– Lorraine poczuje, że piłem, ale co tam. Chciałbyś ożenić się z kobietą kubek w kubek jak twoja matka?
– Miałem jedną matkę. – Selden się zaśmiał. – Wystarczy.
– I stąd w twoim życiu modelka młodsza o dziesięć lat?
– Zgadza się – odparł Selden spokojnie, myśląc, że nie może dać się Craigowi wkurzyć zaraz na wstępie.
– Jasne… – Craig podrapał się po głowie. Selden zauważył, że mógłby umyć włosy. – A propos – powiedział – nie wiesz, co tam u Sheili?
Selden zamarł.
– Wyszła za mąż tego samego dnia, w którym otrzymała dokumenty rozwodowe.
Poszedł do kuchni i nalał wódki do dwóch szklanek z lodem. Ostatnią rzeczą, o jakiej miał dziś ochotę rozmawiać, była Sheila i powody rozpadu ich związku.
– Hej, Edgers – zawołał – nie boisz się, że sukces stępi ostrze twojego pióra? – Wrócił do pokoju, podał Craigowi szklankę i zasalutował mu własną. – Wiesz o tym, że forsa i sława zamykają oczy na okropności tego świata…
– Nie musisz mi mówić. – W głosie Craiga pobrzmiewał żal. – Codziennie uświadamiam każdego, kogo spotkam, że ma mnie nienawidzić, bo jestem mądry, a on to debil, ale teraz nagle wszyscy się ze mną zgadzają. Wszyscy oprócz Lorraine, która wciąż mi powtarza, że mogę sobie być na liście bestsellerów, ale i tak jestem palantem.
– Pewne rzeczy są niezmienne – rzekł Selden.
Craig skoncentrował się na swoim drinku. W końcu odetchnął głęboko i powiedział:
– Muszę oddać ci honor, Rose. Ja narobiłem niezłego zamieszania tą moją książką, ale twój ślub przebił wszystko.
Selden uśmiechnął się, siadając na fotelu.
– Zawsze byłem krok przed tobą, Edgers.
– Wszyscy szaleją. – Alkohol zdążył już zagrzać Craiga do podjęcia nurtującego go tematu. – Każdy mówi tylko o tym. Faceci zazdroszczą ci jak diabli, a babki wariują z nerwów. Mówią sobie: skoro Selden Rose mógł poślubić supermodelkę, to mój mąż też, a mężczyźni nie zaprzeczają. Sam zacząłem ostatnio przyglądać się Lorraine i tak sobie myślałem…
Selden roześmiał się, pociągając ze szklanki. Craig był teraz jeszcze bardziej obleśny niż na studiach, bo miał już w sobie coś ze sprośnego starucha.
– Nie oszukuj się – poradził mu z wymuszonym uśmiechem, zastanawiając się, ile jeszcze potrwa, zanim będzie go mógł spławić. – Gadasz jak normalny amerykański frajer, który ogląda panienki w telewizji i myśli: gdybym miał dojście do tych sfer, od razu bym sobie taką przygruchał… A to niemożliwe, tak samo jak grubas nigdy nie będzie dżokejem.
– Daruj sobie te porównania – powiedział Craig z goryczą.
– Poza tym myślałem – ciągnął Selden, rozsiadając się wygodnie w fotelu i krzyżując nogi przed sobą – że dobrze ci się układa z Lorraine. We wszystkich wywiadach opowiadacie o szczęśliwym małżeństwie z sześcioletnim stażem…
– Nie jest źle – przyznał Craig – jak na wygasłą wielką miłość. Ale powiedz szczerze, kto by nie chciał być z kimś innym, zwłaszcza z dziewczyną z reklamówki? Przecież to jest właśnie motor działań mężczyzny-konsumenta: kobieta jako produkt.
– Lorraine nie zgodziłaby się z tym – powiedział Selden, przypominając sobie żonę Craiga, niewysoką, energiczną kobietę z wieczną obsesją na punkcie całkowitej kontroli nad każdym szczegółem własnego życia, włączając w to kolor papieru w toalecie.
– Tylko dlatego, że kiepski z niej produkt – prychnął Craig.
– Cóż – Selden musiał się zgodzić – ciesz się, że z ciebie jest lepszy.
