Lecz nagle Hunt nie widział już twarzy dzieciaka.
Widział kształt i kolor tego, co widniało za nim. To również było rozmazane, tylko w tle, ale gdy raz się to ujrzało, nie można było się pomylić.
Po chwili siedział ponownie przy komputerze, otwierając wykonane przez Mickeya zdjęcie posiadłości Manionów. Wieża w kolorze terra-cotty, porośnięta boungenwillą. Sprawdzał ujęcia tego samego domu z różnych stron, znajdując nawet miejsce, gdzie rzekomy Todd Manion musiał stać, gdy robione było zdjęcie z mieszkania Staci.
Wrócił do zdjęcia Carol Manion i jej syna, przesuwając się do limuzyny. Na samym brzegu zdjęcia było coś jeszcze.
Ponownie przejrzał pliki. Jedno ze zdjęć pokazywało wzniesienie z przodu domu, jedno wieżę po prawo, potrójne garaże i szeroki podjazd po lewo od wejściowego portyku. Hunt zatrzymał się przy tym, pochylił się w stronę ekranu, choć widział dokładnie – na podjeździe, błyszcząc w jasnym słońcu, stało BMW Z4 cabrio.
27
Hunt wiedział, że Juhle jest na meczu Małej Ligi, więc zadzwonił na komórkę, gdzie nagrał wiadomość: „Dev, zdjęcie brata Staci Rosalier zostało zrobione przed domem Carol Manion w Seacliff. Nie wiem, co dokładnie to oznacza, ale jak dla mnie jest cholernie prowokujące. Mógłbyś sprawdzić, czy jest jakiś zapis połączeń telefonicznych pomiędzy Palmerem i Manion, biuro-biuro, dom-dom, jakichkolwiek. W każdym razie, zadzwoń, jak odbierzesz tę wiadomość. Do boju, Szerszenie!”.
Następnie rozważył telefon do domu Manionów, nawet podniósł słuchawkę, ale powstrzymał się. Co by powiedział? Mimo wszystko była to szalenie bogata i znacząca rodzina, o wyjątkowej wrażliwości na punkcie prywatności. Zatrudniali na pełen etat rzecznika prasowego, który dbał o to, by ich nazwisko nie pojawiało się w prasie, za wyjątkiem zatwierdzanych każdorazowo rubryk o modzie lub biznesie. Nie można było do nich po prostu zadzwonić w piątkowy wieczór, przedstawić się jako prywatny detektyw i wypytywać ich o syna, ich związki – jeśli istnieją – z zamordowanym sędzią federalnym, jego kochanką i zaginioną adwokat. Juhle jako inspektor wydziału zabójstw mógłby może wykonać taki telefon, ale również on byłby ponownie sparaliżowany przez trwałe ograniczenie w całej tej sprawie: brak jakiegokolwiek fizycznego dowodu. Na czym miałby oprzeć swe pytania?
I co takiego Hunt dokładnie miał? Całkowicie uzasadniony telefon na temat umówionego spotkania od bogatej kobiety do jej potencjalnego adwokata. Zdjęcie chłopca zrobione prawdopodobnie przed domem Carol Manion. Czarne cabrio.
Prostak.
Sześć godzin wcześniej Hunt czuł, że ma więcej na Arthura Mowery’ego, Jima Pine’a i nawet Gary’ego Piersalla i gonienie za tymi chimerami doprowadziło go, dokładnie rzecz ujmując, donikąd. Potrzebował czegoś prawdziwego, czegoś namacalnego i przekonywującego, co zapewniłoby Juhle’owi przynajmniej jakiś punkt zaczepienia, od którego mógłby rozpocząć jakiekolwiek dochodzenie.
Ponieważ siedział przy komputerze, ponownie przywołał w Google’u olbrzymią listę wyników wyszukiwania na temat Manionów. Kiedy połączył hasła ‘sędzia federalny George Palmer’ z ‘Ward i Carol Manion’, dowiedział się, że rodziny musiały znać się przynajmniej towarzysko, albowiem obecni byli na masie tych samych przyjęć charytatywnych. Spróbował ‘Staci Rosalier’ i ‘Manion’ – nic, potem skonkretyzował Todd Manion’ też nic, niemniej sam Todd miał już niemal tysiąc własnych wyników, jednak wszystkie, za wyjątkiem czterech, wymieniały również jedno lub oboje jego rodziców. Cztery pozostałe były, najwyraźniej, podpisami pod zdjęciami, na których pojawił się bez rodziców, a zamieszczone zostały na jakiejś stronie o wyższych sferach.
