Выбрать главу

W końcu Juhle spytał o Andreę Parisi i Carol powtórzyła, że już mówiła mu o swoim telefonie do Andrei, zaproszeniu, aby wystąpiła w roli mistrza ceremonii na przyjęciu na rzecz Fundacji Biblioteki, spotkaniu, na którym Parisi nigdy się nie pojawiła.

Juhle wskazał konkretnie na pozorne rozbieżności: Dlaczego czekała trzy godziny z telefonem do biura Parisi, po tym, jak ta nie przyjechała na spotkanie? Czemu nie zadzwoniła w czasie, gdy powinna czekać z niecierpliwością? Dlaczego Parisi powiedziała kolegom z kancelarii, że spotkanie dotyczyć będzie kwestii przyznania opieki? Biorąc to pod uwagę, czy Carol oczekiwała, że Juhle uwierzy, że pani Manion, Staci, Palmer i Parisi nie byli jeszcze zaangażowani w negocjacje na temat dziecka?

A jednak zaprzeczyła. Z rosnącym spokojem i rosnącą pogardą.

W miarę, jak kontynuował starcie, Juhle czuł, że atmosfera staje się coraz gęściejsza i odrażająca. Choć jego wersja tego, co i dlaczego się wydarzyło, zdawała sieją szokować, to stawała się coraz bardziej opanowana.

Wreszcie Juhle doszedł do kwestii telefonu.

– Pani Manion, niecałe dwie godziny temu, w rozmowie z naszym świadkiem, nie zaprzeczyła pani wykonania w środę po południu telefonu z hotelu Saint Francis, by zmienić miejsce spotkania na biuro panny Parisi.

Oskarżenie – a wraz z nim wiedza o tym, że najwyraźniej Juhle rozmawiał z młodą kobietą, która zaczepiła ją w Meadowood – dodało jej nowej energii. Fasada ustąpiła, popękała, powróciła.

– To nieprawda, inspektorze. Nie było mnie tam.

– Naszemu świadkowi powiedziała pani, że tam była.

– Nie powiedziałam. Ona się albo pomyliła, albo kłamie. Juhle nie przeoczył tego:

– Skąd pani wie, że to ona?

– Nie wiem, inspektorze. To musi być on lub ona, prawda? Wybrałam jedno na chybił trafił. Ma pan innych świadków, którzy faktycznie widzieli mnie w Saint Francis?

– Znajdziemy ich.

– Wątpię, inspektorze. Bardzo wątpię. Ponieważ mnie tam nie było. Czekałam w domu na pannę Parisi.

W końcu Ward nie mógł już znieść milczenia.

– Czy nie powinniśmy na tym skończyć, sierżancie? Skoro do tej pory nie dostał pan tego, po co przyszedł, to nie sądzi pan, że to się raczej nie stanie? Najwyraźniej moja żona mimowolnie związana jest z tymi wszystkimi tragicznymi wydarzeniami, lecz zakładanie, jak pan to czyni, iż odegrała w nich choćby najbardziej pośrednią rolę, jest całkiem niedorzeczne.

Część planu Hunta polegała na tym, by Juhle przekazał jej wiadomość, że nikogo nie oszukała. Prawda wyszła na jaw. Ludzie wiedzieli, co zrobiła. I Juhle wykonał swoje zadanie. Ale nie mógł przepuścić okazji, żeby zmusić ją do przyznania się.

Ukucnął, by jego oczy znalazły się na poziomie jej oczu, oparł łokcie na udach, splótł palce. Odezwał się prosto z serca.

– Pani Manion. Jest pani inteligentną kobietą. Myślę, że instynktownie rozumie pani, że to tylko kwestia czasu, nim to wszystko panią zniszczy. Pani nie jest złą osobą. Załamała się pani na myśl o zagrożeniu przyszłości pani syna i waszego wspólnego życia, a potem starała się pani ukryć to, co uczyniła. Ale nie będzie pani w stanie żyć sama z sobą, wiedząc, co pani robiła, że zabiła pani niewinnych ludzi. Nie chce pani, by jej syn musiał żyć z tym, jak to wszystko panią zmieni. A wie pani, że tak się stanie. To już się stało.

Patrząc na wyraz jej twarzy, przez chwilę myślał, że ją ma.

