Выбрать главу

Lenin też potrzebował masę forsy. W apogeum wojny światowej, w okresie powszechnego ubóstwa i nędzy, nie tylko mieszkał wystawnie w najdroższym mieście świata, ale także utrzymywał partię, a w dodatku wydawał multum gazet i pism, które rozdawał za darmo. Skąd brał na to wszystko środki, skoro nigdy w życiu nie pracował? Pieniądze na dywersję w Rosji otrzymywał od niemieckiego wywiadu. No i od towarzysza Stalina.

A skąd miał pieniądze towarzysz Stalin?

Towarzysz Stalin obrabiał banki.

Nastia uśmiechnęła się. Ma już sposób na zdobycie środków. Metoda stalinowska najbardziej przypada jej do gustu. A poza tym, prucie sejfów to jej fach.

II

Chołowanow złożył raport. Zameldował o wszystkim, bez owijania w bawełnę: wymknęła się spod kontroli, uciekła, dała nogę bez pieniędzy, bez dokumentów, zginęła w tłumie. Gdzie się obecnie znajduje? Co robi? Tego nikt nie wie. Jedno jest pewne: nie pojawiła się w ustalonych punktach kontaktowych.

Gryf wie, że zwłoka z raportem oznacza rozstrzelanie. Kiedyś już się spóźnił i ledwo ocalił głowę. Ale niezwłoczne przedstawienie raportu też nie wiadomo, czym się może skończyć. Podczas głosowania Mazur był przeciw, Chołowanow był niezdecydowany i wstrzymał się od głosu i tylko Stalin optował za tym, by Feniksa mianować infantką. Teraz najważniejsze, to nie przypominać o tym Stalinowi, bo od razu postawi pod murem.

Stalin odwrócił się twarzą do okna:

– Możecie się odmeldować.

III

Po mieście krążą pogłoski: pojawiła się senorita w spodniach. Szła sobie po ulicy, nikogo nie zaczepiała. Rzucił się na nią Rodriguez z nożem. Który Rodriguez? Jak to który? Nie pamiętacie? Ten sam, co na Plaża Major zarżnął Eduardosa. No więc on ją chciał… też… Ale mu nie wyszło. Rzucił się na nią, skoczył – i umarł w powietrzu.

Następnie plotka rozdziela się na dwa warianty. Oba funkcjonują niezależnie, wcale się nie wykluczając. Pierwsza wersja głosi, że tajemnicza nieznajoma zabiła wspaniałego Rodrigueza spojrzeniem. No, a czym jeszcze mogła go zabić? A według innej wersji osłonił ją anioł-stróż, a anioł śmierci odwrócił ostrze w zbrodniczej dłoni i Rodriguez sam siebie pchnął kozikiem w gardło.

Potem obie plotki na powrót zlewają się w jeden wątek: ulicą przejeżdżał zamożny senor długą Lagondą (srebrzysta karoseria, czarne błotniki), zatrzymał się, zobaczył cud, wyznał wszystkie grzechy (nasi senores są wyjątkowo podatni na grzech cielesny), rozpłakał się ze wzruszenia, a następnie wyjął z kieszeni dziesięć tysięcy peset i podarował senoricie. A ona z miejsca rozdała je biednym…

Nastia krąży po mieście. Rozpoznają ją. Pokazują wzrokiem:

– Która to?

– Mówię przecie, że ta w spodniach.

Kobiety na jej widok żegnają się znakiem krzyża.

IV

Skok na bank trzeba zacząć od wybrania celu. A następnie skrupulatnego zbadania. Jest też wskazane umieszczenie w obiekcie siatki agenturalnej, w której agenci nie wiedzą o sobie nawzajem. Wtedy można porównywać ich doniesienia.

Chcąc jednak dokonać kompetentnego wyboru celu i prawidłowego rozmieszczenia siatki agenturalnej, trzeba być na co dzień blisko bankowości. Ale jak to zrobić? Kto zechce przyjąć cudzoziemkę Nastię, w dodatku bez paszportu, do pracy w banku?

Idąc głównymi ulicami Palmy człowiek raz po raz natyka się na bank komercyjny. Nie mając nic lepszego do roboty, Nastia włóczy się ulicami: ten się nie nadaje, ten też nie. A raczej: do tego mnie nie przyjmą, do tego też nie. Ten też się nie nadaje.

