Выбрать главу

– W każdym razie – ciągnęła dalej Pippi (kiedy była pijana albo na haju, robiła się nachalna i uparcie kontynuowała temat, nawet gdy nikt już nie chciał jej słuchać) – ty, Mimi, jesteś od niego starsza o dwadzieścia lat. Nie można spać z facetem o dwadzieścia lat starszym i nie uważać go za obrzydliwego dziada.

– Można – sprzeciwiła się Janey.

– Ty gustujesz w starszych panach – zbyła ją Pippi. Janey musiała się bronić:

– Selden nie jest stary.

– Ma co najmniej piętnaście lat więcej od ciebie, o ile podajesz swój prawdziwy wiek…

– Pippi! – ostrzegła ją Mimi, dając ręką znak swojemu kierowcy.

– Co? – Pippi wzruszyła ramionami. – Nie myślcie, że ja nie odejmuję sobie lat…

– Nie musisz – przypomniała jej Mimi. – Nie zapominaj, że poznałam cię, kiedy byłaś dziesięciolatką.

Przy chodniku zaparkował czarny mercedes. Wysiadł z niego Muhammad i otworzył tylne drzwi.

– Dziękuję – powiedziała Mimi. Wsiadły we trójkę i samochód włączył się w świąteczną procesję pojazdów pełznących Piątą Aleją. Przejechanie dziesięciu przecznic mogło zająć kwadrans, ale Janey to nie przeszkadzało. Bo przecież jaki to szyk jeździć prywatnym mercedesem z szoferem! Jak wspaniale być bogatą i chodzić w futrach, jadać w najbardziej ekskluzywnych restauracjach w mieście, upijać się na wesoło szampanem, być piękną i mieć piękne i sławne przyjaciółki. A w dodatku ten dzień był szczególny, bo jechały do Christie's na aukcję. Janey przesunęła palcem po szybie, uśmiechając się na myśl o tym, jak cudownie jej się wiedzie. W grudniu trafiła na okładkę świątecznego katalogu Victoria's Secret. Prezentowała komplet bielizny wysadzany brylantami, dostarczony do studia przez uzbrojonego ochroniarza; w tym samym komplecie wystąpiła później na konferencji prasowej, a ochroniarz przez cały czas stał nie dalej niż metr od niej. Ale ostateczny cios zadała wszystkim okładka „Maxima", na której Janey pojawiła się w stroju składającym się zaledwie z kilku pasków czarnej skóry nabitych srebrnymi ćwiekami. Kontrast pomiędzy obydwoma wizerunkami z okładek – anielska dobroć kontra wyuzdane zło – przysporzył jej niesłychanej reklamy; wspomniały o niej wszystkie programy rozrywkowe.

Siedząca obok niej Pippi zaczęła się wiercić, szukając papierosów w torebce.

– A jak tam Selden? – zapytała.

– Idealnie nam się układa – oświadczyła Janey. Nie była to do końca prawda, ale nie zamierzała skarżyć się na męża akurat Pippi Maus. Można powiedzieć, że odkąd jej zdjęcia trafiły na te dwie okładki, zawarli jakiś milczący pakt i Selden przestał wspominać o domu w Greenwich. Janey podejrzewała, że zmienił zdanie, kiedy zrozumiał, że jego żona jest obiektem pożądania milionów mężczyzn, niemniej wolała nie wiedzieć zbyt wiele. Ostatnio Selden zrobił się uległy jak mały piesek i był na każde jej zawołanie, tak jak w pierwszych dniach po ślubie, a kiedy czasem wspominał o wyprowadzce, Janey wzdychała ze smutkiem i mówiła:

– Bardzo bym chciała, ale mam tyle zajęć… Co robić?

Ale uwagi Mimi – to już było coś innego.

– Janey, czy dzwoniłaś już do Brendy Lish? Zapewniam cię, że jeśli twoje małżeństwo się rozpadnie, to tylko dlatego, że dostaniecie fioła od mieszkania w hotelu.

Janey wybuchnęła dźwięcznym, radosnym śmiechem.

– Selden rzadko bywa w domu, a poza tym nie zwraca uwagi na to, co go otacza.

Pippi zaciągnęła się mocno. Janey uchyliła okno, zdenerwowana paleniem w samochodzie. Do środka wtargnęło zimne powietrze.

– Ale nie tak dawno zwrócił jednak uwagę na Wendy Piccolo w Dingo's – zauważyła Pippi. – Dziwne… Ona jest taka niska, że nikt by jej nie zauważył.

Janey nie przestawała się uśmiechać, ale w jej oczach błysnęło wyzwanie.

– Co chcesz przez to powiedzieć? – spytała. – Że Selden ma romans?

