– Nie jest nic niewarte dla mnie. Nie pozwolę na to, żeby było bezwartościowe.
– Żartowałam. Moje życie ma sens. Jestem lekarzem, poma¬gam ludziom. Jestem matką, i to dobrą. Nie obchodzi mnie, czy jestem cokolwiek warta dla ciebie.
– Ależ obchodzi cię. Czujesz, że masz wobec mnie pewien dług, i mam zamiar to maksymalnie wykorzystać. – Rozsiadł się wygodnie w fotelu i wyciągnął przed siebie nogi. – Więc zacznij przyzwyczajać się do myśli, że nie zabijesz Sanborne'a, póki ja nie wyrażę na to zgody. Teraz odpręż się i posłuchaj.
– Przestań mi rozkazywać, Royd. Zrobię, co będę chciała.
– A chcesz, żeby REM-4 przeżył Sanborne'a? Wiesz, że tak będzie. Kontrola umysłu to rzecz bardzo kusząca, która przycią¬ga największe szumowiny. Przez ostatnie dekady wojska pół tuzina krajów przeprowadzają z nim eksperymenty. Wszystko się zmieniło, kiedy pojawiłaś się ty. Podałaś Sanborne'owi rozwiązanie na talerzu. Teraz musisz mi pomóc je odebrać.
– Nie muszę robić niczego, czego nie chcę robić.
– Ale ty chcesz to zrobić. Może nie podoba ci się, że przejmuję stery, ale to jest coś, co chcesz zrobić. Jock powiedział mi, że gdybyś mogła, włamałabyś się do zakładu i zniszczyłabyś każdą najmniejszą informację o REM-4. Kiedy się okazało, że to niemożliwe, postanowiłaś ukręcić łeb temu potworowi. Ale pozbawienie Sanborne'a głowy nie zmiecie z powierzchni ziemi REM-4. Musisz wysadzić całe jego królestwo.
Sophie wzięła głęboki oddech, starając się odsunąć od siebie wspomnienie, jakie przywołała jego szczerość. Royd miał rację. Dopóki nie okazało się, że nie może się dostać do zakładu, nie myślała o zabiciu Sanborne' a. Boże, wtedy nawet nie wiedziała o istnieniu Bocha.
Royd przypatrywał się jej uważnie.
– Jeśli żałujesz tego, co stało się twoim udziałem, musisz coś na to poradzić. Do diabła, pozbądź się tego cholernego REM-4A.
Przez chwilę milczała.
– Jak? – spytała wreszcie.
– To już coś. – Pochylił się w jej stronę. – Mój człowiek w zakładzie, Nate Kelly, mówi, że przez ostatnie pół roku Sanborne stara się zerwać ze wszystkim i wszystkimi, którzy są związani z REM-4 w tym zakładzie. Kompletna czystka. Mówi, że plotki o przenosinach krążyły, zanim jeszcze zaczęli przenosić sprzęt i archiwum. Sanborne albo zwolnił, albo przeniósł w inne miejsce dwunastu pracowników, którzy od początku związani byli z eksperymentami. Kelly ustalił dane dwóch i próbował się z nimi skontaktować. Jeden zginął w wypadku samochodowym, drugi wyjechał na dłuższe wakacje i nie spodziewano się, że szybko wróci.
– Zostali zamordowani?
– Możliwe. Tak, jak mówię, Sanborne robi czystkę. Myślę, że dowiemy się… Co się stało?
Sophie zagryzła dolna wargę.
– Moja przyjaciółka, Cindy, która przekazała mi informacje o Garwood…
– Miałaś ostatnio od niej jakieś wiadomości? Sophie zaprzeczyła ruchem głowy.
– Zwolniła się ponad rok temu. Ale brała udział we wczesnej fazie badań.
– Może jest bezpieczna. Zadzwoń do niej – poradził. – Ty jesteś wysoko na liście ludzi do wyeliminowania.
– Nie miałam do czynienia z Sanborne'em od czasu, kiedy wyszłam ze szpitala. Zadzwonił do mnie wtedy i zaproponował ogromne pieniądze w zamian za powrót do pracy. Posłałam go do diabła. Ale to był okres, kiedy próbowałam interweniować w FBI i u kilku kongresmenów. N a nic się nie zdały te moje wysiłki, ale myślę, że Sanborne obawiał się, że jeśli mnie zabije, mogłoby to wzbudzić podejrzenia.
– Miałaś z nim do czynienia dziś w nocy. To prawda.
– Widziano mnie w zakładzie. Pewnie uznał, że musi się mnie pozbyć, zanim go zabiję.
– Wybacz, ale nie sądzę, że strach przed tobą zmotywował go do tak szybkiego działania. Myślę, że już wcześniej planował zgładzenie ciebie, po prostu przyspieszył realizację tego planu. – Dlaczego właśnie teraz pozbywa się tych wszystkich ludzi?