Jest! Oto on! Wybór został dokonany. Balericas TS. Ogromny budynek, masywne mury, marmurowe schody, kolumny z granitu, żeliwne lwy pilnujące wejścia, jak sfinksy w Gizie. Okna wysokie na pięć, sześć metrów. Każdego okna strzeże ozdobna krata z prętów grubości przedramienia. Nazwa banku – wykute w granicie litery – zdobi wejście główne. Pełna elegancja… i straszliwie brudne szyby w oknach. Nie myte przynajmniej od roku. I to jest właśnie główna zaleta tego banku.

Jakie wnioski płyną z tej pobieżnej obserwacji? Po pierwsze, bank jest dość stary, to nie żaden „szybki interes”. Kiedyś świetnie prosperował. Gmach wybudowano specjalnie z myślą o banku. W trakcie budowy wykuto granitową nazwę instytucji. Teraz interesy podupadły, bank stoi posępnie, jak martwy ul, nie snują się pszczółki-robotnice, nie znoszą miodu, a zapuszczone okna świadczą najlepiej o stanie interesów. Pewnie, że w tym banku prucie sejfów miałoby wyłącznie cel szkoleniowy. Żeby nie wyjść z wprawy. Ale Nastia nie potrzebuje zaglądać do tutejszych sejfów. Szuka tylko sposobu przeniknięcia do świata bankowości. Musi się wkręcić w ten światek. Tam, gdzie okna lśnią na medal, na pewno nie ma czego szukać.

Nastia oszacowała stan własnych finansów. Uznała, że starczy. Skręciła za róg, do najbliższego dużego sklepu. To ten gigant, w którym Gryf odbył swoje spotkanie błyskawiczne. W takim sklepie można znaleźć wszystko. Kupiła wiadro, szmatę, płatki mydlane. Pożyczyła drabinę od ciecia, napełniła wiadro wodą, wlazła na drabinę i szoruje. A za oknem trwa posiedzenie rady nadzorczej.

Tych, którzy nigdy nie byli na Balearach, informuję: to wyspy skaliste i gliniaste, a hiszpańskie słońce nie raz oskarżano o skłonności sadystyczne. Spala wszystko do imentu. Przy najlżejszym podmuchu wiatru gliniany pył pokrywa okna i mury burą warstwą brudu. Dlatego okna wymagają regularnego szorowania. Ściany też przydałoby się czasem wymyć i pomalować.

Nastia namoczyła szmatę w wiadrze z mydlinami. Ciekną z niej strumyki, jak z czarodzieja w berlińskiej więźniarce. Przeciągnęła szmatką po brudzie i niczym badacz-archeolog zdjęła z szyby pierwszą warstwę geologiczną. Promień słońca wtargnął do królestwa ciemności i padł na dyrektorski stół, aż podskoczyli uczestnicy narady. Światło słoneczne oślepiło ich jak wybuch granatu RGD-33. Razem ze strażnikami wybiegli na ulicę:

– Hej, złaź stamtąd! Coś ty za jedna? Zaprowadzili Nastię do gabinetu. Na przesłuchanie.

– Kto cię nasłał?

– Kto miałby mnie do was nasyłać? Jak nastąpi ostateczny krach, wtedy zlecą się sępy… A tymczasem komu jesteście potrzebni?

– Przysłano cię na przeszpiegi, żeby przygotować skok na nasz bank!

– A co tu jest do zagrabienia, prócz waszych kancelaryjnych biurek?

– Więc co zamierzasz?

– Dokonać cudu.

Zaczęli szeptać za jej plecami:

– To ona?

– Na sto procent.

– Jak się nazywasz?

– Nastia.

– Po naszemu Anastasia.

– Proszę posłuchać, Anastasia. Jesteśmy przyzwoitymi ludźmi. Doceniamy twój wspaniałomyślny zamiar, ale jeśli umyjesz okna, to i tak nie mamy ci z czego zapłacić. Przechodzimy poważny kryzys.

– Rozumiem. Tylko po co obwieszczać o tym kryzysie całemu światu? Skoro macie kryzys, to tu wszystko powinno lśnić na medal, a każdy członek zarządu powinien co rano wtykać sobie świeży kwiatek do butonierki i uśmiechać się radośnie. Trzeba znać reguły kamuflażu, moi panowie!

Dyrektorzy spojrzeli po sobie: zabawna ta mała, co pcha się do mycia okien.

– Dobra, Anastasia, umyj okna, zrzucimy się i zapłacimy ci pesetę.

– Nie, senores, ja nie jestem sprzątaczką. Chcę dokonać cudu, a za cuda nie biorę pieniędzy.

V

Gryf wychodzi z gabinetu Stalina. Mija dowódcę specgrupy Szyrmanowa. Bezczelne spojrzenie. Aresztuje?