Выбрать главу

Rozmowa z poprzedniego wieczora wytrąciła ją z równowagi i nie spała przez większą część nocy. Tak, Juhle może przysłać jej faksem zdjęcie z autopsji. „Nie jest zbyt obrzydliwe, prawda?”. Swego czasu była blisko ze Staci i teraz zdawała się potrzebować jakiegoś zamknięcia, jeśli w istocie jej przyjaciółka była ofiarą. Punkt ksero na rogu zaopatrzony był w faks i mogła tam pójść i zadzwonić do Juhle’a z numerem, a on odparł, że będzie czekał.

Nim zadzwoniła, zgłosił się partner Juhle’a, by poinformować go, że nie pojawi się w poranek tego weekendu. Może Juhle o tym nie wiedział, ale sobota jest sabatem w Kościele Świętych Dnia Ostatniego i Shiu musi iść na nabożeństwo, a potem ma służbę u Manionów. Ale Juhle będzie go na bieżąco informował. Prawda? Dziękuję bardzo. W nagłym przypadku mógłby pojawić się wczesnym popołudniem, ale nic nie obiecuje, chyba że Juhle miałby coś naprawdę istotnego i, cytując Shiu, „Pamiętaj Dev, opartego na dowodach”.

– Dupek – powiedział Juhle, rozłączając się i wpatrywał się przez mgłę w autostradę, siedząc przy biurku w pustym wydziale zabójstw.

Przez niemal dwadzieścia minut przeglądał folder pod tytułem „Medycyna Sądowa”, męcząc się z oświadczeniem pod przysięgą, jakie zamierzał dołączyć do nakazu, który miał nadzieję otrzymać na oba domy Manionów i ich samochody. W miejscach tych szukałby konkretnie narzędzia zbrodni albo ubrań, na których mogły znajdować się ślady krwi lub prochu. W samochodach miał nadzieję znaleźć włosy lub może nawet ślady krwi Andrei Parisi.

Dowody nie byłyby takie przekonujące, ponieważ badanie odcisków palców było długotrwałe, a pani Manion mogła być w domu Palmera towarzysko, ale szukali będą jej odcisków w gabinecie sędziego. Również dywanik z miejsca zbrodni dostarczył włosów pochodzących od różnych osób i choć jakiekolwiek testy DNA czy inne skomplikowane badania są dość powolne, to ich pozytywne wyniki pomogłyby w śledztwie.

Gdy rozległ się dzwonek telefonu, Juhle rzucił się do aparatu. Caitlin, wreszcie z numerem faksu w punkcie ksero. Zapisał, podziękował i poprosił, by, jeśli może, nie rozłączała się. Złapał najlepsze zdjęcie twarzy Staci Rosalier z autopsji i wsunął do faksu. Kiedy wrócił do telefonu, Caitlin płakała i Juhle dostał identyfikację.

Nadal męcząc się nad oświadczeniem do nakazu, Juhle podniósł głowę i uśmiechnął się.

– Patrzcie państwo, kogo przywiało. Nie wiń mnie za cokolwiek, co ci się wczoraj w nocy przytrafiło. Powiedziałem ci, żebyś jechał do domu.

Hunt nie był w nastroju do uśmiechania.

– Ty ich na mnie nasłałeś?

– Daj spokój, Wyatt. Sam to sobie zrobiłeś. Ja cię nawet ostrzegłem. Dowiedziałeś się chociaż czegokolwiek?

– Tak. Pracujesz z socjopatami.

– Hej. To wymóg. Przyzwyczaj się.

Hunt nie przyjechał strofować Juhle’a i wskazując na folder, zmienił temat.

– Są w Napa – powiedział.

– Wiem.

– Skąd?

– Było w gazecie. Ucieszy cię, że mamy czterech raczej wiarygodnych świadków co do zdjęcia. To Todd Manion.

– Któremu obcięto dziś włosy. Na zero.

– Ciekawe. Trochę za późno, ale i tak ciekawe – Juhle przechylił głowę. – Ale chwileczkę. Skąd o tym wiesz?

– Mickey tam jest.

Juhle oparł się, pomasował bark, najwyraźniej odczuwając spory ból. Kiedy się odezwał, mówił oficjalnym tonem.

– Musisz się z tego wycofać, Wyatt. Mówię poważnie. Całkowicie się wycofać. I trzymać swoich ludzi również z daleka.

– Moment. Niech no znajdę właściwą odpowiedź – zajęło mu to sekundę. – Nie wydaje mi się.

– Przeszkadzasz mi w dochodzeniu na tym etapie…

– Hej! – Hunt wymierzył palcem w Juhle’a. – Tylko dzięki mnie masz w ogóle dochodzenie na tym etapie.

