Выбрать главу

Nacisnął mocno na drzwi, bezskutecznie, i poddał się.

– Ostatnim razem też powiedziałem ci to w twarz, jeśli dobrze pamiętam, w czasie przesłuchania. Wtedy też mi to nie przeszkadzało, ponieważ jest to prawda – uśmiechnął się. – Na wypadek, jeśli ma pan założony podsłuch – jego twarz spochmurniała. – Proszę wziąć stopę, panie Hunt, albo będę zmuszony zadzwonić na policję. – Po czym dodał. – Gdy ostatnim razem doszło między nami do nieporozumienia, osoba trzecia rozstrzygnęła tę sytuację i źle pan na tym wyszedł, prawda? Jest pan pewien, że ma pan ochotę przejść ponownie przez coś podobnego?

– Nie – powiedziałem. – Masz rację. – Cofnąłem się, uwalniając drzwi. – Tym razem należy się tym inaczej zająć.

Spokojnie przechylając z zaciekawieniem głowę, powiedział:

– To brzmi jak groźba.

– Naprawdę?

– W przypadku jeśli była to groźba, powiem panu, iż zgłoszę to policji jeszcze dziś rano, a następnym razem, gdy nasze drogi się spotkają, złożę podanie – i mogę pana zapewnić, że zostanie rozstrzygnięte pozytywnie – o ograniczenie dostępu przeciwko panu.

– Dzięki za ostrzeżenie.

– Na pana miejscu wziąłbym to sobie do serca i nauczył się żyć dalej. Nie jesteśmy w jednej lidze, panie Hunt. Myślałem, że już zdążył się pan zorientować – powiedział. – Miłego dnia życzę – i zamknął drzwi.

Zadzwoniłem na pager Devina Juhle’a i oddzwonił pół godziny później. Deszcz zaczynał i przestawał falami całe rano, lecz teraz gdzieniegdzie plamy błękitu zaczynały przedzierać się przez pokrywę chmur, co zdecydowałem się interpretować jako zwiastun poprawy. W dużym domu, w dole ulicy, nikt się nie poruszał. Gdybym nie widział na własne oczy, że Mayhew cierpi na takie bóle kręgosłupa, jak, mniej więcej, ja, jego pozorny brak aktywności mógłby mnie zniechęcić. Niemniej jednak zachęcony przez pewność, iż jego wniosek o rekompensatę był w rzeczywistości fałszywy, poświęcałem czas, opracowując plan, jak najskuteczniejszego odkrycia jego oszustwa. Wydawało mi się, że mam niezły pomysł.

Devin znał każdy niuans mojej przeszłości z Mayhewem. Kiedy opowiedziałem mu ogólnie, czym się zajmuję, od razu się ożywił, chętny na małą akcję poza grafikiem, jeśli w grę wchodził najmniejszy choć element zemsty. Zapewniłem go, że nie zajmie mu to dużo czasu, a mój plan jest tak piękny, iż doprowadzi go do łez.

Jako kolejny dobry omen zaliczyć można fakt, iż Devin oraz jego partner Shane Manning nie byli akurat po uszy w pracy nad dramatyczną sprawą morderstwa. Luty zdawał się być nieco ospałym miesiącem, jeśli chodzi o zabójstwa i mieli tylko dwie sprawy. Poza tym, obaj tego ranka mieli być świadkami w sądzie. Z uwagi na to, zostawili sobie w ciągu dnia dużo wolnego czasu, ale z jakiegoś powodu proces ruszył dalej, i mieli teraz przed sobą długie popołudnie bez zaplanowanych przesłuchań, ani innych pilnych zadań. Mieli więc do wyboru przyjechać i się trochę zabawić, albo siedzieć w wydziale, pisząc zaległe sprawozdania.

Trudny wybór.

Dałem Juhle’owi numer telefonu i zwróciłem mu uwagę, aby zadzwonił do Mayhewa z automatu, skąd nie będzie go można namierzyć, i powiedział mu o jego przebitej oponie.

– Świetny pomysł, Wyatt – powiedział z typową ciężką ironią. – Nigdy bym o tym nie pomyślał.

Pomimo sarkazmu, obaj się przyłączyli. Miałem zatem prowizoryczny zespół złożony z trzech osób, włączając mnie samego, z czego dwie trzecie stanowili wyszkoleni inspektorzy policji. Nazwałem nas Klub Detektywów. Pewność siebie nie przyprawiała mnie o zawroty głowy, ale szanse były spore.

Co za przebita opona? – moglibyście spytać.

Otóż ta, którą mu załatwiłem, skradając się zgarbiony za samochodem, tak, że nie było mnie widać z domu, po czym odkręciłem zakrętkę wentyla, wypuszczając z przyjemnym sykiem powietrze, aż samo koło dotknęło jezdni. Przyznaję, iż można by to postrzegać w kategoriach infantylnego, niedojrzałego wandalizmu, zupełnie poniżej poziomu dorosłego, jakim byłem.

