Выбрать главу

– Dobrze – przerwała mu Janey. – Spróbuję i jeśli przegram, to przegram. Ale nie sądzę, żeby tak się stało.

Selden spojrzał na nią i aż cofnął się o krok, uderzony nienawiścią płonącą w jej oczach.

– Janey! – wykrzyknął, zaszokowany.

– Spierdalaj – powiedziała łagodnie. Zostawiła go w salonie, poszła do sypialni i zaczęła rozpakowywać bagaże. Po chwili przyszedł tam za nią.

– Posłuchaj mnie – powiedział. – Widzę, że nie wyraziłem się dostatecznie jasno. Nie chcę, żebyś brała się do ekranizacji książki Craiga.

– Dlaczego? – Nie odwróciła nawet głowy. – Boisz się, że mi się uda?

– Nie. – Postawił ostrożnie kieliszek na stoliku obok łóżka, a następnie splótł ramiona na piersi. – Boję się, bo nie może ci się udać. Ta powieść nie da się opowiedzieć językiem filmu. W niej w ogóle nie ma nic do opowiedzenia…

– Jesteś zwyczajnie zazdrosny! – wybuchła. – Zazdrościsz Craigowi talentu… – Przestraszyła się, że posunęła się zbyt daleko, i zamilkła, przygryzając wargę. Była jednak przekonana o swojej racji. Może już czas, żeby ktoś mu o tym powiedział, pomyślała…

Powiesiła w szafie sukienkę od Pucciego, unikając wzroku Seldena. Kiedy nachyliła się nad torbą podróżną, zobaczyła jego stopy tuż obok. Wyprostowała się i spojrzała mu wyzywająco w oczy.

Twarz Seldena była całkowicie beznamiętna. Odezwał się cicho, kołysząc kieliszkiem szampana:

– Jeśli ktoś pokroju Craiga Edgersa odpowiada ci bardziej niż ja, to nie będę ci przeszkadzał.

– Nie przejmuj się – prychnęła. – Wcale mi nie przeszkadzasz.

Przecisnęła się obok niego i weszła do łazienki, zamykając się na klucz.

– Janey – powiedział Selden – wyjdź. Porozmawiajmy o tym.

– Nie mamy o czym rozmawiać – usłyszał jej głos zza drzwi.

– Janey! – krzyknął. Cisza. Walnął pięścią w drzwi. – Janey, wyjdź stamtąd!

Nie było odpowiedzi, tylko odgłos lecącej dużym strumieniem wody.

– Janey, do jasnej cholery! – wrzasnął. – Tak chcesz zacząć Nowy Rok?!

CZĘŚĆ TRZECIA

Rozdział 13

O jedenastej piętnaście G5 wylądował na lotnisku de Gaulle'a i kołując, dotarł do pasa dla prywatnych odrzutowców. Tutaj czekał na nie mercedes oraz dwaj francuscy celnicy. Była połowa lutego 2001 roku. Janey spojrzała przez okno na dżdżyste francuskie niebo i westchnęła. Nadal nie mogła przeboleć, że została wyprawiona do Paryża w charakterze towarzystwa dla Mimi, jak niegrzeczna dziewczynka odesłana za karę do łóżka…

Naciągnęła parę miękkich, szarych rękawiczek. Zmarszczyła brwi, myśląc o tym, że ta podróż nie mogła wypaść w gorszym momencie. George był już bliski podpisania listu intencyjnego w sprawie ekranizacji. Wydawało się, że lada dzień podejmie ostateczną decyzję, a tu nagle ten wyjazd! Mimi wybierała się do Paryża na przymiarkę kreacji haute couture, które zamówiła w październiku u Diora, i poprosiła Janey, żeby jej towarzyszyła. Obiecała przedstawić jej Raumonda, francuskiego dekoratora, który, co prawda, obsługiwał stałe, zamknięte grono klientów, ale przy wstawiennictwie Mimi mógł zrobić wyjątek dla Janey. Problem polegał na tym, że trzeba było przyjechać do Paryża w lutym, kiedy Raumond miał odrobinę mniej zajęć.

– To bez sensu – wypominała Janey Seldenowi. – Szczególnie że nie mamy domu do urządzenia.

Tym zdaniem dotknęła drażliwego tematu. Selden obdarzył ją wyważonym spojrzeniem.

– Kiedyś będziemy mieli – powiedział ostrożnie.

Janey wytrzymała jego wzrok. Nie sprzedał działki w Connecticut ani nie porzucił planów budowy domu – po prostu przestał o tym wspominać, tak jak przestał zwracać uwagę na spotkania Janey z George'em.

– Wiesz co, Janey – powiedział w końcu – tylko bogaci ludzie mają takie problemy jak ty.

