Выбрать главу

– I wtedy Brandon zaciągnął mnie na szlak. Czułam, że jest zły jak osa.

– Zły? – podchwycił Kyle. – Za to, że nie chciałaś do niego wrócić?

Maren wzruszyła ramionami.

– Nie mam pojęcia. Trudno mi w tej chwili zrozumieć wszystkie jego motywy. – Zaczerpnęła powietrza. – W każdym razie wybrał najtrudniejszą trasę i od razu zaczął zjeżdżać z potworną szybkością… Wcześniej prosiłam go, żeby uważał na siebie. Nie słuchał… Zjechał z trasy i znalazł się na krawędzi przepaści. Coś jeszcze krzyczał w moim kierunku. Myślałam, że zwariuję. A potem… – Maren spuściła głowę. – Koniec.

Kyle zmarszczył czoło. Przypomniał sobie stare wydanie „Los Angeles Timesa”, w którym czytał o tym wypadku. Nie przyszło mu tylko do głowy, żeby powiązać Brandona McClure z właścicielką Festival Productions.

– Utracił władzę w nogach?

Maren skinęła głową.

– Tak, ale już ją odzyskał…

– Może chodzić?

– Tak.

– A grać w tenisa?

– Nie. W każdym razie nie zawodowo.

Kyle odprężył się. Nie rozumiał, dlaczego Maren tak długo nie chciała mu o tym powiedzieć. Gdyby pogrzebał trochę w jej życiorysie, sam doszedłby do wszystkiego.

– I tak miał dużo szczęścia – powiedział obejmując ją od tyłu.

Nagle poczuł, że na jego dłonie kapią łzy.

– Maren, czy… Czy czujesz się winna?

Przytaknęła bez słowa.

– Przecież to śmieszne!

– Powtarzałam to już sobie setki razy – westchnęła potrząsając głową. – Nic nie pomaga…

Kyle oparł się o ścianę i zaczął się przyglądać drobnej, skulonej przy poręczy sylwetce. Coś w dalszym ciągu nie dawało mu spokoju.

– Jak to się ma do teraźniejszości? – spytał. – Ten wypadek zdarzył się przecież ładnych parę lat temu…

Maren pochyliła się jeszcze bardziej, jakby przygnieciona ciężarem jego słów.

– Zupełnie zwyczajnie – powiedziała odwracając się do niego.

Księżyc wyszedł już zza chmury, mogła więc sprawdzić, jaki efekt wywarły jej słowa.

– Nie rozumiem…

– Brandon zawsze potrzebował pieniędzy – mówiła dalej. – Okazało się, że nie ma grosza przy duszy. Najpierw musiałam spłacić jego długi. Potem było leczenie, masaże, rehabilitacja…

Kyle patrzył na nią z niedowierzaniem.

– Nie mogę uwierzyć – wykrztusił.

– Brandon żył ponad stan – przerwała mu. – Jeszcze dzisiaj drżę z obawy, że będę musiała spłacać jakieś zaległe rachunki.

Kyle zacisnął usta. Nareszcie wiedział, gdzie znikały wszystkie pieniądze Festival Productions i dlaczego Maren musiała tyle pracować.

– Wciąż z nim jesteś? – spytał.

Wzruszyła ramionami.

– Nie bądź śmieszny. Mówiłam, że to dawno skończone…

Kyle odetchnął z ulgą i spojrzał na nią odrobinę życzliwiej.

– Ale pewnie wciąż go utrzymujesz…

– Brandon nie może pracować – powiedziała niepewnie. – Dopiero od niedawna chodzi. I to Jeszcze nie najlepiej.

Przez chwilę stała w milczeniu i patrzyła w ciemność. Zastanawiała się, dlaczego broni człowieka, który wyrządził jej tyle zła.

– Muszę dawać mu pieniądze – wyrzuciła z siebie.

Kyle pokręcił głową.

– Ale dlaczego?

– Nic nie rozumiesz. Brandon nie ma rodziny. – Zawahała się. – Poza tym to moja wina… Gdyby nie ja, Brandon dalej grałby w tenisa. Miał masę forsy…

Trzęsły się jej ręce. Drżała od tłumionych emocji. Kyle przytulił ją mocno i ucałował rozpalone policzki.

– Myślę, że go przeceniasz – powiedział gładząc ją po głowie. – Pamiętam grę twojego męża. Nie potrafił zapanować nad własną agresją. Niczego by nie osiągnął.

– To twoja opinia.

Kyle zaprzeczył gwałtownie:

– Nie! To prawda.