– Mogę tylko zgadywać. Chce działać na rynku między¬narodowym.
– Co?
– Sanborne uważa, że REM-4 jest już na tyle opanowane, że może zacząć się starać o zagranicznych klientów. Do tego potrzebują bazy, która nie znajduje się na terenie Stanów Zjed¬noczonych, gdzie będą mogli swobodnie działać, a klienci nie będą przechodzić żadnej kontroli.
– Chce wszystko przenieść za granicę?
– Tak sądzi Kelly. Za granicę lub na którąś z wysp oddaloną niedaleko od głównego lądu. Prawdziwe pieniądze zarobi dopiera na rynku międzynarodowym. Dlatego musi się upewnić, że nikt nie pokrzyżuje mu planów. Chce, żebyś ty i twoje akcje w FBI pozostały już tylko wspomrlieniem.
– Stryczek raczej tego nie załatwi – powiedziała i zdała sobie sprawę, że jednak tak. Jeśli wszyscy uwierzyliby w samobójstwo. – Gdzie za granicą?
Royd pokręcił głową.
– Kelly tego nie ustalił. Wie tylko, że ciężarówki wyjeżdżające z zakładu kierują się do doków niedaleko Baltimore.
Sophie zacisnęła pięść.
– Musimy się tego dowiedzieć.
– To właśnie mam zamiar zrobić. Dlatego tu jestem.
– Myślałeś, że ja wiem.
– Taką miałem nadzieję. Ale moja wyprawa nie była nadaremna. Wciąż mogę cię wykorzystać.
– Słucham?
– Czy nie tego właśnie chcesz? To oczywiste, że trawi cię poczucie winy i szukasz tylko sposobu, żeby ją odkupić. Jeśli cię wykorzystam, dostaniesz to, czego pragnęłaś.
– Nie podoba mi się to słowo.
– Nazywam rzeczy po imieniu. Wykorzystam cię we wszel- kiej możliwej sprawie. W sposób, którego Jock by nie pochwalił.
– W jaki?
– Sanborne nasłał na ciebie swoje psy.
– Mówiłeś, że chciał się upewnić, odwrócić ode mme uwagę FBI.
– Chciał też odwrócić od ciebie uwagę swoich zagranicznych klientów. Tylko ty znasz podstawową formułę REM-4. Sanborne musi mieć monopol, a nie będzie go miał, dopóki żyjesz.
Sophie otworzyła szeroko oczy.
– Chyba nie myślał, że mogłabym ją sprzedać?
– Sanbome i Boch wierzą w nieograniczoną władzę korupcji. Na tym założeniu powstało Garwood. Założyli, że w końcu ulegniesz. Właściwie nie mieli wyboru, tylko w to wierzyć. Mówiłaś, że pracowałaś nad udoskonaleniem REM-4. Oni byli¬by szczęśliwi, gdyby mogli położyć łapę na twoich wynikach. To wszystko oznacza, że stałaś się dla nich głównym celem.
– Więc?
– To się dla mnie dobrze składa – powiedział bez ogródek.
– Jeśli tak im na tobie zależy, będą cię szukać. Może popełnią jakiś błąd. Może wyślą kogoś, kto będzie miał informacje, których potrzebuję. – Spojrzał jej prosto w oczy. – Mogę cię również użyć jako przynętę,
– Myślisz, że ci na to pozwolę?
– Tak. Myślę, że zaczynam cię poznawać. Pozwolisz mi na wiele, żeby odkupić dawne winy.
– To byłoby głupie.
– Zrobiłabyś to. Mylę się?
Nie odpowiedziała.
– Dlaczego tak myślisz?
– Ponieważ jesteśmy bardziej do siebie podobni, niż sądzisz. Dałbym się ukrzyżować, gdybym mógł cofnąć czas.
Wypowiedział te słowa cicho, ale na jego twarzy odmalowa- ło się poruszenie.
– Dlaczego?
– Bo kiedyś dokonałem złego wyboru. Podobnie jak ty.
Chciała go spytać, o jaki wybór chodziło, ale bała się dopuścić do zbytniej poufałości, która mogłaby ich tylko do siebie zbliżyć. A to byłoby zbliżenie się do wściekłego zwierzęcia, Pomyślała, że to nie jedyne podobieństwo. Kiedy tak tu siedział wielki, mocny, z napiętą twarzą, wydal jej się dziwnie znajomy.
Tygrys, tygrys w oślepiającym blasku… Odwróciła wzrok.
– Ja bym się tak nie poświęciła.
– Jasne. REM-4 od lat kieruje twoim życiem. – Chciała coś powiedzieć, ale powstrzymał ją, podnosząc w górę rękę. – Mo¬żesz przyłączyć się do mnie i zniszczyć REM-4 albo zabić Sanborne'a, ryzykując, że REM-4 będzie nadal niszczył ludzkie życie. Wybór należy do ciebie.