Выбрать главу

Przez chwilę stali, nie mówiąc ani słowa. George myślał, że Janey zaraz rzuci mu się na szyję. Źle by się stało, bo nagle zaczęła mu się podobać bardziej, niż sam chciałby to przyznać. Ruszył do windy, a Janey podążyła za nim. Ich kroki rozlegały się echem w pustych pokojach.

– Nie potrafię sobie wyobrazić, jak to jest mieszkać w takim miejscu. – Janey rozejrzała się jeszcze raz.

– Niewiele jest kobiet na świecie, które poradziłyby sobie z takim apartamentem – przyznał. – Mimi jest jedną z nich, ale ciebie też tutaj widzę…

– Nie mam pojęcia o dekoracji wnętrz – rzekła skromnie. – Umiem tylko pokazać, jak się nosi stanik.

Jeżeli mówiąc to, chciała, żeby George zaczął myśleć o jej piersiach, odniosła pełny sukces. Weszli do windy. Chcąc zmienić temat, George zapytał:

– Zrobisz coś dla mnie?

Zamierzał ją poprosić, żeby nie mówiła Mimi o niespodziance, którą dla niej szykuje, ale Janey najwidoczniej pomyślała, że chodzi o seks. Przysunęła się bliżej (w ciasnej windzie i tak ocierali się o siebie) i niemalże przyłożywszy usta do jego ucha, szepnęła:

– Zrobię, co zechcesz. Masz moją dozgonną wdzięczność… Wystarczy, że poprosisz.

Winda zatrzymała się i wyszli do hollu. Buswell otworzył przed nimi drzwi.

– Dobranoc, Buswell. Przyjadę w przyszłym tygodniu – powiedział George. Kiedy stanęli na chodniku, wyciągnął rękę na pożegnanie, ale Janey przyciągnęła go lekko do siebie i nadstawiła policzek; w ostatniej chwili pochyliła głowę na bok, skutkiem czego pocałunek złożył obok samych ust. George był pewien, że zrobiła to specjalnie.

– Do widzenia, George – powiedziała wesoło. Zanim zniknęła mu z oczu, odwróciła się jeszcze raz, żeby do niego pomachać. Patrząc za nią, George nabrał nagle pewności, że padł ofiarą kobiecej manipulacji. To uczucie było, o dziwo, całkiem przyjemne.

– Naprawdę chcesz tak pójść na tę kolację? – zapytał Selden.

– Jak? A, tak? – Janey spojrzała po sobie z miną niewiniątka. – Co ci nie pasuje? – Pochyliła się do lustra, zapinając w uchu duży, złoty kolczyk w kształcie obręczy.

– Ta sukienka jest trochę… – Selden był bezradny. Miał zbyt skąpe słownictwo dotyczące mody i strojów.

– Jaka? – zdziwiła się Janey. – Jest bardzo szykowna.

– A nie pasuje bardziej do nocnego klubu? – zasugerował.

– Być może – zmarszczyła brwi – ale trzymałam ją na specjalne okazje.

– Rozumiem. – Selden potrząsnął głową i wyszedł z łazienki. Nie chciał się z nią kłócić o sukienkę, ale z drugiej strony nie uśmiechało mu się przyprowadzić na kameralną kolację żony wyglądającej jak rosyjska dziwka.

– Może czymś się okryjesz, swetrem na przykład? – zaproponował.

– Nie wygłupiaj się. – Wyszła z łazienki, dopinając kolczyk. – Wiesz, jak idiotycznie będzie wyglądać sweter do takiej sukienki? Twoi przyjaciele pomyślą, że wstydzę się tak pokazać.

Żałuję, że się nie wstydzisz, pomyślał Selden. I natychmiast poczuł wyrzuty sumienia.

Spór dotyczył zabójczo modnej białej lateksowej mini, którą Janey dopiero co wydarła od projektanta Michaela Korsa. Projekt sukienki pochodził z połowy lat osiemdziesiątych, a na świecie istniało tylko pięć egzemplarzy. Ta sukienka była właściwie eksponatem przeznaczonym na pokaz haute couture, ale Janey już na pierwszy rzut oka wiedziała, że musi ją mieć. Przymierzyła ją, nie zważając na nieśmiałe protesty biednego, przemiłego Michaela. Efekt był powalający, a sukienka pasowała jak szyta na miarę. Michael nie miał wyjścia; musiał ją „pożyczyć". Ale Janey nie zamierzała jej zwracać.

