Выбрать главу

Część gości została na pokładzie. Inni przeszli do salonu, gdzie podawano drinki. Kyle i Maren witali wszystkich. Holly pojawiła się w towarzystwie nieco spłoszonej przyjaciółki.

– Mam dobrą wiadomość – szepnął Kyle patrząc na córkę.

Maren pochyliła się w jego stronę.

– O co chodzi?

– Dziś rano dzwoniła Rose…

Maren poczuła gwałtowny ucisk w żołądku. Zerknęła w stronę roześmianych dziewcząt.

– Chciała rozmawiać z Holly?

Musieli na chwilę przerwać rozmowę, bowiem na trapie pojawili się kolejni, ostatni już chyba goście.

– Wcale nie – Kyle bez wstępów podjął temat. – W ogóle nie pytała o Holly. Chciała mówić ze mną.

Maren poruszyła się niespokojnie.

– Po co?

Kyle wydawał się nie dostrzegać jej zdenerwowania. Gestem przywołał kelnera i wziął z tacy dwa kieliszki szampana.

– Chce mi przekazać opiekę nad córką – rzekł podając jej kieliszek. – Wypijmy za zdrowie Holly!

Maren potrząsnęła głową.

– Nic nie rozumiem…

Kyle na chwilę spoważniał. W jego szarych oczach pojawił się niepokój.

– Och, Rose poznała jakiegoś piosenkarza z Dallas. Nazwisko ci nic nie powie… Chce wyjść za niego i nagrać z nim płytę. Rzecz w tym, że facet nie znosi dzieci.

– Biedne dziecko! – wyrwało się Maren.

Kyle skrzywił się. Najwyraźniej starał się robić dobrą minę do złej gry.

– Przecież będzie miała mnie – zaczął ponownie unosząc kieliszek szampana.

– Nas – przerwała mu.

Pocałował delikatnie jej dłoń.

– Wiesz, chciałbym cię teraz zabrać do Las Vegas. W ten sposób załatwilibyśmy ostatecznie kwestię małżeństwa.

Maren uśmiechnęła się.

– A co z Holly?

– I tak ma zostać na weekend z Sarą – powiedział. – Tylko byśmy jej przeszkadzali.

– Nie o to mi chodzi…

Kyle spojrzał na nią z rozbawieniem.

– Nie mogłem przecież ukrywać przed nią tego, że się żenię. Zaraz, zaraz… – udawał, że się zastanawia. – Powiedziałem Holly, Lydii i… Grace. Nic nie da się ukryć przed sekretarką.

Grace uśmiechała się do nich z daleka. Maren nie zwracała jednak na nią uwagi. Miała wrażenie, że za chwilę serce wyskoczy jej z piersi.

– I jak to przyjęła?

– Grace?

– Nie wygłupiaj się, Holly.

– Bardzo dobrze. Powiedziała tylko, że ma nadzieję, że nie będziesz jej bila, jak macochy z bajek.

Kyle uśmiechnął się szeroko. Wyglądał na rozbawionego własnym dowcipem. Maren przypomniała sobie, że Holly zachowywała się dziwnie przy powitaniu. Zarzuciła jej ręce na szyję i powiedziała, że bardzo się cieszy.

Maren potrzebowała paru chwil, żeby ochłonąć. Wypiła szampana i dopiero wtedy mogła pośpieszyć do gości. Wszyscy bawili się doskonale. Brak gospodarzy najwyraźniej im nie przeszkadzał.

Zaczęło się ściemniać. Goście schodzili powoli do salonu. Wszyscy czekali na zapowiedziany teledysk „Wczorajszej miłości”. Holly kilka razy pytała o piosenkę. Chwaliła się nawet, że widziała u koleżanki wszystkie stare przeboje Mirage. J. D. Price był oczarowany.

Maren wyjęła kasetę z torebki i włączyła magnetowid. Zrobiło się cicho. Na ekranie pojawiły się ulice miasta… Maren znała już film. Starała się raczej zerkać na boki, żeby sprawdzić, jak jest przyjmowany. Ludzie czasami kłamią, ich twarze – nigdy.

Najbardziej ucieszyło ją to, że członkowie Mirage wyglądają na zadowolonych. J. D. Price gwizdnął nawet kilka razy, jakby sam siebie nie poznawał na ekranie. Po skończonym pokazie rozległy się oklaski. Maren poczuła ulgę. Tygodnie ciężkiej pracy nie poszły na marne.

