Poszłam do łazienki wziąć prysznic i zabrałam ze sobą telefon. Przebrałam się, wysuszyłam włosy, pociągnęłam rzęsy tuszem. Zastanawiałam się nad kreskami, kiedy zadzwonił Komandos.
– Chcę wiedzieć, co jest grane – powiedziałam. -Właśnie znalazłam trupa w garażu Hannibala.
– I co?
– I chcę wiedzieć, kto to jest. I chcę wiedzieć, kto go zabił. I chcę wiedzieć, dlaczego ostatniej nocy wymykałeś się z domu Hannibala.
Po drugiej stronie linii Komandos rzekł z naciskiem:
– Nie musisz na ten temat nic wiedzieć.
– Jasne, że nie muszę. Po prostu wplątałam się w morderstwo.
– Przypadkiem znalazłaś się na miejscu zbrodni. To co innego niż wplątanie się w morderstwo. Dzwoniłaś na policję?
– Nie.
– Byłoby dobrze zadzwonić na policję. Sprawę włamania możesz pominąć.
– Mogę pominąć wiele rzeczy.
– Zadzwoń – powiedział Komandos.
– Jesteś bydlę! – wrzasnęłam w słuchawkę. – Mam powyżej uszu tajemniczego Komandosa! Jednego dnia wpychasz mi łapy pod bluzkę, a następnego mówisz mi, że te wszystkie sprawy to nie mój interes. Nawet nie wiem, gdzie mieszkasz.
– Jeśli o niczym nie wiesz, to nie możesz tego puścić dalej.- Dzięki za zaufanie.
– Cóż, tak to jest – powiedział Komandos.
– I jeszcze jedno. Morelli chce, żebyś do niego zadzwonił. Obserwuje kogoś od dłuższego czasu, a teraz ty masz związek z tym kimś i Morelli uważa, że możesz mu pomóc.
– Później – obiecał Komandos. I wyłączył się.
Świetnie. Jeśli chce, żeby to wyglądało właśnie tak, to po prostu ekstra.
Wściekła poszłam do kuchni, wyjęłam broń z miski na herbatniki, chwyciłam torebkę i poszłam korytarzem, a potem schodami do buicka. Joyce czekała na parkingu, w samochodzie ze zmiażdżonym zderzakiem. Zobaczyła mnie, jak wychodziłam z budynku, i pokazała mi środkowy palec. Odwdzięczyłam się jej tym samym gestem i pojechałam do Morellego. Joyce jechała za mną w odległości jednego samochodu. Nie przeszkadzało mi to. Może sobie za mną jeździć nawet cały dzień. O ile mi było wiadomo, Komandos zaczął działać na własną rękę. Ja postanowiłam opuścić scenę.
Kiedy weszłam, Morelli i Bob siedzieli obok siebie na kanapie i oglądali Milionerów. Na stoliku leżał pusty karton po pizzie, puste pudełko po lodach i kilka zgniecionych puszek po piwie.
– Obiad? – zapytałam.
– Bob był głodny. Nie martw się, nie pił piwa. -Morelli poklepał kanapę. – Tutaj jest miejsce dla ciebie.
Kiedy Morelli występował w roli gliniarza, jego wzrok był jasny i badawczy, rysy twarzy ostre, a blizna, która przecinała mu brew nad prawym okiem, przypominała, że Morelli nigdy nie prowadził bezpiecznego trybu życia. Kiedy natomiast odczuwał pożądanie, jego oczy wyglądały jak roztopiona czekolada, rysy twarzy łagodniały, a blizna sprawiała mylne wrażenie, że może ten facet potrzebuje odrobiny czułości.
Teraz czuł wielkie pożądanie. A ja czułam wielki brak pożądania. Tak naprawdę byłam w bardzo złym humorze. Rzuciłam się na kanapę, popatrzyłam spode łba na pusty kanon po pizzie i przypomniałam sobie swoje oliwki na obiad.
Morelli objął mnie i dotknął nosem mojego karku.
– Nareszcie sami – ucieszył się.
– Muszę ci coś powiedzieć. Joe znieruchomiał.
– Natknęłam się dzisiaj na martwego gościa. Oparł się ciężko o kanapę.
– Mam przyjaciółkę, która znajduje trupy. Dlaczego właśnie ja?
– Mówisz jak moja matka.
– Czuję się jak twoja matka.
– Nie rób tego – burknęłam. – Nie lubię nawet, kiedy moja matka czuje się jak moja matka.
– Przypuszczam, że chcesz mi o wszystkim opowiedzieć.
