Aby posunąć się choć trochę do przodu, Juhle potrzebowałby przynajmniej dowodu, że Staci w istocie była matką Todda. Cameron zginął rok wcześniej w wieku dwudziestu czterech lat. Staci miała dwadzieścia dwa. Mieliby zatem, odpowiednio, szesnaście i czternaście. I poznali się na obozie sportowym.
Jedyne, co Hunt wiedział o Staci, to to, że cztery lata temu mieszkała w Pasadenie.
No ale przynajmniej było to w ogóle coś.
Praca w branży znajdowania ludzi nauczyła Hunta, że należy zaczynać od najprostszego, najbardziej oczywistego rozwiązania. Siedząc nadal w samochodzie zaparkowanym przy boisku Małej Ligi przy Presidio, wybrał numer informacji miasta ze stadionem Rose Bowl i nawet nie wkładając w to zbyt wielkiej nadziei, zapytał o numer Rosalier, imię nieznane. Nie jest to Smith, pomyślał. Ale wtedy operator powiedział:
– Mam jeden numer – i Hunt wcisnął gwiazdkę na klawiaturze, by uzyskać numer, który zapisał w notesie, słuchając sygnału łączenia go z aparatem jakieś czterysta mil na południe.
– Tak? – głos kulturalnej kobiety.
– Dobry wieczór. Czy rozmawiam z panią lub panną Rosalier?
– Mówi pani Rosalier, ale jeśli próbuje pan coś sprzedać, to pora kolacji w piątek naprawdę nie jest…
– Nic nie sprzedaję! Słowo. Nazywam się Wyatt Hunt i jestem prywatnym detektywem, pracuję w San Francisco. Próbuję znaleźć krewnych Staci Rosalier. To naprawdę bardzo pilne.
– Staci Rosalier? - kobieta umilkła. Gdy ponownie się odezwała, jej głos był ostry. – Czy to ma być zabawne? Jakiś chory żart? Odkładam słuchawkę.
– Nie! Proszę.
Ale było za późno. Rozłączyła się. Hunt natychmiast wcisnął klawisz ponownego wybierania, usłyszał sygnał zajętości, rozłączył się, spróbował jeszcze raz z tym samym efektem. Po kilku minutach uspokoił się, włączył silnik i spojrzał na zegar na desce rozdzielczej, dochodziła ósma wieczorem. Niebo ciemniało. Może powinien podjechać do Royal Thai, sprawdzić, czy Staci zostawiła jakieś referencje, a po drodze zobaczyć, czy Juhle już wrócił do domu. Albo może, czy jednak nie opłaciłoby się wstąpić do Manionów?
Wyjeżdżając z Presidio, jeszcze raz wcisnął ponowne wybieranie. Tym razem, ku jego zadowoleniu, linia nie była zajęta. Szybko zaparkował, wyłączył silnik i czekał.
Kiedy po drugiej stronie usłyszał męski głos, odparł:- To nie jest żart. Proszę się nie rozłączać – przedstawił się ponownie, podał numer telefonu, mówiąc, że może do niego oddzwonić, jeśli woli. Powtórzył, że sprawa była pilna.
Mężczyzna wysłuchał go i powiedział:
– Wiemy, kim jest Staci Rosalier. To ta dziewczyna, którą zabito z sędzią w San Francisco.
– Zgadza się – odparł Hunt. – Jak powiedziałem pani, która odebrała poprzednio, staramy się zlokalizować krewnych. Nie chciałem jej zdenerwować.
– Gdy nosi się takie nazwisko jak ofiara morderstwa, ludzie mają zwyczaj człowiekowi o tym opowiadać. Moja żona stała się przez to nieco spięta. Pomyślała, że jest pan jakimś wariatem. Nie znamy osobiście żadnej Staci Rosalier.
Teoretycznie powinno to zakończyć rozmowę, lecz coś w tej odpowiedzi uderzyło Hunta.
– Nie chcę sprawiać trudności, ale czy jest pan pewien?
– Oczywiście, że tak. Co to za pytanie?
– Miała dwadzieścia dwa lata. Tym razem pauza była dłuższa.
– Czytaliśmy.
Hunt przerwał – tylko na chwilę. Nie chciał stracić kontaktu.
– Powiedział pan, że nie znacie żadnej Staci Rosalier osobiście. Ale wydaje mi się, że to imię coś panu mówi.
Hunt usłyszał, jak mężczyzna mówi nie do słuchawki. – Nie, w porządku. Wydaje się być okay – po czym wrócił do niego. – No więc, oczywiście nasze nazwisko brzmi Rosalier. I mamy córkę, Caitlin, która dopiero co skończyła dwadzieścia trzy lata.
