Выбрать главу

Czyż nie tego chciała i ona? Po co to analizowanie, jakby miała zamiar stworzyć związek?

Drzwi sypialni Royda otworzyły się. Serce skoczyło jej do gardła.

– Muszę ci to powiedzieć. Źle to wszystko wyszło. Nie jestem głupi, ale zawsze, kiedy jesteś blisko, tracę wątek. Nie wiem dlaczego. Wszystko wychodzi na opak.

Zacisnęła rękę na poręczy schodów.

– Dla mnie wszystko było jasne.

Potrząsnął głową.

– Myślisz, że cię obraziłem. Użyłaś słowa "tania". To jest ostania rzecz, jaką mógłbym o tobie pomyśleć.

Oblizała wargi. – Naprawdę?

– Nie wierzysz mi. – Zacisnął pięści. – Tamte słowa po prostu mi się wymknęły. Wychowałem się w twardych warun¬kach i przez całe życie byłem twardy. Powiedziałem to, co myślę. Nie miałem zamiaru cię obrazić.

Nie mogła oderwać od niego wzroku.

– Więc co miałeś na myśli?

Przez chwilę nic nie mówił.

– Chciałem, żebyś wiedziała, że uznałbym siebie za naj¬szczęśliwszego drania pod słońcem, gdybyś pozwoliła mi się dotknąć. Gdybyś się ze mną przespała, to byłoby tak, jakbym wygrał los na loterii. – Uśmiechnął się. – To nie zabrzmiało najlepiej. Nic na to nie poradzę. Taki jestem.

– Jesteś nieokrzesany.

– Ale szczery. A nic nie jest dla mnie tak ważne, jak bycie z tobą szczerym. Nie mam zamiaru zwabić cię do łóżka. Mo¬głem zrobić to na początku, teraz jest już za późno. Musisz tego pragnąć równie mocno jak ja.

– A jeśli nie?

– To będzie źle- powiedział po prostu. – Za bardzo tego pragnę. Mógłbym skrzywdzić cię, zmuszając do tego, żebyś czuła tak samo. A tego nie mogę zrobić. Musisz mnie pragnąć. W przeciw¬nym razie nie pozwól mi zbliżyć się do siebie. Przerażam cię.

– Nie. – Jego słowa nią wstrząsnęły, nawet ją wzruszyły. Ale nie przeraziły. – Nigdy się ciebie nie bałam. – Uśmiechnęła się niepewnie. – Wiem, że nie skrzywdziłbyś mnie. To po prostu nie jest dobry pomysł. – Zmusiła się do odwrócenia się i ruszyła w stronę swojej sypialni. – Dobranoc, Royd.

– Dobranoc.

Czuła jego wzrok na plecach. Jednak nie odezwał się, dopóki nie doszła do drzwi.

– Mylisz się – powiedział cicho. – To bardzo dobry pomysł. Zastanów się nad tym.

Położyła rękę na klamce. Naciśnij ją, otwórz drzwi i zamknij za sobą, nakazała sobie. To tylko seks. Nie potrzebowała nicze¬go więcej. On nie potrzebował niczego więcej.

– Nasza znajomość jest przelotna.

– Może tak, a może nie.

Weszła do pokoju. Zamknij drzwi i nie oglądaj się za siebie. Nie chciała zamknąć drzwi.

Tym bardziej powinna je zamknąć. Zamknęła drzwi.

Przyjdzie.

Nie, nie przyjdzie. Był aroganckim durniem, skoro mógł pomyśleć, że nie potrafi zapanować nad tym, co ich do siebie ciągnęło.

Był nagi. Podszedł do okna i otworzył je. Wciągnął w pluca ciepłe, słone powietrze. Uspokój się. Musi przyjść. Nie kłamał, kiedy powiedział jej, że boi się, że zrobi jej krzywdę. Zazwyczaj panował nad sobą, ale teraz to coś innego. Ona była inna.

Drzwi do jego sypialni otworzyły się. Zamarł, ale nie odwrócił się.

– Zmieniłam zdanie – powiedziała drżącym głosem.

Nie poruszył się.

– Dzięki Bogu.

– Do cholery, odwróć się. Chcę zobaczyć twoją twarz.

– Jeśli się odwrócę, nie moja twarz przykuje twoją uwagę•

– Samochwała.

Powoli się odwrócił.

Spojrzała na jego twarz, po czym przeniosła wzrok niżej.

– Dobry Boże.

– Mówiłem ci.

Szybko powróciła wzrokiem w jego twarzy.

– Czekałeś na mnie.

– Miałem nadzieję, że przyjdziesz.

– Jestem tego pewna. – Zdjęła przez głowę koszulkę, którą miała na sobie. – A więc dobrze, zróbmy to. – Rzuciła koszulkę na podłogę i po chwili znalazła się na łóżku, naciągając na siebie prześcieradło. – Chodź.

– Za chwilę. Najpierw musisz odpowiedzieć na moje py¬tanie.

– Nie, nie muszę. Nie musimy nic mówić. Sytuacja jest jasna.

– Muszę cię o coś zapytać.

– Chodź tu.

– Najpierw odpowiedz mi na pytanie.

– Nie chcę rozmawiać. Myślisz, że to dla mnie łatwe?

Potrząsnął głową.

– Myślę, że bardzo trudne. Dlatego muszę być pewny, że jesteś tu z właściwych powodów.

Podniosła rękę do czoła.

– Boże. Niech zgadnę. Chcesz, żebym ci obiecała, że wiem, że z twojej strony nie mogę liczyć na zaangażowanie. Nie chcę zaangażowania, do diaska! Chyba byś…

– Do diabła z zaangażowaniem! Byłbym głupcem, gdybym myślał, że w tym momencie rozważasz związanie się ze mną w jakikolwiek sposób. Chcę tylko, żebyś odpowiedziała mi na pytanie.

– Wyduś je wreszcie, do cholery!

– Czy chodzi o spłatę długu?

Spojrzała na niego zdumiona.

– Długu?

– Jesteś zaskoczona? Masz miękkie serce i wiem, że za każdym razem, kiedy na mnie patrzysz, pamiętasz o Garwood. Jesteś tak przepełniona winą, że ona odcisnęła się na całym twoim życiu w ostatnich latach. Nie chcę, żebyś szła ze mną do łóżka tylko dlatego, że myślisz, że w ten sposób mi coś wyna¬grodzisz.

– Boże, ty oszalałeś! – zawołała i usiadła na łóżku. – Nie mam zamiaru niczego ci udowadniać.

– Po prostu odpowiedz.

– Nie. – Patrzyła na niego. – Tak, czuję się odpowiedzialna za to, co się stało.

– Widzisz? Nie jesteś bardziej winna niż broń w rękach mordercy.

Wstała.

– Trochę nieodpowiednie jest to porównanie. I wiedz, że mimo wszystko nie składałabym się tu w ofierze niczym jakaś westalka. Za bardzo się szanuję. Popełniłam ogromny błąd, ale to nie znaczy, że teraz… To miał być tylko seks. – Ruszyła w stronę drzwi. – Nie mam zamiaru cię przekonywać. To nie jest warte…

– Sprawię, żeby było. – W ułamku sekundy znalazł się przy niej, przytrzymał ją za ramiona i upadł przed nią na kolana. – Daj mi trzy minuty.

– Wstań. Nie mam zamiaru. – Wzdrygnęła się, kiedy poczuła jego usta na brzuchu. Poczuł reakcję jej ciała. Jego ręce przesunęły się w stronę jej piersi.

– Trzy minuty. – Czuła ruchy jego języka na swojej skórze. – Potem możesz zmienić zdanie.

– Mogę? – Wsunęła ręce w jego włosy. – Nie jestem tego pewna.

– Ani ja. Może kłamię. Więc wróćmy do łóżka. Wtedy nie będzie żadnego ciśnienia…

– W tej chwili czuję duże ciśnienie – powiedziała drżącym głosem. – Moje kolana chyba się zaraz poddadzą.

– Więc pozwól im na to. – Położył ją na podłodze i nachylił się nad nią. – Dywan jest tak samo dobry jak łóżko…

– Royd…

– Cii, już za późno… – Rozchylił jej uda. Boże, czuła się dobrze. – Za bardzo oboje tego pragniemy. Ty za bardzo tego pragniesz. Czuję to.

– Więc daj mi to. – Wbiła paznokcie w jego plecy. – I na miłość boską, jeśli zadasz mi jeszcze jakieś głupie pytanie, zamorduję cię…

– W porządku? – zapytał Royd. – Nie byłem zbyt brutalny?

– Kiedy?

Jej oddech wracał do normy, ale wciąż się trzęsła. Leżał zaledwie kilka centymetrów od niej, ale nie dotykał jej. Prag¬nęła tego dotyku, chciała czuć jego całego. Boże, zachowywała się jak nimfomanka. Miała orgazm kilka razy, kiedy tak tarzali się na podłodze, jak zwierzęta, a ona wciąż chciała jeszcze. Więc weź to, do cholery! Wyciągnęła rękę i dotknęła jego klatki piersiowej. Była ciepła i lekko wilgotna od potu. Zaczęła bawić się włosami na jego piersiach.

– Byłeś szorstki. Ale ja też. I kto teraz czuje się winny?

– Tak tylko pytam. – Ujął jej rękę i podniósł do ust. – Tak tylko badam.