Głos leśniczego wyrwał ją z marzeń.
– Helle… Kiedy przeczytałem twoją powieść, byłem tak poruszony, że nie mogłem mówić o niczym innym. Christian nalegał, by mu pożyczyć rękopis. Jednak początkowo nie chciałem się zgodzić, obawiałem się, że źle cię zrozumie – mówił Peter niepewnie. – Bałem się, na przykład, że pomyśli, iż jesteś gorącokrwistą dziewczyną uganiającą się za mężczyznami. A chyba nie to chciałaś przekazać?
– Nie, naturalnie, że nie! – zawołała Helle wzburzona.
– Dokładnie tak to zrozumiałem. Ale przewidywałem także, jak dziedzic może to odebrać, bo dobrze go znam, a poza tym…
Nagle zamilkł.
– Co chciałeś powiedzieć? Nie krępuj się, to dla mnie ważne.
– To ci się nie spodoba – odparł niepewnie.
– Nieważne. Jeżeli ma to jakiś związek z moim utworem, to muszę się dowiedzieć.
Zacisnął usta.
– Hm… Twoje pisanie wywarło na mnie bardzo duży wpływ. Na mój stosunek do ciebie.
Helle zaczerwieniła się.
– W jakim sensie?
– Ja… zacząłem rozmyślać o tobie wieczorami, mimo że doskonale rozumiem, iż powieść nie jest autobiograficzna. Uznałem więc, że skoro ja, którego nigdy nie interesowały kobiety, bo są okrutne i bezwzględne dla zwierząt… no więc, jeśli ja nie mogłem zasnąć, usiłując sobie przypomnieć, jak wyglądasz, jak brzmi twój głos, czy jesteś zmysłowa… to jak w takim razie zareagowałby Christian? Poszedłem więc z nim na kompromis i dałem do przeczytania pierwszy rozdział.
Ze wzrokiem utkwionym w Zara Helle spytała:
– I co powiedział?
– Że fragment, który przeczytał, jest fascynujący i że musisz wysłać swą powieść do innego wydawnictwa.
Twarz Helle rozpogodziła się, lecz dziewczyna nadal nie podnosiła wzroku.
– W takim razie tak zrobię. Dziękuję ci za słowa zachęty, Peter! Znowu zaczynam w siebie wierzyć. Naprawdę już zwątpiłam, ponieważ Bernland, mimo że przez cały czas dopingował mnie, żebym pisała dalej i próbowała od nowa, zawsze wyrażał się negatywnie o tym, co skończyłam!
– To rzeczywiście dość przygnębiające. Dlaczego nie możesz się od niego uwolnić?
– Po tym wszystkim, co dla mnie zrobił? Mam mieszkanie za darmo, płaci za lekarza…
Zamilkła.
– Czy rzeczywiście jestem taka? – odezwała się po chwili.
– To znaczy jaka?
– Zmysłowa? Zastanawiałeś się przecież nad tym.
Peter wstał i zaczął sprzątać ze stołu.
– Właściwie nigdy nie analizowałem dokładnie znaczenia tego słowa, więc nie potrafię odpowiedzieć. Ale jeżeli to znaczy, że lubię patrzeć na twoje ręce, kiedy poruszają się nad stołem, i czuję potrzebę, żeby ich dotknąć, to w takim razie tak, jesteś zmysłowa. Musisz pamiętać o tym, że nie znam się na kobietach, a tym bardziej takich jak ty.
– To ostatnie przyjmuję jako komplement. Masz na myśli, że nie jestem jak te damy z towarzystwa, które jeżdżą na polowania?
– Możesz uznać to za komplement. Dla mnie jesteś jak mały zajączek, który wystraszony i bezradny kuli się w trawie.
Helle zasłoniła usta dłonią i uśmiechnęła się ukradkiem, uszczęśliwiona.
– Ojej, Peter! Zobacz, która godzina! Muszę wracać. Wkrótce odchodzi ostatni pociąg. Wszyscy na pewno bardzo się o mnie martwią.
Spojrzał na dziewczynę ze smutkiem.
– Czy koniecznie musisz wracać?
– Tak, bo dokąd miałabym iść? – powiedziała zrozpaczona. – Poza tym Bella i Bo Bernland są dla mnie strasznie mili, nie mogę ich zawieść! W mieszkaniu ciotki został nowy rękopis i wszystkie moje rzeczy…
– Tak, tak, oczywiście – westchnął. – Nie możesz przecież tu zostać, tak mało u mnie miejsca! A w majątku nikogo teraz nie ma. Ale skoro już wiemy, gdzie mieszkasz, możemy cię obaj odwiedzać.
