Выбрать главу

– Kto przejął dowodzenie? – spytała, bez zapału zbierając śmieci i tu i ówdzie prostując jakiś zdeptany kwiat.

– Trzej Strażnicy i Móri – odparła Miranda. – Do każdego z nich możemy się zwracać, jeśli chcemy przekazać albo otrzymać jakieś informacje. Nie, nie, Indro, źdźbła trawy wyprostują się same, nie musisz im pomagać.

Indra przyjrzała się zebranym. Już raz wcześniej ich liczyła, ale dla wszelkiej pewności postanowiła zrobić to ponownie. Teraz, kiedy do miasta zawróciła połowa uczestników ekspedycji wstrząśnięta odkryciem obecności wśród nich Griseldy, a także późniejszym zgładzeniem jej przez Jaskariego, skład grupy przedstawiał się następująco:

Trzej Strażnicy, Marco, Móri i Dolg, Indra i Miranda, Jori, Oriana, Thomas, Berengaria, Siska, Oko Nocy i Tsi-Tsungga, Jaskari i Elena, jeden Madrag, chyba Chor, o ile Indra się nie myliła, laborant, weterynarz i okropna Lenore. Z duchów pozostali jedynie Sol, Nauczyciel, Nidhogg i Zwierzę.

Poza tym w skład wyprawy wchodzili jeszcze oczywiście Ram i Gondagil, którzy już wyruszyli.

Polana została wreszcie uprzątnięta, przy minimalnym udziale Indry, która potrafiła sprawiać wrażenie bardzo zajętej, choć w zasadzie nie robiła nic ponad to, co absolutnie niezbędne.

Musiała jednak przyznać, że jej rozleniwienie w ostatnich tygodniach ustąpiło. Podróż do Nowej Atlantydy, zakochanie w Ramie, a także udział w wielu ciekawych wydarzeniach bardzo ją rozruszały.

Może kiedyś będzie z niej nawet jakiś pożytek?

Wszyscy razem weszli do ogromnego wnętrza Juggernauta, ich głosy echem odbijały się od ścian. Musieli siedzieć na podłodze albo stać, bo pojazd nie został jeszcze ukończony.

Indra rozejrzała się po wnętrzu machiny. W ścianach były okna wpuszczające do środka światło. Spróbowała policzyć, ile zwierząt będzie mogło zmieścić się tu naraz, ale nie wiedziała, jak wielkie są olbrzymie jelenie, widzieli je przecież tylko Miranda i Gondagil, i być może również Strażnicy włącznie z Ramem. Jak zdołają wprowadzić zwierzęta do pojazdu? I zmusić, by stały spokojnie? No a te ich olbrzymie rogi?

Drgnęła przestraszona, kiedy Madrag uruchomił Juggernauta, i po prostu siadła na podłodze. Większość uczestników wyprawy postąpiła podobnie, stali jedynie ci, którzy znaleźli coś, czego mogli się przytrzymać.

Juggernaut ruszył naprzód po nierównym terenie.

Nawet jeśli nigdy dotąd nie miało się skłonności do choroby morskiej, to teraz można się jej nabawić, pomyślała Indra. To chyba nie najlepszy wynalazek Madragów. Jaki, na miłość boską, cel miała budowa tego potwornego kolosa? O ile dobrze zrozumiałam, teren w Ciemności jest o wiele bardziej pofałdowany niż w Królestwie Światła, miejscami wręcz nieprzebyty, na cóż taka machina, której do poruszania się potrzebna jest sześciopasmowa autostrada? Przepraszam, Oko Nocy, nie chciałam cię popychać, ojej, Jori poleciał do przodu i wpadł na laboranta! Nie, to się nigdy nie uda, i oni chcą w taki sposób przetransportować płochliwe jelenie?

Juggernaut zatrzymał się i Indra wyjrzała przez okno. Zdaje się, że dotarli do muru, choć ona, rzecz jasna, nie dostrzegła żadnej przeszkody, mur bowiem był właściwie niewidzialny.

Usłyszała głos Tsi dobiegający z wieżyczki, gdzie pozwolono mu zająć miejsce wraz z Siską, oboje wszak znali Ciemność. Na górze siedzieli również Móri i Strażnicy, a także oczywiście Madrag, którym, jak się Indra dowiedziała, w istocie był Chor.

Marco i Dolg wyszli z pojazdu, prosząc jednak wszystkich innych, by pozostali w potwornym Juggernaucie. Indra chętnie by się przewietrzyła, lecz nie śmiała protestować. Usadowiła się wygodniej i czekała.

