Выбрать главу

– Cześć, skarbie – zamruczała Janey, nachylając się, żeby pocałować Mimi, która była tak zatopiona we własnych myślach, że aż drgnęła, wystraszona nagłym pojawieniem się przyjaciółki. Zauważyła, że Janey wygląda dziś wyjątkowo pięknie, a jej twarz jaśnieje, jakby rozświetlał ją wewnętrzny blask. Janey zawsze wyglądała dobrze, co było Mimi wiadome, ale jak każda kobieta miała swoje najlepsze momenty, kiedy była szczęśliwa.

– Widzę, że jesteś w dobrym nastroju – zagadnęła Mimi ostrożnie.

– To przez ten pokaz – zbagatelizowała sprawę Janey, wślizgując się za stół. Ona także poczuła ulgę po porannej rozmowie z Mimi; nie widziała przyjaciółki już od wielu dni i bardzo się za nią stęskniła. Zauważyła jednak od razu, że Mimi jest dziwnie posępna i natychmiast zapragnęła ją pocieszyć. Jutro, w sobotę, zaczynał się tydzień świąteczny i wszyscy gdzieś wyjeżdżali, toteż dziś była ostatnia okazja, żeby pokazać się z kimś w mieście; Janey zamierzała wykorzystać ją do końca.

– Pokaz był wszędzie, w prasie i w telewizji – podniosła głos akurat na tyle, żeby zwrócić na siebie uwagę – a że zrobił się z niego mały skandal, to wszyscy teraz o nim mówią…

– Skandal? – Mimi uniosła brwi.

– No, wiesz – powiedziała Janey – pokazali go w sieci krajowej, więc cała republikańska prawica szaleje… Oni by chcieli dyktować ludziom, co mają myśleć… – Widząc wyraz twarzy Mimi, dodała szybko: – Oczywiście nie mówię o twoim ojcu…

– Oczywiście – zgodziła się Mimi. Jej ojciec został niedawno wybrany przez nowy republikański reżym na stanowisko sekretarza do spraw handlu.

– Och, Mimi… Powiedz, jak się czujesz? – Janey uznała, że wszyscy goście dowiedzieli się już, że Janey Wilcox przyszła do Dingo's, więc może nareszcie poświęcić trochę czasu przyjaciółce.

Mimi wzruszyła ramionami, obracając w palcach szklankę.

– Dowiedziałaś się już, dokąd Selden zabiera cię na święta?

Janey potrząsnęła głową. Zamówiła u kelnera wódkę z lodem i odrobiną soku z cytryny. Czuła, że między nią a Mimi wciąż wisi cień nieporozumienia, ale to była świetna okazja, żeby nareszcie dotrzeć do jego źródeł.

– Selden i te jego niespodzianki! – wykrzyknęła, udając oburzenie. – Powoli zaczyna mnie to drażnić. Wiesz, że nie powiedział mi nawet, że wynajął prywatnego detektywa?

– Selden wynajął detektywa? – zdziwiła się Mimi.

– Nic nie wiedziałaś? – zapytała Janey. – Kazał mu śledzić tę Marielle Dubrosey czy jak jej tam i okazało się, że dziewczyna ma męża. Dlatego właśnie Patty wróciła do Diggera…

– Jakoś nie słyszałam, żeby się z nim rozstała – zauważyła Mimi.

– Patty mówiła, że w Europie raczej się unikali i że planowała go zostawić, kiedy tylko wrócą do domu.

Janey odrzuciła włosy na plecy. Oczywiście Patty była daleka od takich twierdzeń, ale Janey wiedziała, że Mimi nigdy nie poda jej słów w wątpliwość.

– I wtedy – dodała dramatycznie, żeby jej relacja zabrzmiała bardziej wiarygodnie – do Patty zadzwonił Selden. – Przynajmniej to się zgadzało. Janey uśmiechnęła się niewinnie. – Chciałam powiedzieć ci o tym już dawno, ale zawsze kiedy dzwoniłam, musiałaś opiekować się chłopcami…

– No… tak – powiedziała Mimi z naciskiem, czując lekkie wyrzuty sumienia. Teraz, kiedy dowiedziała się wszystkiego, zrozumiała, jak głupie były jej podejrzenia wobec Janey. – Kiedy chłopcy są w domu, zawsze mam urwanie głowy…

– Oczywiście, skoro Patty została z Diggerem, Zizi nie musi się wyprowadzać… – ciągnęła Janey. To imię z ledwością przeszło jej przez gardło; miała nadzieję, że Mimi niczego nie zauważyła.

– To już bez znaczenia. – Mimi znów wzruszyła ramionami. Wypiła łyk wody, bojąc się próbować szampana. – Rozstaliśmy się. – Zaśmiała się sucho. – Ściśle mówiąc, Zizi mnie rzucił.

