Выбрать главу

Rozgorzała długa dyskusja. Stanęło na tym, że Helle prześpi się na ławie, a posłanie na podłodze zrobi sobie Peter.

Helle, nie mogąc zasnąć, wpatrywała się w sufit.

– Czemu jeszcze nie śpisz? – rozległ się głos Petera.

– Jestem zbyt zdenerwowana.

– Podaj mi rękę – zaproponował.

Kiedy Helle poczuła dużą, ciepłą rękę Petera, ogarnął ją błogi spokój. Po chwili między splecione dłonie wcisnął się wilgotny nos psa. Helle zaśmiała się cicho.

Dziewczyna właśnie zaczęła zapadać w sen, skrajnie wyczerpana po długim i pełnym wrażeń dniu, kiedy Peter zapytał:

– Czy ten Bernland… jest dla ciebie kimś więcej niż przyjacielem?

– Myślałam, że dawno już śpisz – uśmiechnęła się.

– Nie, nie mogę zasnąć. Dziś wieczorem ten dom wydaje się taki mały. No, ale nie zmieniaj tematu.

– Nie wiem, co ci odpowiedzieć, Peter. Myślę, że jest kimś więcej niż przyjacielem. Jest dla mnie jak ojciec, którego właściwie nie miałam. Żaden przyjaciel nie byłby tak troskliwy jak on.

– Udajesz, że mnie nie zrozumiałaś? Czy wy… się kochacie?

– Chyba oszalałeś! – przerwała oburzona. – On jest przecież za stary!

Ugryzła się w język.

– Podczas jednego z pierwszych spotkań wspomniał rzeczywiście coś niedorzecznego – przyznała po chwili w zamyśleniu – że chyba się we mnie zakochał, czy coś takiego. Ale pewnie zrozumiał, że wprawił mnie w zakłopotanie, i nigdy więcej o tym nie mówił. On mnie fascynuje, Peter. Tak, jak może fascynować piękny i błyszczący klejnot. Bernland jest bardzo przystojny. Ale zakochać się w nim?

Wybuchnęła niepohamowanym śmiechem, który przekonał Petera o jej szczerości bardziej niż słowa.

– Helle – odezwał się po chwili wahania. – Czy możemy porozmawiać o twojej powieści?

– Peter! Pisarze marzą o tym, by rozmawiać o swoich książkach, ale nie mają odwagi tego proponować, żeby nie zanudzać innych.

– Aha!

Helle całkiem się rozbudziła. Leżała teraz wsparta na łokciu i patrzyła w dół na Petera, którego ledwo dostrzegała w mroku.

– A więc – zaczął – według tego, co piszesz, kobiety mają ogromną potrzebę dawania. Okazywania swojej miłości.

– To prawda.

– Ale to nie zgadza się z moimi doświadczeniami. Nie twierdzę, żebym miał ich wiele, ale przyjeżdżały tu czasem młode damy, które chciały przeżyć ze mną przygodę…

– Czy im się udało? – spytała Helle trochę za szybko.

– Nie, ponieważ dostrzegłem w ich oczach żądzę posiadania.

– To oczywiste, że każdy chciałby również coś otrzymywać, a nie tylko dawać – powiedziała Helle.

Milczał przez moment.

– A gdybyś kochała jakiegoś mężczyznę, a on spytałby, czy może u ciebie zostać na noc, co byś wtedy zrobiła?

– Ach, Peter, myślisz zbyt schematycznie! Czegoś takiego nie można przewidzieć z góry, to sprawa indywi…

– Powiedziałem: Gdybyś go kochała.

Helle przełknęła.

– Stawiasz mnie w trudnej sytuacji. Musiałabym wtedy stoczyć ową odwieczną walkę między pragnieniem zachowania czystości a tęsknotą za całkowitym oddaniem, wspaniałomyślnością wobec człowieka, którego kocham. Zwykle w takim momencie mężczyźni naciskają zbyt mocno. Stawiają bezlitosne żądanie: „Jeżeli naprawdę mnie kochasz…” Nikogo nie powinno zatem dziwić, że kobiety naszych czasów stają się oziębłe.

Westchnął.

– Dobranoc, Helle!

ROZDZIAŁ VII

Helle obudziła się późno. Peter już wstał, na stole czekało śniadanie, lecz gospodarza nie było.

Dziewczyna szybko się umyła, ubrała i wyszła przed dom.

Chmury wisiały nisko na niebie, lecz zrobiło się cieplej. Poranny deszcz zmył resztki śniegu. A jeżeli lód nie jest już tak mocny? pomyślała Helle zmartwiona.

