Выбрать главу

– To potrwa najwyżej kilka minut – obiecał George, nie spojrzawszy nawet na nią, po czym wdał się z Muhammadem w rozmowę na temat giełdy.

Mimi wyłączyła się, co ostatnio często czyniła. Zaczęła marzyć o łóżku, – w którym przy odrobinie szczęścia miała nadzieję znaleźć się już za pół godziny. Nie była to jednak wielka pociecha, bo w tym samym łóżku spał George. Spojrzała z ukosa na jego okrągłą twarz pozbawioną wyrazu i nagle poczuła ogromny żal, że nie może od niego uciec. Wyobraziła sobie, że każe Muhammadowi zatrzymać samochód, wyskakuje z niego i biegnie do najbliższego baru utopić smutek w szklance whiskey. Ale to było niemożliwe… Dojeżdżali już na miejsce. Limuzyna zatrzymała się przed budynkiem na rogu Park Avenue i Sześćdziesiątej Dziewiątej Ulicy.

Na widok ciężkich drewnianych drzwi Mimi wpadła w konsternację. Rozpoznała je natychmiast. Bardzo dobrze znała apartament, do którego wiodły – w dzieciństwie mieszkała tu jedna z jej koleżanek. Potem lokal kilkakrotnie zmieniał właścicieli, ale Mimi nieraz bywała tutaj zapraszana.

– Nie rozumiem – powiedziała. – Idziemy na przyjęcie? Finchbergowie wyprowadzili się stąd przeszło rok temu…

George ujął ją za ramię i wyciągnął z samochodu.

– Nie idziemy na przyjęcie. – Jego twarz skrzywiła się w grymasie radosnej satysfakcji. – Ale spodziewam się, że sami kilka tutaj wydamy…

Zamarła, wstrzymawszy oddech. Momentalnie zrozumiała, co chciał przez to powiedzieć.

– George – brakło jej tchu, choć nie wiedziała dlaczego – czy ty…

– W rzeczy samej. – Nacisnął przycisk dzwonka. – Sprzątnąłem go wszystkim sprzed nosa, zanim jeszcze pojawił się na rynku.

Wsiedli do ciasnej windy na końcu hollu. Mimi poczuła nagle, że krew odpływa z jej twarzy. Była pewna, że nie zdoła zapanować nad wywracającym się żołądkiem. George zaś niczego nie zauważył; on w ogóle mnie nie zauważa, pomyślała bezradnie. Jestem dla niego jak pracownica dla szefa…

Drzwi windy otworzyły się na wspaniały przedpokój. Mimi usiłowała mu się przyjrzeć, ale czuła w głowie zamęt. Przyłożyła dłoń do czoła, próbując odegnać wzbierającą przed oczami ciemność. Renowacja tego wnętrza i prace dekoracyjne potrwają całe miesiące, kiedy zaś dzieło będzie już gotowe, to na nią spadnie obowiązek organizowania wystawnych przyjęć. George tego właśnie od niej oczekuje, przecież ożenił się z nią wyłącznie w celach reprezentacyjnych. Zamęt w głowie narastał. Kogo ja chcę oszukać, pomyślała Mimi z rozpaczą. Takie jest moje życie, sama je sobie wybrałam, a teraz kiedy George kupił ten apartament, już nigdy, przenigdy nie zdołam niczego zmienić…

Chwyciła George'a za rękaw płaszcza. Był to jej ostatni, desperacki gest. Poczuła, jak jej palce ześlizgują się po miękkim kaszmirze i padła bez zmysłów na podłogę wyłożoną osiemnastowieczną marmurową mozaiką.

Rozdział 11

Minęła już połowa grudnia. Dla Janey był to świetny miesiąc, jeśli nie liczyć tej jednej niemiłej przygody z Zizim.

Uwagę całego kraju zaprzątał skandal wokół wyborów prezydenckich, a plotki na ten temat przekazywano sobie jak najlepsze dowcipy. Jednak pewna grupa nowojorskiej socjety miała na głowie ważniejsze sprawy, a mianowicie pokaz mody Victoria's Secret. W tym roku po raz pierwszy miał być transmitowany przez telewizję; już na tydzień naprzód wszystkie czasopisma w mieście były pełne reportaży o modelkach, a „New York Times" zamieścił nawet artykuł rozważający celowość pokazywania kobiecej nagości w telewizji ogólnokrajowej. Skutkiem tych zabiegów Janey rozpoznawano prawie wszędzie, gdzie tylko się pojawiła; choć nie rozdawała autografów, to jednak była to „sława" na tyle głośna, żeby zapewnić jej osobisty stolik w nowej, modnej restauracji Dingo's, otwartej w końcu listopada.

