurek szkoły katolickiej: spódnicę w szkocką kratę i białą bluzkę, czarne legginsy i czarne, proste buty. Niezła próba, ale Hunt pomyślał, że nawet jeśli miałaby na sobie włosiennicę i głowę posypaną popiołem, to przyciągałaby pełne uwielbienia spojrzenia.
Wstała, by go przywitać i uścisnąć mu rękę, po czym wróciła za swoje biurko. Hunt usiadł naprzeciw niej na składanym krześle, które było jedynym przedmiotem, jaki zmieścił się jeszcze w jej biurze, po tym jak upchnęła tam swój regał i dokumenty. Miała za sobą sześć stóp okna, które wychodziło na centrum miasta i dalej na wschód. Zgodziła się, aby Hunt nagrywał ich rozmowę.
– Rozmawiałam na ten temat wczoraj wieczorem – powiedziała – z kobietą. Też prawnikiem.
– Amy Wu?
– Tak sądzę. Chyba nie pomogłam jej za bardzo. Powiedziałam jej, że nie wiem, o czym Andrea chciała ze mną rozmawiać.
– Ale osobiście zadzwoniła, prosząc o spotkanie? Rozmawiałem właśnie z jej sekretarką i powiedziała, że ona was nie umawiała.
– Tak. Sama do mnie zadzwoniła.
– Żeby zapytać, czy mogłabyś poświęcić jej pół godziny swojego czasu?
– Zgadza się. Ale to byłoby na tyle. Powiedziałam, że pewnie. Hunt pochylił się do przodu.
– Carla twierdzi, że Andrea zadzwoniła do ciebie, tuż po lunchu z sędzią Palmerem, prawda? Więc tak myślę, że może nadmieniła o czymś, o czym jeszcze nie wiemy.
– Nie wiem, co mogłoby to być. I nie powiedziałaby tego Gary’emu – panu Piersallowi – w czasie ich spotkania?
– Może – zgodził się Hunt. – Ale nie wydaje mi się. Myślę, że chciała porozmawiać z tobą o czymś innym. Rozmawiałem wczoraj wieczorem z panem Piersallem i najwyraźnej tym ważnym tematem, o którym rozmawiali, był nakaz, którego podpisaniem groził sędzia. Zupełnie nie rozmawiali o zasiłkach związkowych.
– Ale ja nawet nie wiem, czy to o tym chciała ze mną rozmawiać. Tylko przypuszczam.
– Czy powiedziała coś konkretnego, co skłoniło cię do takiego przypuszczenia?
– Nie wiem – wciągając powietrze, Sobo położyła łokieć na biurku i oparła czoło na palcach lewej dłoni. Na chwilę zamknęła oczy. – OK – odezwała się, otwierając je. – Powiedziała, że Mike Eubanks – zwierzchnik naszego działu – kazał jej do mnie zadzwonić. A skoro Mike, to musiało chodzić o zasiłki.
– No i proszę.
– Dodała „Ta osoba, którą poznałam w czasie lunchu”. I potem zamilkła i powiedziała, że nie ma czasu, ale chodzi o grube ryby i nie chce nic zaczynać, dopóki nie będzie wszystkiego pewna od strony prawnej.
Przez dłuższą chwilę Hunt siedział bez ruchu.
– I chodzi tu o prawo rodzinne, tak? Powiedziała ‘Osoba, którą poznałam w czasie lunchu’. Te słowa?
– Tak myślę. Tak. Albo coś bardzo podobnego.
– „Poznałam”? Nie, „spotkałam się na lunchu”.
– Nie, powiedziałabym, że nie.
– A więc nie sędzia – to nie było pytanie. – Pozwól, że spytam: Biorąc pod uwagę całą pracę, jaką firma wykonuje dla związku, miałaś kiedyś do czynienia z takimi zasiłkami?
– Ja, osobiście? Rzadko. Zajmuję się raczej sporami o przyznanie praw do opieki albo sądowym ograniczeniem dostępu, takimi rzeczami. Wśród rodzin tych biednych strażników strasznie dużo jest rozwodów. Aż się wierzyć nie chce.
– Więc, jak sądziłaś? O co mogło chodzić Andrei? Sobo zastanawiała się przez chwilę.
– Może o jakąś rekompensatę z tytułu rozwodu w uposażeniu członków. Może wynagrodzenie prawników albo koszty doradztwa, żeby nie pochodziło z kieszeni tych ludzi i ich rodzin. Zakładamy sprawę, że prawdopodobną przyczyną rozkładu pożycia małżeńskiego jest stres związany z pracą – wzdrygnęła się. – Wygraliśmy takie sprawy już kilkakrotnie – stres w tej pracy jest morderczy. I to niemal dosłownie.
– Jestem tego pewien – powiedział Hunt. – Więc Andrea mówiła o grubych rybach?