Zar podbiegł do niej, machając radośnie ogonem, po chwili pojawił się Peter. Chociaż uśmiechał się szeroko, Helle domyśliła się, że nie spał wiele tej nocy. Wyglądał na zmęczonego.

– Dobrze spałaś? – spytał.

– Nie. Ale to nie wina łóżka.

– Myślę, że dziedzic już wrócił. Zjedz teraz śniadanie, a potem pójdziemy do majątku.

Helle uznała, że to świetna propozycja.

– Przy okazji zawiadomię Bellę, gdzie jestem. Mam okropne wyrzuty sumienia.

Po śniadaniu poszli razem do dworu.

Christian leżał na sofie w salonie. Na widok Helle wyciągnął ręce i zawołał:

– Helle, kochana moja, pójdź w me objęcia! Gdzieś ty się podziewała? Chyba mi wybaczysz, mój skarbie – mruknął jej do ucha, kiedy utonęła w jego ramionach. – Nie dochowałem ci wierności, w szpitalu zajmowała się mną pielęgniarka o niebiańskiej urodzie! Kruczoczarne włosy, a co za oczy! Flirtowaliśmy bez wytchnienia ponad spluwaczkami i basenami.

Dziedzic miał pewne kłopoty z mówieniem, widocznie jeszcze bolała go szczęka. Ale humor dopisywał mu jak zawsze. Helle roześmiała się serdecznie.

– Christian, jesteś niepoprawny – żartobliwie skarciła go matka, wyraźnie dumna z syna i szczęśliwa, że ma go znowu w domu. – Ale skąd się tu wzięła Helle?

– Przyjechała wczoraj – odparł spokojnie Peter. – I również ma co nieco do opowiadania. Ale najpierw pan, dziedzicu. Czy widział pan człowieka, który pana uderzył?

– Tylko przez mgnienie oka. To nie był młody mężczyzna. Jakiś pijaczyna z długimi wąsami. Chwała Bogu, że tu jesteś, dziewczyno!

– Z długimi, zwisającymi wąsami? – spytała Helle.

– Niezupełnie. Coś jakby miękka szczotka.

Helle i Peter spojrzeli po sobie.

– Ten, który zepchnął mnie z wieży, miał takie same wąsy! – zawołała dziewczyna zdumiona.

– Tak, wiem – odrzekł Christian. – Ale to może tylko przypadek.

– Dlaczego pana zaatakował?

– Sam chciałbym wiedzieć! Podszedł do mnie i chciał się awanturować, cuchnęło od niego wódką, a kiedy odpowiedziałem mu najgrzeczniej, jak umiałem, nazwał mnie „przeklętym durniem” i rzucił się na mnie.

– Ale co z tym złotym ptakiem? – niecierpliwiła się Helle. – Mówiłeś przez telefon, że…

Christian spojrzał na nich zaskoczony.

– Jeszcze nie wiecie?

– Nie. A powinniśmy?

– O, święta naiwności! Złoty ptak to oczywiście ty, Helle!

W eleganckim salonie zapadła zupełna cisza.

– Ja? – Dziewczyna roześmiała się niepewnie. – Żartujesz sobie!

– Nigdy nie byłem bardziej poważny.

– Nic z tego nie rozumiem – odezwał się Peter. – Wprawdzie ktoś wczoraj do nas strzelał…

Zarówno Christian, jak i jego matka chcieli od razu dowiedzieć się czegoś więcej, więc Peter w kilku zwięzłych zdaniach zrelacjonował wydarzenia wczorajszego wieczoru.

Christian skinął głową.

– To tylko potwierdza moje przypuszczenia. Tym złotym ptakiem na pewno jest Helle!

– Jeżeli to prawda – zaczęła dziewczyna drżącym głosem – to można powiedzieć, że miałam niezwykłe szczęście, iż przez tyle miesięcy przebywałam w ukryciu. Nic o tym nie wiedząc, Bo Bernland przypuszczalnie uratował mi życie. Ale wyjaśnij, jak na to wpadłeś, bo ani trochę z tego nie rozumiem! Jeżeli pijak z ulicy i ten, kto mnie zepchnął z wieży, to jedna i ta sama osoba, to skąd miałby wiedzieć, że cię spotka przy wyjściu z biblioteki?

Peter wtrącił pośpiesznie:

– Nie widział go pan przypadkiem w holu biblioteki, kiedy pan dzwonił do domu?

Młody dziedzic wyglądał bardzo tajemniczo.

– Od tego myślenia zaraz was rozbolą głowy – rzekł z ironią. – Ale, Helle, Peter wspomniał, że masz jakąś bardzo poważną wadę serca, z powodu której powinnaś leżeć. To mnie naprawdę martwi. Czy nie uważasz, że…?