– Tak, koniecznie! – rzuciła jednym tchem. – Jak najczęściej!
Uśmiechnął się.
– Odprowadzę cię przez zatokę.
Helle nie miała nic przeciwko temu. Z ciężkim sercem przyglądała się, jak Peter zamyka drzwi i nakazuje Zarowi czuwać na straży. W tej jednej chwili zrozumiała, jak chętnie zostałaby w maleńkim, przytulnym domku.
Peter ujął ostrożnie dziewczynę pod ramię. Nie chciał, żeby się zbytnio przemęczała.
– Zapomniałem ci o czymś powiedzieć – odezwał się niespodziewanie. – Kiedy Christian przed wypadkiem dzwonił do domu, przekazał mi przez matkę wiadomość. Mówił: „Pozdrów Thorna i powtórz mu, że wiem, co oznacza złoty ptak!”
– Co ty mówisz? I co to takiego?
– Nie mam pojęcia. Christian ma złamaną szczękę i nie może mówić. Nie wolno mu było się ruszać z powodu wstrząsu mózgu i dlatego nawet nie pisał. Ale jutro, gdy wreszcie wróci, na pewno go zapytam.
Gdybym tylko mogła zostać z tobą! pomyślała Helle ze smutkiem. Ale muszę wracać do ciotki Belli.
Śnieg przestał padać. Helle i Peter znajdowali się prawie w połowie drogi, kiedy to się stało.
Ostry odgłos wystrzału i świst kuli rozległy się niemal jednocześnie. Dziewczyna jeszcze nie rozumiała, co się dzieje, i przystanęła zaskoczona.
– Co to było? – spytała Petera, który pchnął ją z całej siły, tak by upadła na lód.
– Ktoś strzelał! – szepnął zdumiony. – Przecież to nie czas polowań…
Nie zdążył dokończyć zdania, kiedy rozległ się kolejny strzał i coś twardego uderzyło tuż obok.
Strzały dochodziły od strony brzegu, do którego zmierzali.
Peter szybko pomógł Helle wstać.
– Zawracamy! – zawołał. – Szybko, zanim znowu załaduje broń.
Helle błyskawicznie uświadomiła sobie zagrożenie. Co sił w nogach biegła ku Vildehede. Przez sekundę pomyślała o swoim chorym sercu, ale nie miała wyboru. Następna kula uderzyła o lód, lecz z powodu dużej odległości i zapadającego zmroku strzał nie był już tak celny.
Wreszcie oboje stanęli na brzegu, ukryci między drzewami.
– Poczekaj chwilę, Peter – poprosiła Helle, z trudem łapiąc oddech. – Muszę odpocząć.
Osunęła się na kolana. Leśniczy przykucnął obok i objął troskliwie dziewczynę.
– Już jesteśmy bezpieczni – rzekł, obejrzawszy się za siebie. – Nie odważy się wejść na lód.
– Co to za szaleniec? – spytała Helle drżącym głosem.
– Dobre pytanie!
Zauważyła, że Peter zbladł i był zdenerwowany.
– Chodźmy do leśniczówki, w tej sytuacji nie pozostaje nam nic innego – zdecydował. – Powinienem chyba wezwać policję.
– Tak się boję, Peter, nie zostawiaj mnie samej!
– Nie martw się, najpierw zajmę się tobą.
Ponownie znaleźli się w przytulnym mieszkaniu leśniczego. Helle stanęła bezradnie na środku pokoju.
– Jak teraz zawiadomię Bernlandów? – zastanawiała się.
– Twoi opiekunowie będą zmuszeni trochę się pomartwić dziś w nocy. Zdaje się, że komuś bardzo się nie podoba to, że pojawiasz się w Vildehede. Najpierw ktoś zepchnął cię z wieży, a teraz próbował zastrzelić.
– Myślisz, że ma to coś wspólnego ze złotym ptakiem?
– Z pewnością.
– Rzeczywiście. Dopóki mieszkałam u Belli, czułam się bezpieczna, a kiedy tylko się tu pojawiłam, od razu ktoś nastaje na moje życie.
– Zrobiło się późno. Zawołam Zara, a potem zamknę drzwi na klucz i zasłonię okna. Kimkolwiek był ten człowiek, który strzelał, nie domyśla się, gdzie jesteś.
Helle skinęła głową zamyślona.
– Mieliśmy szczęście, że nie poczekał, aż podejdziemy bliżej.
– Niewątpliwie.
Peter zawahał się.
– Helle, jeśli chcesz, przenocuję dziś w stodole.
– Nie, nie ma potrzeby! To wyjątkowa sytuacja. Mogę spać na podłodze.