Cios nadszedł z zupełnie nieoczekiwanej strony.

– Ja już widziałam ten film – usłyszała drżący głos Holly. – Wczoraj, u Jill… Razem z innymi teledyskami. Tylko zakończenie było trochę inne…

Maren poczuła, że nogi się pod nią uginają.

– Jesteś pewna? – spytał Kyle biorąc córkę za rękę.

Holly skinęła głową.

J. D. Price zmarszczył brwi.

– Co się tu dzieje? – spytał podnosząc głos. – Mówiliście, że tego jeszcze nie ma na rynku.

– Bo nie ma – powiedział Kyle zimnym głosem. – To piracka kopia.

Cały czas szukał oczami Maren. Teraz spróbował się do niej uśmiechnąć. Maren skurczyła się. Miała wrażenie, jakby cały świat zwalił się Jej na głowę.

– Wytoczę wam proces! – krzyknął J. D. Price. – Zobaczycie! Nie pozbieracie się!

Rozwścieczeni członkowie Mirage otoczyli Kyle’a, który bronił się jak mógł. Maren nie miała nawet odwagi spojrzeć w jego kierunku. Więc przez cały czas miał rację! A ona, głupia, nie chciała mu wierzyć!

Wybiegła na pokład. Miała potworne mdłości. Była pewna, że straciła Kyle’a na zawsze. Chciała tylko odejść z godnością…

Nie miała pojęcia, jak udało jej się dotrzeć do parkingu położonego nie opodal przystani. Potem, W drodze do biura, cudem uniknęła kilku wypadków. Cały czas powstrzymywała się od płaczu.

Festival Productions znajdowało się jeszcze w tym samym budynku. Nocny portier przepuścił ją bez słowa. Wjechała na piętro i otworzyła drzwi biura. Dopiero wtedy zaczęła głośno szlochać.

Cały czas zastanawiała się, kto mógł ukraść taśmy, a potem znowu je podrzucić. Nic jednak nie przychodziło jej do głowy. Dopiero po kwadransie udało jej się opanować i zebrać myśli. Przypomniała sobie, że Ted zostawił w środę w jej biurze kasetę z roboczą wersją „Wczorajszej miłości”. Coś mu w niej nie odpowiadało. Prosił więc, żeby obejrzała końcówkę i zdecydowała, czy ma tak pozostać. To właśnie tę wersję musiała widzieć Holly.

Maren potarła czoło. Wciąż nie znała odpowiedzi na najważniejsze pytanie: kto skopiował kasetę w środę po południu i jak udało mu się to zrobić?

Usłyszała kroki na korytarzu. Pomyślała, że to na pewno złodziej. Chciała się gdzieś schować, ale nie mogła ruszyć się z miejsca.

Po chwili w drzwiach ukazała się znajoma sylwetka.

– Tak myślałem, że właśnie tutaj cię znajdę…

Maren zacisnęła dłonie na poręczach fotela. Chciała podbiec i przytulić się do Kyle’a. Powiedzieć mu, jak bardzo go kocha…

Zapalił światło i podszedł do niej. Maren potrząsnęła głową. Wiedziała, że przyszedł, żeby ją oskarżyć. Nie miała nic na swoją obronę.

– Chodźmy już – powiedział kładąc dłoń na jej ramieniu. – Twoja sekretarka jest w szpitalu.

Maren uniosła głowę.

– Przecież… przecież była na jachcie – wyjąkała.

– Zemdlała zaraz po twoim wyjściu. Dostała krwotoku – wyjaśnił.

Maren załamała ręce. Zbyt wiele nieszczęść spadło na nią tego wieczoru.

– Co będzie z dzieckiem? – jęknęła.

Kyle zmarszczył czoło.

– Nie miałem pojęcia, że jest w ciąży.

Spojrzeli na siebie wymownie. W samochodzie też milczeli. Po niecałych dwudziestu minutach dotarli do szpitala.

– Dziennikarze są już na miejscu – ostrzegł Kyle.

Weszli do budynku. Powitały ich błyski fleszy i mikrofony skierowane w ich stronę niczym dzioby sępów.

– Czy może nam pani coś powiedzieć o pirackich kopiach w Festival Productions?

Maren zacisnęła usta.

– Bez komentarzy! – huknął Kyle.

Z trudem udało im się przebić przez tłum. Kiedy w końcu znaleźli się na korytarzu, Maren odetchnęła z ulgą.

– Dziękuję za zaufanie – szepnęła.