Po kwadransie pracy i braku nowych poszlak, Hunt zaniechał wyszukiwania w sieci. Coś mogło znajdować się pomiędzy tymi wszystkimi informacjami o Manionach, jednak jeżeli nie miał bardziej sprecyzowanego pojęcia, czego szuka – a nie miał – znalezienie tego zajęłoby całą wieczność. Tak, jak zrobił to Mickey w przypadku zdjęć, Hunt musiał spojrzeć na to pod innym kątem.
Nim wyszedł, przebrał się z dresów w normalne, miejskie ubranie, buty, gruby czarny sweter.
Na małym półokrągłym podjeździe przed domem sędziego Palmera na Clay Street oraz na ulicy bezpośrednio przed nim stało jakieś dziesięć samochodów. Hunt zaparkował siedem czy osiem domów dalej, wysiadł ze swojego coopera i przeszedł zamglonym chodnikiem, wciąż nie wiedząc dokładnie, co zamierza zrobić. Musiał działać, coś zrobić, odwracać kamienie, z kimś porozmawiać, wyjść z domu i być z dala od pokusy zajęcia się rutynową pracą na komputerze. Jeśli nic innego, to teraz miał przynajmniej punkt zaczepienia, ogólne pojęcie tego, co chciał odkryć.
Jeśli Manionowie znali sędziego Palmera z imprez charytatywnych na tyle, by czuć się w obowiązku uczestniczenia w jego pogrzebie, to żona sędziego mogła być źródłem informacji, faktów, może nawet dowodów. Jeannette tego dnia rano pochowała męża. Zgodnie z oczekiwaniem Hunta, ludzie po wyjściu z cmentarza zgromadzili się u nich w domu. Była to najlepsza okazja, jaka będzie mu dana.
Przeciął trawnik otoczony niskim murkiem, rzucił pełne zachwytu spojrzenie na łagodnie szemrającą fontannę, wszedł po schodach i nacisnął dzwonek.
W środku nikt bynajmniej nie urządzał hulanek, ale sądząc z natężenia dźwięku, zebrani próbowali miło spędzić czas.
Drzwi otworzyła kobieta w wieku Hunta, uśmiechając się lekko, jakby ze zmęczenia.
– Mogę w czymś pomóc?
– Mam nadzieję. Ciekaw jestem, czy mógłbym zamienić kilka słów z Jeannette Palmer?
Wszelki ślad uśmiechu zniknął natychmiast z jej twarzy.
– Jest pan dziennikarzem?
– Nie – Hunt sięgnął po legitymację. – Jestem prywatnym detektywem…
– Przykro mi – przerwała mu – ale to naprawdę nie jest najlepsza chwila, jak pan może wie. Dziś rano odbył się pogrzeb mojego ojca i moja matka nie jest obecnie w stanie z kimkolwiek rozmawiać. Jeśli zechciałby pan zadzwonić i umówić się na spotkanie… – cofnęła się o krok i zaczęła zamykać drzwi.
Hunt zareagował bez zastanowienia, wyciągnął rękę, przeniósł stopę nad progiem.
Kobieta spojrzała na jego nogę na podłodze, na rękę trzymającą drzwi.
– Zamykam drzwi. Radzę się panu odsunąć.
– Proszę – Hunt nie poruszył się. – Nie chcę sprawiać kłopotów, naprawdę. Ale sprawa jest pilna i może być dosłownie kwestią życia i śmierci.
– Nie widzi pan? – spytała kiwając głową. – Już pan sprawił kłopot. To jest kłopot.
– Wszystko w porządku, Kathy? – zza jej pleców dobiegł głęboki, męski głos.
Odwróciła się w stronę głosu, uchylając drzwi o kilka cali.
– Ten pan twierdzi, że jest prywatnym detektywem i musi porozmawiać z mamą.
– O czym?
– Nie wiem. Powiedziałam mu, że to nieodpowiednia pora, ale nie chce sobie pójść. Teraz zablokował drzwi. Mówi, że to kwestia życia i śmierci.
– Ta? No to się jeszcze okaże – nagle drzwi otworzyły się. Hunt stanął twarzą w twarz z rozgniewanym osiłkiem w ciemnym garniturze i z bursztynowym napojem w dłoni. – Zabieraj nogę, koleś. Ale to już. A teraz masz dziesięć sekund, żeby powiedzieć mi, co jest niby takie ważne.
– Próbuję znaleźć Andreę Parisi.
– Tak jak policja.
– Z różnych powodów.
– Tak? Jak ostatnio słyszałem, to ich zdaniem zabiła mojego tatę. Więc jestem po ich stronie.
– Mylą się. Nie zrobiła tego. Możliwe, że sama została zabita.
– Przez kogo?