Maren spojrzała w jego twarz. Był poważny. Nie miała podstaw, by sądzić, że chce ją pocieszyć. Przypomniała sobie ostatnią rozmowę z Brandonem. Cały czas starał się utrwalić w niej przekonanie, że gdyby nie ona, zostałby międzynarodowym mistrzem USA.

– Wszystko jedno – westchnęła. – Brandon znajduje się na razie pod moją opieką.

– Jak długo jeszcze masz zamiar zastępować mu niańkę? – spytał z błyskiem w oczach.

Maren wzruszyła ramionami.

– To moja sprawa.

– Niezupełnie.

Nie pozwoliła mu skończyć.

– Chcę cię zapewnić, że sprawa Brandona nie będzie miała żadnego wpływu na interesy. Przecież przyjechałam tu po to, żeby rozmawiać o Festival Productions.

Kyle ponownie zbliżył się do niej. Palcami zaczął błądzić po jej nagiej szyi. Pocałował ją najpierw delikatnie, a potem mocno i namiętnie.

– Naprawdę? – szepnął.

Maren przytuliła się do niego z westchnieniem.

– Nie. Przyjechałam tu dla ciebie…

I chciałabym zostać na zawsze, pomyślała czując falę ciepła.

Kyle spojrzał na jej rumieńce i uśmiechnął się.

– Chodźmy do łóżka – szepnął.

Zamknęli drzwi na balkon. Za nimi została ciemność nocy i granatowy ocean.

ROZDZIAŁ DWUNASTY

– Chcę się z tobą ożenić – to były pierwsze słowa, jakie usłyszała zaraz po przebudzeniu.

Maren przetarła oczy i spojrzała w bok. Twarz Kyle’a była. napięta i czujna.

– Myślałam, że małżeństwo nie wchodzi w grę…

Kyle potarł w zamyśleniu brodę. Głębokie bruzdy pokryły mu czoło.

– Właśnie tego się balem – wyznał. – Twojej niezależności.

Przez chwilę leżeli obok siebie w milczeniu. Maren nie bardzo wiedziała, jak traktować jego oświadczyny. Czy miał to być kolejny żart? Próbowała uspokoić oszalałe serce. Z Kyle’em nigdy nic nie było wiadomo.

– A co z moją pracą?

– Możesz kierować wszystkim z La Jolla.

Maren uniosła się na łokciach z wrażenia.

– Obawiam się, że nie jest to…

Kyle położył jej palec na ustach.

– Oczywiście, musiałabyś jeździć od czasu do czasu do Los Angeles – powiedział. – Moglibyśmy to jakoś zorganizować. Zresztą, jeśli sprzedasz firmę, wszystko się lepiej ułoży.

Poruszyła się niespokojnie.

– Elise prosiła mnie, żebym nie rozmawiała o Festival Productions do czasu zakończenia negocjacji.

Kyle spojrzał na nią ze zdumieniem.

– Co to za bzdury? – spytał marszcząc brwi. – Chyba najlepiej dogadamy się sami…

– Elise chce rozmawiać z Bobem Simmonsem.

Wyraz niedowierzania nie zniknął z jego twarzy.

– A potem Bob będzie musiał obgadać całą sprawę ze mną. Potem przekaże uwagi Elise… Potem Elise zechce porozmawiać z tobą… i tak w kółko. – Zamyślił się na chwilę. – Sądziłem, że lubisz ryzyko.

Maren skinęła głową.

– Więc po jakie licho ta Conrad?!

– No cóż… – Maren zawahała się. – Jest przecież prawnikiem…

Kyle spojrzał w jej błękitne oczy.

– Czy sądzisz, że chciałbym cię oszukać? – spytał. – Nie ufasz mi?

– Kyle, tu nie chodzi o zaufanie, tylko o… interesy.

Chciała wstać, ale złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.

– Nie – pokręcił głową. – Nie chodzi już o interesy, tylko o nas.

Maren patrzyła na niego z zapartym tchem. Nie, tym razem na pewno nie żartował. Wyrwała się jakoś z jego uścisku i narzuciła na siebie wielki szlafrok. Usiadła naprzeciwko łóżka.

– Chcesz rozmawiać o Festival Productions?

Skinął głową.

– Więc słucham.

Kyle usiadł wygodnie na łóżku i spojrzał z podziwem na Maren. Zdołała się zmienić nie do poznania w ciągu paru chwil. Wzrok miała chłodny, siedziała wyprostowana. Gdyby nie szlafrok, mógłby pomyśleć, że znajduje się właśnie u niej w biurze.