Выбрать главу

– ale nie mam pojęcia, co tu robisz, a Dev nie odbiera telefonu, więc nie wygląda to na twoją najszczęśliwszą noc. A skoro o tym mowa, to co tu robisz?

– Chciałem porozmawiać z Mamonami.

– Dobre – zachichotał Poggio. – Tylko, że zauważ, chyba nie ma ich w domu. No więc akurat tędy przejeżdżałeś i zamierzałeś zapukać? O tej porze?

Hunt wzruszył ramionami.

– Chciałem zobaczyć, czy palą się jakieś światła, może zajrzeć do garaży.

– A to zabawne – powiedział Shiu – bo mamy cię na taśmie godzinę temu, jak dzwonisz do drzwi. I cały czas miałeś samochód zaparkowany przed ich domem. Myślałeś, że wrócili, jak tam siedziałeś i ich po prostu nie zauważyłeś?

Na co Hunt nie mógł udzielić żadnej odpowiedzi, która by go jeszcze bardziej nie pogrążyła.

Po chwili pojawił się radiowóz. Gdy w końcu zdjęli mu kajdanki, dwaj policjanci złapali go pod ramiona i razem wsadzili na tylne siedzenie, zatrzaskując za nim drzwi. Shiu odciągnął kierowcę na bok.

– Możecie spisać go za dwanaście-zero-dwadzieścia-pięć – ukryta broń bez pozwolenia – ale nie wieźcie go do śródmieścia, bo od razu dostanie kaucję. Potrzymajcie go z godzinę na komisariacie, wtedy pojawia się tu następna zmiana, a my przyjedziemy z nim porozmawiać.

30

Mickey Dade był prawdziwym wielbicielem kuchni i wina. Hunt zadzwonił do niego, by przejechał się do zagłębia winiarskiego. Gdyby tylko pamiętał, że w ten weekend odbywa się aukcja win Napa czy też, jak nazwali ją tego roku, aukcja doliny Napa – święty Graal amerykańskiego winiarstwa – odparłby szefowi, że za nic jej nie przepuści.

Dla uczczenia tego dnia wszystkie wspaniałe lokalne restauracje będą miały specjalne menu, niektóre w cenach przystępnych dla plebsu. Na parkingach rozstawione zostaną grille, gdzie światowej sławy kucharze piec będą jagnięta, przepiórki i szparagi, małże, kiełbaski i bakłażany, a powietrze przesycone będzie aromatem ziół, musztardy i dymu ze ściętych gałązek wina.

Mickey zarobił trzysta czternaście dolarów, plus pięćdziesiąt jeden w napiwkach w czasie regularnej zmiany, która kończyła się o drugiej rano. Odstawiając taksówkę w bazie, przesiadł się do własnego, używanego cámaro, po czym, mając po dziurki w nosie mgły i zupełnie nie będąc zainteresowany snem, skierował się na północ trasą 101, przez most Golden Gate, minął salon JV w Mill Valley, następnie dom Vanessy Waverly w Novate Skręcając na wschód na 37, jechał średnio osiemdziesiąt dwie mile na godzinę, aż dotarł do zjazdu Napa/Sonoma na 121, następnie przebył Carneros Grade i dotarł na autostradę 29 w niewiele ponad dwadzieścia minut. Wszystko razem czterdzieści osiem minut – osobisty rekord.

Będąc już w dolinie, pod czystym i chłodnym nocnym niebem, na Oakville Crossroads, skręcił na północ w Silverado Trail – kolejną arterię północ-południe. Po kilku milach zjechał z drogi w lewo, na podjazd do Piwnic Manionów, wyraźnie widocznych nawet w świetle księżyca. Samo chateau stało na niskim wzniesieniu. Falujące tereny porastały po obu stronach sinusoidalne rzędy winorośli. Nieco na prawo i z przodu wzniesienie opadało w stronę kolejnych winnic, a nad nimi dostrzegł zarys czterech par drzwi do nowo wykutych w wapiennej skale jaskiń, których Piwnicie Manionów używały jako logo.

Brama wjazdowa była zamknięta, zatem Mickey wycofał się i ruszył na północ Silverado Trail, aż do Saint Helena i Howell Mountain Road, gdzie znał kilka ustronnych miejsc i w jednym z nich zaparkował przy ulicy, pod niską koroną dębu. Na wypadek sytuacji takich jak ta, woził ze sobą śpiwór i pięć minut po wyłączeniu silnika spał głęboko na miękkiej ziemi obok samochodu.