Dwie godziny później, kiedy Janey wróciła już do swojego hotelu, wciąż kręciło jej się w głowie na myśl o nagłym końcu romansu Mimi. Wysłuchała smutnej opowieści przyjaciółki o tym, jak bardzo kochała Ziziego i jak ciężko jej teraz, kiedy go zabrakło. Była wzorem współczucia: taktownie zwróciła Mimi uwagę, że ten związek i tak nie miał wielkiej przyszłości, zwierzyła się jej, że słyszała, jakoby Zizi spotykał się z innymi (młodszymi) kobietami, i oświadczyła, że dla niej było oczywiste, że chodziło mu wyłącznie o pieniądze i wpływy Mimi. Na koniec dodała starą formułkę: takie rzeczy lepiej kończyć wcześniej, kiedy ma się jeszcze resztki godności osobistej, bo później rany mogą być naprawdę głębokie…

Prawdziwe uczucia Janey były mniej życzliwe. Raz czy dwa razy przemknęła jej przez głowę głęboko ludzka refleksja, że Mimi zasłużyła sobie na taki los, bo zabrała jej wymarzonego kochanka. Stwierdziła też z satysfakcją, że ani trochę nie pomyliła się w ocenie Ziziego. Nic więc dziwnego, że wyobraziła sobie, jakoby to właśnie jej ostatnie spotkanie z Zizim poruszyło tę lawinę wypadków; poczuła dumę na myśl, jak genialnie wszystko przeprowadziła. Chciała powiedzieć Mimi, że Zizi próbował ją uwieść, ale nie zdecydowała się na to. Nie mogła pozbyć się myśli, że Zizi zostawił Mimi, bo skrycie pragnął być z nią…

– Już wróciłeś, kochanie? – Janey zdziwiła się, zobaczywszy Seldena w salonie, zajętego pakowaniem. – Co robisz w domu tak wcześnie? – Pocałowała go w usta.

– Pakuję się. – Selden ucieszył się, widząc ją w dobrym nastroju.

– Ale wyjeżdżamy dopiero jutro rano – zauważyła.

– O siódmej – uściślił. Poszedł do sypialni po skarpetki, a Janey podążyła za nim.

– Nie znoszę wstawać tak wcześnie – zaczęła się droczyć jak dziecko.

– Wstaniemy bladym świtem, a w południe będziemy już na plaży – powiedział Selden. – Miła odmiana, prawda?

– No, nie wiem… – rzekła dziecinnym głosikiem, który uwielbiał.

– Ty też powinnaś zacząć się pakować. Mam zdjąć twoje walizki?

– Tak, bardzo cię proszę. – Ucieszyła się. – Wezmę ten duży worek marynarski od Louisa Vuittona, jedną torbę na ramię i oczywiście kuferek do makijażu…

– Oczywiście. – Uśmiechnął się. Podeszła do niego od tyłu, kiedy otwierał szafę, i objęła go w pasie, trącając nosem w ucho.

– Dokąd jedziemy, kochanie? – zapytała. – Musisz mi w końcu powiedzieć…

Roześmiał się i zrobił kilka kroków wstecz, tak że oboje upadli na łóżko. Błysnęła mu szczęśliwa myśl, że dobrym sposobem na rozpoczęcie świątecznego urlopu byłby przedświąteczny seks.

– Dobrze – zgodził się. – Ale nikomu o tym nie powiesz…

– Obiecuję – odpowiedziała tym samym tonem.

– Lecimy na Mustique!

– Na Mustique? – Poderwała się gwałtownie, przygryzając palec. Wyspa Mustique była bardzo sławna, ale żeby w pełni skorzystać z jej splendoru, należało tam jechać we właściwym towarzystwie. Tymczasem Janey nie słyszała, aby w tym roku ktoś się tam wybierał. – Ale co my będziemy tam robić? Bez żadnych znajomych…

– Aha! – zawołał Selden, wciąż jeszcze przekonany, że jego niespodzianka przypadnie jej do gustu. – I tu się mylisz. Będziesz miała znajomych. Cały klan Rose'ów zjedzie tam na święta. Świetnie, prawda?

Janey poderwała się z łóżka.

– Przecież ja ich wcale nie znam! – zawołała, kiedy udało jej się złapać oddech.

– Najwyższy czas się poznać – oświadczył.

– No wiesz. – Janey nie kryła rozdrażnienia. Moment spotkania z rodziną Seldena musiał kiedyś nadejść, ale spodziewała się, że zostanie o tym uczciwie uprzedzona. A w porównaniu z rodzinnymi świętami nawet wyjazd we dwójkę byłby lepszy… Cofnęła się do łazienki i zamknęła za sobą drzwi z lekkim trzaskiem. Selden opadł z powrotem na łóżko. Usłyszawszy szczęk przekręcanego zamka, nabrał złego przeczucia, że nadzieje na przedświąteczny seks były raczej płonne.