– W czym mogę pomóc, pani Wilcox? – zapytał porozumiewawczym tonem.
– Drogi panie – jej podniecenie wzmógł przyjemny fakt, że została rozpoznana – szalenie mi zależy na tym, żeby nabyć u państwa parę tych butów w moim rozmiarze. Numer dziewięć. Musicie je mieć, inaczej nie wiem, co zrobię…
Sprzedawca oddalił się do magazynu. Janey usiadła na beżowej skórzanej sofie. Prezent dla Seldena całkiem już wypadł jej z głowy. Ucieszyła się jak dziecko, widząc, że sprzedawca niesie pudełko, ale jego słowa wprawiły ją w rozpacz:
– To już ostatnia para. Bardzo mi przykro, ale to numer osiem i pół…
– To nic, jakoś je dopasuję. – Zdjęła stare buty.
– Zadzwonię do innych sklepów naszej sieci – obiecał. – W Los Angeles chyba jeszcze mają ten rozmiar…
– Chcę je kupić natychmiast – oświadczyła Janey stanowczo. – Jeśli będę musiała czekać, stracę całą przyjemność.
– Absolutnie się z panią zgadzam. – Sprzedawca skinął głową.
Janey rozpięła suwak i wcisnęła stopę do środka. Poczuła delikatny ucisk – po godzinie prawdopodobnie stanie się on nie do zniesienia – ale przecież buty można rozciągnąć… Nie chciała odmawiać sobie tej przyjemności. Wsunęła na nogę drugi z pary i wolnym krokiem, kołysząc biodrami, podeszła do lustra, doskonale świadoma faktu, że podziwiają ją inni klienci, którzy też pewnie chcieliby mieć takie buty…
Zaczęła fantazjować, jak zwykle kiedy stawała przed lustrem w nowym stroju. Zobaczyła siebie w tych nowych butach, przechodzącą przez ulicę jakiegoś egzotycznego miasta, gdzie rosły palmy, a domy miały oślepiająco białe ściany… Była zupełnie sama i musiała mieć się na baczności. W torebce spoczywał pistolet…
Nagle usłyszała zmysłowy męski głos:
– Nie ma nic bardziej seksownego niż kobieta w za ciasnych butach…
Obróciła się błyskawicznie. Nie była bynajmniej zachwycona, widząc Ziziego w kosztownym zamszowym płaszczu koloru czekolady, Ziziego, który nie stracił absolutnie nic ze swojego powabu. Co on robi w takim sklepie? Wyjaśnienie było oczywiste: kupuje sobie prezenty za pieniądze Mimi. Uniosła wyzywająco głowę.
– Wcale nie są ciasne. Leżą idealnie.
– W twoich oczach dostrzegłem ból. – Uśmiechnął się drwiąco.
– To nie dlatego… – Przypomniała sobie swoją fantazję. Czy on ma specjalny dar wpadania na nią w niezręcznych sytuacjach?
– Przyjmij moje gratulacje – powiedział. – Słyszałem, że wyszłaś za mąż.
– To prawda – odparła zimnym tonem. Wróciła na sofę. Nie wiedzieć czemu, poszedł za nią i usiadł obok, jakby był jej starym przyjacielem. – Jestem bardzo szczęśliwa – poinformowała go. – Mam cudownego męża.
– Selden Rose. Pamiętam go. Robił wrażenie przyjemnego faceta.
– Bo taki właśnie jest. – Janey nagle poczuła irytację. Nazwanie Seldena „przyjemnym facetem" zabrzmiało lekceważąco.
– Dobrze wyglądasz. – Zizi zmierzył ją wzrokiem, jakby oceniał klacz. Janey poczuła, że od tego spojrzenia przechodzi ją dreszcz; jak to możliwe, żeby na jego widok ożyły wszystkie wspomnienia minionego lata? Lekko drżącą ręką rozpięła buty, wstydząc się trochę, bo miała odciski. Nie było ich jednak widać pod beżowymi rajstopami.
– Dlaczego miałabym wyglądać źle? – Skinęła na sprzedawcę. – Kupuję. – Szeptem przypomniała mu, że ma prawo do trzydziestoprocentowej zniżki. Zerknęła na Ziziego wyzywająco, w razie gdyby śmiał powiedzieć coś niemiłego na ten temat. Prawie wszystkie firmowe sklepy udzieliły jej rabatu, jak wszystkim znanym osobom ze świata mody, które mogą zostać sfotografowane w strojach pochodzących z ich markowych kolekcji. Zizi jednak milczał, toteż powiedziała znacząco:
– Słyszę, że też dobrze się bawisz. Piszą o tobie w plotkarskich magazynach…
Roześmiał się – w jej oczach wyglądało to, jakby iskra życia nagle została tchnięta w grecki posąg – i odparł:
– To o tobie mówią wszyscy. Twoje nazwisko jest wszędzie…
– Tak, ale… – Nie dokończyła. Z jednej strony chciała mu porządnie nagadać, ale z drugiej pochlebiało jej, że Zizi śledzi jej karierę. Co właściwie miała mu powiedzieć? Że przejrzała jego zwodniczą grę wobec Mimi? Przecież nie powinna nawet wiedzieć o ich romansie, a w dodatku, jeśli teraz oskarży go o sypianie z innymi kobietami, wyjdzie na to, że żal jej tego, co mogło ich połączyć latem.