Podziwiała swoje odbicie w dużym lustrze na drzwiach szafy. Tak, tą bronią pobije wszystkie dyrektorskie żony; widząc ją tak ubraną, każdy pozna Janey Wilcox, modelkę Victoria's Secret, sławną i cieszącą się wielkim splendorem. Mężczyźni będą się ślinić, a kobiety zgrzytać zębami, ale na darmo; nic na to nie poradzą.

Gdyby tylko Selden nie był taki spięty… Otworzyła szafę, szukając butów. W zasadzie to było całkiem zabawne. Znalazła właściwą parę na samym spodzie sterty pudełek. Jak łatwo go zaszokować, pomyślała, i jakie to przyjemne. Dawało jej to poczucie władzy; wiedziała, że jest panią sytuacji.

– Co sądzisz? – Pokazała mu parę białych butów z lakierowanej skóry, ozdobionych na podbiciu srebrnymi klamerkami z logo Gucciego. Nie czekając na odpowiedź, usiadła na łóżku, nałożyła je i zaczęła zapinać suwaki na łydkach.

– Kupiłam je w dziewięćdziesiątym czwartym roku… Nie były tanie: osiemset dolarów, a byłam wtedy spłukana. Ale teraz cieszę się, że je mam. Wiesz, że takich butów szukają kolekcjonerzy?

– Naprawdę? – Selden nie wiedział, co powiedzieć, bo nigdy specjalnie nie interesował się odzieżą, w przeciwieństwie do Janey, która ostatnio nie mówiła już o niczym innym.

Wstała, prezentując kompletną kreację. W tej sukience i do tego w tych lakierowanych butach naprawdę wygląda jak dziwka z Szóstej Alei, pomyślał Selden, czując rosnącą irytację. Na tę jedną kolację się cieszył; chciał się pochwalić żoną i pokazać jej styl życia, jaki wymarzył sobie dla nich obojga. Ale Janey po raz kolejny nieświadomie wszystko zepsuła. Nie chciał, żeby ubierała się aż tak ekstrawagancko, wolałby, żeby po prostu ładnie wyglądała… Dlaczego Janey nigdy nie liczyła się z jego zdaniem? Wydawało mu się, że jej zachowanie jest umyślne, jakby w ogóle jej nie obchodziło, co on czuje.

Nie potrafił jednak powiedzieć tego na głos. Zapytał tylko:

– Ile kosztowała ta sukienka?

To pytanie było jak najbardziej na miejscu. Niedawno przyszedł rachunek z American Express; Selden dostał drgawek, kiedy zobaczył, że Janey nakupiła w Mediolanie ubrań za prawie czterdzieści tysięcy dolarów. Nie mógł uwierzyć, że jedna osoba może potrzebować tyle odzieży. A teraz następna sukienka…

– Aleś ty głupiutki – skarciła go żartobliwie. – Więc to cię tak martwi? Dostałam ją za darmo, jeśli chcesz wiedziesz. Od projektanta.

– Aha. – Nie wiedział, co ma powiedzieć. Kolejny raz wyszedł przy niej na głupca. Ale dość tego; trzeba wprawić się w lepszy nastrój. Spojrzał na zegarek.

– Musimy już iść… Samochód czeka na dole.

W tym momencie chyba dotarło do niej, że jest niezadowolony; podeszła do niego i zapytała z potulną minką:

– Co się stało, Selden? – Po czym dodała z innej beczki, zalotnym, kuszącym tonem: – Nie chcesz, żebym wyglądała sexy?

– Chcę, ale… – Przerwał, zastanawiając się, jakie argumenty mogą ją nakłonić do zmiany kreacji, ale tak żeby obyło się bez łez. Nie dokończył jednak, bo nagle uklękła przed nim i zręcznym ruchem, świadczącym o nie byle jakiej wprawie, rozpięła mu spodnie.

Janey podeszła do sprawy z wielkim entuzjazmem. Od pożegnania z George'em nie opuszczał jej optymizm. Nagle uświadomiła sobie, jak bardzo ciążył jej strach przed zdemaskowaniem przez Comstocka Dibble'a. Teraz czuła się wolna i dostrzegła, że życie może toczyć się właściwym torem…

Selden westchnął, starając się, żeby zabrzmiało to jak jęk rozkoszy. Zanurzył ręce w jej włosach, myśląc tylko o tym, żeby skończyła szybko, bo inaczej się spóźnią. Ale już po minucie bardzo się wstydził tych myśli. Co ze mnie za głupiec!, wykrzyknął w duchu. Każdy mężczyzna w Ameryce oddałby prawą rękę, aby mieć to, co on: żonę, która nie tylko jest fascynującym obiektem męskiego pożądania, ale także demonem seksu, którego nie trzeba do niczego namawiać.