– Wiemy dobrze, że nie – ucięła dyskusję Mimi. – Jesteście dopiero trzy miesiące po ślubie, ale jeśli nie znajdziecie sobie w końcu własnego mieszkania…

– Znam mnóstwo facetów, którzy zdradzali narzeczone ostatniej nocy przed ślubem. – Pippi nie dała sobie przerwać. – Znam nawet jednego, który wyjechał z żoną w podróż poślubną, a w pokoju obok zamelinował kochankę.

– Wydaje ci się, że to jest powszechne, bo wszyscy twoi znajomi to aktorzy – odparła Janey.

– Ja też jestem aktorką. – Pippi uniosła się zawodową solidarnością. Janey zaśmiała się ubawiona jej arogancją. Pomyślała, że nigdy nie zdoła polubić Pippi, choćby spędziła z nią pół życia. Pippi rywalizowała ze wszystkimi, co dla Janey było żałosne, zwłaszcza że nie uważała jej za godną przeciwniczkę. Kiedyś w rozmowie z Mimi wytknęła jedną z wad urody Pippi.

– Przecież ona ma nos jak szpikulec!

– Wiem – odparła Mimi – ale dla mężczyzn to jest seksowne.

Janey uśmiechnęła się wtedy znacząco. Jej zdaniem jedyną seksowną rzeczą, jaką mężczyźni widzieli w Pippi, była jej nieustająca ochota na pieprzonko.

– Poza tym Selden nie jest z tych, którzy zdradzają – oświadczyła twardo Mimi. – Możecie mi wierzyć, że to Janey pierwsza będzie miała romans.

Odniesienie do jej związku z Zizim wydawało się oczywiste, choć nie padło jego imię. Po chwili Janey rzuciła beztrosko:

– Nie wyobrażam sobie, jak mogłabym zdradzić Seldena. Mam to szczęście, że wyszłam za mąż z miłości.

Nie było to do końca zgodne z prawdą, bo zbyt często Janey wyrzucała sobie, że pod tym względem się oszukuje. Ale tyle razy już wyznała publicznie miłość do męża – na konferencjach prasowych, na czerwonym dywanie, na przyjęciach, kiedy gratulowano jej z okazji ślubu – że zaczęła robić to machinalnie.

– A ja nie! – oznajmiła Mimi stanowczo, jakby chciała dowieść, że miłość się nie liczy.

– Przecież go kochasz – powiedziała Janey.

– Kocham, ale nie jestem zakochana – odparła Mimi i dodała szybko: – Nie mówmy o George'u.

– Dobrze – zakwiliła Pippi. – W takim razie pogadajmy o Zizim. Co mu kupisz na gwiazdkę?

– Zegarek. – Mimi była zdecydowana. – Ostatnio mówi tylko o tym, że chciałby mieć porządny zegarek. Czuje się gorszy i trudno mu się dziwić. Wszyscy faceci w tym mieście noszą zegarki za piętnaście tysięcy.

Janey chciała z czystej złośliwości parsknąć szyderczym śmiechem, ale powstrzymała się. Odwróciła twarz do okna i włożyła palec do ust, ssąc rękawiczkę. Odkąd Zizi zamieszkał w Nowym Jorku, zmienił się bardzo, i to na gorsze. Janey widziała to już setki razy. W Hamptons Zizi był wzorem dobrego zachowania: zawsze uprzejmy, o nienagannej reputacji. Nowy Jork to jednak co innego niż Hamptons; na człowieka czyha tutaj więcej pokus. Bardzo szybko Zizi zdobył sławę hulaki, którą zawdzięczał częstym balangom do białego rana. Sławie tej towarzyszyła opinia łajdaka. Jego urokowi nie mogła się oprzeć żadna kobieta – krążyły plotki, że co noc miewa ich kilka – a Janey nawet słyszała od Patty, że każda, która go zaliczyła, dołącza do tajnego „klubu Ziziego".

Co z tego, kiedy Mimi była głucha na te wieści! Janey wspomniała ze złością, jak nieraz próbowała ją przekonać, że Zizi jest inny, niż się jej wydaje, ale Mimi nie chciała słuchać, uważając, że Janey jest zazdrosna. Nic bardziej mylnego: za każdym razem, kiedy Janey słyszała o nowej przygodzie Ziziego albo widziała go z jakąś czarującą panienką, była zadowolona, że się go „wyrzekła" (tak to sobie tłumaczyła). Tymczasem Mimi wciąż płaciła czynsz swojego kochanka, a Janey tylko czekała, kiedy znajdzie on sobie stałą bogatą partię. Uwielbiał pieniądze ponad wszystko, więc na pewno połaszczy się na jakąś rodzinną fortunę, a Mimi oszaleje z rozpaczy… Janey wyobrażała już sobie, jak Mimi Kilroy, kobieta o nienagannych manierach, toczy pianę z ust…