Выбрать главу

– Powiedział, żebyśmy zamknęli drzwi – przypomniał Mi-chael, kiedy byli już w środku, a Sophie trzasnęła drzwiami.

Przesunęła zasuwkę.

– Taki miałam zamiar.

– Jesteś na niego wściekła – zauważył Michael, przyglądając się jej uważnie. – Dlaczego?

– Nie przekonał mnie do siebie.

– Czy on przypadkiem nie uratował nam życia?

– No, tak – przyznała niechętnie.

– Ale ty go nie lubisz.

– Nie znam go dobrze. Ale to jest typ, który staranuje cię, jeśli nie zejdziesz mu z drogi.

– Na początku też mi się nie podobał, ale chyba nie jest złym człowiekiem.

– Słucham?

– Nie, nie jest taki jak Jock – powiedział szybko Michael. – Ale czuję się przy nim bezpiecznie. Jest jak Schwarzenegger w "Terminatorze", którego widziałem u taty.

No tak, zdaje się, że ten film umieściła na liście filmów zakazanych. Nawet w tym przypadku nie może polegać na byłym mężu.

– Royd nie jest żadnym Terminatorem. – Może nie powinna tak deprecjonować Royda, w końcu tak niewiele rzeczy dawało Michaelowi poczucie bezpieczeństwa. – Ale przy nim nic ci się nie stanie. Był kiedyś w komando "Foki". Wie, co robi.

– Był w "Fokach"?

Widziała, że to mu zaimponowało. Może za bardzo. – Usiądź i spróbuj wypocząć. Co za wieczór! Michael pokręcił głową.

– Ty usiądź. – Poszedł w stronę łazienki. – Pan Royd powiedział, że powinnaś napić się wody.

– Pan Royd jest… – przerwała w pół zdania. Nie powinna.

Michael oderwał się teraz od tego, co się stało. To mu dobrze zrobi. Opadła na fotel. – Rzeczywiście przyda mi się.

Podał jej szklankę wody i usiadł na łóżku.

– Pan Royd miał rację. Muszę wiedzieć, o co tu chodzi, żebym mógł ci pomóc, mamo.

Boże, teraz w ogóle nie przypominał dziecka.

Ale to nie znaczy, że może go tym wszystkim obarczać. Jeśli nie zdradzi mu chociaż części informacji, ryzykuje, że kosz¬mary Michaela się nasilą. A to byłoby chyba gorsze.

– Mamo, nie trzymaj mnie od tego z daleka. Ja muszę ci pomóc.

– Michael… – Pogłaskała go po policzku. Boże, jak ona go kochała! Co ma mu powiedzieć? Że jego matka była gotowa zabić człowieka? Że wczoraj ten człowiek próbował zabić ich oboje? Może na razie wystarczy ogólny zarys sytuacji, bez wdawania się w szczegóły.

– Kilka lat temu bardzo martwiłam się o twojego dziadka.

Pewnie nie pamiętasz, ale miewał koszmary. Coś tak, jak ty. Cierpiał też na bezsenność. Bardzo chciałam mu pomóc. Więc zaczęłam pracować nad…

– Czy to Sanborne wysadził nasz dom? – spytał Michael. Sophie skinęła głową.

– Prawdopodobnie on to zlecił.

– Chciał cię zabić. Czy on cię nienawidzi?

– To chyba nawet nie jest nienawiść. Po prostu mu prze-szkadzam. Chce się pozbyć każdego, kto wie cokolwiek o REM-4.

– Nienawidzę go. – Oczy Michaela błyszczały. – Chciałbym go zabić.

– Rozumiem to. Ale ja też ponoszę odpowiedzialność. To nie…

– To on skrzywdził dziadka i babcię i tych wszystkich ludzi – przerwał jej. – Skrzywdził ciebie. To nie twoja wina. On to zrobił. To on to wszystko zrobił.

Poczuła jego łzy na swoim policzku.

– Poniesie karę. Staramy się znaleźć sposób, żeby go ukarać. A to nie jest łatwe.

– Dlaczego? Przecież dobrzy zwyciężają.

– Zwyciężymy. – Spojrzała mu w oczy. – Obiecuję.

– On wysadził nasz dom, więc dlaczego my nie wysadzimy jego? – powiedział gwałtownie.

Wielki Boże!

– Oko za oko?

– Założę się, że pan Royd tak właśnie by zrobił. Zapytamy go?

– Musimy go zapytać o wiele rzeczy. Ale chyba nie o to. – Pocałowała go w czoło. Czas wrócić do normalności, jeśli Michael miał przespać noc spokojnie. – Idź umyć twarz. Żadne z nas nie jadło za wiele. Zadzwonię po pizzę.

