– A o co jeszcze?
– O wszystko – syknęła jadowicie. – Do dupy z takim wyjazdem. Nie możemy nawet wyskoczyć do baru na drinka…
– Tylko to ci w głowie? – Cofnął się o krok. – Już chcesz iść na imprezę?
– Nie na imprezę – powiedziała łamiącym się głosem. – Chciałabym poznać kogoś ciekawego…
– To jest wyjazd rodzinny – przypomniał jej chłodno. – Raz na rok spotykam się z rodziną i jeśli pozwolisz, chciałbym spędzać czas z nimi, a nie z bandą obcych ludzi, których widzę pierwszy i ostatni raz w życiu.
– Łatwo ci mówić – prychnęła Janey – bo to twoja rodzina…
– Tak się składa, że od niedawna także twoja – powiedział Selden, biorąc do ręki rakietę – i byłbym ci wdzięczny, gdybyś zechciała nie robić scen. Zachowujesz się jak dziecko…
– A ty może nie? – wybuchnęła.
– Możliwe – uciął szorstko – ale to ja płacę za ten wyjazd i za trzydzieści tysięcy dolarów spędzę go tak, jak będę chciał.
– Więc co ja mam robić?
– Idź na plażę i wyrównaj opaleniznę – wypalił. – Przyjdę tam za godzinkę. – I już go nie było.
Janey usiadła wzburzona na łóżku Przyjrzała się swojemu workowi i nagle zdała sobie sprawę, że nie starczy jej energii, żeby teraz wyjechać, że brak jej sił, żeby zarezerwować bilet, spakować się, zamówić taksówkę na lotnisko, a potem lecieć do Nowego Jorku z przesiadką w Miami… Nieoczekiwanie wpadła jej w oczy biała koperta, którą Selden położył na poduszce; nie pozwoli jej zapomnieć, że ma się zabrać do budowy tego domu. Chwyciła ją nagła wściekłość. Porwała kopertę i cisnęła nią przez cały pokój. Twarda broszura trafiła w lustro, odbiła się ze stukotem i opadła na podłogę. Zza cienkiej ściany dobiegł głos pani Rose:
– Co tam się u was dzieje?
– Nic – zawołała Janey. – Coś mi upadło.
Podparła głowę rękami, zadając sobie pytanie, czy ten dzień może skończyć się gorzej, niż się zaczął.
Minęła godzina. Janey leżała na plaży na pasiastym ręczniku i przesypywała garść piasku. Miała już serdecznie dość Seldena i jego rodziny. Obok niej siedziała Isabelle w tanim słomkowym kapeluszu tkwiącym na samym czubku głowy. Milczała, być może domyślając się, że nie dzieje się najlepiej, i udawała, że czyta powieść sensacyjną, którą przypadkiem znalazła na kwaterze. Paula i Richard wybrali się na spacer; było ich widać w oddali, tam gdzie kończyła się plaża.
W końcu milczenie stało się nie do wytrzymania. Isabelle odłożyła książkę i zagadnęła w pierwszy lepszy sposób, jaki przyszedł jej do głowy:
– Masz świetną figurę. Dużo ćwiczysz?
– Prawie wcale – burknęła Janey.
– Żartujesz! – Isabelle zapatrzyła się w ocean. – Ja musiałabym katować się codziennie.
Nic by ci to nie pomogło, pomyślała Janey. Nagle zaczęło ją drażnić to, że ludzie, których poznawała, zawsze zdawali się mieć obsesję na punkcie jej ciała.
– Każdy mnie o to pyta – wybuchnęła, nie zważając na dobre wychowanie – i mam już tego po dziurki w nosie. Każdy ma takie ciało, jakie ma. To tak, jak z inteligencją: nie zdziała się tutaj zbyt wiele.
– Bardzo cię przepraszam – powiedziała Isabelle. – Nie chciałam cię urazić… – Podniosła książkę i zagłębiła się z powrotem w lekturze.
– Nie ma za co. – Janey westchnęła, gdyż poczuła wyrzuty sumienia. Wyciągnęła się na plecach i zamknęła oczy. Wyrzucała sobie, że obraziła jedyną osobę, która przynajmniej starała się być dla niej miła. – To nie twoja wina. Pokłóciłam się z Seldenem.
– O jakąś głupotę. – Isabelle była domyślna.
– Właściwie… tak. – Janey miała nadzieję, że nie będzie szczegółowych pytań.
