– Co proponujesz?
Riggs odchylił się na oparcie krzesła.
– Jak za starych dobrych czasów, George. Bierzemy na warsztat grubą rybę, płotkę puszczamy wolno.
– Nie podoba mi się to – burknął Berman.
Riggs obrzucił go uważnym spojrzeniem.
– Wiem z doświadczenia, że za złowienie grubej ryby dostaje się w Biurze awans, a co ważniejsze, podwyżkę. Za płotkę zaś figę z makiem.
– Nie opowiadaj mi, jak jest w FBI, Riggs. Kręcę się już jakiś czas po tym gmachu.
– Dobrze wiedzieć, Lou, czyli nie muszę ci tłumaczyć, jak dziadek krowie. Podajemy wam tego człowieka na tacy i LuAnn Tyler jest czysta. Jak łza. Odczepiają się od niej federalni, fiskus i stan Georgia.
– Nie możemy tego zagwarantować, Matt. Chłopaki z urzędu podatkowego chodzą własnymi drogami.
– No dobrze, powiedzmy więc, że Tyler coś im tam odpali.
– Mogła się z tego uzbierać spora sumka.
– Ale o więzieniu nie ma mowy. Jeżeli w tym punkcie nie dojdziemy do porozumienia, nie ma układu. Musicie zdjąć z niej zarzut popełnienia morderstwa.
– A gdybyśmy cię tak teraz aresztowali i potrzymali, dopóki nie wyśpiewasz, gdzie ona jest? – Berman przysunął się bliżej, napierając na Riggsa.
– To nie rozwiązałbyś największej sprawy w swojej karierze. Bo LuAnn Tyler znowu zniknie, a bez niej nie ruszycie z miejsca. A swoją drogą, pod jakim zarzutem chciałbyś mnie zatrzymać?
– Poplecznictwo – oznajmił triumfalnie Berman.
– Jakie znowu poplecznictwo?
– Ukrywanie osoby poszukiwanej i utrudnianie postępowania – wyrzucił z siebie Berman po chwili namysłu.
– Masz na to dowody? Jak mi udowodnisz, że wiem, gdzie ona jest albo że w ogóle ją znam?
– Sprawdzałeś ją. Widzieliśmy notatki w twoim domu.
– Ach, a więc wpadliście do mnie, bawiąc z wizytą w Charlottesville? Trzeba mnie było uprzedzić. Czekałbym z kolacją.
– I znaleźliśmy tam mnóstwo interesującego materiału – wywarczał Berman.
– To się cieszę. Mogę zobaczyć nakaz przeszukania, z którym weszliście bez mojej wiedzy na teren należącej do mnie posesji?
Berman otworzył usta i zaraz je zamknął.
Riggs uśmiechnął się ironicznie.
– No pięknie. Nie było nakazu przeszukania. Cały połów na nic. I od kiedy to przestępstwem jest telefonowanie i zbieranie o kimś powszechnie dostępnych informacji? Zważywszy na dodatek, że te informacje uzyskałem od Fedów.
– Od swojego opiekuna z ramienia Programu Ochrony Świadków, nie od nas – zauważył Berman z pogróżką w głosie.
– Ja tam widzę was wszystkich, chłopaki, jako jedną wielką, szczęśliwą rodzinę.
– Przypuśćmy, że na to idziemy – odezwał się Masters. – Ale nie powiedziałeś nam jeszcze, co łączy Tyler z tą drugą osobą.
Riggs spodziewał się tego pytania i dziwił się, że pada dopiero teraz.
– Ta osoba musiała zdobyć pieniądze na rozruch, Masters rozważał przez chwilę to, co powiedział Riggs, i nagle oczy mu zabłysły.
– Słuchaj, Matt, to chyba coś większego, niż ci się wydaje. – Zerknął na Bermana. – Wiemy… a raczej się domyślamy… że loteria była… manipulowana. Była?
Riggs bębnił palcami po stole.
– Może.
