Выбрать главу

– Nie wiem. Myślałem, że już zdąży do tej pory dojechać, szczerze mówiąc. Pewnie pracuje.

– W sobotę?

Hunt uśmiechnął się, kręcąc głową.

– Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, Con, ale prawnicy nie rozróżniają dni tygodnia. Po prostu ciągle pracują. Sobota, wtorek wieczorem, czwarta rano, podaj jakąkolwiek porę, oni pracują – wskazał gestem do wnętrza magazynu.

– Nawet Wes, Amy, Jason, oni tam. Wszyscy pracują, gwarantuję.

– Cieszę się, że nie wybrałam sobie takiej pracy.

– Ja też. Ale Andrea wybrała. Connie zawahała się.

– I lubisz ją? Ona lubi ciebie?

– No cóż, mimo wszystko uratowałem jej życie, więc jest w pewnym stopniu zobowiązana być dla mnie przynajmniej miła. Ale, hej, proszę. Możesz sama ją spytać.

Andrea Parisi pojawiła się na początku alejki w towarzystwie Richarda Tombo. W espadrylach, spódnico-spodniach i mandarynkowej bluzce bez rękawów, nawet z daleka wyglądała niesamowicie ponętnie. Gdy podeszli bliżej, Hunt uświadomił sobie, że nawet z bliska nie widać było po niej wielu lub nawet żadnych oznak osiemdziesięciu godzin bez jedzenia i płynów. Jej włosy lśniły w słońcu, twarz odzyskała kolor.

Connie odwróciła się do Hunta i skinęła z zadowoleniem.

– Nieźle – powiedziała.

Przedstawili się, po czym Hunt poszedł przynieść piwo w plastikowym kubeczku dla Tombo i kieliszek białego wina dla Andrei. Wymienili kilka towarzyskich uwag, podczas gdy Hunt doglądał grilla. Kiedy pierwsza partia była gotowa, Connie poszła poinformować o tym resztę gości.

Hunt rozdzielał jedzenie, uśmiechając się do nowo przybyłych.

– Burger, kiełbaska, napoje, sałatka z ziemniaków i przyprawy w środku. Mamy wszystko. Co sobie życzycie?

Tombo, jakby to był znak, powiedział:

– Ja sobie życzę pobiec do toalety. Zaraz wracam. Zostawił go samego z Andreą, której wyrazu twarzy nie mógł odczytać.

– Jak się szybko zdecydujesz, możesz jeszcze dostać krwisty

– powiedział, ale widząc jej zbolały wyraz twarzy, zostawił zajmowanie się grillem. – Dobrze się czujesz? – spytał.

– Świetnie – odparła. Napiła się wina. – Kiedy tu skończysz, moglibyśmy porozmawiać?

– Pewnie.

– To trochę krępujące – powiedziała.

Dostarczył do środka półmisek jedzenia i teraz ponownie stał z nią w alejce. W połowie drogi do ulicy, z dala od tylnych drzwi i przyjaciół.

– Poradzę sobie. O co chodzi?

– No więc – wzięła głęboki wdech. – Prawda jest taka, Wyatt, że dostałam propozycję.

– Propozycje są dobre.

– Czasami tak. To jeden z tych przypadków – mówiła szybciej, chcąc wyznać wszystko w pośpiechu, kontynuowała. – Wiesz, jak wszystko było, znaczy z ludźmi z TV Proces, zanim zostałam… zanim zniknęłam? To znaczy Spencer nie był w stanie mi pomóc. Nie miałam szans.

– Tak.

– No więc, to jest… To znaczy nie można czegoś takiego zaplanować, ale gdy mnie nie było… no wiesz, stałam się dość interesująca.

– Żadnego „dość”. Byłaś najgorętszym tematem w kraju.

– Byłam najgorętszym tematem – przyznała ze smutnym spojrzeniem. – A potem, gdy się okazało, że zostałam porwana i gdy uratowano mnie tak… tak, jak ty mnie uratowałeś… to wszystko, no wiesz. Potem wszystkie te wywiady i artykuły.

Hunt coś pamiętał. Time, Newsweek, CNN. Generalnie, wszędzie – sam był małą częścią tego szaleństwa. Zdecydował, że ułatwi jej to.

– I teraz cię chcą.

Nie mogła ukryć dumnego uśmiechu, gdy skinęła.

– Tak. Tak, chcą. Dzieje się to, a ja nic dla tego nie zrobiłam, wygląda, że mam znane nazwisko.

Hunt zmusił się do odważnego uśmiechu. Dotknął jej policzka.

– I znana jesteś z urody.

– Może nawet – powiedziała. – Jeśli dałbyś wiarę.

– Och, bez problemu. Powiedziałaś już swojemu szefowi?