– Nie jestem głodny – powiedział. – Ale ty powinnaś coś zjeść.

– Mam nadzieję, że i ty zjesz trochę. Zapytam Royda, czy zje z nami. – Poszła w kierunku drzwi. – Jock powinien zaraz tu być. On chyba lubi pepperoni.

– Z grzybami – powiedział Michael, idąc w kierunku łazienki. – Zaraz wrócę.

Otwierając drzwi, pomyślała z ulgą, że Michael zachowywał się normalnie. Myślała, że będzie się bał, ale go nie doceniała. Po szoku przyszedł gniew i poczucie odpowiedzialności za nią· Royd i Jock siedzieli w samochodzie. Kiedy ją zobaczyli, wysiedli.

– Przykro mi, Sophie – powiedział cicho Jock. – To musiał być dla was szok.

– Jak on się ma? – spytał Royd.

– Dobrze. – Sophie wzięła głęboki oddech. – Nie, nie jest dobrze. Będziesz zadowolony, kiedy ci powiem, że z nim rozmawiałam.

– Powiedziałaś mu wszystko?

– Prawie wszystko. Nie musi wiedzieć o Caprio. – Spojrzała na Jocka. – Nie musi też wiedzieć, co dokładnie zdarzyło się tobie i Roydowi.

– Dobrze – zgodził się Royd. – Mógłby nas pomylić ze złą stroną. Myślę, że i tak ma w głowie zamęt.

Sophie przytaknęła.

– Do tego stopnia, że uważa cię za Terminatora. Rozwiałam jego nadzieje i powiedziałam, że jesteś człowiekiem z krwi i kości.

Jock się zaśmiał.

– Nie miej mu tego za złe. W ostatnich dwóch filmach Terminator ochraniał dzieciaka.

– A w pierwszym był głównym złoczyńcą. Jestem pewien, że woli ciebie – powiedział Royd – Ty jesteś żelazną ręką w aksamitnej rękawiczce.

– Cóż, też myślę, że mnie lubi bardziej. Czego nie można we mnie lubić? – zażartował Jock.

Sophie spojrzała na nich chłodno.

– Może tego, że siedzieliście tutaj obaj, zamiast przyjść do mnie i wyjaśnić mi, o co w tym wszystkim chodzi.

– Masz rację – przyznał Jock. – Ale uznaliśmy, że potrzebujesz trochę czasu z Michaelem.

Sophie odwróciła się do Royda.

– Skąd wiedziałeś, że dom wybuchnie?

– Nie wiedziałem. Pomyślałem, że to prawdopodobne. Ten ulatniający się gaz w noc po nieudanej próbie zabicia cię wydawał mi się podejrzany.

– Ale gaz ulatniał się cztery przecznice dalej.

– I to miało uśpić twoją czujność. W tej sytuacji wybuch twojego domu przestaje być tak podejrzany dla władz. A ty nic nie podejrzewałaś.

– Podejrzewałam. Dlatego miałam zamiar zadzwonić do spółki gazowej od razu, jak tylko wejdę do domu.

– Nie dotarłabyś tam. W garażu było pełno oparów gazowych. Na podłodze garażu zamontowane zostało urządzenie, które spowodowałoby wybuch, gdy tylko byś na nie wjechała.

– Skąd wiedziałeś?

Przez chwilę milczał.

– Tak ja bym zrobił. Tak mnie wyszkolono.

Sophie zamarła. Po czym odwróciła od niego wzrok.

– Oczywiście – mruknęła.

– Nie odwracaj wzroku – rzucił Royd szorstkim tonem. – Powinnaś być wdzięczna, że przewidziałem, co mogłoby się stać tobie i twojemu synowi. Moglibyście już nie żyć.

Zmusiła się, żeby znowu na niego spojrzeć.

– Jestem wdzięczna za wszystko, co może ocalić życie Michaela. Nie mam prawa potępiać tego, że tak cię wyszkolono. Poniekąd sama jestem temu winna.

– Do cholery, nie to miałem…

– To nie znaczy – przerwała mu – że nie jestem wściekła, że zniszczyłeś mój dom. Skoro przewidziałeś, co się stanie, mogłeś po prostu zabronić mi wjeżdżać do garażu. Ale ty wepchnąłeś tam mój samochód i wysadziłeś mój dom.

– To prawda, wysadziłem go.

– Dlaczego? I dlaczego kazałeś mnie i Michaelowi tu przyjechać? Dlaczego nikt miał nas nie widzieć?

– Jeśli wszyscy uznają cię za zmarłą, będziemy mieli przewagę·

– Jaką?