Sprzedawca przyniósł buty i jej kartę kredytową. Podpisała rachunek, przypominając sobie nagle o prezencie dla Seldena. To musi poczekać, zdecydowała, rzucając okiem na Ziziego. W tej chwili chciała tylko zniknąć mu z oczu. Poczuła nagłą wściekłość na myśl, że odtrącił jej zaloty. Nie mogła zrozumieć dlaczego. Może jego pokrętna argentyńska dusza nie potrafiła jej docenić?
– Miło było cię zobaczyć, Zizi – powiedziała chłodnym tonem, wyciągając rękę na pożegnanie.
– Tylko tyle? – Podniósł się powoli z sofy, jakby nigdzie mu się nie spieszyło. – Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.
To była cholerna obelga, ale Janey nie mogła pokazać po sobie niczego, bo zdradziłaby swoje uczucia. Przechyliła więc lekko głowę i szepnęła:
– Oczywiście, że jesteśmy przyjaciółmi…
W tej chwili wiedziała już wyraźnie, co trzeba zrobić.
Plan był iście diabelski, ale zdecydowała się go przeprowadzić, żeby raz na zawsze uzmysłowić Mimi, jaki naprawdę jest Zizi. Otworzyła torebkę i wyjęła swoją różową szminkę Pussy Pink, po czym stanęła przed lustrem i ułożyła usta jak do pocałunku. Poszukała wzrokiem oczu Ziziego i rzuciła mu nieme zapytanie. Tak jak się spodziewała, odpowiedział porozumiewawczym mrugnięciem.
Wiedziała już zatem wszystko, co trzeba. Zamknęła szminkę jednym wprawnym obrotem. Więc to tak! Przez całe lato jej unikał, a teraz kiedy tylko Mimi nie patrzy, zaczyna się do niej przystawiać!
Biedna Mimi, pomyślała Janey ponownie. Jak większość kobiet, Mimi zapewne nie uświadamiała sobie, że nie można ufać mężczyznom. Janey wiedziała o tym, i to dobrze: przez całe życie musiała odpierać awanse różnych zalotników, którzy ślinili się do niej, ale „kochali" swoje kobiety, mieli żony, dzieci… Jej poglądy na temat związków kształtowały się pod wpływem tych niewesołych doświadczeń – czy można się więc dziwić, że była cyniczna? Nagle przypomniała sobie biedną Patty i postanowiła nie dopuścić, żeby to samo spotkało Mimi. Jako przyjaciółka musi uświadomić jej prawdę. Odwróciła się do Ziziego i obdarzyła go pięknym uśmiechem.
Jeżeli zdoła udowodnić Mimi, że Zizi nie jest godny zaufania, oszczędzi jej tym samym wielu cierpień w przyszłości. Niekoniecznie musi w tym celu iść z nim do łóżka… Prześlizgnęła się wzrokiem po jego szczupłej sylwetce, zatrzymując się nieco dłużej na kroczu opiętym spranym niebieskim dżinsem. Zatem jeśli sprawy zajdą aż tak daleko, to fakt, że Zizi przespał się z jej najlepszą przyjaciółką, chyba wystarczy, żeby Mimi przejrzała na oczy i zerwała z nim raz na zawsze.
Zbliżyła się do niego o krok.
– W ogóle cię już nie widuję, Zizi. Jak ci się podoba moje mieszkanie?
– Bardzo ładne…
– Nie masz pojęcia, jak za nim tęsknię. – Westchnęła. – Tyle wspomnień…
Spodziewała się, że połknie haczyk i zaprosi ją tam, ale on tylko wziął jej torbę z nowymi butami i odprowadził do drzwi, pytając:
– Dokąd się wybierasz? Sprowadzić ci taksówkę?
Jego obojętność na chwilę ją zdezorientowała. Zaczęła myśleć, że jednak się przeliczyła. Ale równie bezpieczna okazja, kiedy Mimi była w drodze na lotnisko, a Selden w pracy, mogła się nie powtórzyć. Przygryzła wargę i powiedziała z wahaniem:
– Sama jeszcze nie wiem… A dokąd ty się wybierasz?