Nagłą popularność tego lokalu można wyjaśnić w taki sam sposób, w jaki tłumaczy się zjawisko rojenia się pszczół. Restauracja Dingo's z dnia na dzień stała się miejscem, gdzie trzeba wpaść na lunch; goście tłoczyli się przy wejściu niczym kury przy misce z ziarnem. Przez dwie godziny każdego dnia, od wpół do pierwszej do wpół do trzeciej po południu, to miejsce stawało się państwem w państwie, zaprzątniętym własnymi intrygami, szantażami i podbojami. Było to pasjonujące dla jego stałych bywalców, lecz koszmarne dla nieszczęśników, którzy przypadkiem zbłądzili w progi Dingo's i dowiedzieli się, że wolnych stolików brak, a te zajęte zwolnią się najwcześniej za dwie godziny.

Pokaz Victoria's Secret miał się odbyć w czwartek. We wtorek Janey jadła lunch w Dingo's, zresztą już po raz trzeci w tym tygodniu. Najpierw przyszła tutaj z Seldenem, potem z Patty (która po powrocie z Europy była gotowa bronić swojego męża jak lwica, co przyprawiało Janey o mdłości), a teraz znów odwiedziła ten lokal, tym razem w towarzystwie Craiga Edgersa. Obok malutkiej szatni wypełnionej po brzegi futrami i płaszczami z kaszmiru stal szef sali, przedwcześnie posiwiały Szkot nazwiskiem Wesley. Zauważył Janey już od drzwi i pomachał, a kiedy podeszli, zabrał dwie karty dań i poprowadził ich przez zatłoczoną salę do jednego z pięciu stolików zarezerwowanych dla sław i najbardziej wpływowych osobistości w mieście. Pojawienie się Janey Wilcox oczywiście wzbudziło małą sensację, co uświadomiło jej po raz kolejny, że uroda jest nagrodą sama w sobie. W tak ekscytujących chwilach jak ta Janey była bardzo bliska uznania, że zbędne są jej wszelkie „prawdziwe" osiągnięcia, skoro i bez nich ma do dyspozycji najlepszy stolik w najbardziej ekskluzywnej restauracji na Manhattanie.

Do tego dziś miała podwójną przyjemność, jako że widziano ją w Dingo's w towarzystwie Craiga Edgersa. Był on obecnie bezdyskusyjnie największym autorytetem literackim Manhattanu, żywym dowodem na to, że mogą powstawać powieści zarazem głębokie i komercyjne. Sukces Edgersa położył nareszcie kres dyspucie, która od dwudziestu pięciu lat dręczyła światek wydawniczy: czy to możliwe, żeby prawdziwa powieść sprzedawała się równie dobrze jak popularne czytadła? Janey słyszała o Craigu i jego książce niemalże wszędzie i od wszystkich. Większość tych ludzi była zachwycona powieścią, ale o autorze wyrażała się bez przekonania; mówiono, że jest zarozumiały, arogancki, a w dodatku złośliwy.

– Można się było tego spodziewać – powiedziała mu Janey przez telefon; dzwoniła, żeby zdać relację z jednej z takich rozmów. – Kto odmienia oblicze amerykańskiego rynku wydawniczego, musi się liczyć z ludzką zawiścią.

Zawiść jednak nie wpłynęła w najmniejszym stopniu na nową pozycję Craiga. W Dingo's, dokąd przyszli na lunch, zewsząd dawały się zauważyć spojrzenia pełne ciekawości i niedowierzania. Janey była z nich bardzo zadowolona. Craig paradował z czterodniowym zarostem, popularnym wśród niektórych aktorów pięć lat temu, lecz nie mógł pozostać nierozpoznany – co do tego nie miała żadnych wątpliwości. Goście Dingo's nie tylko sami dostarczali prasie materiału, ale też szczycili się tym, że znają najświeższe plotki i wiedzą, kto obecnie jest na topie, zanim jeszcze wieści te dotrą do masowego odbiorcy. Craig Edgers, nowa gwiazda, był nieuchwytny, a już sam fakt, że umówił się akurat z Janey, że on, prawdziwy intelektualista, spotyka się właśnie z nią,. nadawał jej status erudytki, który był dla niej absolutną nowością. Pomyślała z zadowoleniem, że wymiana jest uczciwa: jej splendor za jego intelekt.

Usiedli. Craig zmierzył Janey złośliwym spojrzeniem; zdążyła się już nauczyć, że jest to jego sposób obrony w sytuacjach, kiedy nie czuje się bezpiecznie lub znajduje się poza własnym, dobrze znanym środowiskiem. Niezgrabnym ruchem rozłożył serwetkę, położył ją na kolanach i rozejrzał się dookoła, nie kryjąc ciekawości.