Tym zamknął jej usta. Niemniej Janey przez cały czas czuła, że wyjazd do Paryża miał stanowić pretekst, żeby pozbyć się jej na jakiś czas z Nowego Jorku. Przed tygodniem Mimi zaproponowała jej wspólną podróż. Niedługo potem Selden usłyszał o tym pomyśle od George'a. Wrócił do domu wieczorem bardzo rozradowany, a Janey momentalnie ogarnął strach, bo widziała się z George'em nie dalej jak tego samego popołudnia i nie było to czysto oficjalne spotkanie w interesach. Z początku bała się, że George powiedział o tym Seldenowi, i postanowiła zaprzeczyć wszystkiemu. Wymyśliła szybko własną wersję wydarzeń: George zaczął się do niej przystawiać, a ona się nie zgodziła, żeby więc się zemścić, nakłamał Seldenowi…

Jednak Selden nie był na nią zły. Przeciwnie, wyglądał, jakby kamień spadł mu z serca, co ostatecznie przekonało Janey, że George trzymał język za zębami. Właściwie to Selden był teraz jej największym zmartwieniem, nie George. Od czasu tej straszliwej kłótni w sylwestra Selden zaczął ją traktować protekcjonalnie. Z jego zachowania wynikało, że uważa Janey za mało rozgarniętą lub zbyt niedoświadczoną, żeby zrozumieć zasady rządzące dziedziną, którą on się zajmuje. Nieświadomy niczego obserwator powiedziałby, że w związku państwa Rose'ów panuje całkowita demokracja, ale do Janey zaczynało już docierać, że Selden widzi w niej tylko maskotkę. Piękna modelka Victoria's Secret była mu potrzebna jedynie do potwierdzenia jego statusu samca alfa. Zaczynała mieć tego dosyć. Kiedy w towarzystwie wygłaszała swoje opinie na temat showbiznesu, polityki czy mody, widziała, że Selden bacznie przygląda się, czy słuchacze nie są znudzeni lub zażenowani jej słowami; jeśli miał choćby cień takiego podejrzenia, przerywał jej w pół słowa, nie pozwalając dokończyć myśli.

Szczytem wszystkiego był obiad u Harolda Vane'a, który odbył się w połowie stycznia. Goście siedzieli przy dwóch dziesięcioosobowych stołach. Sąsiadem Janey był Mikę Matthews, republikański senator z Nowego Jorku, przystojny mężczyzna po sześćdziesiątce, wpływowy i pełen uroku osobistego. Kiedy mówił, zwykł chwytać swoją szponiastą ręką osobę znajdującą się najbliżej; zastosował ów chwyt na Janey i długo jej nie puszczał, choć nie zwracał się bezpośrednio do niej, ale do wszystkich przy stole. Janey uwielbiała przyjęcia tego rodzaju, towarzystwo ludzi z pozycją oraz toczone przy takich okazjach rozmowy, które nazywała „dyskusjami o doniosłych kwestiach". Pod koniec obiadu, jak to było do przewidzenia, rozmowa zeszła na temat plusów i minusów (głównie minusów – co Nowy Jork to Nowy Jork) Partii Republikańskiej. Janey wdała się w zjadliwą, gwałtowną dysputę dotyczącą największego mankamentu republikanów – odmawiania kobietom prawa do aborcji. Oprócz niej przy stole siedziały jeszcze cztery kobiety. Jedna z nich, powszechnie szanowana pięćdziesięcioletnia dziennikarka telewizyjna, zawołała: „Proszę posłuchać!", i nagle wszystkie rozmowy ustały jednocześnie, jak to się czasem dzieje na przyjęciach. W ciszy, która zapadła, głos Janey zabrzmiał głośno i wyraźnie:

– Doprawdy, panie senatorze! Jeśli nie popiera pan aborcji, to musi pan być hipokrytą. Od trzydziestu lat żyje pan samotnie. Nie przekona mnie pan, że przez tyle czasu nie zrobił pan dziecka żadnej dziewczynie!

Zapadła jeszcze głębsza cisza, spotęgowana konsternacją. Janey zaczerwieniła się ze wstydu. Selden siedział przy drugim stole, tyłem do niej, ale zauważyła, że zesztywniał, słysząc jej słowa. Nagle milczenie przerwał wybuch pełnego aprobaty śmiechu, jak po dobrze opowiedzianym dowcipie. Janey poczuła, że urosła w oczach wszystkich gości. Do tej pory była tylko piękną lalką bez większego znaczenia. Teraz stała się jedną z nich: była piękna, ale także błyskotliwa i obdarzona ciętym poczuciem humoru. Senator Matthews złapał ją swoim zwyczajem za rękę, oświadczając wszem wobec: