Выбрать главу

Helle zadrżała ze strachu na myśl o rozprawie. Starała się jednak nie martwić na zapas.

Kiedy adwokat wyszedł, rozejrzała się po pokoju. Nigdy przedtem nie mieszkała w hotelu i wszystko wydawało się jej jak z bajki. Nie dostrzegała wytartych krawędzi sofy i odpryśniętej tu i ówdzie farby. Z przyjemnością zanurzyła się w łóżku na białym jak śnieg prześcieradle, niezłomnie przekonana o tym, że przez całą noc nie zmruży oka.

Ale zmęczona podróżą natychmiast zapadła w sen.

Następnego ranka zajęła się szczególnie starannie swoim wyglądem. Wybrała skromną sukienkę, którą dostała po córkach pastora, i rozpuściła kręcące się włosy, które luźno opadły na plecy. Nie była to może zbyt szczęśliwa decyzja, ponieważ Helle wyglądała jak szesnastolatka. Kto uwierzy, że napisała cztery długie, poważne powieści?

Punktualnie weszła na salę sądową. Denerwowała się tak bardzo, że nie była w stanie jasno myśleć ani rozumieć, co się wkoło mówi. Sala wypełniała się ludźmi, ale ponieważ Helle siedziała na samym przodzie obok swego adwokata, nie mogła w tłumie dojrzeć nikogo ze znajomych.

Dokładnie natomiast widziała człowieka, który teraz miał zeznawać jako świadek – Bo Bernlanda. Wiele czasu upłynęło od chwili, kiedy się spotkali po raz ostatni, i Helle poczuła głęboki niesmak. Jak mogła kiedykolwiek dać się zwieść jego imponującemu wyglądowi?

Przez dłuższą chwilę patrzył jej prosto w twarz, a jego fascynujące gadzie oczy wypełniała taka nienawiść i pogarda, że Helle zakręciło się w głowie.

Walka się zaczęła.

ROZDZIAŁ X

Helle nie pamiętała dokładnie całego przebiegu rozprawy. Nie potrafiła rozróżnić poszczególnych procedur, gdyż jej umysł wydawał się jakby sparaliżowany zmieszaniem, strachem i rozpaczą. Nigdy nie lubiła zwracać na siebie uwagi, a teraz wszystkie oczy na sali kierowały się na nią.

Nie potrafiłaby powtórzyć kolejnych wystąpień, pamiętała jednak, że Bo Bernland jako pierwszy zeznawał w charakterze świadka.

Adwokat Marholm zadał mu pytanie:

– Mamy w tej sprawie do czynienia z wyraźną rozbieżnością zeznań. Moja klientka utrzymuje, że napisała cztery powieści, którymi pan „się zajął” jako redaktor wydawnictwa. Chodzi tu przede wszystkim o utwór „Tęsknota”, który rozpoznała jako pańską „Elisabeth Engman”. Wrócimy do tego później. Następnie panna Strøm przekazała panu dwie swoje wcześniejsze powieści, do których nie przywiązywała większej wagi, lecz pan nalegał, by pozwoliła je panu przeczytać. Do dziś nie otrzymała ich z powrotem. Jeden z tych utworów nosił tytuł „Zimowy poranek”, a drugi „Ingemunde”. Ostatnio moja klientka ukończyła nową powieść, której nie nadała jeszcze tytułu i którą pozostawiła w mieszkaniu pańskiej ciotki, Belli. Nigdy potem nie ujrzała jednak tego rękopisu. Pan twierdzi, że w ostatnim roku napisał dwie książki, „Elisabeth Engman” i „Kobieta 1908 roku”, które wypożyczyliśmy od szwedzkiego wydawnictwa.

Bernlandowi nie udało się ukryć złości, która w tym momencie odmalowała się na jego twarzy.

– Helle Strøm rozpoznaje w tej ostatniej swój „Zimowy poranek” – mówił dalej adwokat Marholm – chociaż nazwiska, nazwy miejscowości i niektóre szczegóły zostały zmienione. Czy może pan powiedzieć, gdzie są wspomniane rękopisy?

Bo Bernland wyprostował się oburzony.

– Po pierwsze, uważam powyższe pytanie za skrajną insynuację. Po drugie, absolutnie wątpię w to, by ta „dama” mogła stworzyć coś więcej niż list. A po trzecie, nigdy nie postawiła nawet nogi w mieszkaniu mojej ciotki. Nie może też przedłożyć żadnego dowodu na to, że cokolwiek napisała! Owe cztery powieści istnieją chyba tylko w jej wyobraźni.

Ze źle skrywanym triumfem adwokat Marholm uniósł w górę rękopis otrzymany od Helle.