Niemniej, gdy potruchtałem z powrotem do mojego samochodu, by czekać, nerwy miałem napięte do granic wytrzymałości. Juhle miał zadzwonić, gdy będzie wystarczająco blisko i biorąc pod uwagę wszystkie dynamiczne czynniki jego grafika i ruchu ulicznego, mogło zabrać to godzinę albo i dłużej. Na szczęście on i Manning najwyraźniej z ochotą rzucili się do pracy w terenie, bowiem nie minęło dwadzieścia minut, gdy Dev zadzwonił na moją komórkę, powiedzieć, że wykonał telefon. Miałem być gotów.

Sprawdzając po raz ostatni kamerę wideo, wysiadłem z samochodu i przeszedłem na stronę pasażera, gdzie Mayhew nie zobaczyłby mnie, nawet gdyby patrzył. Dla stabilizacji oparłem kamerę na budzie samochodu i przykucnąłem za samochodem tak nisko, jak mogłem, żeby nie było mnie widać. Naturalnie, zachodziła obawa, że Mayhew zadzwoni po prostu po Amerykański Związek Motorowy albo, że urocza pani Mayhew wyjdzie zbadać uszkodzenie i może nawet sama wymieni koło. Wiedziałem jednak, że Mayhew nie śpi i jest już ubrany, i prawdopodobnie dostaje świra w domu. Miałby również ochotę na konfrontację ze mną, jeśli wyszedłby wystarczająco szybko i nadarzyłaby mu się okazja.

Mogło się nic nie wydarzyć. Zdawałem sobie sprawę, że Mayhew może być ostrożny z uwagi na realizowane oszustwo, więc będzie chciał zachować status przynajmniej półinwalidy. Znałem jednak również jego arogancję i stawiałem na to, że wierzy, iż jego znajomości oraz status społeczny uchronią go przed zbyt szczegółową kontrolą. Jeśli było w toku jakiekolwiek dochodzenie w sprawie jego wniosku o zasiłek, to na pewno zostałby o nim poinformowany na tyle wcześnie, by mieć się na baczności.

Poza tym przygotowałem zgrabny plan B, zakładający moje samobójstwo, jeśli ten nie wyciągnie go z domu. Ale okazało się, że tym razem nie będę musiał go zrealizować.

Czasami szczęście uśmiecha się do dobrych ludzi.

Gdy zbliżyłem zoom kamery, zobaczyłem, że Wilson wyszedł na ganek. Twarz miał zaciętą w ponurym gniewie i zerkał pobieżnie w górę i dół ulicy. Bez wątpienia po anonimowym telefonie Juhle’a założył, że to ja spuściłem powietrze z jego koła w przypływie złości, po czym nawiałem. Oczywiście nie byłem na tyle głupi, żeby czekać w pobliżu i przyznać się do spowodowania szkody. Najwyraźniej zadowolony, potrząsając ze złości głową, ruszył po schodach pewnym krokiem. Nie złapał się za obolałe plecy. Nie oparł się o metalową barierkę biegnącą wzdłuż schodów.

W dole ulicy okrążył samochód. Kiedy zobaczył flaka, przeklął gwałtownie – dało się to słyszeć nawet z miejsca, z którego filmowałem – po czym wykonał szybki i, jak na moje oko, całkiem atletyczny pełen obrót, rozglądając się za sprawcą. Przeklinając ponownie, stał przez chwilę bez ruchu, z rękoma na biodrach. Wydawało mi się, iż mam już nagrane wystarczająco dużo, jak schodzi bez trudu po dwunastu stopniach z ganku, ale im więcej, tym lepiej.

Czekałem.

Nie zawiódł mnie. Otworzywszy bagażnik, pochylił się (nie zginając kolan, jak zauważyłem) i grzebał w nim przez chwilę, następnie wyjął najwyraźniej ciężką torbę z kijami golfowymi i postawił ją na chodniku. Zanurkował ponownie, tym razem wyciągając lewarek i nie dłużej niż minutę później, urządzenie było ustawione, a Mayhew, kręcąc żelazną korbą lewarka, podnosił samochód.

Obejrzałem się za siebie na róg i zobaczyłem Juhle’a i Manninga, wyglądających zupełnie jak dwaj faceci na spacerze. Pomachaliśmy do siebie, pozostając jeszcze przez kilka minut na pozycjach, obserwując, jak Mayhew odkręcił nasadę śruby. Gdy prawie skończył, wstałem z kamerą w ręku i ruszyłem w jego stronę, wciąż nagrywając, podchodząc na niemal dziesięć stóp dokładnie w momencie, gdy zdjął oponę z koła i stał trzymając ją w ramionach.