Narada szybko się zakończyła, niewiele odkrywczego mógł tu ktokolwiek powiedzieć. Xavras zarządził wymarsz za pół godziny i poszedł się odlać.
Wróciwszy, skrzywił się paskudnie na widok cierpliwie czekającego pod drzewem Amerykanina.
– Czego?
– Podczepiłem się do wewnętrznej sieci WCN – rzekł Smith. – Czerniszewski się odcina.
– Co, więc jednak zmartwychwstał?
– Właśnie. I na dzień dobry naskoczył na ciebie.
– Kiedy to pójdzie?
Ian zazezował na wewnętrzny timer kołpaka.
– Teraz to idzie. Wyżryn pokiwał głową.
– Coś jeszcze?
– A co, mało? Prezydent Polski ogłasza cię bandytą i potępia stosowane przez ciebie metody: to jest wewnętrzna anatema, polityczna ekskomunika, Xavras. Zostałeś sam. Dalej będziesz szedł na Moskwę?
Pułkownik machnął ręką ze zniecierpliwieniem.
– Co ty myślisz, że ja nie wiedziałem, że tak będzie? Co to, ja nie znam Czerniszewskiego? A cóż on mógł innego powiedzieć? Ci twoi wyświęceni przez Ligę Narodów kolesie zjedliby go żywcem. To nie jest żołnierz.
Smith zdenerwował się.
– Ty chyba jesteś samobójca – warknął. – Nie zdajesz sobie sprawy, co się dzieje. Co z tego, że twoi ludzie wysłuchują każdego serwisu, skoro ty nie zwracasz uwagi na ich słowa! Sytuacja międzynarodowa nie jest dobra; jest zła i się pogarsza. – Tu zaczął wyliczać na palcach: -Pokój nad Amurem. Pokój na Kaukazie. Pokój na Bliskim Wschodzie. Pokój na Bałkanach. Podpisanie wstępnego układu Rosja-Szwecja. To są bardzo złe wiadomości. W ciągu dwóch miesięcy straciliście wszystkie swoje atuty. Pół roku i na każdy kilometr kwadratowy będzie tu przypadać kompania Rosjan. A ty zarządzasz szturm na Kraków! Sądziłeś, że się nie domyśle? To twoi ludzie podjudzili wszystkie te oddziały przeciwko rozporządzeniom Czerniszewskiego i teraz tysiącami idą za Brońskim i Dzidziusiem na czołgi Babodupcewa, tam się zaczyna nowe oblężenie, znowu będą stosy trupów; przecież nie dadzą rady dywizji pancernej! Tym sposobem tylko wybijesz do reszty ocalałych krakowian, nikt nie pozostanie w zgliszczach. A na dodatek grozisz masakrą ludności cywilnej i pchasz się prosto w objęcia Posmiertcowa tuż po tym, jak na oczach całego świata zakatowaleś na śmierć jego generała! Xavras, ty jesteś psychiczny!
Wyżryn wyciągnął pistolet i strzelił w pień pół dłoni od skroni Smitha.
– No to już – splunął. – No spierdalaj. Nie ma cię. Ian obserwował broń w czerwonej dłoni pułkownika.
– Dokąd? – spytał już spokojnie. – Znajdujemy się w permanentnym okrążeniu. Dnia bym nie przeżył.
– Ale jak miałeś okazję, jak specjalnie dla ciebie posłałem po tego dupogłowego Pierre'a, to co mu powiedziałeś? To był twój wybór; radziłem ci, żebyś odszedł, może nie? Więc teraz nie jęcz.
Schował pistolet, Ian zdjął kołpak.
– Nic już nie będę mówił.
– Nie wytrzymasz – parsknął Wyżryn.
•
– Czy z twojego punktu widzenia nie jest to jednak zdrada?
– Mhm?
– Posunięcie Czerniszewskiego. Wszak dla wielu ludzi ty jesteś symbolem tej walki o niepodległość bardziej aniżeli on. Cóż zatem robi? Opuszcza cię w nieszczęściu.
– Czyżbyś już zapomniał o tych wszystkich analizach politologicznych, podług których Czerniszewski był niczym więcej, jak wystawionym przeze mnie przed wasze kamery figurantem?
– Nie mąć. Usiłuję zrozumieć motywy jego postępowania.
