Nie czułam się zbyt atrakcyjna seksualnie w koszuli oblepionej sosem i z włosami upapranymi kulkami serowymi, więc pojechałam do domu, żeby się przebrać przed spotkaniem z Morellim.
Zaparkowałam buicka obok cadillaca pana Weinsteina, zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę domu, zanim zauważyłam, że przede mną stoi Komandos, oparty o samochód.
– Musisz być ostrożniejsza, kochanie – powiedział. -Powinnaś się rozejrzeć, zanim wysiądziesz z samochodu.
– Jestem rozkojarzona.
– Kula w głowie rozproszyłaby twoją uwagę na stałe. Wykrzywiłam się i pokazałam mu język. Komandos uśmiechnął się.
– Próbujesz mnie podniecić? – Zdjął z moich włosów kęs jedzenia. – Bułka z jajkiem?
– To była długa noc.
– Dowiedziałaś się czegoś od Ramosa?
– Powiedział, że mają problem w Trenton. Prawdopodobnie chodziło mu o Macaroniego. Ale potem powiedział, że już wszystko załatwił i że ten problem odpłynie statkiem w przyszłym tygodniu. A przy odrobinie szczęścia statek zatonie. Później przyszło dwóch zbirów, żeby zabrać ładunek, i powiedzieli, że nie mogą go znaleźć. Wiesz, o co w tym wszystkim chodzi?
– Tak.
– Powiesz mi?
– Nie. Kurczę.
– Jesteś prawdziwym skurczybykiem. Nie mam zamiaru więcej dla ciebie pracować.
– Za późno. Już cię zwolniłem.
– Chciałam powiedzieć nigdy więcej!
– Gdzie jest Bob?
– Z Morellim.
– Więc muszę się martwić tylko o twoje bezpieczeństwo – zauważył Komandos.
– To było słodkie, ale niepotrzebne.
– Żarty sobie ze mnie stroisz czy co? Kazałem ci się wycofać i uważać na siebie, a w dwie godziny później siedziałaś w samochodzie z Ramosem.- Szukałam cię, a on wskoczył mi do auta.
– Słyszałaś kiedyś o zamkach u drzwi? Zadarłam nos w górę, udając oburzenie.
– Idę do domu. I zamknę się na klucz tylko po to, żeby cię uszczęśliwić.
– Błąd. Jedziesz ze mną, i to ja cię zamknę.
– To miała być groźba?
– Nie. Kategoryczny rozkaz.
– Posłuchaj, panie i władco – powiedziałam. – Mamy dwudziesty pierwszy wiek. Kobiety nie są niczyją własnością. Nie można nas tak po prostu zamykać. Jeśli chcę zrobić coś wyjątkowo głupiego i narazić się na niebezpieczeństwo, mam do tego prawo.
Komandos błyskawicznie zapiął mi kajdanki.
– Nie sądzę.
– Hej!
– Tylko na parę dni.
– Nie mogę w to uwierzyć! Naprawdę zamierzasz mnie zamknąć?
Chciał mnie chwycić za drugi nadgarstek, ale wyrwałam mu kajdanki z ręki i odskoczyłam.
– Chodź tutaj – powiedział.
Między nami był samochód. Kajdanki dyndały mi u jednej ręki i w jakiś przedziwny sposób – chociaż nie chciałam tak myśleć – podniecało mnie to. A zaraz potem zaczęło mnie to doprowadzać do białej gorączki. Sięgnęłam do torebki i wyciągnęłam sprej.
– Złap mnie – wyzwałam Komandosa. Położył ręce na samochodzie.
– Nie idzie nam zbyt dobrze, prawda?
– A czego się spodziewałeś?
– Masz rację. Powinienem był to przewidzieć. Z tobą nic nie jest proste. Faceci dostają szału. Samochody są zgniatane przez śmieciarki. Wszystkie akcje, w których uczestniczyłem, były mniej męczące niż umówienie się z tobą na kawę. – Podniósł do góry kluczyk, tak abym mogła go zobaczyć. – Chcesz, żebym zdjął ci kajdanki?
– Rzuć klucz tutaj.
– Nie. Ty musisz przyjść do mnie.
– Nie ma mowy.
– Ten sprej zadziała tylko wtedy, jeśli użyjesz go tuż przed moim nosem. Myślisz, że jesteś na tyle dobra, żeby to zrobić?
– Z pewnością.
Na parking wjechał jakiś rzęch. Całkowicie pochłonął naszą uwagę. Komandos trzymał broń, rękę miał opuszczoną. Samochód zatrzymał się i wysiedli z niego Księżyc i Dougie.
– Cześć, facetka! – zawołał do mnie Księżyc. – A to fart, że cię zastaliśmy. Potrzebujemy jednej z twoich mądrych rad.