– Gary’emu? Cóż, to kolejna sprawa. W pracy, u Piersalla, zrobiło się… no cóż, już ci trochę o tym mówiłam. Wygląda na to, że Gary zaczął wierzyć, że byłam w związku z sędzią Palmerem…

– Andrea, w porządku. Nie muszę…

– Nie – wpatrywała mu się w oczy, sygnalizując absolutną szczerość, błaganie, by uwierzył, ponieważ ona jest taka poważna. – Muszę ci powiedzieć, że nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego. To byłoby całkowicie nieetyczne. Pracowaliśmy razem nad wielką sprawą, sędzia Palmer i ja, miliony dolarów i cokolwiek osobistego pomiędzy nami zagrażałoby wszystkiemu, czego byśmy dotknęli.

– Okay – powiedział Hunt, czując, jak jego serce się zaciska. Przez chwilę zamierzał powiedzieć jej, że to nie ma znaczenia. Ludzie nie są doskonali, wszyscy popełniamy błędy. Nie jemu jest ją sądzić. Ale zabolało go, że czuła, iż musi go okłamywać, że to było okay, może nawet szlachetnie okłamywać go, jeśli tylko jego wizja jej osoby pozostanie nienaruszona.

Tak jakby kiedykolwiek pragnął wizji. Pragnął osoby.

A teraz osoba ta była nieodwoływalnie kimś, kto mógł nie mówić prawdy, patrząc mu w oczy. Ponieważ, choć może nigdy nie byłby w stanie dowieść jej rzekomego romansu z sędzią Palmerem, wiedział, że jej zaprzeczenie, że wytrenowane słowa, były kłamstwem. I nagle to, co mogło być, stało się tym, co nigdy nie miałoby szansy.

Mówiła dalej.

– Gary powiedział, że nawet cień takiego podejrzenia, jakikolwiek ślad i Jim Pine zwolniłby całą kancelarię. Cała nasza praca dla nich byłaby podejrzana, stanowiłaby podstawę apelacji lub procesu, bezwartościowa – zaczerpnęła powietrza. – Tak czy inaczej nie wiem, czy w tym mieście jest jeszcze dla mnie praca. Cokolwiek to znaczy, to Gary zdawał się mieć tego świadomość. Odprawa była całkiem porządna.

– Więc wszystko załatwione? – spytał Hunt, wymuszając kolejny uśmiech.

– Tak, ale… – przerwała. – Cóż, to, że ty i ja, nigdy nie mieliśmy okazji…

Łagodnie podniósł dłoń i położył dwa palce na jej ustach.

– Nie martw się o siebie i o mnie. Jesteś gwiazdą, Andrea. Idź i bądź gwiazdą.

Skinęła, westchnęła i uśmiechnęła się do niego.

– Wiedziałam, że zrozumiesz, Wyatt.

– Rozumiem. Całkowicie – po raz ostatni spróbował się uśmiechnąć. – No więc kiedy wyjeżdżasz?

– Uwierzyłbyś? Chcą mnie od poniedziałku. Wylatuję jutro.

* * *

Hunt siedział na chłodziarce w alejce, trzymając w obu dłoniach kubek pełen piwa, gdy w drzwiach pojawiła się Connie.

– Mogę spędzić minutkę z panem Huntem? – spytała.

– Możesz nawet godzinę, jeśli chcesz, ale Devin mógłby być niezadowolony.

– Nie. Lubi, gdy spędzam czas z innymi mężczyznami. Mówi, że zawsze wypada lepiej w porównaniu.

Hunt musiał się uśmiechnąć.

– Jest jedyny w swoim rodzaju, to fakt.

– Nie jest zły, nie cały czas, w każdym razie. Hunt objął ją ramieniem.

– Jeśli to flirt, to masz pół godziny, żeby przestać.

– Wyrobię się – powiedziała. Spojrzała przez ramię, żeby upewnić się, że nikt ich nie słyszy. – Chciałam ci powiedzieć, poważnie, jak jestem – wszyscy jesteśmy – ci wdzięczni. I jestem dumna.

Hunt odwrócił się, żeby na nią spojrzeć.

– Za co?

– Cóż, może umknęło to twojej uwadze w natłoku wydarzeń, Wyatt, ale gdy zbierałeś całą sławę i chwałę za odnalezienie Andrei Parisi, dla mnie ważne jest, że ocaliłeś przy tym życie mojego męża. On też o tym pamięta.

– Nie.

– Nie zaczynaj ze mną i tą skromnością, Wyatt. To nie na miejscu. Uratowałeś mu życie. Uratowałeś ich wszystkich. Nigdy nie będę w stanie odwdzięczyć ci się za to, ani dzieci, a one nie mają jeszcze o tym, co naprawdę zaszło, pojęcia.