– To może się teraz skończyć – powiedział. – Może to pani skończyć tu i teraz.)

Zdawała się rozważać jego słowa. Ostro wciągnęła powietrze, zacisnęła usta i zamrugała kilkakrotnie. W końcu przechyliła głowę i otwartą dłonią zakryła usta. Wyprostowała plecy.

– Todd jest moim synem i jest niewinny. On mnie kocha. I Juhle wiedział, że przegrał.

– Jestem jego matką – mówiła dalej. – Nigdy bym nie pozwoliła, by stała mu się jakakolwiek krzywda. Będę go chronić. Jestem jego matką – powtórzyła.

Juhle, napełniony obrzydzeniem i wyczerpany, wstał.

– Jeśli chodzi o ścisłość – powiedział – to nawet pani nią nie jest.

35

Hunt rozbił swój obóz na bocznej drodze, która zaczynała się kilkaset stóp na północ od podjazdu Manionów i wiła się po zachodnim stoku naprzeciw chateau. Było to miejsce znane Mickey owi – przyjechał tu kilkakrotnie na amory z kobietami – gdzie skręt, któremu towarzyszyło obniżenie w topografii zapewniał im czyste pole widzenia, a co ważniejsze, zasięg krótkofalówek poprzez dolinę, wzniesienie, aż do kalifornijskich dębów, które rosły pomiędzy głazami na samym szczycie grzbietu górskiego za dachem Manionów.

W linii prostej znajdowali się niecałe pół mili od domu.

Cooper Hunta i camaro Mickeya, oba bardzo zielone i dobrze widoczne na Silverado Trail, zaparkowane były na brzegu drogi. Jason, wróciwszy z Meadowood, zaparkował swego purpurowego PT cruisera spory kawałek dalej, by nie wzbudziło to podejrzeń przypadkowego gliniarza z Napa.

Amy i Jason oraz Hunt i Mickey stali blisko siebie w plamie cienia. Juhle był w domu już od jakiejś pół godziny i ich mało znaczące rozmowy stawały się coraz bardziej nieznaczne, aż całkowicie umilkli. Nagle Mickey, który przez cały czas nie odrywał wzroku od chateau, powiedział:

– Akcja.

Hunt podniósł lornetkę i patrzył, jak Juhle pojawia się przy drzwiach frontowych. Sama mowa jego ciała wskazywała, co zaszło, potwierdzona tym, iż nie odprowadzało go żadne z gospodarzy.

Juhle doszedł do samochodu i otworzył drzwi, a Hunt opuścił lornetkę, zdjął z paska telefon i podał go Wu.

– Gotowa?

Cały czas była gotowa. Choć jej zadanie było proste i bezpośrednie, razem z Wyattem przedyskutowali je dość szczegółowo, więc teraz wzięła telefon bez wahania. Mimo to miała jeszcze jedno pytanie.

– Jesteś pewien, że nie chcesz poczekać na Devina?

– Tak – odparł Hunt. – Cokolwiek zaszło między nią i Devem, to na pewno przekazał jej wiadomość, więc musimy uderzyć teraz, dopóki leży jej to na wątrobie, nim się z tym upora. I jestem pewien, że Dev nie chce oglądać tej części. Nawet nie będzie chciał o tym słyszeć.

– Koleś jest w tym po same uszy – wtrącił Mickey. – Teraz podąża za tobą i powinien się z tym pogodzić.

– Ta, no, to jego robota – wzdrygnął się Hunt. – Wszystko, co do tej pory robił, jest w jego małym podręczniku, co mu wolno, a czego nie. Jak wszyscy wiemy, miał pewne problemy z przestrzeganiem właściwej procedury prawnej, czym ja, na szczęście, nie muszę się martwić.

– Ale żeby wszystko było jasne, ja i Amy nadal jesteśmy pracownikami sądu. Właściwie, to jeśli nic się nie zmieniło, ja jestem w prokuraturze okręgowej – Jason, bardzo zdenerwowany, nie narzekał, po prostu stwierdzał fakt. – Zatem, gdy już skończymy, to pamiętajmy o pomyśle Wyatta, by o tym nie rozmawiać.

– Rozumiemy – Amy położyła na jego ramieniu uspokajającą dłoń. – Chyba wszyscy o tym wiedzą, Jason. Miejmy to za sobą. Wyatt, podaj mi ten numer.