– Przede wszystkim zastanów się, jakie jest główne zadanie Czerniszewskiego jako prezydenta tej wyszydzanej przez wszystkich nie istniejącej Polski. Nie dowodzi wojskami, nie prowadzi ludzi ze sztandarami, nie występuje z włodem na tle czołgów. Jego funkcja jest inna: on pracuje w mass mediach na wizerunek Polaków jako narodu. Bardzo to sobie zresztą wziął do serca. I w tym sensie moje działania stoją w sprzeczności z jego celami, bo choć ja pracuję tylko na mój własny wizerunek, to przecież wciąż jestem Polakiem. A o co w tym wszystkim chodzi Władimirowi? O to mianowicie, żeby bez przerwy i jak najdobitniej uświadamiać wszystkim naszą moralną wyższość nad Rosjanami, którą zresztą opinia światowa i tak już nam dawno podświadomie przyznała, jeśli można mówić o czymś takim, jak podświadomość opinii światowej, ale rozumiesz, o co mi chodzi, prawda? No bo skąd ten nagły protest i odcięcie się ode mnie Czerniszewskiego? Kiedy Rosjanie bombardują wsie i miasta, mordują tysiące niewinnych, wysadzają w powietrze żłobki i szpitale, rozstrzeliwują starców i dzieci, porywają i gwałcą kobiety, w godzinę po podpisaniu łamią umowy, to nie jest to żadna sensacja, nawet już tego w serwisach nie pokazują, bo zbyt niska oglądalność, to nikogo nie dziwi, to jest normalne. Spytasz człowieka, to wzruszy ramionami: cóż, Rosjanie, jak to Rosjanie, a co innego mogą oni robić? Takiego postępowania się po nich oczekuje. Ale niech no tylko Wyżryn zabije generała tej krwiożerczej hordy, niech no sam zagrozi wybiciem ludności cywilnej wroga, to zaraz krzyk wniebogłosy i wszyscy łapią się za głowy, szok i dezorientacja, no, co się dzieje, jakże tak można, przecież… przecież on jest Polak! Nie Rosjanin. Pojmujesz, Ian? Moralne zwycięstwo odnieśliśmy już dawno, ale co nam po nim, moralność nie jest kategorią polityczną, Ruskie nas wyrzynają, jak dawniej wyrzynali, my bez przerwy od dwustu lat nic innego nie robimy, tylko odnosimy moralne zwycięstwa, pozwyciężamy tak jeszcze wiek i język polski wejdzie do grupy języków martwych. Ja pluję na moralną wyższość! Niech se teraz dla odmiany Rosjanie potriumfują moralnie. Myślisz, że się boję światowej opinii? Proszę bardzo, mogę być w ich oczach drugim Stalinem, Attylą narodu polskiego; proszę bardzo, niech straszą moim imieniem dzieci, niech mnie przeklinają; ja to przeżyję. Niech po śmierci ześlą mnie do piekła historii, przynajmniej spotkam tam interesujących ludzi. Bo nie ma we mnie miłości do bladolicych męczenników o dziewczęcych oczach.
– Więc jednak. Będziesz budował na cmentarzu.
– Silne są mury wzniesione z kamieni związanych zaprawą z ludzkiej krwi.
– Pamiętasz, jak cię wtedy spytałem o Fausta?
– A czyż może być wyższa cena za duszę?
– Socjogenetyczna pamięć narodu; sam to mówiłeś. W dzieciństwie musieli ci na okrągło czytać tych waszych zboczonych na tle religijnym wieszczów. Cholera, nie mogę się doczekać, kiedy zaczniesz wygrażać pięścią Bogu.
– A co, byłoby dobre ujęcie?
– Łatwo wyzbywasz się na rzecz Rosjan tej rzekomej przewagi moralnej; a w jakim stopniu zasadza się ona na wrzucanych z twojego rozkazu do przedszkoli granatach?
– Kto ci powiedział? Wołodyjowski?
– Nie.
– Wołodyjowski, Wołodyjowski. No i czego oczekujesz? Zmieszania? Postąpiłem słusznie; dzięki tym granatom i filmowi Vardy Wielka Brytania powstrzymała kredyt dla Krepkina i cała Armia Czerwona stała półtora tygodnia o pustych bakach, bo Syn Mahometa siadł im na rurociągu. A teraz wyjmij kalkulatorek i przelicz sobie, ile istnień ludzkich uratowałem.
– Ale przecież nie mogłeś być pewien!
– Byłem.
– Jewriej, no tak… Gdzieś po drodze po prostu zatraciłeś zdolność rozróżniania dobra od zła.