Hunt nie miał pojęcia do czego zmierza pan Rosalier, ale chciał, by mówił dalej.
– I?
– I jej najlepsza przyjaciółka w szkole średniej miała na imię Staci. Staci Keilly. W czasie ostatniej klasy, właściwie mieszkała tu z nami. Żartowaliśmy, że powinna należeć do rodziny – jego głos ucichł nieznacznie. – To dlatego, gdy usłyszeliśmy, że kobieta zabita razem z sędzią nazywa się Staci Rosalier…
– Zadzwoniliście państwo na policję?
– Nie. Rozmawialiśmy o tym, oczywiście, ale Staci Keilly, to nie Staci Rosalier. W końcu zdecydowaliśmy, że to musiał być zbieg okoliczności.
Pomijając fakt, pomyślał Hunt, że Juhle miał rację, w przypadku zabójstw nie ma zbiegów okoliczności. Poza tym, naturalnym było, że Rosalier nie chcieli angażować się w cokolwiek związanego z zamordowanym sędzią federalnym.
– Gdybym mógł zająć panu jeszcze chwilę, czy ma pan jakiekolwiek pojęcie, gdzie Staci Keilly może być obecnie? Miał pan ostatnio jakieś wieści od niej?
– Już od kilku lat nie. Caitlin pojechała na Wschód studiować. Middlebury. Zawsze była dobrą uczennicą, a Staci raczej… Staci wiodła inne życie. Była bardzo ładna i popularna, jak to bywają uczennice w szkole średniej. Tak czy inaczej, gdy Caitlin wyjechała, przestaliśmy widywać Staci.
– A jej rodzice? Mieszkają w Pasadenie?
– Sądzę, że tak. Ale nigdy ich nie poznaliśmy. Sądzę, że ich dom nie był… nie przypominał naszego. Nie interesowało ich, jak często Staci u nas nocowała, ani do jak późna zostawała. Nie byli raczej chodzącą reklamą rodziny zastępczej.
Hunt poczuł dreszcz, który wywołał gęsią skórkę na jego ramionach.
– Mówi pan, że Staci wychowała się w rodzinie zastępczej?
– Tak. Wiemy to wszystko z drugiej ręki, od Caitlin, ale sytuacja ewidentnie nie była dobra. Pewnie dlatego przesiadywała u nas – na sekundę umilkł. – Nie sądzi pan chyba, że ta kobieta u was…?
– Że to wasza Staci Keilly? Nie mam pojęcia. Zależy to od tego, czy państwa zdaniem możliwe jest, że Staci tak bardzo nie cierpiała swoich przybranych rodziców, że wyrzekła się ich nazwiska i przyjęła wasze.
– Brzmi to dość skrajnie. Ale sam nie wiem. Nigdy nie słyszałem o czymś podobnym. Możliwe – odkaszlnął – ale to oznaczałoby, że ona nie żyje, prawda?
Tak, jak powiedział ojciec, Caitlin Rosalier była kujonem. Piątkowy, wiosenny wieczór, a ona siedziała sama w swym mieszkaniu w Bostonie, czytając.
– Moi rodzice dali panu ten numer? Naprawdę?
– Caitlin, możesz zadzwonić do domu i ich spytać. Zadzwonię jeszcze raz za trzy minuty.
– Tak właśnie zrobię, jeśli pan pozwoli. Jeśli zechcę z panem mówić, to ja zadzwonię – wykapana córka. Rozłączyła się.
Po trzech długich minutach zadzwoniła, a jej głos brzmiał, jakby jedno z rodziców nie tylko zaręczyło za Hunta, ale również przekazało jej złe wieści. Jej głos był drżący, przygaszony.
– Powiedzieli, że chce pan wiedzieć trochę więcej o Staci? Nie mogę uwierzyć, że ktoś ją zabił. Kto mógł zrobić coś takiego?
– Tego właśnie staram się dowiedzieć, Caitlin. Twój tata powiedział mi, że rodzina Keillych… Może ty mogłabyś powiedzieć mi, co wiesz?
– Po pierwsze, to nie znałam ich zbyt dobrze. Głównie z tego, co Staci mi mówiła.
– To znaczy?
– Nie lubiła ich za bardzo, ale też nie przeszkadzali jej zbytnio. Chyba się przyzwyczaiła. To nie był prawdziwy dom.
Hunt miał całkiem wyrobione zdanie o niektórych domach zastępczych, ale każdy taki dom jest wyjątkowy i musiał wiedzieć o konkretnych doświadczeniach Staci.