Выбрать главу

– Miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

Maren poczuła dłoń Kyle’a na ramieniu.

– Brakowało mi ciebie – powiedział ochrypłym głosem.

Z trudem przełknęła ślinę.

– Mnie was również…

Kyle poruszył się niespokojnie.

– Więc zostań z nami.

– Jak długo?

– Na zawsze.

Poczuła muśnięcie jego ust na szyi. Kyle zaczął bawić się jej włosami. Wiedziała jednak, że jest zdenerwowany i czeka niecierpliwie na odpowiedź. Nie mogła trzymać go dłużej w niepewności.

– Dobrze, Kyle – szepnęła. – Zostanę z wami… do końca życia.

Objął ją mocno i przytulił do siebie.

– Mój Boże! Maren! Nawet nie wiesz, jak długo czekałem na te słowa.

Położyła palec na jego ustach. Oczy jej świeciły. Przez chwilę stall objęci i patrzyli na siebie w milczeniu. Nie musieli nic mówić. Oboje wiedzieli, że już się nie rozstaną.

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Kiedy wróciła do Los Angeles, znowu pochłonął ją wir pracy. Najpierw zajęła się ostateczną obróbką teledysku Mirage, a następnie przygotowaniami do sobotniej uroczystości. Z biciem serca czekała na spotkanie z Kyle’em i Holly.

Dopiero w piątek po południu mogła chwilę odetchnąć. Wszystko było zapięte na ostatni guzik. Jane wyszła, żeby wysłać listy, a Maren wyciągnęła się wygodnie w fotelu.

Po chwili sekretarka pojawiła się z napojami z pobliskiego sklepu.

– Prawdziwy anioł z ciebie – powiedziała zadowolona Maren.

Jane uśmiechnęła się.

– Jeszcze nigdy nie nazwałaś mnie aniołem.

– Będę musiała ci dać podwyżkę.

– Ciekawe, skąd weźmiesz pieniądze – westchnęła dziewczyna.

Maren mrugnęła do niej.

– Jestem w dobrych stosunkach z szefem.

Nareszcie była szczęśliwa i odprężona. Przestała myśleć o finansach firmy, kłopotach przy pracy i… Brandonie. Mogła się teraz zająć planowaniem ślubu, a to nie było męczące.

Jane wyglądała, niestety, coraz gorzej. Stała chmurna i zamyślona. Maren miała wrażenie, że chce jej o czymś powiedzieć.

– Jakieś problemy? – spytała marszcząc brwi.

Jane spuściła wzrok.

– Nic takiego – mruknęła. – Tyle że przedwczoraj trochę krwawiłam.

– Dlaczego nie zostałaś w domu? Mogłaś wziąć wolne do końca tygodnia.

Dziewczyna pokręciła głową.

– Miałam za dużo pracy.

– Przecież mógł cię ktoś wyręczyć.

– To nic groźnego… – Jane próbowała zbagatelizować problem. – Widziałam się z lekarzem. Uważa, że wszystko jest w porządku.

Maren zagryzła wargi. Być może Jane bała się, że straci posadę? Jeśli tak, to zupełnie bezpodstawnie.

– Uważaj na siebie.

Jane stała się zakłopotana. W jej oczach pojawiły się łzy.

– Naprawdę nie musisz się mną przejmować – powiedziała wycierając oczy chusteczką.

Przez chwilę wahała się. Maren patrzyła na nią z wyraźnym niepokojem.

– Jest jednak coś, o czym powinnam ci powiedzieć – ciągnęła sekretarka.

– Tak, słucham. – Maren nadstawiła uszu.

Nagle zadzwonił telefon. Jane chciała odebrać, ale Maren podziękowała jej gestem i podniosła słuchawkę.

– Festival Productions, słucham?

Po drugiej stronie coś zaskrzypiało. Po chwili usłyszała nerwowy głos Brandona.

– Co się stało? Zostałaś sekretarką?

– Nie, bynajmniej – powiedziała zimnym tonem. – Słucham, co masz mi do powiedzenia?

Jane podeszła do drzwi. Nie chciała przeszkadzać w prywatnej rozmowie.

– Do jutra – rzuciła od progu i uśmiechnęła się blado.

Maren pomachała jej dłonią na pożegnanie.

– Nic specjalnego – mruknął Brandon. – Zadzwoniłem, żeby dowiedzieć się, co słychać.

Maren zesztywniała.

– Właściwie sama chciałam się z tobą skontaktować.

Brandon chrząknął nerwowo. Miał wrażenie, że za chwilę usłyszy coś bardzo ważnego.