– Wyatt – Juhle zachował spokój – to już jest ponad tobą. Może chciałbyś wiedzieć, że pół godziny temu Caitlin Rosalier zidentyfikowała Staci.

– Wiedziałem to dwanaście godzin temu. Juhle pokręcił głową.

– Nie wiedziałeś. Domyślałeś się. Ja to udowodniłem.

– Tracąc po drodze pół dnia. I zatrzymując moje działania.

– Ponieważ tego wymaga procedura, przyjacielu. Właściwa procedura prawna. Coś kojarzysz? Czasami trzeba czasu, by zrobić coś prawidłowo.

– Czasami nie masz luksusu czasu. Co ty na to?

– To nie jest jeden z tych przypadków.

– No, chyba, że jest, Dev. No chyba, że jest.

Słowa Hunta wyprowadziły Juhle’a z równowagi. W jego głosie dało się słyszeć ogień.

– Nadal myślisz, że znajdziesz Parisi, prawda?

– Ujmijmy to może tak. Ja szukam Andrei. Ty szukasz mordercy. Możemy udawać, że nie ma wewnętrznego konfliktu.

– Może i nie. Ale tańczymy na tyle blisko siebie, że mamy spore szanse, aby się nawzajem poprzewracać. I musisz zejść mi z drogi, Wyatt. Zamierzam niebawem dokonać legalnego aresztowania, a cała ta procedura – procedura - jest naprawdę baletem synchronizowanym. Musisz to zrobić dobrze, albo nikt nie będzie bił brawa.

– Wydaje mi się, że zdaję sobie z tego sprawę, Dev. Ale twoje aresztowanie to naprawdę nie moja broszka.

– Ale nie obrazisz się, jeśli to moja, co? – niemniej Juhle świadom był całego wkładu Hunta w śledztwo. Zasadniczo zbudował sprawę, którą on usiłował teraz zweryfikować. A biorąc pod uwagę brak jakiegokolwiek użytecznego wkładu ze strony prawdziwego partnera z wydziału zabójstw, Juhle skłaniał się ku przyjęciu wszelkiej oferowanej pomocy, o ile nie stawała ona na drodze jego końcowej rozgrywki. Oparł się i spojrzał na przyjaciela.

– No więc po co przyjechałeś?

– Powiedzieć ci o Napa i o fryzjerze, upewnić się, że jesteś na bieżąco. Rozumiem, że zgodnie z całą swoją właściwą procedurą prawną pojedziesz tam, mam rację? Zdobędziesz nakazy, czy co tam normalnie robicie. Wyślesz zespół, żeby rozejrzał się u Manionów w domu.

– Coś w tym stylu, mam nadzieję. A w międzyczasie, co ty zamierzasz robić?

– W międzyczasie jestem w Napa.

– Po co?

– Pociągnę za parę sznurków i zobaczę, co się wydarzy. Juhle zwiesił na chwilę głowę, potem podniósł wzrok i odezwał się spokojnym tonem.

– Gdybym poprosił cię, żebyś nie rozmawiał z Carol Manion, mógłbyś się powstrzymać? Jeśli ją wystraszysz i obstawi się prawnikami, nim ja do niej dotrę, a stanie się to już niebawem, to najpierw będę cię torturował, a potem cię zabiję i mówię poważnie.

– Nie zamierzałem z nią rozmawiać, Dev. Nawet jeśli powiedziałaby mi prawdę, czego i tak nie zrobi, nie powiedziałaby mi nic, czego jeszcze nie wiem.

– Poza może tym, co zrobiła z Parisi.

– Tego nie powie mi w rozmowie, Dev. Po tym wszystkim, niczego dobrowolnie nie zdradzi.

– Więc jak?

– Pracuję nad tym – odparł Hunt. – Jak będę wiedział, dam ci znać.

Do południa było jeszcze daleko, gdy skończywszy kompletowanie dokumentów, Juhle stanął przed sędzią Oscarem Thomasino, który cały tydzień pełnił funkcję sędziego pokoju i nie był zbyt zadowolony z najścia w domu w sobotnie przedpołudnie. Sędzia, w ubraniu wyjściowym, siedział za biurkiem w gabinecie. Powieść, którą czytał, spoczywała okładką do góry, na suszce.

– Niech pan odświeży moją pamięć, inspektorze – powiedział.

– Ale czy nie był pan u mnie niedawno z partnerem, prosząc o podobny nakaz?

– Tak, Wysoki Sądzie, kilka dni temu.

– Ale nie w tej samej sprawie?

– Tak, w tej samej.

Łagodna twarz Thomasino zachmurzyła się pod rzadkimi siwymi włosami. Zdjął okulary w stylu Bena Franklina i z nieobecnym wzrokiem zaczął wycierać je szmatką, którą wyjął z szuflady biurka.