– Pozwól, że postawię sprawę jasno. – Masters rozważnie dobierał słowa. – Poinformowano już o takiej możliwości prezydenta, prokuratora generalnego i dyrektora FBI. Byli wstrząśnięci.
– Nie dziwię się.
Masters zignorował sarkastyczny ton Riggsa.
– Jeśli loteria była rzeczywiście ustawiona, to teraz trzeba z tym jak z jajkiem.
Riggs zachichotał.
– W wolnym tłumaczeniu: Jeśli nastąpi przeciek i ludzie się dowiedzą, połowa facetów z Waszyngtonu, z prezydentem, prokuratorem generalnym, dyrektorem FBI i wami dwoma włącznie, stanie się prawdopodobnie wiernymi czytelnikami ogłoszeń z rubryki: „Dam pracę”. Sugerujesz ukręcenie sprawie łba?
– Zaraz, to było jakieś dziesięć lat temu – żachnął się Berman. – Czyli nie na naszej wachcie.
– Tak, Lou, z takim tłumaczeniem na pewno trafisz do ludzi. Dobrze wiesz, że wasze tyłki wiszą na włosku.
Masters rąbnął pięścią w stół.
– Zdajesz sobie sprawę, co by się rozpętało, gdyby opinia publiczna dowiedziała się o ustawieniu loterii?! – krzyknął. – Wyobrażasz sobie te procesy, te dochodzenia, te skandale?! Dociera do ciebie, jaki to byłby cios dla poczciwych Stanów Zjednoczonych? Wyszłoby na to, że rząd oszukiwał obywateli. Nie mogę do tego dopuścić. I nie dopuszczę.
– Co zatem proponujesz, George?
Masters uspokoił się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i zaczął wyliczać na palcach:
– Przyprowadzisz do nas Tyler. Przesłuchujemy ją i nakłaniamy do współpracy. Dysponując uzyskanymi od niej informacjami, zdejmujemy ludzi…
– Osobę, George – wpadł mu w słowo Riggs. – To tylko jeden człowiek, ale wierz mi, bardzo szczególny.
– No dobrze, a więc z pomocą Tyler zdejmujemy tego człowieka.
– A co z LuAnn Tyler?
Mastcrs rozłożył bezradnie ręce.
– Zastanów się, Matt, ona jest ścigana za morderstwo. Przez prawie dziesięć lat nie płaciła podatków. Wszystko wskazuje na to, że brała udział w tym loteryjnym przekręcie. Podsumowując, bez pudła kilkaset lat więzienia. Ale zejdę do dożywocia. Jeśli będziemy zadowoleni z jej współpracy, może uda mi się wytargować prawo do warunkowego zwolnienia, ale tego nie gwarantuję.
Riggs wstał.
– No, chłopaki, miło się gawędziło.
Berman zerwał się z krzesła i podbiegł do drzwi, zastawiając je własnym ciałem.
– Lou, jedną rękę mam, chwalić Boga, zdrową, a pięść na jej końcu aż się pali do spotkania z twoją facjatą. – Riggs ruszył zdecydowanie do drzwi.
– Chwileczkę, przestańcie! – ryknął Masters. – Siadajcie obaj. Riggs z Bermanem mierzyli się dłuższą chwilę wzrokiem, potem wrócili z ociąganiem na swoje miejsca.
– Jeżeli wydaje ci się, George – zwrócił się Riggs do Mastersa – że ta kobieta przybiegnie tutaj w pląsach i będzie wam z narażeniem życia pomagać w zgarnięciu tego faceta, żeby w nagrodę spędzić potem resztę życia w mamrze, to za długo pracujesz w Biurze. Mózg ci wymiękł. – Riggs wymierzył w Mastersa palec. – Pozwól, że ci coś podpowiem. To jest gra o życie i nazywa się „kto ma asa w rękawie”. Dzwonisz do Georgii i mówisz, że LuAnn nie jest już tam poszukiwana za morderstwo ani za nic innego. Jeśli wisi u nich jeszcze za jakiś mandat za złe parkowanie, to mają jej to anulować. Rozumiesz? Nieskazitelnie czysta. Potem dzwonisz do urzędu podatkowego i mówisz, że wszystkie jej zaległości podatkowe zostaną uregulowane, ale jeśli chodzi o odsiadkę, to niech ją sobie wybiją z głowy. Co zaś do ewentualnego współudziału w loteryjnym przekręcie, to jeśli nie objęło jej jeszcze przedawnienie, z tego też zostaje oczyszczona. Z jej kartoteki wymazane zostaje każde najmarniejsze przewinienie, za które choć na sekundę mogłaby powędrować za kratki. Nie ma tego i nie było. Jest wolną osobą.
