Выбрать главу

– Wszystko w końcu przycichnie – pocieszył ją syn. – Zrozum, Digger to rockman…

– No właśnie – przerwała mu. – Wszyscy wiedzą, że rockmani biorą narkotyki i Bóg jeden wie, co jeszcze wyprawiają…

– Tak się składa, że Digger to przesympatyczny facet z Des Moines – uspokoił matkę Selden.

– A ta siostra?

– Urocza dziewczyna.

Zapadła cisza. Wreszcie Selden zapytał:, – Mamo, czym naprawdę tak się martwisz?

– Nie chcę psuć ci radości, kochanie – powiedziała zatroskana Paula – ale to twoje małżeństwo…

– Co ci się w nim nie podoba?

– Janey wygląda na bardzo miłą dziewczynę, ale ma zupełnie niepoukładane życie. Do tego ta siostra w więzieniu… A wiesz, kiedy ona ostatni raz rozmawiała z własną matką? Chodzi mi tylko o twoje szczęście, kochany. Nie chcę, żeby znów stała ci się krzywda…

– Mamo… – Selden się zaśmiał. – Nie histeryzuj…

– Wcale nie histeryzuję – zaprzeczyła Paula. – A ta jej kariera modelki… To nie jest odpowiedni zawód dla twojej… żony. Takie dziewczęta mają inne cele…

– A ty masz staroświeckie poglądy. – Uśmiechnął się. – To nie jest zawód na całe życie. Jeszcze najwyżej rok i będzie po wszystkim, a potem, kto wie? Może zostaniesz babcią?

– Nie wydaje mi się, żeby Janey tego chciała. Mam wrażenie, że ją pociąga zupełnie inny styl życia…

– Janey chce mieć dom i dzieci – oświadczył Selden pewny swego. – Spójrz na siebie. Która kobieta nie chciałaby być taka jak ty?

– Cieszę się, że tak myślisz, ale Janey przez całe popołudnie mówiła tylko o tym swoim filmie…

– Mamo – Selden machnął lekceważąco ręką – to tylko gadanie. Janey zawsze ma sto pomysłów na minutę, a zapomina o nich szybciej, niż przychodzą jej do głowy. W przyszłym tygodniu będzie po całej sprawie, zapewniam cię.

– Obyś się nie mylił. – Ton pani Rose był złowróżbny.

Janey, podsłuchująca pod ścianą, osunęła się bezsilnie na podłogę, zakrywając dłonią szeroko otwarte usta. Była w szoku. W takiej pozycji zastał ją Selden, który wrócił od matki chwilę później.

– Kochanie, co się stało? – zapytał zaniepokojony, ujrzawszy Janey na podłodze.

– Nic! – odparła szybko, rozglądając się i szperając dookoła. – Kolczyk mi wypadł. – Wstała, trzymając się za ucho.

– Przepraszam cię, Janey – powiedział Selden. – Byłem dziś dla ciebie nieprzyjemny. Muszę się napić… Mówiłaś, że wiesz, gdzie tutaj jest bar. Pojedźmy tam, może spotkamy kogoś ciekawego…

– Możemy jechać. – Uśmiechnęła się drwiąco. W jej uszach wciąż dźwięczały słowa podsłuchane przez ścianę. – Ale co z resztą rodziny? Bez samochodu jak bez ręki…

– Będą musieli jakoś sobie radzić przez te kilka godzin. – Selden wyszczerzył zęby. – W sumie samochód jest mój. Ja za niego płacę, zapomniałaś?

Dni pozostałe do końca wyjazdu wlokły się nieubłaganie wolno. Janey ze wszystkich sił starała się być miła; teraz kiedy wiedziała już na pewno, że nie przypadła do gustu matce Seldena, nie zamierzała utwierdzać jej w przekonaniu, że nie pomyliła się co do niej. Nie oznaczało to bynajmniej, że postanowiła podlizywać się Pauli Rose: już wieczorem pierwszego dnia Bożego Narodzenia namówiła Wheatona i Richarda na partię pokera, a kiedy oni się zgodzili, naturalnie zaraz przyłączył się też Selden. Paula była przeciwna, ale panowie nie dali jej dojść do słowa. Janey spodziewała się tego; kiedy już raz usiedli do gry, nie można było ich od niej oderwać. Paula gotowała się ze złości, a Janey sprytnie prowadziła partię, wygrywając co trzecie rozdanie. Grali na drobne, ale za to przez trzy wieczory z rzędu i codziennie Janey rozbijała bank, zgarniając do torebki stosy monet. Dzięki temu czuła się odrobinę lepiej…

