Выбрать главу

– W porządku?

– Nie. Już drugi raz dzisiaj rzucasz się na mnie ze swoimi łapami. – Wstając, poprawiła koszulę nocną. – Następnym razem, kiedy się do ciebie zbliżę, wezmę broń.

– I bez broni stanowisz zagrożenie. – Skrzywił się. – Pamię¬tam, że groziłaś, że zrobisz ze mnie eunucha.

– Zrobiłabym to, gdybym miała nóż – syknęła. – Myślałam, że mnie zabijesz.

– Nie powinnaś mnie była podchodzić.

– Nie chciałam cię zaskoczyć. Zapaliłam światło. Nawet cię nie dotknęłam. Nie dałam ci żadnego powodu, żebyś…

– Dlaczego? – przerwał jej. – Co się stało? Dlaczego tu przyszłaś?

– Bo… wydawało mi się, że to nie sen. Nie chciałam ryzyko¬wać. Nie znam historii twojej choroby. Myślałam, że może jesteś chory albo masz zawał. To brzmiało, jakbyś… To głupie. – Odwróciła się. – Następnym razem będę wiedziała.

– I pozwolisz mi umrzeć na atak serca albo zawał? Nie sądzę.

– Najwidoczniej nie był to żaden z tych przypadków, w przeciwnym razie nie miałbyś siły rzucić się na mnie. – Sprawiłem ci ból?

– Tak.

– Przepraszam. – Zamilkł na chwilę. – Co mogę zrobić, żeby ci to wynagrodzić?

– Nic.

Położył rękę na jej ramieniu.

– Zadałem ci ból. Nie chciałem tego, ale słowa nic nie znaczą. Zrobię wszystko, żeby to naprawić. Powiedz tylko, co.

Mówił poważnie. Wyraz jego twarzy był tak napięty, że nie potrafiła od niego odwrócić wzroku. Zadrżała.

– Nie chcę, żebyś robił cokolwiek. PUŚĆ mnie. Idę do łóżka.

Powoli cofnął rękę.

– Dzięki za pomoc. Ale nie rób tego więcej. – Uśmiechnął się lekko. – Jeśli chcesz mnie zbudzić z jednego z tych koszmarów, po prostu rzuć we mnie poduszką albo krzyknij ze swojego pokoju. Tak będzie bezpieczniej.

Sophie zamarła.

– To był koszmar? Przeszło mi to przez myśl, ale nie byłam pewna.

Skinął głową.

– Och, tak. To był zdecydowanie koszmar.

– Co ci się śniło?

– Pogoń, ucieczka, śmierć. Nie chciałabyś znać szczegółów.

Chciała. Ale jasne było, że on nie chce o tym mówić.

– Czy zdarza ci się wtedy lunatykować?

– Nie. Myślisz, że nie wiem, jak wyglądają koszmary? – Pokręcił głową. – To był zdecydowanie koszmar. Wiesz, że najczęściej występują w fazie REM, rzadziej w NREM, fazie głębokiego snu. Zdarzają się raczej pod koniec mojego cyklu snu. Moje ciało wydaje się sparaliżowane, więc pojawiają się tylko dreszcze, nie rzucam się i nie krzyczę. Mam nieznacznie podwyższony puls. No i pamiętam doskonale, co mi się śniło. To nie jest przypadek twojego syna.

Spojrzała na niego w osłupieniu.

– Zdaje się, że masz na ten temat dużą wiedzę. Leczyłeś się kiedyś?

– Broń Boże. Ale, kiedy się pojawiły, chciałem w jakiś sposób nad tym zapanować, więc trochę o tym czytałem.

– Moim zdaniem nie do końca udało ci się nad tym zapano¬wać. Po prostu zidentyfikowałeś zjawisko. Przydałaby ci się terapia.

– Naprawdę? Czyżbym wzbudził twoją zawodową ciekawość?

Zwilżyła wargi.

– Czy te sny mają coś wspólnego z Garwood? Przez chwilę nic nie mówił.

– Tak. A co sobie wyobrażałaś?

– Właśnie to. – Odwróciła głowę. – U siądź i weź kilka głębokich oddechów. Powinieneś się rozluźnić. Przyniosę ci szklankę wody.

– Po co?

– Po prostu mnie posłuchaj.

Zmarszczył czoło.

– Nie potrzebuję twojej pomocy. Sam mogę sobie przynieść tę cholerną wodę.

– Zamknij się i usiądź. Zaraz wrócę. Uniósł jedną brew i zapytał:

– Mogę się ubrać?

– Po co? Nagość mi nie przeszkadza, zresztą, jak tylko się rozluźnisz, pójdziesz spać.

Spojrzał na siebie.

– Przebywanie z tobą w jednym pokoju nie rozluźnia.

– Rób, jak chcesz – mruknęła i poszła do łazienki.

Widok nagiego ciała Roydajej też nie rozluźniał. Był zbyt męski, jego ciało zbyt muskularne i silne. Sprawiał, że czuła się kobieco i wcale nie profesjonalnie. Nie chciała tak się czuć. Za nic w świecie nie może przyznać mu się do tego.

Napełniła szklankę wodą i wróciła do sypialni. Royd siedział w fotelu z nogami wyciągniętymi przed siebie. Posłuchał jej j nie włożył nic na siebie.

Podała mu wodę i usiadła na krześle, przy stoliku, przy którym jedli kolację.

_ Pocisz się. Czy to normalne w czasie twojego cyklu snu?

Skinął głową.

_ Jak często zdarzają ci się te koszmary? – pytała dalej.

_ Dwa, trzy razy w tygodniu. – Wypił łyk wody. – Czasami częściej, to zależy.

– Od czego?

_ Jak bardzo jestem zmęczony. Zdaje się, że nadmiar energii to potęguje. – Wzruszył ramionami. – Kiedy jestem wyczer¬pany, koszmary zdarzają się rzadziej.

_ To prawdopodobne. A może zmęczenie uwalnia napięcie, które nagromadziło się w ciągu dnia, gdybyś nie był zmęczony, funkcję tę przejmowałby koszmar senny.

_ To nie jest żadne uwolnienie, to zasadzka. – Przekręcił głowę i zaczął jej się uważniej przyglądać. – Po co te wszystkie pytania?

_ Jestem lekarzem. Zaburzenia snu to moja specjalizacja. Chcę ci pomóc. Czy to tak trudno zrozumieć?

_ Pięć minut temu omal cię nie udusiłem. Czasami trudno to wszystko zrozumieć.

_ Nie byłeś wtedy sobą. Nie wiedziałeś, co robisz.

– Tłumaczysz mnie?

_ Nie, ale moim zadaniem jest zrozumienie przyczyny i skutku. Zaraz po skończeniu studiów miałam pacjenta, który przy¬łożył mi tak mocno, że złamał mi nos. – Uśmiechnęła się. – Nie chciał tego zrobić. To był odruch. Ale potem stałam się bardziej ostrożna.

– Nie dzisiaj.

_ Nie wiedziałam, że powinnam była uważać. Wydawałeś się… •

– Przy zdrowych zmysłach?

_ Opanowany – poprawiła go.

_ Jestem opanowany. – Zrobił minę, kiedy napotkał jej wzrok. – No dobrze, poza tymi momentami, kiedy nie jestem. – Czy brałeś kiedyś narkotyki?

– Nigdy – powiedział beznamiętnie. – Nie wierzę w zasadę klin klinem.

Wzdrygnęła się.

– Nie proponuję ci niczego. Po prostu czasami warto znaleźć sposób na rozluźnienie się przed snem.

– Zgadzam się. Odkryłem to w pierwszym miesiącu, kiedy zacząłem miewać te sny. Próbowałem wielu rzeczy. Poker, zabawy słowne, szachy. Ale stymulacja umysłowa nie pomaga¬ła. Pomagało mi zmęczenie fizyczne. Zacząłem biegać przed snem. Codziennie dziesięć kilometrów.

– To musiało cię mocno zmęczyć.

– Czasami. Seks jest bardziej skuteczny – dodał po chwili.

– Jestem pewna. – Spojrzała na niego podejrzliwie. – Próbujesz mnie wprawić w zakłopotanie.

– Po prostu wyjaśniam. Pytałaś, co mi pomagało.

– A ty po prostu dostarczałeś mi informacji.

Uśmiechnął się.

– Nie, właściwie otwarcie chciałem cię uwieść. Skądinąd to prawda. Nic tak nie odpręża jak seks. Nie zgadzasz się?

– Jeśli się zgodzę, będziemy ciągnęli tę dyskusję w nieskoń¬czoność, a tego nie chcę. Powiesz mi, co ci się dzisiaj śniło? – Nie. Nie teraz. Może kiedy się lepiej poznamy.

To oczywiste, że ten drań "poznanie" pojmował w sensie biblijnym. Wstała.

– Idź do diabła. Chciałam ci pomóc. Powinnam była się tego spodziewać.

Z jego twarzy zniknął uśmiech.

– Nie chcę być twoim pacjentem, Sophie. Nie jestem twoim synem. Ostatnią rzeczą, jakiej od ciebie potrzebuję, to, żebyś trzymała mnie za rękę i pocieszała. Poza tym nie chcę być do końca wyleczony z tych koszmarów.

– Jesteś wariatem.

– Co za określenie! To nie było profesjonalne.

– Żyję z bólem Michaela i wiem, jakie piekło przynoszą te sny. Słowo koszmar pochodzi od starosaksońskiego słowa "ma¬ra", które znaczy "demon". Takie koszmary, podobnie jak demony, mogą cię spalić żywcem. Dlaczego, u diabła, nie chcesz się z nich wyleczyć?