– Ja na wyjazdach zawsze kłócę się z Wheatonem. Nadchodzi taki dzień, że rozpętujemy okropną awanturę, naprawdę o byle co, a potem dociera do nas, jakie to głupie i wtedy się godzimy. – Isabelle spojrzała na Janey, odkładając książkę. – Moim zdaniem takie rzeczy wpływają dodatnio na związki, nie uważasz? Działają… oczyszczająco.
Janey uniosła się na łokciach.
– Znałaś pierwszą żonę Seldena? – zapytała swobodnym tonem.
– Jaka ona była? On nie wspomina o niej ani słowem…
– Och! – Isabelle zmarszczyła brwi. – Cóż. Była bardzo sprytna i bardzo wiele osiągnęła. Została prawniczką gwiazd rozrywki, a podobno jej klientami było wielu topowych aktorów. W końcu jednak…
– Urwała, patrząc Janey w oczy. – Obiecaj mi, że nie powiesz Seldenowi, że wiesz o tym ode mnie. On nie cierpi o tym mówić, a poza tym Wheaton by mnie zabił…
– Obiecuję. – Janey przewróciła się na bok i uśmiechnęła promiennie.
– Pod koniec ich związku… Selden, jak mi się wydaje, stracił zainteresowanie Sheilą, bo zaczęła chodzić na zabiegi plastyczne. Nie twierdzę, że chirurgia plastyczna to coś złego – dodała szybko Isabelle, jakby nie chcąc obrazić Janey – ale w jej przypadku stało się to już manią. Powiększyła piersi, poprawiła nos, ale tego było jej mało, więc podciągnęła sobie oczy i chyba nawet zrobiła ten zabieg z odsysaniem tłuszczu…
– Liposukcję – podpowiedziała Janey.
– Właśnie – przytaknęła Isabelle. – Wyglądała całkiem w porządku, tylko tak jakoś dziwnie. A kiedy doszła do tego ta druga sprawa… Poszło o jakiś naszyjnik, a potem Selden zaczął podejrzewać, że Sheila go zdradza… Nie znam szczegółów, ale wyszedł z tego niezły galimatias.
– Naprawdę? – Janey miała nadzieję, że dowie się czegoś więcej.
– Naprawdę – powiedziała Isabelle. – Dlatego teraz Seldenowi tak bardzo zależy na tym, żeby mieć normalne życie. Zanim jeszcze poznał ciebie, mówił tylko o jednym: że chce się ponownie ożenić i zostać ojcem…
– Wiem. – Janey skrzywiła się sarkastycznie.
– Nie cieszysz się chyba zbytnio z tego domu nad morzem – zauważyła Isabelle łagodnie.
Janey westchnęła, nabierając garść piasku i przesypując go pomiędzy palcami.
– Cieszę się – mruknęła – ale nie mam czasu się tym zająć. Selden jeszcze nie wie, że niedługo zaczynam produkcję filmu.
– Poważnie? – Isabelle była pod wrażeniem.
– Tak. – Janey skinęła głową. – Kupiłam prawa do najnowszego bestsellera „Konsternacje". Musiałaś o nim słyszeć. Mam teraz na głowie zbieranie funduszy, szukanie reżysera, odtwórcy głównej roli…
– Ciekawe – powiedziała Isabelle. – A o czym jest ta książka?
– Powinnaś ją sama przeczytać – odparła Janey. – Zastanawiałam się nad zagraniem jednej z ról. Kiedyś całkiem sporo grałam…
– Naprawdę? – zdziwiła się Isabelle. – Selden nigdy nie mówił, że masz tyle talentów.
No pewnie, że nie, pomyślała Janey, rozżalona. Rozmowę nagle przerwał powrót państwa Rose. Paula przysiadła na skraju ręcznika Isabelle.
– Cudowny spacer – powiedziała z lekką zadyszką. – Przejdźcie się też, dziewczęta…
– Za chwilkę. – Isabelle kiwnęła głową. – Na razie rozmawiamy.
– O czym? – zapytała Paula. – Dziewczyńskie pogaduchy?
– Właśnie się dowiedziałam – Isabelle zerknęła na Janey – że Janey będzie produkować film.
– Naprawdę? – Pani Rose spojrzała z niedowierzaniem. – Co to będzie za film?
– Na razie trwają przygotowania – powiedziała szybko Janey. – Pracujemy nad sfinansowaniem budżetu…
Do grupy dołączył Richard Rose, stając nad głową żony.
– Janey zostanie producentem filmowym – poinformowała go Paula.
– Przecież Selden jest producentem – zdziwił się.
– Zgadza się – powiedziała – ale Janey twierdzi, że też potrafi. – Posłała mężowi znaczące spojrzenie.