Z przodu na granatowym tle straszliwy motocyklista gnał z zastraszającą szybkością, wybałuszając oczy i szczerząc zęby. Ślina spływała mu po brodzie. Poniżej fluorescencyjne litery tworzyły napis: Theodore Day – Urodzony Rozrabiaka. Teddy przycisnął bluzę do piersi. Przez ułamek sekundy pozwolił sobie marzyć, że to prezent od Dalliego, ale wiedział, że takich rzeczy nie wysyła się dzieciakowi, którego uważa się za mięczaka, dlatego od razu się domyślił, że paczka pochodzi od Skeeta. Przytulał się do bluzy i wmawiał sobie, że wielki z niego szczęściarz, że ma przyjaciela, który potrafi dojrzeć w nim dziewięcioletniego rozrabiakę, mimo okularów i w ogóle.
Theodore Day – Urodzony Rozrabiaka! Był zachwycony pomysłem, samą myślą, że taki maluch jak on, chłopczyk, który jest do bani w sporcie i którego może wykopią z klasy dla szczególnie uzdolnionych, jest Urodzonym Rozrabiaką!
Teddy podziwiał bluzę, a Francesca kończyła nagranie nowego programu. Czerwona lampka kontrolna zgasła i producent, Nathan Hurd, podbiegł z gratulacjami. Nathan, niski i pulchny, pod wieloma względami przypominał jej Clare Padgett, która obecnie doprowadzała do szaleństwa zespół redakcyjny wiadomości telewizyjnych w Houston. Oboje byli perfekcjonistami i oboje wiedzieli, czego od niej wymagać.
– Uwielbiam, kiedy program kończy się w taki sposób. – Nathan zacierał ręce. – Puścimy to dokładnie w tej formie, a oglądalność skoczy do nieba.
Przed chwilą jej gość, kaznodzieja telewizyjny, wielebny Johnny T. Platt wyszedł ze studia głęboko wzburzony, bo podeszła go sprytnie i wyciągnęła znacznie więcej, niż chciał powiedzieć, na temat jego przedpotopowych poglądów na małżeństwo i rolę kobiety.
– Dzięki Bogu, że nie musimy nagrywać dubla. – Odpięła mikrofon od kolorowego szala.
Nathan wyszedł ze studia razem z nią. Teraz, po nagraniu, gdy nie musiała się już skupiać na każdym drobiazgu, powróciło przygnębienie. Minęło sześć tygodni od powrotu z Wynette. W tym czasie ani razu nie widziała Dalliego. Tyle, jeśli chodzi ojej zamartwianie się, jak pogodzić ojca i syna. Była zagubiona, jak jej kilkunastoletnie uciekinierki. Dlaczego coś, co było tak bardzo złe, wydawało się tak odpowiednie i właściwe? I dopiero po chwili do niej dotarło, że Nathan coś mówi.
– …w maju zrobimy program o imigrantach, co ty na to?
Skinęła głową. W styczniu zdała egzamin obywatelski i zaraz po tym dostała zaproszenie z Białego Domu na specjalną ceremonię zaprzysiężenia. Miała to być wyjątkowa uroczystość dla sławnych nowo upieczonych obywateli amerykańskich: oprócz Franceski zapowiedziano udział koreańskiego projektanta mody, rosyjskiego tancerza i dwóch znanych naukowców.
Nathan zatrzymał się w pół kroku.
– Francesco, mam świetne pomysły na przyszły sezon. Musimy bardziej zaangażować się politycznie, masz fantastyczny dar…
– Nathan… – Zawahała się, ale i tak wiedziała, że zwlekała z tym już wystarczająco długo, brnęła więc dalej. – Musimy porozmawiać.
Spojrzał na nią czujnie i puścił przodem do swojego gabinetu, zamknął drzwi i przysiadł na skraju biurka.
Francesca głęboko zaczerpnęła tchu i powiedziała mu, co postanowiła po wielu miesiącach namysłu.
– Nathan, zdaję sobie sprawę, że będziesz wściekły, ale kiedy wygaśnie mój kontrakt, zażądam zmiany warunków.
– Ależ oczywiście – zgodził się ostrożnie. – Wytwórnia na pewno nie pożałuje pieniędzy. Ale bez przesady, rozumiesz.
Nie chodziło o pieniądze. Potrząsnęła głową.
– Nie zgadzam się na program co tydzień. Chcę się ograniczyć do dwunastu audycji rocznie -jeden program na miesiąc. – Ulżyło jej, kiedy w końcu powiedziała to głośno.