Tak naprawdę jednak wrzała z gniewu. Za każdym razem, kiedy patrzyła na Seldena, przypominała jej się tamta podsłuchana rozmowa, co dolewało jeszcze oliwy do ognia. Janey obiecała sobie, że mu pokaże, że zmusi go, żeby wszystko odszczekał. Żeby pożałował tego, co powiedział…

Opuścili Mustique w sylwestrowy ranek, ale do swojego nowojorskiego hotelu dotarli dopiero o dziewiątej wieczorem; wszystkie loty były przeładowane, a w Miami samoloty startowały z opóźnieniem. Janey marzyła tylko o tym, żeby się położyć, miała nadzieję, że sen odpędzi okropne wspomnienia minionego tygodnia. Selden jednak nie chciał słyszeć o spaniu w Nowy Rok. Podłożył na kominku ogień pod brzozowe polana i zamówił dwie butelki szampana Cristal, a do tego kawior z bieługi.

– Nie mam nastroju na szampana. – Janey znów zdenerwował fakt, że Selden robi to, co mu się podoba, nie zważając na nią.

– W sylwestra trzeba się napić szampana – upierał się – inaczej będzie się miało pecha…

Pociągnął ją w stronę kanapy. Usiedli. Selden wyciągnął się z zadowoleniem, a Janey przycupnęła sztywno obok niego.

– To najlepszy sposób spędzania sylwestra – oświadczył. – Romantyczny wieczór w domu.

Janey milczała, wpatrując się w ogień. Wieczory w domu nie miały dla niej ani trochę romantyzmu. Kiedy nie mogła dokądś wyjść, najbardziej lubiła oglądać telewizję i jeść w łóżku. Budowanie sztucznej romantycznej atmosfery było jej zdaniem bez sensu.

– Mam świetny pomysł – ożywił się nagle Selden. – Pojedziemy jutro do Connecticut. Na cały dzień. Pokażę ci naszą działkę, zjemy obiadek gdzieś nad wodą, obejdziemy wszystkie kąty… A potem może wpadniemy do Marka i Dodo…

Ta kropla przepełniła czarę. Janey wstała z kanapy i podeszła do biurka.

– Musimy porozmawiać o tej działce, Selden.

– To świetna inwestycja – zaprotestował. – Nad samą wodą… Trudno dziś o coś takiego.

– Jeżeli chodzi o mnie, to możesz ją sprzedać – oznajmiła zdecydowanym tonem, mrużąc oczy.

– Jak to? – zapytał z irytacją. – Dopiero co ją kupiłem. Nie będę od razu się jej pozbywać.

– A ja nie będę miała czasu, żeby zajmować się budową domu. Będę teraz bardzo zajęta… przez kilka miesięcy, może nawet przez rok lub dwa.

– Naprawdę? – Selden wstał, żeby otworzyć kelnerowi, który zadzwonił do drzwi. – A czym, jeśli wolno spytać?

Kelner wniósł tacę, na której stały dwa wiaderka ze schłodzonym szampanem i cztery kieliszki. Zabrał się do ustawiania ich na stoliku, co trwało niemiłosiernie długo.

– Czy mam otworzyć butelki, proszę pana? – zapytał.

– Dziękuję, sam to zrobię – odpowiedział Selden.

Kiedy kelner wyszedł, odkorkował jedną z butelek, po czym nalał szampana do dwóch kieliszków. Najwyraźniej to go uspokoiło. Kiedy się odezwał, w jego głosie brzmiał rozsądek:

– Posłuchaj, jeżeli boisz się ciąży… Zapewnię ci wszelką pomoc. A kiedy dziecko już się urodzi, wynajmiemy nianię.

Janey zaśmiała się okrutnie.

– Nie chodzi o dzieci.

– Więc o co? – zniecierpliwił się.

– Zabieram się do produkcji ekranizacji książki Craiga. – Uśmiechnęła się. – Craig już się zgodził…

Selden był tak zaskoczony, że o mało nie zakrztusił się szampanem, po chwili jednak wybuchnął szczerym śmiechem.

– Nie rozumiem, dlaczego tak cię to bawi. – Janey rzuciła mu wściekłe spojrzenie.

Podszedł do niej, wciąż się uśmiechając, i chciał ją objąć, ale cofnęła się przed nim.

– Nie wygłupiaj się – powiedział. – Produkcja filmów to mnóstwo roboty. Wymaga wieloletniego doświadczenia. Nigdy tego nie skończysz…

– Skąd możesz to wiedzieć?

– Po prostu wiem – odparł. Odwrócił się, wziął żelazny pogrzebacz i poprawił polana na kominku. – Nie bierz tego do siebie – rzucił od niechcenia – ale robię w tym od lat. Znałem wielu ludzi o aspiracjach producenckich i wiem, że mało kto z tych nielicznych, którzy dostali szansę, sprostał wyzwaniu…