Prędzej, Juggernaucie, chcę jak najszybciej zobaczyć Rama!

Siska siedziała dostojnie na ławce w wieżyczce, obserwując, jak Móri i Strażnicy schodzą w dół. Tsi chciał się do nich przyłączyć, ale Siska zatrzymała go uniesieniem ręki.

– W jaki sposób mógłbyś się im tam przydać? – spytała ostro.

Tsi popatrzył na nią badawczo swoimi intensywnie zielonymi oczyma.

– Ojej, naprawdę się do mnie odezwałaś? Nigdy dotąd się to nie zdarzyło.

– Tylko po to, by przypilnować, żebyś nie popełnił większego głupstwa niż zwykłe – odpowiedziała cierpko. – To dla twojego dobra.

– Dziękuję, księżniczko – zaśmiał się Tsi rozbrajająco.

Siska łaskawie skinęła głową. Bardzo sobie ceniła, gdy nazywano ją księżniczką, ale przed tym dzikusem nie chciała tego okazywać.

Patrzyli, jak mężczyźni podchodzą do muru. Madrag nie ruszał się ze swego miejsca, czekał na ich sygnał.

Jak zamierzają sobie z tym poradzić, zastanawiała się Siska.

Miranda siedząca po jej drugiej stronie – uznano bowiem, że i ona powinna zająć miejsce w wieżyczce, ponieważ najlepiej znała terytorium potworów – odezwała się, nie kryjąc zdziwienia:

– Nie pojmuję, w jaki sposób planują wprowadzić tu zwierzęta?

– Ja też się nad tym zastanawiam – przyznała Siska. – I dlaczego Madragowie zbudowali coś, co wygląda tak prehistorycznie i niezgrabnie jak Juggernaut?

– To akurat wiem – odparła Miranda. – Gondagil mi o tym mówił. Jedyna droga w Góry Czarne prowadzi przez ten prąd powietrza, żywe istoty czy gondole nie mają szans, za to Juggernaut jest dostatecznie ciężki, by oprzeć się wciągającym wichrom.

– No tak, teraz rozumiem lepiej, ale chyba przejazd przez las i po nierównym terenie jest dla tego kolosa raczej niemożliwy?

– Będziemy mieli okazję to wypróbować. Dlatego Madragowie zgodzili się wziąć udział w ekspedycji.

Ale Miranda również miała swoje wątpliwości.

– Pamiętam, że obszar potworów był niezwykle trudny do przebycia, nierówny, porośnięty krzakami.

Madrag Chor, dzielny przywódca całej czwórki, przysłuchiwał się ich rozmowie i teraz się odwrócił. Udawał, że nie widzi, jak Siska cofa się na widok jego przypominającej pysk bawołu twarzy.

– Obcy, Talornin, zalecił nam tę drogę – odezwał się swoim grubym, ochrypłym głosem, któremu starał się nadać łagodny ton. – Nie wiem, czy zauważyłyście, ale znajdujemy się w paśmie wzgórz.

Owszem, zwróciły na to uwagę. Przed nimi ciągnęła się delikatna linia łagodnych szczytów.

Chor podjął swoją gardłową, pełną pochrząkiwań mową:

– Wprawdzie terytorium potworów ciągnie się i tutaj, ale z jakiegoś powodu bestie unikają tego miejsca, tak twierdzi Talornin. Nie wiem, dlaczego tak jest.

– To brzmi bardzo zachęcająco – mruknęła Siska.

– Wszystko jest lepsze od potworów – przerwała jej Miranda. Miała przecież doświadczenie.

Siska kiwnęła głową, wciąż jednak nie była zadowolona.

– Ale nie pojmuję, w jaki sposób chcą przejść przez mur, nie wpuszczając przy tym potworów do środka?

– Przecież przed chwilą już się dowiedziałaś, głuptasku – dobrodusznie tłumaczyła Miranda. – Potwory unikają tego miejsca, a w jaki sposób przedostaniemy się przez mur… tego i ja nie rozumiem.

Tsi uznał, że także on powinien włączyć się do rozmowy.

– A ja wcale się o to nie boję. Marco i Dolg ze wszystkim dadzą sobie radę – oświadczył z przekonaniem.

Rozmowę przerwały dobiegające z dołu głosy. To mężczyźni przy murze coś mówili. Siska spostrzegła, że Strażnicy pokazują, jak duży powinien być otwór, i po krótkiej naradzie pozwolono Dolgowi wyciąć w nim szczelinę. Dolg skierował na mur swój niebieski szafir.