Nathan zerwał się z biurka jak oparzony.
– Nie wierzę. Stacja nigdy na to nie pójdzie. To samobójstwo zawodowe!
– Zaryzykuję. Mam dosyć takiego życia, Nathan. Mam po uszy wiecznego zmęczenia. Mam dość przyglądania się, jak obcy ludzie wychowują mojego synka.
Nathan, który widywał swoje córeczki tylko podczas weekendów i nie zawracał sobie głowy ich wychowaniem, nie miał zielonego pojęcia, o co jej chodzi.
– Jesteś wzorem dla wielu kobiet – zaczął. Postanowił odwołać się od jej uczuć obywatelskich. – Powiedzą, że je porzuciłaś.
– Wątpię. – Odsunęła stertę gazet na bok i przysiadła na kanapie. – Chyba już wiedzą, że chcą być czymś więcej niż mężczyznami w spódnicach. Od lat walczę w męskim świecie. Wychowaniem mojego dziecka zajmują się obcy, pracuję w takim tempie, że co rano sprawdzam w prospekcie, w jakim hotelu i stanie akurat jestem, zasypiam z trudem i boję się myśleć, ile obowiązków czeka na mnie następnego dnia. Mam tego dosyć, Nathan. Uwielbiam moją pracę, ale nie dwadzieścia cztery godziny na dobę, przez siedem dni w tygodniu.
Kocham Teddy'ego i mam jeszcze tylko dziewięć lat, zanim wyjedzie do college'u. Chcę spędzać z nim więcej czasu. To jest moje życie, ale szczerze mówiąc, nie czuję się zbyt szczęśliwa.
Zmarszczył brwi.
– Zakładając, że stacja na to pójdzie, w co wątpię, stracisz mnóstwo kasy.
– No tak- żachnęła się. – I co to zmieni? Zmniejszy mi się budżet na ciuchy? Z dwudziestu tysięcy rocznie na dziesięć, tak? Już widzę miliony kobiet, jak się załamują tą sytuacją, jednocześnie głowiąc się, skąd wziąć na nowe buty dla dzieci. – Ile pieniędzy mi potrzeba? Zastanawiała się. Ile władzy? Czy tylko ona ma dosyć zdobywania męskich oznak sukcesu?
– Czego chcesz najbardziej? – Nathan zmienił taktykę, z konfrontacji na pacyfikację. – Może wypracujemy kompromis.
– Czasu – odparła znużona. – Chcę przeczytać książkę, dlatego że mam na to ochotę, a nie dlatego, że autor będzie w moim programie. Chcę przez cały tydzień ani razu nie układać sobie włosów. Chcę jechać z Teddym na wycieczkę klasową. Rozumiesz? – Wypowiedziała na głos pomysł, który od dawna chodził jej po głowie. -I chcę poświęcić część energii, którą wkładałam w pracę, na pomoc tym biednym nastolatkom, które sprzedają się na ulicach całego kraju, bo nie mają dokąd pójść.
– Zrobimy o nich więcej programów – zaproponował szybko Nathan. -Wymyślę coś, żebyś miała więcej wolnego. Zdaję sobie sprawę, że ostatnio dużo pracowałaś, ale…
– Nie ma mowy, Nathan. – Wstała z kanapy. – Muszę zwolnić tempo.
– Francesco…
Cmoknęła go w policzek i wyszła, zanim powiedział coś więcej. Wiedziała, że nawet oszałamiająca popularność jej nie uchroni, jeśli szefowie stacji zdecydują, że przesadziła, żądając ograniczenia czasu pracy, ale musiała zaryzykować. Wydarzenia sprzed sześciu tygodni pokazały jasno, co jest dla niej najważniejsze, i pozwoliły także lepiej poznać samą siebie. Teraz wiedziała, że nie musi już nikomu niczego udowadniać.
Szybko przeglądała plik wiadomości, które dla niej zostawiono, ale nie mogła się na nich skupić, bo jej uwagę przykuła inna teczka – zawodowa kariera Dallasa Beaudine. Starała się wyrzucić go ze swoich myśli, a jednocześnie szukała wszystkiego na jego temat. Nie musiała zaglądać do teczki, znała jej treść na pamięć. Wszystkie artykuły, wszystkie rozmowy telefoniczne prowadziły do jednego wniosku: Dallas Beaudine ma ogromny talent, ale nie ma w nim woli walki. Nie zapomniała rady Skeeta i zastanawiała się, co to ma wspólnego z Teddym, ale nadal nie znalazła odpowiedzi na te pytania.