– Muszę z nimi pogadać – zwróciłam się do Komandosa. – Zrobiłyśmy im z Lula bałagan w domu.
– Pozwól, że się domyśle. Podawali tam bułki z jajkiem i coś żółtego.
– Kulki serowe. Ale to nie moja wina. To Romulan zaczął.
W kącikach jego ust pojawił się nieznaczny, kontrolowany uśmiech.
– Powinienem był się domyślić, że to sprawka Romu-lana. – Schował broń. – Idź pogadać z kumplami. Załatwimy to później.
– A klucz?
Uśmiechnął się i potrząsnął głową.
– To oznacza wojnę – powiedziałam. Uśmiech zamienił się w grymas.
– Bądź ostrożna.
Cofnęłam się i ruszyłam w kierunku tylnych drzwi wejściowych. Za mną powlekli się Dougie i Księżyc. Nie miałam pojęcia, czego mogą ode mnie chcieć. Zwrotu kosztów za zniszczenia? Opinii na temat przyszłości El-wooda jako króla narkotyków? Jak mi smakowały bułeczki z jajkiem?
Przecięłam szybko hol i weszłam na schody.
– Możemy pogadać u mnie w domu – zaproponowałam. – Muszę zmienić koszulę.- Przepraszamy za twoją koszulę, facetka. Gwiezdni wojownicy zachowali się paskudnie. Mówię ci, że oni byli z mafii – powiedział Księżyc.
– To wasze stowarzyszenie ma kłopoty. Z takimi członkami nigdy nie wyjdą na swoje. Nie uszanowali domu Dougiego.
Otworzyłam drzwi do mieszkania.
– Dużo było szkód? Księżyc rzucił się na kanapę.
– Z początku myśleliśmy, że skończy się na kulkach serowych. Ale potem zaczęły się problemy z wideo i musieliśmy przerwać pokaz filmów.
– Urządzenie wysiadło w połowie filmu i mieliśmy szczęście, że w ogóle uszliśmy z życiem – oświadczył Dougie.
– I teraz, no, boimy się tam wracać, facetka.
– Chcieliśmy zapytać, czy możemy przekimać się dzisiaj w nocy u ciebie i babci.
– Babcia Mazurowa przeniosła się z powrotem do moich rodziców.
– Szkoda. Była czadowa. Dałam im poduszki i koce.
– Odlotowe kajdanki – pochwalił Księżyc.
Popatrzyłam na kajdanki, które nadal wisiały zapięte na moim prawym nadgarstku. Zapomniałam, że w ogóle je mam na sobie. Byłam ciekawa, czy Komandos jest jeszcze na parkingu. I zastanawiałam się, czy powinnam była z nim pojechać. Zamknęłam drzwi na zasuwę, po czym zaryglowałam się w sypialni, wpełzłam do łóżka z całym tym serowym świństwem na głowie i natychmiast zasnęłam.
Kiedy obudziłam się następnego dnia rano, zdałam sobie sprawę z tego, że kompletnie zapomniałam o Joem.
Niech to szlag.
W jego domu nikt nie odpowiadał i już miałam dzwonić na pager, kiedy rozległ się dzwonek telefonu.
– Co się, u diabła, stało? – zapytał Joe. – Ledwo przyszedłem do pracy, od razu usłyszałem, że napadł na ciebie Romulan.
– Nic mi nie jest. Musiałam ująć zbiega na imprezie w stylu Gwiezdnych wojen i zrobiło się nieziemsko.
– Niestety, ja też mam dla ciebie nieziemskie wiadomości. Twoja przyjaciółka Carol Żabo znowu stoi na moście. Wygląda na to, że razem z całą paczką kumpelek porwały Joyce Bamhardt i gołą przywiązały do drzewa przy cmentarzu dla zwierząt w Hamilton.
– Żarty sobie ze mnie stroisz? Carol została aresztowana za uprowadzenie Joyce Bamhardt?
– Nie. Joyce nie wniosła oskarżenia. Chociaż to było niezłe widowisko. Połowa policjantów pojechała, żeby ją uwolnić. A Carol została aresztowana za okazywanie zbytniej radości w miejscu publicznym. Myślę, że dziewczyny uczciły zwycięstwo, paląc fajki. Przesłuchają ją tylko za niestosowne zachowanie w miejscu publicznym, ale nikt nie może jej przekonać, że nie pójdzie za to do więzienia. Chcieliśmy cię prosić, żebyś tam pojechała i ściągnęła ją z tego mostu. Robi zamieszanie w godzinach szczytu.
– Zaraz tam będę. – To moja wina. Ludzie, jak wszystko zaczyna się walić, to cały świat zamienia się w wychodek.