O piątej czterdzieści pięć rano Juhle podniósł z ganku gazetę i zaniósł ją do kuchni, gdzie położył ją na stole obok kawy. Po nocy znów mógł mniej poruszać ramieniem, ale podjął decyzję, że zostawi temblak w domu i zamierzał się jej trzymać. Kiedy zakończyły się jego boje z administracją i został przywrócony do służby, Connie dała mu w prezencie urządzenie o nazwie, jak sądził – jego francuski był marny – cafe filtre - w którym kawę robiło się zalewając gorącą wodą wsypane do cylindra dokładnie zmielone ziarna, a następnie naciskając filtr. Odkąd zagrał z Malinoffem w „spalonego”, używanie przyrządu sprawiało mu za dużo bólu, ale tego ranka, w nowym duchu zdrowienia, przepychając filtr przez czarny płyn, zdał sobie sprawę, że nawet połamane kości lewej dłoni zaczęły się naprawdę goić.

Kawa była mocniejsza od tej, jaką zazwyczaj parzył sobie w domu i smakowała mu ta przygaszona dwoma łyżeczkami cukru gorycz. Delektując się, otworzył gazetę i zaczął szukać zdjęcia brata Staci. A może Todda Maniona, który został mu przedstawiony, gdy po raz pierwszy złożyli wizytę Carol Manion.

Z dala od boiska Presidio Małej Ligi, oglądając mecz Gigantów u Malinoffów poprzedniego wieczora, przegapił emisję zdjęcia w telewizji, a teraz chciał ponownie przestudiować je w świetle informacji Hunta.

Znalazł je dość łatwo, było umieszczone w widocznym miejscu na górze strony piątej, ale patrząc na nie poczuł rozczarowanie i sporo wysiłku kosztowało go, by połączyć twarz chłopca, na którą patrzył, z chłopcem, któremu kilka dni wcześniej ściskał rękę. Po pierwsze, rozmazanie oryginalnego zdjęcia wzmożone zostało przez druk niskiej jakości. Poza tym, Todd Manion, którego poznał, był starszy od uśmiechniętego chłopca na zdjęciu – w istocie ani on, ani Shiu nie zauważyli żadnego podobieństwa między tą dwójką, kiedy po raz pierwszy zobaczyli zdjęcie w mieszkaniu Staci.

No i oczywiście fotografia w gazecie była czarno-biała, więc nawet charakterystyczne tło – pokryta terra-cottą wieża domu Manionów – nie mogła go przekonać. Przyglądając się uważnie twarzy przed nim, Juhle uzmysłowił sobie, że nie bardzo wierzył, że jeśliby ktoś go natychmiast spytał, to zidentyfikowałby chłopca jako Todda Maniona.

Jednak Hunt, rozpoczynając od tego założenia, najwyraźniej zdobył mnóstwo informacji. Odkrył kolejny niemożliwy scenariusz śmierci Palmera i Rosalier, może nawet wyjaśnienie losu zaginionej i uznanej za nieżyjącą Andrei Parisi. Tak jak on i Shiu zrobili w przypadku Jeannette Palmer oraz on i Hunt, pracując wspólnie poprzedniego dnia, w przypadku Arthura Mowery’ego, Jima Pine’a i CCPOA.

Juhle postawił kubek z kawą na stole i spojrzał przed siebie. Wiedział, co ta sprawa mogła znaczyć dla jego kariery, na dobre czy na złe. Jeśli ją schrzani przez błędne aresztowanie, nieprawidłowo przeprowadzone aresztowanie lub brak aresztowania – wszystkie trzy potencjalne, lecz zupełnie różne rodzaje porażki – może się pożegnać z szansą na zdobycie tytułu policjanta roku. I bez tego uważał, że jego pochwała za bohaterstwo zawsze będzie skalana, jego reputacja nie do odzyskania. Z drugiej strony, sukces znacznie przyczyniłby się do udowodnienia, że wiara, jaką pokłada w nim Lanier, nie jest błędem, że przywrócenie go do roli czynnego inspektora wydziału zabójstw było uzasadnione.

Tak bardzo sobie tego życzył, że aż zęby go bolały. Ale teraz najnowsza ścieżka Hunta ku samozbawieniu zaczynała wyglądać, jakby prowadziła ku śledztwu przeciwko jednej z najbogatszych, najlepiej powiązanych politycznie i wybitnie filantropijnej rodzinie San Francisco. I dlaczego? Ponieważ osiem lat wcześniej adoptowali dziecko, być może własnego wnuka.

Bez wysiłku przypomniał sobie słowa Laniera, gdy ostatnim razem spotkali się w jego gabinecie. Porucznik nie chciał słyszeć o żadnych podejrzanych, szczególnie w tej sprawie i szczególnie od Juhle’a, jeśli nie dysponuje dowodami na poparcie swych oskarżeń. Juhle czuł, jak go żółć zalewa na wspomnienie dyskusji, jaka wywiązała się na temat teorii, że Andrea Parisi zabiła sędziego i jego przyjaciółkę, a potem siebie – scenariusz, który, bazując na posiadanych informacjach, nadal był realny.