– Hę, hę, hę.
– No i co rechoczesz?
– Mógłbyś być moim synem.
– Co z tego? Widziałem osiemdziesięcioletnich głupców, osiemdziesięcioletnich zbrodniarzy, robiłem z nimi wywiady; wiek nie gwarantuje niczego prócz cynizmu i zwiotczenia mięśni.
– Przyleciałeś tu prosto z tego twojego Nowego Jorku… Cóżeś ty w życiu widział, czego doświadczyłeś? Zapewne musiałeś sobie pamięć telewizją protezować. Czego ty mnie w ogóle możesz nauczyć o złu i dobru? Jaką najgorszą rzecz uczyniłeś w swoim życiu? Jaką najlepszą? Twoje grzechy, twoje zadośćuczynienia to są rzeczy małe, bardzo małe.
– Przepraszam. Nie chciałem cię obrażać. Słyszysz? Przepraszam.
– Daruj sobie. I tak wiem, że nieszczerze. A ja się nie obrażam. Zresztą zejdźmy ze mnie. Lepiej wrócę do twojego kazania. Czy ty nie rozumiesz, że w ten właśnie sposób rodzi się każdy terroryzm? Dokładnie, dokładnie tak samo. Przemoc i historyczna bezkarność tej przemocy wywołuje u słabszego rozgoryczenie tak potężne, że nie zważa on już na nic i chwyta się tych samych środków. Ponieważ jednak jest słabszy, ma ograniczone pole działania, skromniejsze zasoby, musi zatem uderzać nieporównanie mocniej i zdecydowaniej. Na tym etapie niemal zawsze jest to już opozycja: państwo-cywilni terroryści wtopieni w społeczeństwo. Celem najłatwiejszym jawią im się instytucje tego państwa. Lecz im głębiej wchodzą w doktrynalną walkę z nimi, tym bardziej stają się w oczach samego społeczeństwa siłą negatywną, niszczycielską, za którą stoi tylko anarchia, chaos, entropia. Postępujące utożsamienie się społeczeństwa z państwem wyrzuca terrorystów poza nawias tego pierwszego. I na tym etapie również ono jest wrogiem. Toteż najłatwiejszym celem okazuje się już ludność cywilna. To są te bomby w autobusach i samolotach, gazy śmiertelne w sklepach, kinach, metrach. Nie ma ratunku. To samonapędzająca się spirala zła. W dół, w dół, w dół. W to twoje piekło, w którym na pewno nie spotkasz bladolicych męczenników; widzę ten ogień w twoich oczach, Xavras, widzę ten ogień. To jest szatańska żądza.
– Myślisz, że ja nie znam tego algorytmu? Przeoczyłeś jednak kilka dość oczywistych jego odgałęzień. Otóż nie ma mowy o alienacji terrorystów, skoro już uparłeś się przy tej terminologii, gdy podłożem konfliktu jest spór narodowościowy. Wówczas poparcie społeczeństwa jest znaczne.
– Ale przecież i tak dalekie od stuprocentowego. Na dodatek z czasem malejące. Siła przyzwyczajenia jest ogromna. Inercja życia codziennego potrafi zdławić najwznioślejsze porywy.
– Gdzieś ty to wyczytał?
– A co, nie mam racji?
– Rację masz. Więc tym bardziej powinieneś zrozumieć znaczenie czynnika czasu. Nie możemy czekać na kolejne pokolenie.
– Co z tego, teraz czy w przyszłym wieku… i tak jesteście terrorystami.
– Tak. Ponieważ przegrywamy. Widzisz, przeoczyłeś w tym swoim algorytmie także alternatywne jego zakończenie. Bo jeśli wygramy, jeśli wygramy, okażemy się nieugiętymi bojownikami o wolność i niepodległość, żołnierzami patriotami, przykładami dla harcerzy, bohaterami odwiecznej walki o polskość tych czy owych ziem. Zbrodniarzami będą nasi wrogowie. Słowo terroryzm zaliczone zostanie do bogatego arsenału propagandowego ciemięzcy i stanie się na lata niecenzuralne. W szkolnych podręcznikach Polacy o takich jak twoje zapatrywaniach określeni zostaną jako chwiejni światopoglądowo; w filmach grać ich będą rachityczni okularnicy, kryjący się pod stół na dźwięk wystrzału, podczas gdy muskularni wyżrynowcy odbezpieczają swoje pistolety. I to jest moje niebo, Ian. To jest moje niebo.