– Jeśli nie chcesz słuchać, to nie ma sprawy. Mogę zadzwonić na policję. Wyprostował się.
– Jeszcze tego nie zgłosiłaś? A niech to, pozwól, że się domyśle: włamałaś się do czyjegoś domu i przypadkiem natknęłaś się na trupa.
– Do domu Hannibala. Morelli zerwał się na równe nogi.
– Do domu Hannibala?
– Ale ja się tam nie włamałam. Drzwi były otwarte.
– Po co, u diabła, wchodziłaś do domu Hannibala? -wrzeszczał. – O czym myślałaś?
Też się zerwałam i krzyczałam na niego:
– Wykonywałam swoją pracę!
– Włamywanie się i wkraczanie na cudzy teren nie jest twoją pracą.
– Mówiłam ci, że to nie było włamanie. To było tylko wejście.
– Jasne, wielka różnica. Kogo znalazłaś martwego?
– Nie wiem. Jakiegoś gościa, którego trzasnęli w garażu.Morelli poszedł do kuchni i wystukał w pośpiechu jakiś numer.
– Mam anonimowe doniesienie – powiedział. – Wyślijcie może kogoś do domu Hannibala Ramosa przy Fenwood, niech zajrzy do garażu. Tylne drzwi powinny być otwarte. – Odłożył słuchawkę i odwrócił się do mnie. – W porządku, zajmą się tym – poinformował. -Chodźmy na górę.
– Seks, seks, seks – powiedziałam. – Zawsze ci jedno w głowie.
Chociaż właściwie teraz, kiedy odpoczęłam i sprawę trupa miałam już z głowy, orgazm nie był najgorszym pomysłem.
Morelli oparł mnie o ścianę i przylgnął ciałem do mojego.
– Myślę o wielu innych rzeczach oprócz seksu… Tylko nie ostatnio.
Pocałował mnie z języczkiem, a orgazm wydawał się coraz bliżej.
– Jeszcze tylko jedno pytanie w związku z tym trupem – powiedziałam. – Jak długo będą go szukać?
– Jeśli mają jakiś patrol w okolicy, od pięciu do dziesięciu minut.
Istniało duże prawdopodobieństwo, że kiedy znajdą tego kolesia w garażu, zadzwonią po Morellego. A ja nawet w najlepszym wypadku potrzebuję więcej niż pięć minut. Ale zanim dojadą do domu, wejdą od tyłu i dotrą do garażu, minie może około dziesięciu. Gdybym nie traciła czasu na zdejmowanie ubrania i przeszła od razu do rzeczy, może udałoby się zrealizować pełny program.
– A może zrobimy to tutaj? – zaproponowałam Morel-lemu, chwytając go za zamek od lewisów. – Kuchnie są takie podniecające.
– Zaczekaj – powiedział. – Zasłonię okna. Zrzuciłam buty i zdarłam spodnie.
– Szkoda czasu.
Morelli spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
– Nie mam nic przeciwko temu, ale trudno mi jakoś oprzeć się wrażeniu, że to zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.
– Słyszałeś o szybkich daniach? To będzie szybki seks. Objęłam go, a on ledwo złapał oddech.
– Jak szybko chcesz to zrobić? – zapytał. Zadzwonił telefon. Niech to szlag!
Morelli w jednej ręce trzymał słuchawkę, a drugą ściskał mój nadgarstek. Po chwili rozmowy spojrzał na mnie.
– To Costanza. Był w okolicy, więc podjechał, żeby sprawdzić dom Ramosa. Mówi, że muszę tam przyjechać, żeby to osobiście obejrzeć. Mówił coś na temat gościa, który ma kiepską fryzurę i czeka na autobus. A w każdym razie tyle usłyszałem między wybuchami śmiechu.
Wzruszyłam ramionami i rozłożyłam ręce. Tak jakbym chciała powiedzieć, że nie wiem, o czym on, u Ucha, mówi. Dla mnie ten gość wyglądał jak zwyczajny trup.
– Czy chciałabyś mi jeszcze o czymś powiedzieć?
– Tylko w obecności prawnika.
Ogarnęliśmy się, pozbieraliśmy rzeczy i poszliśmy w kierunku drzwi. Bob nadal siedział na kanapie i oglądał Milionerów.
– To dziwne – zauważył Morelli – ale mógłbym przysiąc, że on wie, o co chodzi w tej grze.
– Może powinniśmy mu pozwolić, żeby dalej to oglądał. Morelli zamknął za nami drzwi.
– Posłuchaj, robaczku, spróbuj powiedzieć komuś, że pozwalam oglądać psu Milionerów, a już ja ci pokażę.