– Walczę z tym. – W głosie Craiga zabrzmiał sarkazm, a Selden nagle sobie przypomniał, że czytał niedawno o tym, jak to Craig Edgers odrzuca kolejne propozycje sprzedania praw do scenariusza. – Pozostało mi jeszcze trochę artystycznych ideałów. A ty się ich wyzbyłeś. – Wyjął z kieszeni tweedowej marynarki paczkę papierosów i położył ją na stole, jakby miał zamiar jeszcze trochę posiedzieć. – Ale i tak obaj ulegliśmy stereotypom: ja zostałem autorem bestsellerów walczącym o wolność artystyczną, a ty jesteś hollywoodzkim producentem żonatym z blond lalunią…
Selden odebrał to jak policzek. Wiedział, że poczucie humoru Edgersa opiera się na agresywnym, ciętym języku, ale tego już było za wiele. Co innego obrażać jego, a co innego – jego żonę. Roześmiał się szyderczo, odstawiając z hałasem szklankę na stolik.
– Przyznaję, że brak ci polotu Janey, ale za to ona dorównuje inteligencją Lorraine.
– A wnętrze ma równie bogate? – Craig triumfalnie wymierzył palec w Seldena, zadowolony z efektu, jaki wywołały jego słowa. – Lorraine nie jest pięknością, ale przynajmniej ma coś w głowie, a kiedy patrzę na te dziewczyny w telewizji, myślę sobie: Poszedłbym z nią do łóżka, ale śniadania rano już bym nie chciał z nią jeść.
– Zazdrość przez ciebie przemawia…
– Daj spokój, Rose…
– Każdy mężczyzna zaczyna w końcu doceniać kobiety pełne wdzięku i słodyczy…
– Przestań! – Craig niemal krzyknął. – Gadasz jak stary zboczony angielski profesor. Powiedz mi jedno: czy wy w ogóle macie o czym rozmawiać? Czy może tak naprawdę nudzisz się przy niej wszędzie oprócz łóżka?
– Nudziłem się przy Sheili – odparł Selden, mierząc Craiga spojrzeniem, które mówiło, że tak samo nudziłby się przy Lorraine.
W tej chwili dobiegł ich szczęk klucza w zamku i odgłos zamykanych drzwi, a po chwili melodyjny tryl Janey, dobiegający z przedpokoju.
– Selden?
Selden wyprostował się dumnie w fotelu, przypomniawszy sobie z zadowoleniem, jak piękny głos ma jego żona. Ciekawe, czy Edgers też to zauważył.
– Wróciła moja żona – oznajmił, zerkając na gościa z ukosa. Craig patrzył wprost przed siebie, jak dziecko, które upiera się, że nie będzie na coś patrzeć. Kiedy podniósł szklankę do ust, Selden spostrzegł, że nieznacznie drżą mu ręce. Denerwuje się jak uczniak, pomyślał z wyższością, wołając:
– Jesteśmy w salonie…
Janey stanęła w progu, oświetlona blaskiem lamp stojących na stole. Świadoma tego, że przykuwa uwagę wszystkich obecnych, jak aktorka wchodząca na scenę, zamarła na moment, po czym powoli zdjęła futro kryjące jej idealne kształty. Selden był zadowolony, widząc, że ma na sobie drogie, eleganckie rzeczy, w których wygląda seksownie, a jednocześnie naprawdę wytwornie. Weszła do salonu, spoglądając ze zdziwieniem.
– Nie jesteś sam…?
– To mój kolega ze studiów.
– O! – Była wyraźnie zaskoczona. Selden znał ją wystarczająco dobrze, aby domyślić się, że coś jest nie tak. Wyglądała na wyczerpaną, była podenerwowana i nieobecna duchem, jakby myślami krążyła gdzie indziej. Miała lekko obrzmiałą twarz – płakała? Postąpiła jeszcze krok do przodu i Selden domyślił się przyczyny tej odmiany: szyję Janey opinał sznur pysznych szaroczarnych pereł. Więc na to poszły te pieniądze! Z daleka było widać, że klejnoty są wspaniałe, prawdopodobnie rzeczywiście warte swojej ceny. Biedna dziewczyna bała mu się powiedzieć i dlatego płakała…
Janey podeszła do niego; wstał.
– Bardzo cię przepraszam. – Nadstawiła mu policzek. – Miałam totalnie zakręcony dzień. Wydawało mi się, że wyskoczył mi pryszcz, więc pobiegłam do dermatologa i zrobiłam lekki peeling. Dasz wiarę? – Pocałowała go w usta, strosząc delikatnie jego włosy. Potem zwróciła się do Craiga: – Wiem, że to brzmi niemądrze, ale tak właśnie wygląda życie modelki. Najmniejszy feler wywołuje histerię i przesłania cały świat. Nic dziwnego, że ludzie myślą, że modelki są głupie! – Wyciągnęła rękę. – Przy okazji: jestem Janey Rose.
Była absolutnie urocza, co zrobiło duże wrażenie na Craigu. Wstał i ucałował podaną mu dłoń.