– A jednak moja klientka posiada oryginał „Tęsknoty”. Udało się go ocalić, gdyż pożyczyła go przyjacielowi. Oto dowód. Można sprawdzić, czyj to charakter pisma, a według ekspertów ta wersja powieści jest pod względem literackim znacznie lepsza od pańskiej „Elisabeth Engman”, chociaż treść jest miejscami identyczna. Z tą tylko różnicą, że pańska wersja zawiera elementy ordynarnej pornografii.

Wydawało się, że twarz Bernlanda zmienia się w burzową chmurę. Helle dostrzegła drobne, lecz intensywne drganie jednego z kącików jego ust. To musiał być dla niego szok. Szybko jednak się opanował i mimo złości, jaka go ogarnęła, odpowiedział na pozór niewzruszony:

– Z litości zająłem się tą dziewczyną, kiedy nie miała gdzie mieszkać. Udostępniłem jej na kilka tygodni moje mieszkanie, gdzie w ciągu dnia zostawała sama. Odpłaciła mi tym, że przepisała moją powieść, opuszczając z fałszywej skromności wątki erotyczne.

Adwokat Marholm nie ustępował:

– Tym, co charakteryzuje powieść Helle Strøm „Tęsknota”, jest właśnie erotyka. Przewija się ona jak podziemne źródło przez całą akcję, lecz nigdy nie wydobywa się na światło dzienne. Erotyka ukazana jest w taki sposób, że przeobraża się w miłość. Natomiast w „Elisabeth Engman” staje się pornografią! W jakim okresie panna Strøm mieszkała u pana?

Bernland zawahał się przez moment.

– Prawie rok temu. Nie pamiętam. Powiedzmy kwiecień – maj. W każdym razie nie później.

Z informacji Helle wynikało, że w tym czasie przebywała w Sjælland.

– W takim razie muszę panu zadać delikatne pytanie: Czy utrzymywał pan stosunki z tą młodą dziewczyną, kiedy u pana mieszkała?

Bernland obrzucił Helle badawczym spojrzeniem i ocenił jej wygląd jako zbyt niewinny. Nie dał się więc wciągnąć w pułapkę.

– Nie. Nie dlatego, żeby nie miała ochoty, lecz dlatego, że niezbyt dbała o higienę.

Na twarzy Helle odmalowało się oburzenie, podobnie zareagowała większość osób obecnych na sali. Co za podłość!

– To nieprawda! – zawołała, chociaż została uprzedzona, że nie wolno mówić bez pozwolenia. – Nigdy nie mieszkałam u tego człowieka!

Adwokat Marholm nakazał jej milczenie ledwie dostrzegalnym ruchem dłoni. Przeszedł do innego tematu.

– A jak pan wytłumaczy fakt, że Helle Strøm i jej przyjaciół trzykrotnie usiłowano zabić?

– Naprawdę nic mi o tym nie wiadomo. We wszystkich tych przypadkach mam niepodważalne alibi, co pan sam sprawdził już dawno temu.

Adwokat nie mógł zarzucić kłamstwa Bernlandowi, gdyż jeszcze nie natrafiono na ślad żadnego ze wspólników. Czego dotyczyła dalsza część przesłuchania, Helle nie pamiętała. Zauważyła tylko, że kiedy Bernland zszedł z podestu, minął ją, nie spojrzawszy nawet w jej stronę.

Zaczęto przesłuchiwać następnych świadków. Wezwano Bellę Bernland, z charakterystyczną czarną grzywką, choć teraz tuż przy skórze głowy dały się zauważyć siwe odrosty. Przesłuchiwana zaklinała się, że nigdy przedtem nie widziała Helle Strøm oraz że dziewczyna ani razu nie była u niej w mieszkaniu.

Adwokat zdziwił się wobec tego, dlaczego Helle potrafi z najdrobniejszymi szczegółami opisać rozkład domu i ten opis jest zgodny z prawdą.

– Nie mieszkam tam od zawsze – mruknęła Bella. – Dziewczyna mogła przebywać w tym domu jako dziecko.

– Helle Strøm twierdzi, że zostawiła u pani rękopis swej nowej powieści.

– Nie, w moim mieszkaniu nie znaleziono żadnych rękopisów czy notatek.

– Kto jest pani lekarzem, panno Bernland?

– Lekarzem? Moim?

Wymieniła nazwisko.

– Ach, tak – rzekł adwokat Marholm. – W takim razie dlaczego to nie jego wezwała pani do Helle, lecz zupełnie nieznanego, który podobno miał tytuł profesora?

Bella wyglądała na zakłopotaną.

– Nie, ja… To mój…

Szybko jednak się zorientowała.