– Ocipiałeś? – fuknął Berman.
– Albo? – spytał cicho Masters, nie spuszczając wzroku z Riggsa.
– Albo wszystko ujawniamy, George. Co ona ma do stracenia? Idąc na całe życie do więzienia, będzie tam sobie musiała wypełniać czymś czas. Niewykluczone występy w Sixty Minutes, Dateline, Prime Time Live, może nawet u Oprah. Książkę też pewnie z nudów napisze. Opowie wszystko, co wie o ustawieniu loterii, opowie, jak prezydent, prokurator generalny i dyrektor FBI starali się to zatuszować, żeby ocalić swoje stołki, i jak w swej gorliwości puścili wolno groźnego przestępcę, który przez całe lata manipulował światem, a zamiast niego zapuszkowali młodą kobietę za coś, co każdy z nas też by bez chwili namysłu zrobił! – Riggs wyprostował się na krześle i popatrzył po twarzach obu mężczyzn. – Właśnie to, panowie, nazywam asem w rękawie.
Masters milczał, rozważając to, co przed chwilą usłyszał.
– Jeden gość? – Berman prychnął pogardliwie. – Nie wierzę. To jakaś wielka organizacja. Nie ma mowy, żeby to wszystko robiła jedna osoba, a mój radar jej nie namierzył. Nie mamy na to dowodów, ale wiemy, że graczy jest wielu.
Riggs wrócił pamięcią do wydarzeń z chaty, wspominając moment, gdy nóż wbił mu się w ramię. Patrzył tam w najbardziej złowrogą parę oczu, jaką w życiu widział. Miał niebezpieczną pracę i nieraz już się bał; był tylko człowiekiem. Ale jeszcze nic nie wzbudziło w nim takiego przerażenia, jak widok tamtych oczu. Gdyby miał wtedy przy sobie krucyfiks, zasłoniłby się nim.
Spojrzał na Bermana.
– Wiesz co, Lou, zdziwiłbyś się. Ten gość to mistrz kamuflażu. Grał już chyba tyle ról, że starczyłoby tego na obsadzenie musicalu na Broadwayu. A działając w pojedynkę, nie musi się obawiać, że ktoś go podkabluje albo spróbuje wysadzić z siodła.
– Nie zapominaj, Matt – odezwał się cicho Masters, próbując innej taktyki – że jeszcze nie tak dawno byłeś jednym z nas. Pomyśl o tym. Najwyraźniej zdobyłeś zaufanie Tyler. Jeśli ją do nas przyprowadzisz, rząd będzie ci, że się tak wyrażę, bardzo wdzięczny. Koniec zarabiania na życie piłą i młotkiem.
– Daj mi się chwilkę zastanowić, George. – Riggs przymknął oczy i prawie natychmiast je otworzył. – Idź do diabła. – Patrzyli sobie w oczy. Riggs pierwszy przerwał milczenie: – To jak będzie, George? Umowa stoi, czy mam telefonować do Oprah?
Powoli, niemal niezauważalnie, Masters skinął głową.
– Naprawdę się cieszę, że to mówisz, George.
Berman chciał się wtrącić, ale Masters zamknął mu usta wzrokiem.
– Tak, umowa stoi – powiedział. – Nie będzie więzienia.
– Georgii też?
– Georgii też.
– Jesteś pewien, że uda ci się to załatwić? Bo wiesz, twoje wpływy są tam ograniczone. – W głosie Riggsa pobrzmiewała kpina.