– Powinieneś wiedzieć, że we wrześniu wychodzę za mąż – powiedziała uroczyście.

Brandon nie pośpieszył z gratulacjami. Zresztą wcale tego nie oczekiwała.

– Znam go? – spytał krótko.

– To Kyle Sterling – wyznała niechętnie.

– Mój Boże! Ten Sterling?!

Potwierdziła.

– Chcę ci dać mój dom z kortami. Małżeństwo, które tam mieszka, i tak ma zamiar się wyprowadzić. Możesz odebrać papiery u Elise Conrad.

Po drugiej stronie zapanowała cisza. Maren modliła się w duchu, żeby Brandon przyjął ofertę. Pragnęła jak najszybciej się od niego uwolnić.

– Czy chcesz delikatnie zasugerować, że mam się odczepić? – spytał niepewnie.

– Najwyższy czas, żebyśmy poszli każde swoją drogą.

Brandon nie dawał za wygraną.

– Łatwo ci mówić. Ten facet ma masę forsy, a ja do końca życia zostanę kaleką.

Maren zacisnęła usta.

– Brandon, nie jesteś kaleką! – niemal krzyknęła. – Pofatygowałam się, żeby zadzwonić do twojego lekarza. Twierdzi, że możesz bez trudu chodzić! Gdybyś chciał, z łatwością znalazłbyś pracę.

– A co byś zrobiła, gdybym poprosił, żebyś ze mną została? – spytał miękko.

– Żeby z kimś zostać, trzeba z nim najpierw być – powiedziała z goryczą.

Brandon milczał.

– Teraz nie mam ci nic więcej do powiedzenia. Jeśli chcesz, dom jest twój. Skontaktuj się z Elise – mruknęła i odłożyła słuchawkę.

Nie chciała już dłużej przejmować się Brandonem. Dręczyły ją wyrzuty sumienia z powodu Jane. Miała wrażenie, że dziewczyna chciała jej powiedzieć o czymś naprawdę ważnym. Pewnie o Jacobie… A może o dziecku?

Przeszła do jej pokoju, ale okazało się, że Jane już wyszła. Na jej biurku panował idealny porządek. Wszystkie papiery znajdowały się na swoim miejscu.

Maren westchnęła. Cóż, będzie musiała poczekać z rozmową aż do poniedziałku…

Tuż przed wyjściem złapał ją Ted.

– Lepiej późno niż wcale – powiedziała przyjmując od niego kasetę z gotowym teledyskiem. – Jak wyszło?

Ted przeciągnął dłonią po łysiejącej głowie.

– Zobacz sama.

Oboje weszli do jej biura i włączyli odtwarzacz. Maren widziała już wcześniej film. Uczestniczyła nawet w synchronizacji dźwięku z obrazem. Nie znała jednak końcowego produktu.

Usłyszeli pierwsze takty muzyki. Na ekranie pojawiła się brudna ulica z czasów wielkiego kryzysu. Ted uśmiechnął się triumfalnie.

– Moim zdaniem to bomba.

– Cii…

Maren gestem wskazała mu fotel.

Rzeczywiście teledysk wypadł rewelacyjnie. Nie spodziewała się nawet, że zdoła tyle osiągnąć przy pomocy tak prostych środków.

– Ciekawe, czy spodoba się Mirage – powiedziała chowając kasetę do torebki. – Mam zamiar pokazać go na jutrzejszym przyjęciu.

Ted skinął głową.

– Świetny pomysł. W ten sposób sprawdzisz reakcje innych ludzi.

– O to mi właśnie chodzi.

Zmarszczył czoło.

– Muszę ci coś wyznać – powiedział patrząc na nią z zakłopotaniem. – Po tej ostatniej eksplozji fajerwerków miałem ochotę… zrezygnować. Cieszę się, że tego nie zrobiłem.

Z powodu nalegań Kyle’a Maren zgodziła się urządzić przyjęcie na jego jachcie. Przez cały ranek oboje pływali wokół wyspy Santa Catalina. Mogli się cieszyć piękną pogodą i sobą. Koło czwartej zacumowali przy Long Beach.

Po godzinie zaczęli pojawiać się pierwsi goście. Niektórzy mieli na sobie zwykłe, plażowe stroje, inni zaś wieczorowe kreacje i biżuterię. Maren obserwowała ich z uśmiechem. W Los Angeles nie było to niczym dziwnym. Sama miała na sobie zwykłą, lecz elegancką sukienkę. Pragnęła z jednej strony podkreślić, że jest to dla niej uroczyste spotkanie, z drugiej zaś nie krępować tych, którzy zdecydowali się na dżinsy i bawełniane koszulki.